- Opowiadanie: jerry.from.lublin - Bliskie spotkanie

Bliskie spotkanie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Bliskie spotkanie

Samolot przechylił się i zadrżał. Zacisnął dłonie na oparciu. Pasażer z lewej zaczął się modlić wykrzykując cos w jakimś obcym języku i wznosząc ręce do góry. Ludzie krzyczeli, błagali o życie, wołali matki, zony, dzieci. Nikt już nie panował nad paniką. Zamknął oczy. „Zaraz zginę, uderzymy w Atlantyk, Boże…", odwrócona w stronę pasażerów blada stewardesa poruszała ustami, próbując zapiąć pasy, z jej czoła płynęła strużka krwi. Samolot przechylił się na lewe skrzydło, silniki zawyły, pokład zaczął drżeć. Nagle wszystko zostało przytłumione potężnym zgrzytem, na chwilę krzyki ustały, by wybuchnąć z nowa siła. Za owalnymi oknami rozjarzyła się pomarańczowa łuna. Palił się lewy silnik. „Ile jeszcze? 10 sekund? Niech już będzie koniec!!" Ktoś poderwał się z fotela, by od razu runąć na ścianę przy kolejnym przechyle. Schował twarz w dłoniach. Nie rozpoznawał już dźwięków. Nieludzkie krzyki, dźwięki poszycia samolotu, wycie silników, wszystko się ze sobą mieszało. Poczuł jak cos wypycha z płuc powietrze, i wtedy usłyszał eksplozję, świat zapełnił się tysiącami przedmiotów, kartek, telefonów, toreb wysysanych przez wielką dziurę po jego lewej stronie. „Zaraz stracę przytomność! Boże, niech już będzie koniec…!"

Samolot zaczął obracać się wokół własnej osi. Kolejny huk. Coś uderzyło go w głowę. Zrobiło się cicho. Nic nie widział. Pęd powietrza. Ujrzał pomarańczową wstęgę ognia. A po chwili sinoniebieską szeroką drogę. Nie stracił przytomności. Jego fotel został wyssany na zewnątrz, leciał w stronę rozświetlonego światłem księżyca Atlantyku. Fotel obracał się. „Umieram, zginę od uderzenia, Tess, moja kochana Tess". Widział gwiazdy a po chwili zmarszczki oceanu. Gwiazdy, woda, gwiazdy… Uderzył w coś. Cisza. Znowu uderzenie. Nadal żył. Fotel kolejny raz uderzył, obrócił się i zaczął sunąć trąć o jakiś metal. Usłyszał grzechotanie o jakąś karbowaną powierzchnię. Fotel o coś zaczepił, obrócił się, uderzył oparciem o ścianę i zatrzymał. Żył. Był na środku oceanu, przypięty do lotniczego fotela, wypadł z płonącego, rozpadającego się samolotu. Nie powinien żyć. Widział nad sobą gwiazdy. Wokół panowała cisza. Spróbował rozpiąć pasy. Nie udało się. Poczuł delikatne wibracje. Gwiazdy nad jego głową obracały się. Poruszał się. Próbował zrozumieć, co się stało. „Myśl…, żyjesz…". Może uderzył o pokład jakiegoś statku. Ale tego nie mógł przeżyć. Pasy w końcu puściły. Powoli przeturlał się z fotela. Przytulił do pokładu, który uratował mu życie. Metalowa powierzchnia była ciepła. Z trudem podniósł się na kolana i pokonując ból poobijanego ciała stanął. Księżyc oświetlał matową powierzchnię jakiegoś poruszającego się statku. Zrobił kilka kroków. Zrobiło mu się słabo. Zobaczył ocean. Atlantyk był daleko, bardzo daleko. Był w powietrzu. Cokolwiek to było, żył. Musieli usłyszeć jego upadek, może widzieli płonący samolot. NASA albo jakiś tajny projekt rządowy. Uświadomił sobie, że nie słyszy silników, wokół panowała cisza. Miał wiele szczęścia, fotel przeleciał pomiędzy jakimiś instalacjami i elementami pokładu. Nigdzie nie widział świateł. „Musi być jakiś właz…" Pokład był stabilny. Poruszał się, powoli obracając. Próbował ocenić rozmiary, to było duże, naprawdę duże, może 50 metrów szerokości, nie był pewien. W świetle księżyca nie mógł tego ocenić. Nie wiedział jak długi jest pojazd. Ale jego fotel odbijał się kilka razy, potem sunął. Spróbował uderzyć nogą w pokład. Dopiero teraz zauważył, że nie ma butów. Podszedł do fotela, wyrwał jeden z wystających z poszarpanego zagłówka metalowych wsporników. Zaczął nim uderzać. Po kilku minutach przestał. Obszedł pokład szukając włazu, wejścia, czegokolwiek, co pomogłoby nawiązać kontakt z załogą. Niczego nie znalazł. Żadnych napisów, tablic, cyfr. Pojazd zawisł nieruchomo. Wibracje ustały. Światło księżyca oświetlało Atlantyk. „I co teraz? W końcu wylądują. Coś tak wielkiego potrzebuje ogromnej energii." Pojazd zadrżał, zaskakująco szybko obrócił się i zaczął nabierać prędkości. Położył się miedzy dwoma wystającymi z pokładu progami. Prędkość musiała być duża, pojazd zmieniał również kierunek, księżyc wędrował z lewej na prawą i z powrotem. Stracił rachubę czasu. Zasnął.

Nadal była noc.

– Hej, jest tu kto?! Słyszycie mnie?! Na pomoc!!!

Znowu zaczął stukać w pokład metalowym wspornikiem. Kimkolwiek byli musieli go usłyszeć.

– Do diabła! Jestem tu!!

Robiło się coraz zimniej.

Znalazł wgłębienie wyraźniej cieplejsze od reszty pokładu. Znowu zasnął. Przebudzenie było gwałtowne. Zerwał się na równe nogi. W odległości kilku metrów stały dwie osoby. Chciał krzyknąć ale głos uwiązł w gardle. Ciemnoniebieski kolor ich skóry, duże błękitne oczy pozbawione źrenic i nieproporcjonalnie długie ręce nie dawały nadziei. Nie był na ziemskim statku, to nie była NASA, Pentagon czy Chińczycy. Obie postacie rozmawiały ze sobą, jeden gestykulował wskazując na niego, drugi wyglądał na zniecierpliwionego.

– Jestem…, nazywam się…, był wypadek…, wypadłem z samolotu…– wskazał na niebo i ruchem ręki pokazał swój upadek,

Obaj zamilkli, jeden sięgnął po przedmiot za plecami, z długą pulsującą żółtym światłem tyczką, nie spuszczając z niego wzroku zbliżył się do roztrzaskanego fotela. Uderzył w fotel końcówką tyczki, uniósł fotel i ruszył nad krawędź statku. Chwilę stał nieruchomo i puścił, fotel kołysząc się zniknął pod chmurami. Wszyscy trzej odprowadzili go wzrokiem.

– Ja…, ja was pozdrawiam…– nie bardzo wiedział co powiedzieć,

Zamilkli, pojawił się trzeci ciemnoniebieski, od razu dało się wyczuć respekt, „kapitan" przemknęło mu przez głowę. W twarzy „kapitana" dostrzegł ból i współczucie.

– Miałem katastrofę lotniczą…

„Kapitan" uciszył go ręką, podszedł do niego i położył swoje ręce na jego barkach. W oczach „kapitana" malował się smutek i rezygnacja. Powiedział coś. Zabrzmiało to jak portugalski z dużą ilością sykania.

– Nie rozumiem

I wtedy usłyszał

– Entszuldigen human,

„To niemiecki, on mnie przeprasza" przemknęło mu przez myśl, w wielkich błękitnych oczodołach dostrzegł prośbę o przebaczenie i widział ją jeszcze chwilę po tym jak „kapitan" zepchnął go z pokładu.

Leciał wystarczająco długo by dostrzec małe światełka na oceanie i by zrozumieć, że w ciągu doby pod osłoną nocy okrążył ziemię i wrócił w miejsce katastrofy.

I by zadać sobie pytanie czy jest większym szczęściarzem czy pechowcem.

Koniec

Komentarze

Przeczytałem całe, lecz lepiej nie będę się wypowiadał na temat tego "opowiadania..."

Fatalnie. Niezliczone powtórzenia, problem z określeniem podmiotu. Przez większość tekstu nie wiadomo, do kogo pijesz. Co chwilę miesza się główny bohater z samolotem, statkiem, fotelem, czy czym tam jeszcze. O samym zamyśle nie ma nawet co wspominać, wykonanie i tak by go zabiło, jakkolwiek dobry by nie był. Proponuję dużo czytać, dopiero później zabrać się za pisanie.

Pozdrawiam 

@Haskeer, masz chyba małe prawo do oceny poprzez "". A mówię to ponieważ zmarnowałem czas na czytanie twojej twórczości. Litości. Jesli już krytykiujesz to sensownie.
@exturio , to prawda tu nie ma bestii, krwawych rytuałów, wiedzm, mieczy, wampirów itp. to po prostu zwykłe sf o którym masz małe pojecie. Ponadto ktoś kto napisał: "Dolina rozpoczynała się niespodziewanie, ścieżka załamywała się gwałtownie, zbiegała w dół, meandrując między wielkimi głazami. Dalej łagodniała, wychodziła na prostą, oplatając kamienisty brzeg jeziora od południa. Nie więcej niż stajanie od jeziora widniała biało-zielona ściana lasu. Od tej strony dochodził delikatny zapach limby i modrzewia." nie powinien wypowiadać się na temat zamysłu lub jego braku. Nie mówiąc już o pogardliwym "Proponuje dużo czytać", ja proponuje więcej myśleć.

Każdy od czegoś zaczyna, drogi Grafomanie. :)
Powodzenia życzę z tym podejściem i chęciami do dalszego rozwoju. Z pewnością znajdziesz kogoś, kto wydrukuje takie nic niewarte teksty. Trzymaj poziom! :)

Pozdrawiam 

@exturio, ty mnie nazywasz grafomanem? I mówisz o nic nie wartych tekstach? Aaaa, od tego jesteś specjalistą.

Przeczytałeś najstarszy i, nie łudźmy się, najgorszy z moich tekstów i ferujesz wyroki. Powodenia, naprawdę. Bez złośliwości. :)

Pozdrawiam 

Treść średnia, chociaż nie beznadziejna :D. Jak się poczyta książki Lucjana Znicza albo Arnolda Mostowicza, to można podobnych relacji odszukać wiele. Wystarczy je 'sfabularyzować'.
Jednak, co piszę z przykrością, od samej treści odciąga masa błędów, które przy odrobinie pracy dałoby sie poprawić i tym samym całość dopracować: interpunkcja, brak polskich znaków i wspomniane już, czasami powodujace zgrzyt, powtórzenia.
Chyba jest jeszcze czas, żeby ten niedługi tekst troszke dopracować.
Pozdrawiam

Powinieneś, jerry.from.lublin , przyjać krytykę innych, a nie bulwersować się od razu. Sam, jak już to spostrzegłeś, nie pisze najlepszych tekstów, jednakże mimo to, jestem także czytelnikiem i mam prawo do wygłaszania własnych opinii...
Pozdrawiam...

@haskeer "jednakże mimo to, jestem także czytelnikiem i mam prawo do wygłaszania własnych opinii..." Ok. Masz, tylko wskaż mi proszę swoją opinię.

Klimat fajnie oddany, ale jest kupa błędów w stosowaniu podmiotów domyślnych (Samolot przechylił się i zadrżał. Zacisnął dłonie na oparciu to tylko jeden z przykładów).

Podmioty mylą się potwornie, może to taki świadomy zabieg stylistyczny, który pokazuje zaburzenia tożsamości bohatera? :P Ale jego fotel odbijał się kilka razy, potem sunął. Spróbował uderzyć nogą w pokład. Kto próbował? Fotel czy bohater? I tak dalej, i tak dalej. Sam pomysł fajny, chociaż mało oryginalny, ale zamordowany przez błędy. A, i nie bulwersuj się tak, jak się komuś opowiadanie nie spodoba. To się zdarza, a im więcej czytelników, tym częściej, choćbyś miał w przyszłości zostać drugim Lemem. Obrażanie się niewiele pomoże, a bardzo do autora (i jego tekstów) zniechęca.

Samolot przechylił się i zadrżał. Zacisnął dłonie na oparciu.

Wow, niezły samolot. Ma dłonie i najwyraźniej gdzieś siedzi. Po prostu bombowy.

 

Technicznie - teks fatalny, psuje odbiór fabuły. Ta niestety też nie powala. Ni to strasza, ni to zaskakująca.

@achika @clayman @ dreammy

naprawdę macie problem z podmiotem? Podmiot jest częścią zdania. Wy przytaczacie dwa. W pierwszym podmiotem jest fotel w drugim podmiot jest domyślny(ON). To nietrudne i wystarczy nawet powierzchowna znajomość gramatyki j. polskiego. I logicznego myślenia. cyt "Zaraz potem włożył na siebie zielony szlafrok i wstawił wodę na kawę. Dzięki temu będzie wyglądał tak, jakby dopiero co się obudził." Idąc waszym tokiem myślenia uprawnione jest pytanie "szlafrok się obudził???" Z kogo to cytat???

Wiesz, Jerry, ja się domyśliłam, że to nie samolot zacisnął ręce, ale to nie zmienia faktu, że to jest BŁĄD. Na tej samej zasadzie można pisać fshut i zahut, bo i tak wszyscy się domyślą, o jakie słowa chodzi. Jeżeli w jednym ze zdań nie ma podmiotu, to - logicznie i w pierwszym odruchu, już pomijając nawet zasady, które to precyzują - uzgadnia się go ze zdaniem poprzednim (nie zawsze, ale na razie nie wchodźmy w wyjątki :P). Tak samo jest, jeżeli zamiast kropki mamy przecinek:
Samolot przechylił się i zadrżał, zacisnął dłonie na oparciu.
W zdaniu które przytaczasz, szlafrok jest dopełnieniem, a nie podmiotem, więc nie jest to dobry przykład.
Pozdrawiam.

znasz takie pojecie jak podmiot domyślny? dla ułatwienia:http://pl.wikipedia.org/wiki/Podmiot_%28j%C4%99zykoznawstwo%29 W którym z tych zdań nie ma podmiotu???

Ja kończę tę dyskusję. Pa

jerry.from.lublin - nie masz racji. Przeczytaj dowolną książke i zobacz, że tak się po prostu nie robi.

znasz takie pojecie jak podmiot domyślny
Ekhm, ekhm. Znam. A ty znasz takie pojęcie jak tożsamość podmiotów?
Podmiot może być domyślny, ale nie można się go zbyt długo domyślać :D Czaisz?

Jerry, przykład ze szlafrokiem jest bez sensu, Dreammy już ci wytłumaczył, dlaczego. Doucz się o podmiotach domyślnych, bo na razie wygląda na to, że znajomość istnienia takowych tak cię oszołomiła, że umiejętność ich stosowania w praktyce już sobie odpuściłeś.

Ty nie konstruujesz zdań takich, jak to ze szlafrokiem. Ty konstruujesz zdania z gatunku "Przewodnik czekał na nas pod pałacem Radziwiłłów. Był w złym stanie i tynk z niego odpadał". Rozumiesz już, czy mam tłumaczyć jaśniej?

@achika dużo tu profesorków i pompatycznych nadętych misiów co wszystko wiedzą. Czujesz się lepiej jak kogoś obrazisz? Czy po prostu jesteś źle wychowany? A może to wszystko co potrafisz powiedzieć? Aaaaa kolejny troll od mieczy i elfów. Wy tak wszyscy chyba macie.

Jerry z Lublina, ludzie chcą ci pomóc, wytłumaczyć, gdzie popełniasz błąd, a ty sie nadymasz i focha strzelasz. Błąd tożsamości podmiotów wytknęło ci pod tym tekstem kilka osób, coś w tym chyba jest, co? Podejście "jak ktos mnie chwali to dziekuję, a jak mnie krytykuje, to mieszam z błotem i walę po ryju" nie jest dobrym podejściem ze strony autora. Trochę szacunku, zwłaszcza że to nie Ty masz rację w tym sporze - profesorków i pompatycznych misiów, np. z Rady Języka Polskiego, warto czasem posłuchać lub poczytać, zeby potem nie sadzić takich byków jak Ty.

@dreamme pierwszy post "lecz lepiej nie będę się wypowiadał na temat tego" "opowiadania..." drugi: "Proponuję dużo czytać, dopiero później zabrać się za pisanie" kolejny "Każdy od czegoś zaczyna, drogi Grafomanie. :)" w związku z powyzszym bądz uprzejmy nie wytykać mi braku szacunku. To że kilka osób coś twierdzi to nie znaczy że maja rację. Ty np używasz pojecia którego nie rozumiesz "błąd tożsamości podmiotów", wiesz oczywiscie że można go popełnić tylko w jednym zdaniu? Powoływanie RJP jest śmieszne. I pompatyczne. Aha i daruj sobie protekcjonalny ton o strzelaniu focha. Wujki "dobra rada" dajacy rady niczym sam Dostojewski prosze o nie rozśmieszanie... bez odbioru

jerry, grafomania to nie sposób pisania, ale jego mieszanka z dość specyficznym stanem umysłu. Jesteś w tym mistrzem, naprawdę.

Pozdrawiam 
 

@extu... A w czym ty jesteś mistrzem? Kadecie Biegler...

On jest słodki, no nie, chłopaki?

Zastanawia mnie, czy to nie będzie podejrzane, jeśli powiem, że jest. ;P
A BTW: jeśli dobrze kojarzę, to Dreammy jest jednak kobietą. :)

@ext... chyba polubiłes mnie? Wracasz i wracasz. Lubisz jak ktoś cię smaga... słowem???
@achi... chłopaki są zajete sobą... obejrzysz moją kolekcję pudełek po chusteczkach higienicznych? Porozmawiamy o postpunkowej literaturze fantasy.

Jerry, powiedziałbym, że Twoje "smaganie słowem" jest jak strzelanie z armaty do muchy, ale to nie do końca oddawałoby klimat. To raczej machanie szabelką na oślep, w dodatku w pustym pomieszczeniu.
Wracam, bo offtop całkiem miły. Bynajmniej nie ze względu na Ciebie. Z Tobą dyskusję już skończyłem. <:)

Pozdrawiam 

@ext.. łudź się, coś cię ciągnie, chyba chcesz po prostu pisać jak ja. Parę lat, parę ksiażek i ci się uda. Popracuj tylko nad swymi ciosanymi w drewnie dialogami. Faktycznie off jest miły.

No słodki jest :D
Powoływanie RJP jest śmieszne. I pompatyczne.
Tu się z Tobą zgadzam. Te rytuały przejścia, podpisywanie cyrografów własną krwią, całowanie Miodka w pierścień, <smaganie słowem>... żenada.
To że kilka osób coś twierdzi to nie znaczy że maja rację.
Również się zgadzam. Np. wiele osób na tym forum uważa, że jestem mężczyzną ;) 
Ty np używasz pojecia którego nie rozumiesz "błąd tożsamości podmiotów", wiesz oczywiscie że można go popełnić tylko w jednym zdaniu?
Jeżeli jako źródło wiedzy przyjąć wikipedię, to rzeczywiście podaje tylko przykład z imiesłowami, więc również się z Tobą zgadzam :P Co nie zmienia faktu, że... jak zwał, tak zwał, to nadal jest błąd :D I zmartwię Cię, ale w jednym zdaniu... również go popełniasz ;)
Widzisz, jak tak się dokładnie przyjrzeć, to we wszystkim masz rację :) Trzeba tylko mieć trochę szerszy ogląd. W sumie to rzeczywiście cała ta gramatyka i ortografia jest nam do niczego nie potrzebna. Wżnae żbey zagdzłaa się perwizsa i otsnaita ltirea wryzau.

Niestety, z marnej jakości analizy przesłanek wyciągasz jeszcze mniej związany z rzeczywistością wniosek. W żaden sposób z tego co twierdzę nie można wysnuć, że „ta cała gramatyka i ortografia jest nam do niczego potrzebna". To nieeleganckie nadużycie. Bo nieprawdziwe. Jedynie zwracam uwagę krytykom by nie zaczynali od obrażania osoby którą pouczają i by pouczając mieli do tego podstawy. Jak ktoś w swej twórczości jest nudny, wtórny i finezyjny niczym drewniany kloc to winien się miarkować w doradzaniu. Tylko tyle chciałem powiedzieć. Co do twoich uwag, wolę być błądzącym i cieszącym się pisaniem słodkim palantem niż pompatycznym, nadętym bucem z małym mieczem (a miecz to istotny atrybut tfurców fantasy). Szerokość oglądu jest względna. A co więcej nawet sam ogląd nie jest jedyny i niezmienny. Aha, z tego względu skupianie się wyłącznie na językowej hiperpoprawności (włącznie z jedynie słuszną notacją dialogów) jest niepoważne. To przecież zabawa w pisanie a nie ćwiczenia na polonistyce.
PS. Napisałem „Powoływanie RJP jest śmieszne" POWOŁYWNANIE W TYM TEMACIE (SIĘ NA). Co wynika z kontekstu. A nie powoływanie członków RJP. Bo dlaczego to miałoby być pompatyczne? Oto jak można coś zmyślając mieć temat na cały akapit.

Co do twoich uwag, wolę być błądzącym i cieszącym się pisaniem słodkim palantem niż pompatycznym, nadętym bucem z małym mieczem (a miecz to istotny atrybut tfurców fantasy).
Cóż, skoro wolisz... ;) Ale w sensie że z tym mieczem to było o mnie?

@drea... nie. Koncze swoj udzial w tej dyskusji. pozdrawiam

Nowa Fantastyka