- Opowiadanie: belhaj - Śmietnisko cz,1

Śmietnisko cz,1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Śmietnisko cz,1

1. Zrzut

Statek transportowy z wielkim napisem „Sirelman & Son Corp.” zbliżał się do Śmietniska. Wśród tysięcy ton śmieci trwał ruch, lecz pilot nie mógł ujrzeć cieni przemykających pomiędzy odpadami . Nawet gdyby je widział nie domyśliłby się czym są. Transportowiec zawisł w powietrzu, a klapa ładowni otworzyła się. Po chwili na ziemię spadły setki mniejszych i większych części, gniotąc to co znajdowało się pod nimi. Transportowiec, po opróżnieniu ładowni, zamknął klapę i odleciał w stronę Miasta.

Tymczasem na ziemi zaczął się ruch. Ludzie do tej pory poukrywani wśród odpadków Śmietniska biegli w stronę nowych części. Rozgorzała walka.

 

Cole biegł bark w bark z Laxgoffem. W oczach przyjaciela widział furię. Widział również chęć przetrwania z którą wiązało się zdobycie części przywiezionych przez transportowiec „Sirelman & Son Corp.” Obok lądowiska rozgorzała już walka, wiedział to bo sam niejednokrotnie w podobnych uczestniczył. Teraz ze względu na swój wiek razem z Laxgoffem miał osłaniać wycofujących się kolegów. Młodzi byli potrzebni, tam wśród nowych części, aby szybko i sprawnie załadować je do kontenerów i przenieść na własne terytorium. Ciekawe jak radzi sobie Rick, pomyślał.

– Cole uwaga – krzyknął Laxgoff – Maniacy.

Na górce, składającej się głównie ze starych maszyn metalurgicznych, pojawiło się kilku Maniaków. Nie tylko w opinii Cole byli to najgorsi popierdoleńcy w Śmietnisku. Kiedyś kilku z nich dostało się do obozu Czaszek i we śnie rozszarpali na strzępy trzech ludzi. Ich wnętrzności porozrzucali po całym obozie, a głowy pozbawione mózgów nawtykali na zaostrzone pale i powbijali dookoła obozu Czaszek.

Ci którzy teraz biegli wprost na Cole’a i Laxgoffa nie byli gorsi od swoich poprzedników. Maniakami zostawali przeważnie narkomani którzy „wzięli” o kilka razy za dużo. Kiedy dostali się na Śmietnisko, dziesiątki kilometrów od Miasta, bez dziennej działki po prostu szaleli. Większość z nich nie żyła długo. Jeśli nie zabił ich ktoś z Klanów to po jakimś czasie sami się wykańczali. Co ciekawe Maniacy zawsze działali razem i łączyli się w kilkunastoosobowe grupy.

– Pomóż mi z tym – po raz kolejny głos Laxgoffa wyrwał Cole’a z zamyślenia – Zacięło się czy co?

Laxgoff mocował się z jedną z najpotężniejszych broni w Śmietnisku. Był to karabinek plazmowy, od dawna nieużywany w prawdziwym wojsku, ale tutaj stanowiący nie lada cacko. Cole pomógł Laxgoffowi ustawić karabinek na trójnogu i załadował dwa ładunki. Ten drugi na wszelki wypadek. Laxgoff zaktywizował pierwszy ładunek i wystrzelił w stronę grupki Maniaków. Błękitno – zielona kula osiągnęła cel w nie więcej niż dwie dziesiąte sekundy. Po chwili do nozdrzy Cole’a doszedł swąd palących się ciał.

Maniacy wyli, płakali, podrygiwali w konwulsjach, ale Cole nie zwracał na nich uwagi. Wiedział że nie mają większych szans na przeżycie. W czasie gdy Laxgoff składał trójnóg i karabinek Cole wszedł na małe podwyższenie w postaci dwóch czy trzech zgniecionych samochodów i rozejrzał się w poszukiwaniu reszty Klanu.

Zobaczył ich. Byli niedaleko miejsca gdzie niedawno zrzucano części. Był tam również Rick, i wszyscy inni którzy wyruszyli na tę wyprawę. Niestety ich kontenery były w połowie puste.

 

 

2. Historia

 

Kiedy powstało Śmietnisko? To pytanie zadaje sobie każdy kto tu przybył. Najstarsi z Klanów wiedzą że istniało kiedy oni tu trafili. Jaki był cel istnienia Śmietniska? To wiedział każdy. Na Śmietnisko trafiały wszystkie odpady pochodzące z Miasta. Można było tu znaleźć dosłownie wszystko. Od robotów kuchennych po roboty wojskowe. Od starych samochodów po przestarzałe modele poduszkowców. Była tu broń, przeterminowane jedzenie i leki.

Kiedy na Śmietnisko trafili pierwsi ludzie, rozpoczęli ze sobą walkę. Z czasem przybywało ich coraz więcej. Podzielili się na Klanu. Obecnie istnieją tylko cztery. Jak na tak wielki obszar jak Śmietnisko to bardzo mało.

Od czasu do czasu na Śmietnisko trafiają nowe odpady. Wtedy rozpoczyna się walka. Od jej wyników zależy czy Klan przetrwa. Czy zdobędzie pożywienie i nowe części do maszyn. Jeśli tak, Klan trwa dalej, jeśli nie ma bardzo małe szanse na przetrwania do następnego zrzutu.

 

3. Wieści

 

- Starsi nie będą zadowoleni – powiedział Laxgoff oglądając części które udało się

zdobyć podczas ostatniego zrzutu – Cholernie mało.

- Diabły dotarły tam pierwsze i wszystko przejęły – odpowiedział Misaro, ogromny

Japończyk, który dowodził tą wyprawą – Nigdzie nie widziałem Czerwonych. Niemożliwe żeby nie wiedzieli o zrzucie.

- Czerwoni to same ćpuny – dodał Roberts – Znaleźli jakiś towar i zaćpali.

Grupa zbliżała się do obozu. Obóz składał się z trzech połączonych ze sobą baraków, które kiedyś udało się złożyć z części porozrzucanych po Śmietnisku. Dookoła baraków znajdował się płot, który miał chronić przed nocnymi atakami Klanów, Maniaków czy nielicznych tu zwierząt. Wzdłuż płotu powtykano również zaostrzone pale i ostre metalowe pręty. Oczywiście te zabezpieczenia były tylko prowizoryczne i nikt nie wiedział czy sprawdzą się przy prawdziwym ataku. Nieliczne ataki Maniaków, które miały miejsce, nie pozwalały stwierdzić czy zabezpieczenia są wystarczające.

Grupa przekroczyła płot i weszła na teren obozu. Młodsi zaczęli wynosić kontenery do

składziku, a reszta z Laxgoffem i Misaro na czele ruszyła w stronę głównego baraku. Na spotkanie im wybiegł Kurt, jeden ze Starszych.

- Dobrze że już jesteście – powiedział – Nie zgadniecie co się stało. Schwytaliśmy

jednego z Czerwonych.

 

 

Cole i Laxgoff wkroczyli na sale gdzie Starsi trzymali jeńca. Na sali oprócz Starszych siedział również Misaro który kiedy usłyszał tę wieść szybko tu przybiegł. Na środku sali, siedział jeniec. Wyglądał jak po torturach Inkwizycji. Poszarpane ubranie, napuchnięta twarz, niedawno opatrzona rana ręki i głowy.

- Czy mógłbyś więc – powiedział niekoronowany przywódca Klanu Parnell – powtórzyć

jeszcze raz co zaszło w waszym obozie.

Jeniec spojrzał na nowoprzybyłych i zaczął opowiadać:

- Diabły przyszli do nas w nocy. Nie mogliśmy się bronić, bo zdeaktywizowali nasze

działka, a oprócz nich mieliśmy tylko pałki i gołe ręce. Czterech z nich miało chyba po dwa metry, wyglądali jak gladiatorzy. Ale ich twarze… Oni mieli dziecięce twarze. Ci czterej, niszczyli wszystko na swojej drodze. Gołymi rękami roztrzaskiwali ludziom głowy. Na własne oczy widziałem jak jeden z nich zmiażdżył głowę Perkinsa jak orzecha. Pozostali schronili się w składzie i tam chcieli się bronić, a ja… Uciekłem. Wiedziałem że muszę uciekać. Przez dwa dni błąkałem się po Śmietnisku. Trzeciego dnia wróciłem do obozu. Jak tam śmierdziało… Diabły zabrały z obozu wszystko. Cały sprzęt, rozmontowali nasze urządzenia. Oni się już rozkładali! – krzyknął – Nie chce tam wracać, nie muszę prawda, nie muszę… – jeniec osunął się na podłogę i zaczął płakać.

Misaro i Kurt chwycili go pod pachy i wynieśli z pomieszczenia.

- No to mamy jeden Klan mniej – powiedział Laxgoff.

 

4. Wspomnienia

Cole szedł w stronę pokoju Ricka. Rick był nowy w Klanie. Na Śmietnisko przybył trzy miesiące temu. Cole i Rick od razu się polubili, ponieważ dostali się tutaj przez tego samego człowieka.

Cole przez wiele lat służył w wojsku. Później razem z Osadnikami pomagał zakładać Miasto. Ale kiedy nie był już potrzebny, usunął się w cień. Bez wyzwań jego życie straciło sens. Myślał że nie jest nikomu potrzebny, aż do chwili gdy przybył do niego Kirywell. Władca podziemia. Znał możliwości Cole’a i zatrudnił go jako ochroniarza, a zarazem zabójcę. Od tamtej pory brał udział w nieustannej wojnie między gangami oraz w starciach z policją i oddziałami specjalnymi.

Po dwóch latach niekończącej się walki Cole postanowił odejść. Nie było to jednak proste. Kirywell upomniał się o swego zabójcę, demolując jego dom. Cole przeniósł się na ulicę, lecz został odnaleziony również tam. Ochroniarze Kirywella stłukli go, lecz nie zabili. Boss podziemia wymyślił inną karę. Pobyt w Śmietnisku. Po walce z ochroniarzami nic nie pamiętał, ocknął się po kilku dniach już tutaj. A stąd nie było powrotu, więc Śmietnisko stało się jego domem.

 

 

Cole otworzył drzwi i wszedł do pokoju. Rick siedział na rozwalającym się krześle i przy małej lampce czytał książkę.

- Nie przeszkadzam?

- Nie wejdź – Rick zamknął książkę i włożył ją na półkę. Cole kątem oka złowił tytuł:

„Najlepsze opowiadania SF & F XXI wieku w wyborze…”

- Co czytałeś?

- A, nic takiego. Udało mi się zdobyć od Laxgoffa jakąś książkę science-fiction.

- Jakie wrażenia po pierwszym wypadzie? – spytał Cole wkładają rękę do kieszeni skąd

wyciągnął dwa papierosy. Jeden z nich podał Rick’owi.

- Trzy miesiące temu nie paliłem – Rick zaciągnął się mocno i wydmuchnął dym robiąc

zgrabne kółka – Pytasz o wrażenia. Powiem ci. Jest przejebane. Dobrze że wszyscy nie zginęliśmy. Diabły tak to zorganizowały że zostały dla nas same resztki.

- I to mnie niepokoi – Cole strzepnął popiół na podłogę – Nigdy wcześniej tak się nie

zachowywali. Zabrali wszystkie części, zniszczyli obóz Czerwonych. Co udało się wam zdobyć? Przez to zamieszanie z jeńcem nie byłem nawet w składziku. Kto dziś je segreguje?

- Roberts i Truman. Większość to jakieś śmieci. Nic wartego uwagi. Widziałem dwa czy

trzy wiertła i trochę rozwalony silnik. Może Roberts coś z niego wyciągnie. Do tego jakieś płyty, teraz było ich naprawdę dużo. Pewnie same pornosy, w Mieście musi trwać jakaś czystka. A może Kirywell robi porządki w swoim biurze.

Roześmiali się obaj.

Rick również trafił na Śmietnisko z powodu Kirywella. Rick był bardzo zdolnym

ekonomistą i, jak mówią, potrafił zrobić pieniądze z niczego. Nie zostało to niezauważone przez podziemie, więc Rick musiał przystać do Kirywella. Wszystko szło dobrze, interesy które prowadził Rick kwitły w oczach. Kirywell jednak nie wiedział że młody ekonomista szykuje na niego pułapkę. Rick chciał aby Kirywell dostał się w łapy policji i zaprzestał swej przestępczej działalności. Niewiele brakowało by mu się powiodło, akcje spółek którymi zarządzał Kirywell spadały. Jego majątek stał się zatrważająco mały. Ale władca podziemia był sprytny i domyślił się że to sprawka Ricka. Swoje życie zawdzięcza tylko temu że Kirywell był zadowolony z powrotu gotówki na konto.

Chociaż, pobyt w Śmietnisku należy uznać za jedną z form śmierci. Z odroczeniem.

 

5. Alians

Wraz z pierwszymi promykami słońca w obozie zaczął się wzmożony ruch. Kiedy Cole się obudził w jego baraku nikogo nie było więc ubrał się pospiesznie i wybiegł na zewnątrz. Okazało się że wszyscy mieszkańcy obozu obserwują coś co dzieje się za ogrodzeniem. Żwawym krokiem ruszył w stronę skupiska, kątem oka obserwując że włączone zostały działka plazmowe zamontowane na ogrodzeniu, a także to że strażnicy, na dwóch prowizorycznych wieżyczkach, trzymają broń gotową do strzału. Kiedy doszedł do ogrodzenia długo musiał szukać wolnego miejsca. Ustawił się tuż za plecami Kurta, który obserwował, to co działo się za ogrodzeniem, z rozgorączkowaniem na twarzy.

- Co się dzieje – spytał Cole

Kurt odwrócił się gdyż dopiero teraz zauważył nowoprzybyłego.

- Przyszli do nas emisariusze Czaszek, Parnell i Misaro rozmawiają z nimi.

Dopiero teraz Cole spostrzegł pięć postaci rozmawiających w odległości stu metrów od obozu. Od razu rozpoznał potężnie zbudowanego Misaro który stał z kamienną miną tuż za plecami Parnella. Ten pogrążony był w rozmowie z dwoma emisariuszami. Trzeci członek Klanu Czaszek, łysy, potężnie zbudowany drab, podobnie jak Misaro stał za plecami emisariuszy i pełnił rolę straszaka.

- Kurt dlaczego nikt mnie nie obudził? – spytał Cole chociaż nie interesowało go to tak

bardzo. Wiedział że kiedy zacznie rozmowę Kurt powie mu więcej niż normalnemu członkowi Klanu.

- Nie wiem – Kurt nawet się nie odwrócił – Wysłałem Robertsa żeby wszystkich

zawiadomił. Widocznie niechcący cię ominął. A poza tym niczego nie przegapiłeś. Rozmawiają dopiero od dziesięciu minut.

- Jak myślisz czego oni mogą chcieć? – Cole coraz bardziej ciągnął go za język.

- Jak to czego. Pokoju, chcą zawrzeć z nami przymierze. Alians rozumiesz. Powiem ci w

tajemnicy – tu Kurt zniżył głos do szeptu – Że Parnell nawet się tego spodziewał. Gdyby oni nie przyszli, my wysłalibyśmy emisariuszy do nich. To nie przelewki Cole. Diabły zanadto urosły w siłę żeby mógł się z nimi mierzyć samotny Klan. Sprzymierzę, tylko to może nas uratować. Ej, cicho teraz, wracają.

Rzeczywiście Parnell i Misaro szli w stronę obozu. Emisariusze Czaszek oddalili się trochę od obozu i zatrzymali się. Czekali na to czy Klan wyrazi zgodę na przymierze. A na pewno wyrazi. Cole uśmiechnął się pod nosem. Czekała go nowa wojna.

 

 

Kiedy Parnell wrócił do obozu zwołał wszystkich na naradę. W głównym baraku zebrali się wszyscy członkowie Klanu. Przyszli nawet strażnicy, którzy zwykle nie opuszczali swych stanowisk.

- Przed głosowaniem chce wam powiedzieć jedno – zaczął swą przemowę Parnell. W

swoich długich szatach, z siwymi włosami i orlim nosem wyglądał jak prawdziwy władca – Pokój z Czaszkami to jedyne rozwiązanie. Diabły są silne i tylko alians dwóch Klanów może załagodzić to niebezpieczeństwo. Wiem że jeszcze wczoraj walczyliście z nimi podczas zrzutu. Ale musicie zapomnieć o walkach stoczonych z Czaszkami. Musicie zapomnieć o śmierci naszych towarzyszy. Oni teraz czują dokładnie to co my. Wiedzcie jednak że decyzję zostawiam wam. Między nami musi być jedność. Nie mogę podjąć decyzji za was. Więc głosujmy. Kto jest za aliansem niech podniesie rękę, kto jest…

Barak wypełnił las rąk. Nikt nie był przeciw. Cole stał w kącie baraku i przyglądał się naradzie. Sprzymierzę zostało zawarte, czy tego chciał czy nie. Nawet nie podnosił ręki.

 

 

Było południe kiedy pierwsi członkowie Klanu Czaszek przybyli do obozu. Cole rozpoznał w nich dwóch emisariuszy, oraz kilku innych których dotąd nie widział. Nie. Jednego sobie przypominał. Tak, nigdy nie zapomni tej twarzy. Cole spotkał się już z tym człowiekiem podczas walk. Nie było to podczas zrzutu, lecz podczas zwykłego rekonesansu w którym brał udział. Pamiętał dobrze tę walkę. Przeżył jako jedyny z pięcioosobowego oddziału.

Parnell zaprosił nowoprzybyłych do głównego baraku gdzie mieli spotkać się ze Starszymi. Cole, choć należał do Starszych, nie poszedł na spotkanie. Nie miał ochoty słuchać zapewnień o przyjaźni i o potrzebie walki ze wspólnym wrogiem. Nie chciał również oglądać twarzy tego człowieka. Cole miał teraz co innego do roboty. Musiał przygotować się do wojny.

Wrócił do swojego pokoju. Na jednej z półek, pod stertą papierów i książek, spoczywał jego skarb. Pistolet MSP 13. Jedyną rzecz która mu pozostała ze starego życia. Cole powoli rozebrał pistolet na części po czym zaczął go czyścić. Każdą część czyścił po dwa, trzy razy aby nie został na niej ani jeden ślad brudu.

Drzwi otworzyły się i stanął w nich Rick.

- Cole, Parnell chce z tobą rozmawiać

- Nie wiesz czego chce? – Cole zaczął składać pistolet nie patrząc na niego, lecz na

Ricka.

- Nie wiem. Nie byłeś na spotkaniu, może dlatego.

- Może.

 

 

Cole zapukał do drzwi, a kiedy te lekko się uchyliły wszedł do środka. Gabinet Parnella nie wyróżniał się niczym spośród pokoi normalnych członków Klanu. Oprócz tego że znajdował się tu jedyny komputer, przy którym siedział właśnie Parnell.

- Nareszcie jesteś – przywódca wstał i podszedł do Cole – Czemu tyle zwlekałeś. Nie

chciałeś rozejmu.

- Nie o to chodzi. Po prostu musiałem… – Cole ugryzł się w język. Jeszcze nikomu ni

mówił o tym ze posiada pistolet – Musiałem przemyśleć parę spraw. Poznałem jednego z Czaszek. Pamiętasz.

- Tak – Parnell przypominając sobie zeszłe wydarzenia przybladł i zasiadł z powrotem

przy komputerze – Pamiętasz to co opowiadał jeniec.

Cole lekko skinął głową.

- O tych olbrzymach z dziecięcymi twarzami. Popatrz – Parnell skinieniem ręki

przywołał Cole i kazał mu zasiąść przed ekranem i podał mu gogle – Załóż je. Pokażę ci film który udało się zdobyć Czaszkom. Kiedyś udało im się znaleźć kamery którymi monitorują pewne sektory Śmietniska.

Zaczął się film. Na początku widok był wyblakły, lecz po chwili się poprawił. Parnell

musiał wyregulować jakość. Pojawiły się pierwsze postacie. Było to czterech ludzi, z tego co Cole mógł się domyślić należeli do Diabłów. Dwóch z nich niosło jakieś worki, które zdawały się poruszać jakby coś było w środku. Ludzie rozwiązali worki i wyrzucili ich zawartość. Na ziemi leżało dwóch Maniaków. Musieli być na niezłym odlocie bo nie reagowali na szturchnięcia i razy. Po chwili pojawili się główni aktorzy widowiska. W pole widzenia kamery wkroczyło dwóch osiłków. Jeniec nie przesadzał gdy ich opisywał. Mieli powyżej dwóch metrów wzrostu i… Dziecięce twarze. Wyglądało to dziwnie, wręcz makabrycznie. Jeden z olbrzymów zbliżył się do półprzytomnego Maniaka i podniósł go. Jednak ćpun nie reagował na żadne zewnętrzne bodźce. Olbrzym chwycił go za głowę i ukręcił ją jednym, potężnym ruchem. Drugi Maniak powoli odzyskiwał świadomość ale było już za późno na jakąkolwiek reakcję. Drugi olbrzym chwycił go za ręce próbując podnieść. Sądząc po krzyku Maniaka ręce musiały wyrwać się ze stawów, więc teraz Maniak powiewał jak flaga na wietrze. Wyglądało na to że olbrzymy bawią się nimi jak lalkami. Tak jakby to nie byli ludzie. Łamali im ręce, nogi. Ukręcali głowy. Skończyli tylko dlatego że zawołali ich pozostali członkowie Diabłów. Po chwili wszyscy znikli z pola widzenia kamery. Film się skończył.

- Tyle udało nam się dowiedzieć. Te olbrzymy mają niewiarygodną siłę. Musimy się

dowiedzieć jak powstały.

- Pustelnik? – spytał Cole

- Nie wiemy na pewno – Parnell położył rękę na ramieniu Cole’a – Jutro rano ktoś do

niego pójdzie. Dziś w nocy ty, Roberts i dwóch z Czaszek pójdziecie w to miejsce gdzie zginęli Maniacy. Poszukacie śladów.

- Kto z Klanu Czaszek?

- On. Nazywa się Jamal. Proszę, zapomnij o tym co było.

- Nie mogę – powiedział do siebie Cole wychodząc z gabinetu.

Koniec

Komentarze

Czyta się to jak przewodnik turystyzny - "Wspomnienia", "Historia"... sztywnie.

Nie przebrnąłem nawet do połowy. Oceniłbym na dwa

"Śmietnisko" robi się niestety na stronie, kiedy ktoś dzieli tekst na dwie lub więcej części:)

Nowa Fantastyka