- Opowiadanie: szynolub - BIPOLARNOŚĆ

BIPOLARNOŚĆ

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

BIPOLARNOŚĆ

Henry z zaciekawieniem wpatrywał się w mapę świata, co chwilę przeskakując palcem z jednego kontynentu na drugi. Ten ponadprzeciętnie inteligentny uczeń drugiej klasy podstawówki nr 75 w Chicago wykazywał, chwilami niezdrowe, zainteresowanie geografią, historią i językiem angielskim. Podczas gdy jego rówieśnicy grali w koszykówkę i z utęsknieniem czekali na kolejny odcinek „Spidermana", on stał przed potężnym globusem, delikatnie nim kręcił i dumał. Intrygowało go zwłaszcza Imperium Osmańskie „z tą swoją", jak to powiedział mu profesor Krammer, „unikatową bipolarnością". Młodzieniec często zagadywał profesora o intrygujący i dziwaczny orientalny kraj, czy też dwa bliźniacze państwa, co chwilę pytając, w czym tkwią korzenie jego/ich rozłamu. Za każdym razem dostawał taką samą odpowiedź: „Nie można mówić o rozłamie, to był wielki sukces, który przemienił się w klęskę". No właśnie– porażka. Henry'ego ogromnie ciekawiło, dlaczego kolejni amerykańscy prezydenci nie sprawdzają się jako rozjemcy. W marzeniach wielokrotnie rozważał różne naiwne strategie, które planuje w przyszłości wprowadzić jako pierwszy bipolarny prezydent Stanów Zjednoczonych, to znaczny dwukrotny noblista– literacki i pokojowy. Dwa dni temu zapytał się profesora Krammera, czy jakiś polityk dostał kiedykolwiek Nobla w dziedzinie literatury. Na szczęście nie. Właśnie Henry chce być pierwszym i na dodatek bipolarnym, chociaż równocześnie zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby złamać ów nieszczęsny bipolarny pseudo sojusz, włączając się do konfliktu i ostatecznie rozwiązując ten problem, tym samym znowu do bipolarności prowadząc. Bipolarny… uwielbiał trudne słowa. Uczył się ich na pamięć, nawet jeśli nie rozumiał, o co w nich chodzi. Czuł się wtedy dorosły, wyjątkowy i ważny.

 

Ta bipolarność, jak wyjaśnił mu cierpliwie profesor, jest nią jedynie na mapie. Co prawda w europejskiej części Imperium Osmańskiego od dawna nie wybuchła wojna domowa, ale to rejon zapalny, istna beczka prochu. Najwięcej problemów sprawia mniejszość rosyjska, nieustępliwie i nieskutecznie zabiegająca o autonomię. Rosjanie ze wszystkich sił walczą, żeby marginalizowana przez władze państwowe cyrylica przetrwała i żeby język rosyjski nie stał się martwym językiem. Raz na jakiś czas dochodzi do zamachów terrorystycznych. Najdotkliwszy z nich odbył się przed laty w kilku stacjach moskiewskiego metra. Zginęło wówczas prawie dwieście osób, a setki zostały ranne. Do zamachu przyznała się jedna z rosyjskich organizacji terrorystycznych. Jej członkowie słyną z tego, że podpalają się przed ambasadą Imperium Osmańskiego w Waszyngtonie. Jeden z nich porwał kiedyś samolot lecący z Miami do Los Angeles i zażądał, by obrać kurs na Stambuł, ale pasażerowie przejęli inicjatywę i zaprowadzili porządek. Inna sprawa, że z Imperium Osmańskim nie wygrasz. Nawet Chiny nie są tak duże i nie mają aż tylu obywateli. A tak w ogóle to Imperia się od siebie odseparowały, nastąpiła swego rodzaju schizma. To ojczyste, ze stolicą w Stambule, mimo sporego odsetka konserwatywnych muzułmanów, sprawia wrażenie bardziej liberalnego, demokratycznego i otwartego na świat. Jego zupełnym przeciwieństwem jest młodszy euroazjatycki brat– znacznie większy i bardziej zróżnicowany etnicznie, rządzony twardą autorytarną ręką.

 

Henry gubi się w tym wszystkim, ale chce wiedzieć więcej. W zeszyciku zapisuje sobie, żeby koniecznie poczytać o Katyniu, gdzie przy okazji prac archeologicznych pięćdziesiąt lat temu znaleziono ciała setek rosyjskich żołnierzy, prawdopodobnie zamordowanych przez Osmanów. Widok sprawiał podobno wstrząsające wrażenie– wszyscy mieli poodcinane głowy i powyrywane paznokcie. Najbardziej przejmujący był widok ciał szesnastoletnich partyzantów, którzy wstąpili do wojska, bo mieli już dość fałszu i tyranii. W osmańskich podręcznikach do historii napisano, że to pozostałości po rosyjskiej wojnie domowej, co rzecz jasna zakrawa na kompletny absurd.

 

Amerykańskiemu nastolatkowi wydaje się niepojęte to, że kiedyś terytorium Imperium Osmańskiego nie obejmowało Europy, a euroazjatycka Rosja była jednym z najpotężniejszych światowych mocarstw. Często pyta również o Indie i Chiny, czyli bardzo zagadkowe hermetyczne państwa, od setek lat żyjące w całkowitej izolacji i nie dopuszczające do siebie gości z zewnątrz. „Dziwny jest ten świat"– dochodzi do wniosku Henry.

 

Na jednych z zajęć ciekawski drugoklasista nie wytrzymał i zapytał się Krammera o przyczyny progresu Imperium Osmańskiego, kosztem Rosji i innych państw europejskich. Profesor wyjaśnił, że efekt domina wywołała porażka wojsk niemiecko-austriackich pod Wiedniem, kiedy to nie byli w stanie powstrzymać ataku Osmanów. Bitwę stoczono jedenastego września 1683 roku. Co ciekawe, ten dzień uważa się od tej pory za najbardziej tragiczny w historii Europy, ale przede wszystkim za największy triumf wezyra Kary Mustafy Wielkiego, czczonego po dziś dzień umiłowanego patrona Osmanów . Był to początek końca chrześcijańskiej Europy. Wielu historyków uważa, zabrakło wówczas wsparcia od Polaków, poważnie osłabionych wojną ze Szwedami. Tymczasem Osmanie szli przez Europę jak burza. Wcześniej opanowali Bałkany, a na koniec Rosję, Niemcy i Francję. Problem polega na tym, że z tamtego okresu zachowały się jedynie patetyczne kroniki osmańskie, gloryfikujące Mustafę i wręcz przesadnie deprecjonujące europejskich tchórzy. Trudno więc osądzić, jak było naprawdę.

 

Mimo to, Henry zapragnął poczytać więcej o tej bitwie. W wyobraźni przeniósł się w tamto miejsce i do tamtego okresu, wcielając się w przywódcę europejskiego kraju, króla Polski Jana III Sobieskiego, który wraz ze swoją armią przybywa w odsieczy i zatrzymuje Turków. Niestety, Henry urodził się o tysiące lat za późno. W tym momencie zapragnął być nie tylko prezydentem USA z Noblami pokojowym i literackim, ale też w dziedzinie fizyki, za wynalezienie maszyny do podróży w czasie. Gdyby ją posiadał, zostałaby wykorzystana do wzniosłych celów. Wraz z najlepszymi żołnierzami cofnąłby się do XVI wieku i dokonał odsieczy wiedeńskiej, zmieniając bieg historii. Osmanie wróciliby do Turcji, a Rosja i inne kraje utrzymałyby swoją niepodległość i żyły w pokoju. Prędzej czy później pewnie pojawiłyby się jakieś konflikty bądź niesnaski, ale zapewne nie na taką skalę. Porządek rzeczy zostałby zachowany. Uniknęlibyśmy masowych mordów, jak chociażby ten katyński.

 

Gdzieś w głębi duszy Henry poczuł, że to tylko dziecięce marzenia i szanse, że się ziszczą są nikłe. Nie wolno się jednak poddawać. Trzeba być pracowitym, wytrwałym i chłonąć wiedzę. Ze łzami w oczach postanowił raz jeszcze sięgnąć po fragment książki „O pojęciu historii" Waltera Benjamina, poleconej mu niedawno przez profesora Krammera. Niewiele z niej rozumiał, ale szalenie go intrygowała:

 

„Klee namalował obraz, zatytułowany Angelus Novus. Przedstawia anioła, który wygląda, jak gdyby chciał się oddalić od czegoś, w co się uporczywie wpatruje. Oczy szeroko rozwarte, usta otwarte, skrzydła rozpięte. Tak musi wyglądać anioł historii. Zwrócił oblicze ku przeszłości. Gdzie nam ukazuje się łańcuch zdarzeń, on widzi jedną wieczną katastrofę, która nieustannie piętrzy ruiny na ruinach i ciska mu pod stopy. Chciałby zatrzymać się, zbudzić umarłych i złączyć to, co rozbite. Ale od wiatru wieje wicher, który napiera na skrzydła i jest tak silny, że anioł nie może ich złożyć. Ten wicher pędzi go niepowstrzymanie w przyszłość, do której jest zwrócony plecami, podczas gdy przed nim rośnie stos ruin. Tym wichrem jest to, co nazywamy postępem."

 

Pomyślał o tych wszystkich ruinach, przypomniało mu się moskiewskie metro i zapłakał raz jeszcze.

 

KONIEC

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

A nie lepiej było napisać felieton?

Po co wyrażenie " z tą swoją" jest wzięte w cudzysłów to nie wiem. Osobiście nie lubię opków bez dialogów, wydają mi się wtedy mniej opowiadaniowe. ta próba nie jest taka zła. na zachętę daję 3. 

Podpisuję się pod przedmówcami - lepiej już strzelić felieton. Uważam, że jakiś potencjał jest, ale chyba nie ukazałeś go w tym tekście.

Nowa Fantastyka