- Opowiadanie: LordVetinari - Karczemna opowieść

Karczemna opowieść

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Karczemna opowieść

Dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma morzami i za siedmioma rzekami żył dzielny i waleczny rycerz. Był lojalnym poddanym króla i zawsze stawał na jego wezwanie gotów walczyć z wrogami królestwa. Przywdziewał wtedy swoją lśniącą, srebrną zbroję i z odwagą stawał naprzeciw nieprzyjaciół. A kiedy wojna kończyła się wracał do swojej pięknej żony i dzieci. I żyłby długo i szczęśliwie, gdyby nie jeden malutki szczegół.

Kiedy próbował podnieść podatki, chłopi zatłukli go drewnianymi pałkami, a jego dom puścili z dymem.

Bo i to prawda, że rycerz wcale dzielny i waleczny nie był, a lojalność uważał za głupotę przeszkadzającą w interesach. Na wojnie nie był nigdy, żony nie kochał, a dzieci bił. I taka właśnie jest prawda. Ale cni panowie nie prawdę chcą usłyszeć, jeno legendę. Nie mylę się? Chcą panowie usłyszeć historię o honorze, chwale i sławie. Takiej historii niestety nie znam, bo i przyznać trzeba, że na świecie jeno skurwysyństwo się szerzy i, jak to się mówi, degeneracja społeczeństwa. Tedy opowiem panom historię o miłości. I to historię prawdziwą, a piękną i smutną zarazem. Rozsiądźcie się więc wygodnie i posłuchajcie.

Lat temu kilkanaście żył rycerz Galedem zwany, pan na zamku Szelon. Był to chłop porządny, szczery i prostolinijny. Rozmawiać z nim było prawdziwą przyjemnością, a to wiem, bom miał okazję pogawędzić z nim przy kuflu. A oprócz tego wojownikiem był świetnym. Powiadam Wam, że mieczem machał jak mało kto. I był też drugi rycerz, Renianurdem go zwano. Ten z kolei skurwysynem był strasznym i wiedzieć wam trzeba, że nawet kiedy „witaj" mówił, to łgał okrutnie. Tak mało w nim prawdy było! I choć człowiekiem był bez wątpienia złym, to względami króla cieszył się, bo ostrzem wymachiwał nie gorzej niż Galed wspomniany. I zdarzyło się tak, że między tymi dwoma rycerzami do sporu doszło. Przyczyną była, wystawcie to sobie, niewiasta. I to nie byle pierwsza niewiasta z brzegu! Bo była to Lady Issaeley, słynąca z urody jak świat długi i szeroki. Żałujcie cni panowie, żeście nie widzieli jej kiedy była młodszą. Zaprawdę dech w piersiach zapierało. Skóra niczym aksamit, delikatne dłonie i te włosy. Niczym ogień, powiadam wam!

Och. Piwo? Dla mnie? Dziękuję cni panowie. Widzę, że towarzystwo naprawdę godne i szlachetne.

Na czym to ja… A tak. Na Lady Issaeley. Ją i rycerza Galeda połączyła miłość szczera i gorąca. Spotykali się za każdym razem, kiedy tylko szlachetny Galed gościł w stolicy. Chadzali na spacery i konne przejażdżki, a na ucztach dworskich oczu od siebie nie odrywali. Ale jak panowie wiedzą, lub nie, Lady Issaeley kuzynką księcia była. A Renianurd rad był do królewskiej rodziny wżenić się. Tedy nie chętnie patrzył na tę miłość. Próbował on zająć miejsce Galeda obsypując Panią drogimi prezentami i pochlebnymi słówkami. Ona jednak nie była rada tym zalotom, bo i prawdziwą naturę rycerza znała. Wściekł się tedy Renianurd i począł oczerniać szlachetnego Galeda przed majestatem książęcym. Jaśnie pan książę nie dawał wiary tym oszczerstwom, bo i znał dobrze swych poddanych. Zastanowił się więc zły rycerz jak jeszcze może dobremu zaszkodzić. Rozpuścił więc wśród ludu prostego i szlachty plotkę, jakoby miłość Lady Issaeley i Galeda nieczystą była. Wzburzyli się ludzi okrutnie i książę musiał sprawę rozwiązać. Wezwał więc szlachetnego pana na Szelonie, a kiedy ten do zarzutów nie przyznał się, wyzwał go Renianurd na sąd boży, by jak sam mawiał, w obronie honoru niewieściego stanąć rady. Galed, który wyzwania odrzucić nie mógł i nie chciał, stanął do walki jak na prawdziwego rycerza przystało. W zbroi lśniącej, z nagim ostrzem w dłoni i hardym spojrzeniem. Renianurd, ażeby go diabli porwali, ani myślał honorowo walczyć. Klingę swoją w truciźnie umaczał! Pies wstrętny, szubrawiec końską pytą szturchany! Tfu! Wybaczcie panowie, żem się uniósł, ale wciąż mnie złość bierze jak o tym pomyślę.

Tak, dziękuję. Ciepłą strawą nie pogardzę. Dziękuję szlachetnym panom.

No więc pojedynek się rozpoczął. Panowie! Cóż to był za widok! Miecze śmigały tak, że aż rozmazywały się w oczach, a obaj wojownicy nic sobie nie robiąc z ciężkich zbroi wykonywali karkołomne piruety i poruszali się szybki niby demony. Zdawało się, że szlachetny Galed zwycięstwo odniesie, bo Renianurd srogo był już pokaleczony, ale w końcu ostrze złego rycerza dosięgnęło ciała dobrego. Rana wydawała się niegroźna, ot zwykłe draśnięcie. Prawda jednak była taka, że trucizna szybko zaczęła działać. Galed zaczął poruszać się wolniej, wręcz ociężale. I poległ. Tak szanowni panowie. Pan na zamku Szelon padł w piach i już nigdy się nie podniósł. Wielki był lament nad utratą tak zacnego rycerza. A Renianurd już cieszył się na myśl o ręce Lady Issaeley. Nie dane mu jednak było do rodziny panującej dostać się. Kiedy Pani dowiedziała się o śmierci swego ukochanego, zakończyła swoje życie. Całe królestwo wpadło w rozpacz. Jednego dnia stracili najlepszego rycerza i swój najpiękniejszy klejnot. A Renianurd nie wzruszony wrócił na swoje włości. A że, jak powiadają, wiedziało osób parę o jego winie, tedy zemstę przyszykowali. I zginął zły rycerz. Spłonął we własnym dworze, kiedy podpalony został, a uprzednio szczelnie zabarykadowany.

Tak się kończy tak historia, drodzy panowie. Morał? Cóż. Nigdym się nie zastanawiał nad tym. Morał musicie wymyślić sami. Taki jak uważacie. A tymczasem dziękuję wam za jadło i picie. Bywajcie szlachetni panowie.

Do zobaczenia na szlaku.

Koniec

Komentarze

Zgrabna opowiastka i choć troszkę kuleje językowo, to ze wzgledu na długość bez zmeczeniam do końca dobrnął.

Takie drobiazgi, które wyłowiłem:
żył rycerz Galedem zwany - szyk bym przestawił, bo jakoś mi nie pasuje, nawet w stylistyce tekstu;
Był to chłop porządny - zdecyduj się: chlop czy rycerz? jesli rycerz, to nie nazywaj go chłopem, bo Cie za to usiecze ;)
trucizna szybko zaczęła działać. Galed zaczął poruszać się - Raniace nieco powtórzenie.

Ok, to tyle. Pozdrawiam

Fajne. Napisałeś ciekawy monolog. Odpowiada mi taka forma. Całkiem niezła stylizacja na język "średniowieczny", ale trochę brakuje jej do ideału :-)
                                                                                Pozdrawiam.

Do przeczytania, owszem. Natomiast jakoś słabo z fantastyką, moim zdaniem. Pozdrawiam

(...)i poruszali się szybki niby demony.  - szybko

Mastiff

Miłe, lekkie, podobało mi się to :) Mimo tego, nie dałbym rady przeczytać dwakroć lub trzykroć dłuższego tekstu pisanego w taki sposób. Ale fantazję i potencjał widać, a co! Pozdrawiam.

Widać żeś waszmość z kufla Sapkowskiego pociągał nietęgo. Przyjemne w czytaniu, ale niewiele więcej.

Stare klisze, zgrabnie pozlepiane w znany kolaż,ot. Jak na wprawkę przyzwoite.

Ciekawe opowiadanie, ładnie napisane pomimo kilku drobiazgów z błędami. Ale, gdzie tu jest jakiś element fantastyczny? Do przeczytania. Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Już się nie czepiajmy ;) Elementem fantastycznym był ten Szelon, postacie rycerzy i młódka, która odebrała sobie życie po stracie ukochanego. Ja daje pozytywa i czekam na coś więcej.
I dopiero tutaj dopisuję się do mkmorgoth'a - tedy więcej fantastyki prosimy. 

Nowa Fantastyka