
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
(18)Wszyscy święci idą do… – Odprawa
Leżeliśmy zagrzebani w satynowej pościeli. Pancerne tafle okien tarasu widokowego odbijały morze światełek, ciągnące się aż po odległe krawędzie Popielnika i dalej, na równiny płaskowyżu. Nocne życie setek tysięcy obozujących wokół Sanktuarium pielgrzymów, nie pozwalało zapomnieć o mym statusie nawet tu, w najwyższej wieży, Wieży Gasnących Zmysłów. Do patrolowania pól namiotowych skierowano sześćdziesiąt tysięcy wojowników – za mało. Rozproszone oddziały nie były w stanie upilnować rozgorączkowanych, wciąż rosnących tłumów. Meldowano o wielu napadach, pożarach, kradzieżach. Każdego dnia krematoria utylizowały kilkadziesiąt ciał ofiar klanowych porachunków. Co najmniej trzy razy tyle grzebano regularnie pod osłoną ciemności w nielegalnych mogiłach. Pomimo olbrzymich nakładów, groźba katastrofy sanitarnej spędzała sen z powiek dotowanym z budżetu centralnego opiekunom pielgrzymek. Problem gwałtów nie występował jedynie dlatego, że nie było komu i kogo gwałcić. Oprócz Godota i jedenastu uczniów, byliśmy z Kornelią jedynymi zdolnymi do zbliżeń istotami w Ox. Korzystaliśmy z tego przez cały wieczór. Tylko w kojącej ciszy apartamentu mogłem dosłyszeć cichutki szelest oddechu żony. Po raz pierwszy od chwili przeprowadzki czułem, że jesteśmy naprawdę blisko. Wpatrzeni w niesamowitą, przypominającą rozgwieżdżone niebo iluminację, odwlekaliśmy o kolejne kwadranse nieuniknioną rozmowę o tym, co miało nastąpić jutro. Siła Kornelii nadal mnie zawstydzała. Postanowiła przerwać milczenie.
– Czy profanowanie głowy Rivosuma było naprawdę konieczne?
– Wiesz, że tak. Sama mówiłaś: Odkupiciele przychodzą i odchodzą. Wojna trwa, nawet gdy jej nie widać, ani nie słychać. Widzisz jak to wygląda. Konflikty obracają wniwecz wszystkie plany. Jassi powoli pojmują cenę wolności. Nie wszyscy są gotowi ją zapłacić.
– A ty?
– Ja już nie marzę o wolności.
– Dlaczego?
– Bo to mocno przereklamowany towar. Wolność „od czegoś”, to jedynie złudzenie, infantylna fantazja. Człowiek czy jassi, co za różnica? Naprawdę wolni jesteśmy przez chwilę, przechodząc z jednej klatki do drugiej.
– Może chodzi właśnie o tę chwilę?
– Takie dywagacje nie mają sensu.
– Zasmucasz mnie.
– Jestem Odkupicielem. Smutek to moje drugie imię.
– Wiesz o Starszych coś, co cię zniechęca do dalszej walki, prawda?
– Kornelio, oni cierpieli… nadal cierpią. Przez tysiące lat dobrowolnie znosili męki niewyobrażalne dla zwykłego śmiertelnika. Ich pokuta mogłaby zbawić miliony światów.
– A jednak nie zbawiła. Ciekawe…
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Myślę, że oni cię w pewien sposób fascynują. Utożsamiasz się z nimi poprzez ból, który ci zadali. Ulegasz kolejnym mirażom uproszczeń. Cierpieli? Zgoda, ale czy to usprawiedliwia ich szaleństwo?
– Nie usprawiedliwia, tłumaczy. W pogoni za odkupieniem, zabrnęli w najmroczniejsze otchłanie piekieł. Nie potrafię już potępić takiego błędu.
– Rozumiem, zostawmy to. Co dalej?
– Rano Radju wprowadzi cię w szczegóły. Wygrzebali jakieś stare prototypy broni w magazynach należących kiedyś do Gualdibardo. Zawzięcie przekonywał sztabowców, że powinnaś je dostać. Eskorta nie może być liczna. Poprowadzi was Kornel.
– To już piąty miesiąc, wolałabym nie ryzykować.
– Wiem, kochanie. Przykro mi. Żaden jassi samodzielnie nie podejmie ryzyka wyprawy, a ja jestem potrzebny w centrum dowodzenia. Żołnierze z oddziałów tworzących blokadę chcą mnie zobaczyć przed szturmem. Dla wielu to będzie ostatnia bitwa.
– Dlaczego nie poślesz tam uczniów?
– Uczniowie to banda wylęknionych pacanów. Biją przed nimi pokłony, ale robią to wyłącznie przez wzgląd na mnie.
– Boję się o dziecko.
– Przerabiałem to z Radju na wiele sposobów. Nie ma innego wyjścia. Dalsza zwłoka umocni pozycję Starszych. Mamy duże szanse na szybkie zwycięstwo. Bez udziału któregoś z nas nie zorganizują wypadu. Podobno siedziba Siostrzyczek jest przedsionkiem niższych wymiarów. Całe przedsięwzięcie może zdestabilizować układ lokalnych wszechświatów. To byłaby kosmiczna rozpierducha. Musimy wydostać Magdę. Jej śmierć w kontinuum Ox prawdopodobnie zabierze i ciebie.
– Nie są tego pewni?
– Nie.
– Dobrze, zrobię to, ale potem ją stąd zabierzesz, na zawsze.
– Tak.
– Chcę cię jeszcze raz w sobie poczuć.
– Służę.
***
Czekali na wewnętrznym dziedzińcu Sanktuarium. Wyglądał zupełnie inaczej niż tamtego dnia, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy. Tłuczeń zastąpiły płytki z różowego kamienia. W miejscu gdzie kiedyś rosło samotne drzewko, na wysokim białym cokole ustawiono kopię Grupy Laokoona naturalnej wielkości. Jassi mieli słabość do ziemskiego antyku. Lustrzane ekrany śledzące ruchy pierwszego słońca, kładły na piaskowożółtych murach złociste blaski, zaś kurtyna wodna pod arkadami wschodniej ściany wypełniała przestrzeń łagodnym szumem, który sprawiał, że reagujące na dźwięki, kolorowe rozsady nihercji wykonywały w kamiennych donicach leniwy, ledwo dostrzegalny kwietny taniec. Piękno poranka ani na chwilę nie zatarło wspomnień. W mej pamięci dziedziniec pozostawał miejscem kaźni.
Radju dreptał nerwowo w otoczeniu członków grupy dywersyjnej. Zgodnie z zapowiedzią była niewielka, jedynie dziesięciu wojowników. Z uwagi na charakter misji, gwardzistom nakazano włożyć pozbawione wszelkich dystynkcji, szkarłatne mundury jednostek regularnych. Kornel majstrował coś przy jednym z trzech wysokich humanoidów, stojących rzędem wzdłuż dłuższego boku podstawy posągu. Od razu zorientowałam się, że to cyborgi.
– Dzień dobry, Kornelio. Nie mamy wiele czasu. Kalibracja vergha sprawiła technikom dużo trudności. Najprawdopodobniej ostatnie wydarzenia w Ox, nie pozostały bez wpływu na lokalny układ wymiarów. Niepokoi nas niestabilność kanału przerzutowego. „Przedsionek” może zostać wyrwany z aktualnie kotwiczącego go kontinuum, co poważnie zagroziłoby bezpieczeństwu wyprawy.
– Odkupiciel był szczery w tej kwestii.
– To dobrze. Wiesz, że gdyby istniało inne wyjście, nie pozwoliłbym ci jechać?
– Wiem, Radju. Powiedz coś więcej o tamtym miejscu.
– Nazywamy je Tulferbejla. Od zawsze było siedzibą Siostrzyczek Skriiz Narg Pouff.
– Potrafisz to jakoś przetłumaczyć?
– Hrehh, cóż… W starojassijskim dialekcie pogranicza znaczy to tyle co: Siostrzyczki Krwawe Dziurki.
– Krwawe Dziurki, powiadasz… Radju, mimo iż macie gładko między nogami, wasz wzorzec emocjonalny nie odbiega znacznie od poziomu przeciętnie rozgarniętego, ziemskiego samca.
– Hree! Może i tak, ale one naprawdę brudzą.
– W porządku. Co to za jedne?
– Niebezpieczne, nieobliczalne suki. Nic nie wiadomo o ich pochodzeniu, ani rzeczywistych dążeniach. Niektórzy z naszych naukowców przypuszczają, iż Skriiz Narg Pouff w ogóle nie istnieją, a to z czym można się zetknąć w Tulferbejli, to jedynie projekcje niższych wymiarów rzutowane w przejście do naszego kontinuum. Jeśli o mnie chodzi, to widziałem jak wściekła banda tych niby-projekcji rozszarpała na sztuki kilku braci. Są bardzo szybkie. Atakują bez wyraźnej przyczyny, lub całkowicie cię ignorują. Raz pewien lazi, podoficer z jednostki, w której kiedyś służyłem, opowiadał jak razem z dwoma braćmi był zmuszony przejść przez klasztorny dziedziniec siedziby Siostrzyczek. Ponoć mijali je w odległości nie większej, niż długość ramienia i nie dały nawet poznać, że ich zauważyły. Powiem tak, albo ten lazi łgał jak kapłani homo, albo on i jego jassi mieli wyjątkowe szczęście. Nie ufaj niczemu co zobaczysz. Niech cię nie zwiedzie ułuda braku zagrożenia. Tulferbejla to miejsce przeklęte.
– Czyżby Siostrzyczki potrafiły przebić Starszych?
– Postępowanie Starszych można ująć w racjonalne schematy. Skriiz Narg Pouff są ucieleśnieniem chaosu wypełniającego niższe wymiary.
– Zapamiętam. Nowa broń?
– Tak. Pozwól – podeszliśmy do cokołu.
– Witaj, pani. – Kornel wykonał pełen gracji ukłon. – Właśnie skończyłem sprawdzanie ustawień układów żyroskopowych.
– Kornelu, pokaż Wybrance moduły sterujące.
– Tak jest.
W otwartej na rozkaz opancerzonej walizeczce, ujrzałam trzy zbliżone wielkością do mandarynek kule, osadzone na gąbczastych wypustkach. W półprzejrzystym materiale wirowały mikroskopijne iskierki.
– Śliczne.
– Hree… tak, być może… – Stropił się Radju. – Zielony należy do Judasza, czerwony do Heroda, a biały steruje Barabaszem. Jest to o tyle istotne, że spośród uczestników ekspedycji jedynie ty będziesz mogła anulować komendy wypracowywane przez centralny programator. Aby to zrobić, wystarczy wypowiedzieć nazwę koloru modułu sterującego daną jednostką. Nazwa musi zostać podana w języku niemieckim. To ze względów bezpieczeństwa. Brzmienie komend znasz tylko ty, ja i Odkupiciel. Zapamiętaj przyporządkowanie kolorów.
– Jak ich rozróżnić? Wyglądają identycznie.
– Zwróć uwagę na kapelusze i klapy płaszczy. Wszyscy mają przyszyte odznaki z pierwszą literą imienia.
– A z tyłu?
– Też. Między łopatkami. Dodatkowo na ramionach.
Na dany przez dowódcę znak, Kornel rozchylił poły szarego trencza okrywającego Barabasza. Coś pstryknęło, zaś cyborg przysiadł w kucki. Kornel zdjął kapelusz z szerokim rondem osłaniający kształtną głowę robota i przy pomocy krótkiego szpikulca wydobytego z wiszącego u pasa przybornika, usunął osadzoną w stalowej potylicy klapkę. Następnie delikatnie ujął białą kulę, po czym precyzyjnym ruchem ukrył w błyszczącym miedzią gnieździe. Zabezpieczywszy na powrót otwór, odstąpił o kilka kroków.
Za zmatowiałymi od kurzu, okrągłymi szkłami wizjerów zapłonęły blade ogniki. Prostując kończyny, Barabasz zgarnął z ziemi kapelusz i płynnym ruchem osadził nad obciągniętym szarą gumą czołem. Wykonał powoli pełny obrót prezentując oznaczenia. Kiedy zastygł w pozycji wyjściowej zauważyłam, iż kanciasty ryj żebrowanego komunikatora tu i ówdzie pokrywały pierwsze ślady korozji.
– Wygląda na nieco zaniedbanego.
– To prawda. Wszystkie egzemplarze przeleżały długo w opuszczonych magazynach. Pierwotnie tego typu maszyny miały strzec zewnętrznych rubieży Ox. Testy wypadły pomyślnie, jednak wysokie koszta eksploatacji zmusiły Starszych do porzucenia planów produkcji masowej. Źródłem napędu są baterie uranowe. Zapewniają odpowiednią moc, ale w przypadku zniszczenia koperty zabezpieczającej powstaje poważny problem. To również zaważyło na ostatecznej rezygnacji z projektu.
– Bioinżynieria okazała się tańsza.
– Tak.
– Jakie jest prawdopodobieństwo zniszczenia baterii?
– Koperta jest bardzo wytrzymała. Dodatkowo osłania ją pancerz piersiowy. W przypadku użycia niskoenergetycznych typów broni strzeleckiej lub białej, prawdopodobieństwo skażenia jest niemal zerowe. Trafienia z ciężkich lopów lub ich odpowiedników znacząco je podnoszą.
– Czym dysponują Siostrzyczki?
– Z niewiadomych powodów Skriiz Narg Pouff nie używają broni palnej.
– To pewne?
– Wędrując po Tulferbejli niczego nie można być pewnym, jednak gdybym uważał, że ryzyko jest zbyt duże, nie proponowałbym użycia cyborgów.
– Wybacz, Radju. Martwię się o… – urwałam ze względu na obecność Kornela.
– Rozumiem. Otrzymasz antyradiacyjny kombinezon wysokiej jakości.
– W porządku. Co potrafią?
– Barabasz jest zaprogramowany do walki wręcz. Herod korzysta z transportowanego osobno, trójzakresowego miotacza płomieni, a Judasz walczy wszelkiego typu ostrzami.
– Po co te specjalizacje?
– Stare algorytmy komend bojowych nie pozwalały na większą elastyczność. Nie chcieliśmy ryzykować instalacji rozszerzeń. To mogłoby wywołać nieoczekiwane konflikty, a na eksperymenty nie mamy już czasu. Zapewniam, że ich umiejętności stoją na wysokim poziomie.
– Wierzę.
Kornel kończył montaż modułów, a żołnierze przenosili do vergha ostatnie skrzynie z zaopatrzeniem. Przeszliśmy z Radju w głęboki cień arkad.
– Poradzisz sobie?
– Jestem samicą oczekującą narodzin pierwszego dziecka. Będę walczyła do końca.
– Powodzenia. Pamiętaj o przestrogach.
– Ty natomiast pilnuj Odkupiciela. Bitwy to nie jego żywioł.
– Będę przy nim. Uściskaj starego wojaka.
– Tylko mi się tu nie rozklejaj. Miękniesz?
– Jedynie w twoich ramionach.
Dręczyła mnie obawa, że mąż nie spełni prośby i przyjdzie. Nie przyszedł. Byłam mu wdzięczna.
***