- Opowiadanie: Piotr Damian - Bez biletu powrotnego

Bez biletu powrotnego

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Bez biletu powrotnego

Maurycy przestąpił przez próg pokoju pośrodku nicości, stawiając powolny, pełen smutku i obaw krok. Co pozostało mu innego? Co miał robić, skoro nie mógł powrócić do swojego ciała i skoro znalazł się w tym gównie po same uszy? Wszedł, zawsze stawiał odważne pierwsze kroki, ale nie potrafił zanurzyć się po uszy w swych pragnieniach. Teraz one go wciągnęły i nie chciały wypuścić. Czuł jak pętla na jego szyi się zaciska, ale dziwnie mu nie zależało. Właściwie nigdy nie chciało mu się żyć, był na to zbyt leniwy.

W chwili gdy TO zobaczył natychmiast zapragnął powrotu. Biel przestrzeni i mały pokój po środku, jakby wymodelowany w programie komputerowym, sprawiły że pierwszy raz poczuł obłęd, swoją skrytą nienormalność. W środku siedział za biurkiem staruszek, z bardzo długą, sięgającą podłogi brodą. Jego pomarszczona twarz uśmiechała się do Maurycego ciepło i mówiła, „no wchodź, proszę”.

Maurycy zrobił jeszcze jeden nieufny krok w stronę metalowego, pomalowanego białą farbą biurka, ale coś kazało mu zachować dystans.

– Co cię tu sprowadza młodzieńcze – zapytał staruszek. – Dawno nikt mnie nie odwiedzał, a ja nie mam czasu. Jestem bardzo zajęty.

– To OOBE – mężczyzna odparł drżącym głosem. – Czasami ćwiczę i tym razem stało się coś, o czym nie było w Internecie.

– Bo w Internecie dobre są tylko pornosy. – Roześmiał się, rechocząc głośno staruszek. – I tylko do tego go wykorzystuj. I powiem ci coś, informacje nie mają nic wspólnego z informatyką. Ta cała nowoczesna nauka to tylko i wyłącznie zabawka, nie pozwól, żeby tobą zawładnęła.

– A gdzie my jesteśmy? – Maurycemu nie przyszło nic innego do głowy, a to pytanie nurtowało go bardziej niż cokolwiek.

– Obawiam się, że nie mam pojęcia. Gdybym posiadał Internet, sprawdziłbym na Google Maps. – Staruszek wzruszył ramionami i wyciągnął papirus z jednej z szuflad szpitalnego mebla i zaczął nagle coś notować wściekle na pożółkłym materiale.

Maurycy chciał coś jeszcze powiedzieć, ale grunt pod jego nogami zniknął, a on sam zaczął spadać, a z jego oczu wylatywał promień lasera i niszczył wrogie modliszki, przeprowadzające inwazję na świat.

 

 

– Imię, Maurycy. Nazwisko, Nowak. – Głos lekarza brzmiał wesoło. Po pracy miał iść na randkę z dziewczyną z Internetu, która na zdjęciach przypominała pewną modelkę. – Przyczyna zgonu, wylew do mózgu. Godzina zgonu, jedenasta dwadzieścia trzy.

 

– A jego dusza opuściła ciało tak nagle. Strzeżmy się, bo nie znamy dnia ani godziny! Dbajmy o nasze duszę, bo możemy odejść tak szybko, tak marnie jak nasz brat Maurycy, amen.

Koniec

Komentarze

- Co cię tu sprowadza młodzieńcze – zapytał staruszek. - brak znaku zapytania

Dbajmy o nasze duszę, bo możemy  - dusze

Nie wiem, co sądzić o tym tekście. Z jednej strony podobał mi się, a z drugiej, jakby czegoś zabrakło, ciekawszej końcówki?  Pozdrawiam

Mastiff

Zgadzam się z Bohdanem, dobry szort musi mieć przede wszystkim dobre zakończenie. Tutaj zakończenie jest żadne i jeszcze wali po oczach naciąganym moralizatorstwem, czego ja osobiście nie znoszę. To, co się dzieje w środku ani mnie ziębi, ani grzeje. Cyberdusza? Jakieś takie żarciki z pornosami i z Google Maps nie wiadomo właściwie, w jakim celu? Śmieszne ma to być, przewrotne, prowokacyjne? Nie wiem. Mocno mieszane mam uczucia.

"Maurycy przestąpił przez próg pokoju pośrodku nicości, stawiając powolny, pełen smutku i obaw krok." Może jestem jakiś dziwny, ale skoro jest próg, to nie ma nicości, bo nicość to brak. Potem jest nieco lepiej, ale to lepiej to nie jest zadowalający stopień. Zaletą jest to, ze krótko, szkoda że na końcu wyciągnąłeś wyświechtane porzekadło ludowe, ot tak dla zabawy i bez sensu.

Moja rada taka. Pisz na kartkach, a nie na biletach autobusowych. Daj swoim myślom się rozwinąć, a nam rzeczowo ocenić Twój talent. Bo widziałem już w życiu powieściowe knoty o genialnych pierwszych akapitach i dzieła, których początki powinny być zamazane flamastrem. Akapit to nicość (ale już bez progu). Szanuj siebie i czytelnika. Daj mu pożywkę nieco lepsza niż ziarnko cukru. Ni to rozgryźć, ni polizać.

Nowa Fantastyka