
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
***
Zamek Groudstrack był ogromny. Na ścianach wyrzeźbione głowy demonów odstraszały wszystkich., natomiast złota kostka i wielkie wrota wyłożone diamentami przyciągały wszelkiej maści rabusiów. Na straży stało dwóch mężczyzn w pełnym uzbrojeniu. Jeszcze nikt nie wyszedł żywy z tej twierdzy, ponieważ nikt do niej nigdy nie wszedł. Wnętrze owiane było tajemnicą. Tajemnicą, która już niedługo zostanie odkryta.
***
-Witam wszystkich zgromadzonych! – wykrzyknął mężczyzna ubrany jak szlachcic uciszając tłum. – Dzisiaj wielki dzień. To czas by otworzyć wrota zamku Groudstrack. Zanim jednak grupy wybrańców wejdą do środka musimy podać reguły konkursu. Zostaniecie podzieleni na sześć grup. W wyborze nie będzie brana pod uwagę rasa jak i pochodzenie. Każda z grup zostanie zamknięta w komnacie z której droga do środka zamku będzie taka sama. Czekają was liczne wyzwania… O czym ja to… Aha. Wygrywa drużyna, której choć jeden członek pozostanie przy życiu i dojdzie do komnaty wszelkiej wiedzy. Oczywiście nagrodą jest wiedza, mądrość, sława i pieniądze.
Tłum zaczął rozmawiać między sobą. Niebo stało się czerwone jak krew. Wiatr szumiał niosąc ze sobą zapach grozy i mroku.
-A ręka królewny i pół królestwa też wchodzi w grę? – zapytał nicef drapiąc się po przyrodzeniu.
-Nie, takiej nagrody nie przewidziano. Jeszcze jakieś pytania? Tylko żwawo bo zaczynać będziemy.
Dłoń Rala drżała. Miał wielkie obawy. Nie wiedział co kryje się za murami. Bał się. Serce waliło mu jak młot. Nigdy wcześniej nie widział tylu stworzeń na własne oczy. Byli ludzie, krasnoludy, nicefi i starsze rody elfów. Byli również cienie, orkowie i mroczne elfy. Chciał o coś zapytać lecz stres zżerał go od środka. Kilka razy otworzył usta chcąc wydukać zdanie. Jak szybko je otwierał, tak szybko się zamykały.
-Czyli mam mniemać iż nie ma więcej pytań? Dobrze. Teraz każdy zainteresowany podejdzie do koszyka i wyciągnie jedną karteczkę. Wylosowany symbol oznacza jego grupę.
Ral zastanawiał się przez chwile. Chwiejnym krokiem ruszył w stronę koszyka. Doszedłszy na miejsce delikatnie chwycił jedną z karteczek. Złamał pieczęć i z zaciekawieniem rozkładał dosyć mocno pomięty papier. Na karteczce widniał czerwony kwadrat. Pobiegł do miejsca wyznaczonego dla grupy kwadratów. Niestety nie zaspokoił ciekawości. Był pierwszym członkiem grupy. Stanął jak słup, patrząc na kołyszącą się trawę. Spłonął, machnął ręką po czym zaczął nucić pod nosem chwytającą melodyjkę.
***
Ral zdążył się zapoznać z resztą grupy. Jako jedyny w niej był człowiekiem. Kompanami Rala było dwóch elfów o imionach Traniel i Percival, nicef o imieniu Bremor a także krasnolud Hasak Krzyworęki. Wrota zaskrzypiały. Ktoś otworzył je od wewnątrz.
-Grupy, na miejsca. Zaczynamy. Każdy wchodzi do wyznaczonej komnaty. Czeka tam na was niespodzianka. Każdy będzie mógł zabrać cztery dowolne rzeczy. A zresztą… Mam dobry dzień. Pięć! – Powiedział zadowolony organizator.
Grupa Rala weszła do komnaty numer dwa. W środku znajdowała się zbrojownia. Hasak doskoczył do ogromnego topora. Chwytając go oburącz, niemal przewrócił się pod jego ciężarem. Zadowolony ze zdobyczy zaczął oglądać części zbroi. Ral porwał kostur z wyrytymi otworami, do kompletu zabrał dwie księgi z zaklęciami, czarnej i białej magii. Elfi uzbroili się w miedziane puklerze,łuki i pełne kołczany strzał. Nicef porwał buzdygan, po chwili namysłu porwał drugi. Każdy wziął po pięć przedmiotów i udali się w stronę drzwi, które prowadziły do pierwszych sal. Ral znowu się lękał. Percival to wyczuł.
-Nie martw się człowieku. Przyszłość stoi przed tobą otworem. – mówił z grobowym spokojem. – Jutro jest zawsze lecz dzisiaj tylko raz. Jutro o dniu dzisiejszym powiesz wczoraj…
-Kurwa, nie praw tam wykładów tylko zabieraj dupę – krzyknął oburzony Krzyworęki – musimy iść. Sława czeka. Będą o nas ballady śpiewać.
-Tak, – przerwał Ral otwierając usta po raz pierwszy – Ciekawi mnie tylko kto w tej balladzie jako najsampierw będzie wąchał kwiatki od spodu.
-Jak to kto? Ty jak Ci teraz głowę ujebie popaprańcu
-Spokój – Bremor splunął na posadzkę. – Musimy ruszać. Zadanie czeka.
***
Zza otwierających się drzwi biło jasne, oślepiające światło. Grupa wyszła na niewielkie pastwisko, leżące pomiędzy ścianą a lasem otaczającym wioskę, która pięła się dumnie w oddali. Ziemia pokryta była grubą warstwą kurzu, pod która można było dostrzec zarysy kamieni.
-Co to jest? To środek zamku czy może wyszliśmy poza jego mury? – zapytał, krzywiąc się Traniel
-Nie mam pojęcia. – odpowiedział Percival
Dwa słońca wschodziły, z dwóch stron. Południa i zachodu. Trawa kołysała się wydając przeraźliwie piskliwy dźwięk. Zające ochoczo hasały pośród krzaczków i młodych jesionów. Szklista powierzchnia krystalicznie czystej wody, pozwalała zajrzeć w głąb jeziora na pływające karpie, okonie i choćby sumy. Ral zastanawiał się co ma zrobić. Patrzył na stojących nieruchomo kamratów. Traniel był wysoki, ubrany w jasnoniebieskie sukno i spodnie z czarnego materiału. Głowę zdobił czerwony kapelusz z pawim piórem. Białe jak śnieg włosy kołysały się , to na jedną, to na drugą stronę. Oczy miał tak czarne jak kruk. Tworzyło to niesamowity kontrast. Po prostu dziwoląg. Percival miał krótkie,czarne włosy, czy białe jak mleko a nos wielki jak góra Frolniest.
Świetnie się prezentował w lekkiej zbroi, w której przybył na konkurs. Była ona koloru jasnozielonego. Stojącego więc nieruchomo Percivala można było pomylić z opętaną driadą, która zamieniła się w kamień pod wpływem źle niewypowiedzianego zaklęcia. Bremor jak to nicefi, nie był w nic odziany. Po prostu skrzydlata małpa z głową człowieka, trzymająca dwa buzdygany. Sprawiał wrażenie głupiego. Można nawet powiedzieć ułomnego, ale jak wrażenie może mylić. Było zupełnie odwrotnie. On i Percival byli najmądrzejsi. Ledwo po wejściu do twierdzy poczęli gadać o polityce, kurwując współrozmówce gdy ten śmiał pokazać inne poglądy. Hasak był bardzo niski. Broda spływała mu do kolan po czarnej kolczudze. Śmiesznym widokiem były jego ręce. Prawa dłoń była u lewej ręki, a lewa u prawej. Kciuki wystawały mu na zewnątrz. Sprawiał wrażenie najbardziej zadowolonego.
-Hasak, nie mów że wziąłeś tylko topór. – Parsknął ironicznie Percival.
-Jak chciał wziąć tylko topór, to wziął. Spierdalaj od niego – Krzyknął Bremor z oddali.– Ty też wziąłeś tylko puklerz, łuk i kołczan, więc co śmiesz oceniać innych…
-Czyżby? Powiadasz łuk, puklerz i kołczan. Ty to może lepszy? Dwa buzdygany wziął i od razu mości pan.
-Od razu się polubili. – Szepnął Traniel do Rala. – Może i my się będziemy tak lubić?
Objął dwoma rękami Rala i zaczął go tulić. Przycisnął go z ogromną siłą do piersi. Ral poczuł delikatne łaskotanie w okolicy krocza. Szybkim ruchem odepchnął zboczeńca.
-Przepraszam – wydukał Traniel. – Spodobałeś mi się. Nie myśl o mnie źle.
***
Nastała noc. Od południa przeszli zaledwie pół mili. Mila dzieliła ich jeszcze od wioski „Pod Lasem." Ognisko buchało żarem, wysypując miliony iskierek w wilgotne powietrze. Prócz Rala i Traniela wszyscy spali. Odmieniec wykorzystał tą chwile na rozmowę.
-Wiesz, muszę Ci się do czegoś przyznać. Jestem, jestem…
-Zboczeńcem – Powiedział zdenerwowany Ral, drapiąc się po krzyżach. – To chciałeś powiedzieć?
-Nie. Ralu, ja jestem kobietą.
Zapadła niezręczna cisza. Słychać było teraz koniki polne wcześniej zagłuszane przez myśli lub pojedyncze słowa.
-Przyjechałam tutaj – dodała – pod osłoną nocy. Przebrałam się. Zmieniłam fryzurę na bardziej męską. Zapewne wiesz jakie mamy równouprawnienie w Lisandrii. W ogóle nie powinnam tutaj być. Jeśli ktoś mnie wyda? Zabiją mnie. Proszę Cie by ta rozmowa pozostała między nami.
-Masz bardzo defetystyczne podejście do życia. Ludzie nie są aż tak źli. Zobaczysz, uda się nam. Będę Cie chronił. Zapamiętam twoją prośbę.
Uśmiechnięty Bremor zamknął w końcu lewe oko, uśmiechając się sarkastycznie. Kobieta w twierdzy pomyślał. Echo w głowie wciąż powtarzało „Kobieta, Kobieta, Kobieta…"
***
Nazajutrz wchodząc do wioski Bremor myślał że to był sen. W środku obozu stała chata pomalowana krwią. Znak dokładnie pokazywał że trzeba do niej wejść. Przestraszony Percival otworzył drzwi. Swietlista postać pojawiła sie przed nimi, wbijając swoje ślepia w Traniela.
-El Resto – Szepnełą – Zapraszam w skromne progi na ucztę. Poznam was z moimi, dobrymy znajomymi.
Grupa wpadłą z chukiem do śroka.
Zamek Groudstrack był ogromny. Na ścianach wyrzeźbione głowy demonów odstraszały wszystkich.,- kropka się wkradła
-Kurwa, nie praw tam wykładów tylko zabieraj dupę - krzyknął oburzony Krzyworęki - nam.
Ty jak Ci teraz głowę ujebie popaprańcu - ci z małej litery, poza tym brak kropki kończącej zdanie.
(...) pod która można (..) - którą
-Wiesz, muszę Ci się do czegoś przyznać. Jestem, jestem... - ci z małej litery, takiej formy używamy w listach, zresztą popełniłeś ten błąd więcej razy.
O samym tekście trudno coś powiedzieć, bo jest za krótki. Dobrze by było, gdybyś wrzucił pełną opowieść, a nie fragment. Z technicznych spraw: nie stosujesz spacji po myślniku rozpoczynajacym dialog, ponadto interpunkcja leży.
Pozdrawiam
Mastiff
Wziąć na warsztat i napisać od nowa, naprawdę, bo jak na razie więcej błędów niż poprawnych zdań. Kilka przykładów:
Na ścianach wyrzeźbione głowy demonów odstraszały wszystkich., natomiast złota kostka i wielkie wrota wyłożone diamentami przyciągały wszelkiej maści rabusiów - to zdanie, mam wrażenie, przeczy samo sobie. Pomijając jakiś taki mimowolny infantylizm określenia "odstraszały wszystkich" (wszyscy rozumiem brali nogi za pas i żaden śmiałek się nie znalazł, co by go nie odstraszyło?), to nagle dowiadujemy się, że, jak rozumiem, w tym samym miejscu znajdowała się jakaś złota kostka, która przyciągała rabusiów i to wszelkiej maści - od kieszonkowców po terrorystów al kaidy. Czyli ci rabusie nie należeli do grona wszystkich? Byty nadrealne czy jak? ;)
wykrzyknął mężczyzna ubrany jak szlachcic uciszając tłum - wykrzyknął-uciszając, uciszył-wykrzykując, coś mi tu nie gra. Wykrzyknięcie jest raczej czynnością jednorazową, a więc uciszenie nastąpiło po wykrzyknięciu, a nie w trakcie. Może więc lepiej napisać "wykrzyknął mężczyzna ubrany jak szlachcic, co uciszyło tłum"? Sam nie wiem.
Zanim jednak grupy wybrańców wejdą do środka musimy podać reguły konkursu. Zostaniecie podzieleni na sześć grup. W wyborze nie będzie brana pod uwagę rasa jak i pochodzenie. Każda z grup zostanie zamknięta w komnacie z której droga do środka zamku będzie taka sama. Czekają was liczne wyzwania - brzmi jak ustalanie reguł telewizyjnego reality show. Fatalny stylistyka tego dialogu.
O czym ja to... Aha - żartobliwy manewr rodem z kreskówki, wybacz.
Itd, itd. Jeśli masz 10-13 lat mniej graj i oglądaj więcej czytaj, a przede wszystki czytaj to, co sam publikujesz, nadmienię, czytaj to przed publikacją. Bo takich kwiatków: Grupa wpadłą z chukiem do śroka to nawet komentować nie ma sensu.
O rany, Ty chyba kobietą jesteś. Wybacz mi moją pomyłkę ;)