VII
Puszait leżał skrępowany jakąś lepką mazią, z której nie mógł się wyzwolić. W głowie szalało przerażenie i niedowierzanie na to co się stało.
– To możliwe nie jest wcale – usprawiedliwiał się odwieczny pan lasów – jak te maszkarony się tu znalazły i czemu żaden z drzewców nie raportował zagrożenia. Nie tu w Galenie – ale rozważania te nie miały najmniejszego sensu, gdyż niezależnie od tego co myślał Puszait, maszkarony były w Galenie i miały go w swej władzy, a coś o wiele potężniejszego od nich samych z wielką siłą zniszczeło całe dziesiątki podopiecznych starego Drzewca i zrobiło to z taką precyzją, że nawet jeden sygnał o zagrożeniu nie dotarł do umysłu Puszait.
Stary sługa Gai rozglądał się ostrożnie dookoła i szukał możliwości uwolnienia, jednak nie mógł liczyć na pomoc swoich sług, gdyż okolica wokół wypalona była do gołej ziemi a nawet w głąb niej samej. Nie było więc szans na przetrwanie najtrwalszego nawet źdźbła, więc i pomocy z nikąd. Puszait znajdował się na łasce troli uwolnionych z czeluści Niflheim. Usta miał zamknięte a wokół głowy dziwnie splecioną sieć, która uniemożliwiała kontakt telepatyczny z jego światem. Był stracony. Nie mógł nawet wyobrazić sobie, że jego nieśmiertelność zostanie złamana przez bestie z Niflheim i to tutaj w świętym miejscu Galenie.
Kiedy on rozmyślał o beznadziejności swego położenia trole posilały się jakimś ochłapem padliny, którą z zajadłością dzikich zwierząt wyrywały sobie wzajemnie, walcząc o każdy strzęp mięsa. Ryczały przy tym przeraźliwie, jakby nie dbając o ukrycie swojej tu obecności – Może te ich ryki usłyszysz mój przyjacielu – łudził się Puszait. I jakże był bliski prawdy, gdyż za wzgórzem, bardziej na północ, nie przeczuwając niczego noc spędzali Kriwe i jego Musak, który otrzymał nowe imię Pielgrzym Czasu.
*************
– Spróbuję spalić tę spróchniałą kupę łajna, może mi się uda – mruczał odrażający dowódca troli.
– Wątpię by ci się udało, on ma ochronę tej czarownicy Gai. To i tak zrządzenie losu że udało się nam go pochwycić w tajemnicy przed Kriwe – odburknął maszkaron o długim cielsku, przypominającym smoka połączonego z olbrzymim wężem.
– Uda mi się go zgładzić tak, jak udało mi się przedostać do Galeny. Nikt w to przecież nie wierzył, a jednak mój plan zadziałał. I powiem ci więcej, to ty go spalisz, a jak się nie uda to trzeba go będzie dobrze ukryć pod ziemią, tylko trzeba wypalić w niej wszelkie życie wcześniej a to już potrafisz.
– Każ swoim trolom wykopać głęboki dół i niech się spieszą bo nie jesteśmy tu mile widziani.
– Trzęsiesz się ze strachu przed tym staruchem Kriwe, ha ha ha – zaniósł się gardłowym rechotem dowódca – jego złamiemy tak jak i ta kukłę. Ważne by był przy nim ten Musak. Jemu nie może spaść włos z głowy.
– Nie starca się obawiem. Nie zapominaj, że w tym miejscu często gościł Dracon. Jemu zaśmiej się w pysk…
– od tego mam ciebie
– Nie przeceniaj mnie, z Draconem może równać się tylko Baal, a i on woli unikać takich spotkań. Załatwmy swoje i uchodźmy stąd.
– Musimy czekać, aż przekroczą Rów inaczej nie mamy szans. W Nadrowii ich nie pochwycimy.
Gdyby wiedzieli jak blisko byli celu, jak bezbronny był teraz Kriwe i jego Musak. Ale losy i batalie których się nie planuje do końca odgrywają własną historię. A ta potrafi przewrotnie zadrwić z każdego.
***********
Czwórka tępych i olbrzymich troli toporami rąbała ziemię na skraju wypalonej ziemi. Dostali rozkaz by głęboko zakopać stare i osmalone ciało sękatego Puszait, którego ogień Krakena nie naruszył. Pełni wściekłościż, że oderwano ich od walki o żarcie pochwycili skrępowane ciało i ruszyli na skraj wypalonej ziemi. Ze złością rzucili Puszait obok wybranego miejsca wykopu i zajadle zaczęli drzeć ziemię i toporami rąbać ukryte pod nią korzenie drzew.
Puszait przysłuchiwał się odgłosom ich ciężkiej pracy i głuchym uderzeniom toporów o sprężyste i waleczne korzenie dzrzew, jego umiłowanych drzew. Jego przyjaciół, poddanych. Jego dzieci. Serce wypełniała coraz większa radość, gdyż z każdym uderzeniem topora jego wolność była bliżej. Poczuł jak z granicy wypalonej ziemi, która stykała się z soczystą zielenią suną ku niemu zbawcze ramiona pnączy. Jeszcze chwila, jeszcze moment a będzie oswobodzony.
Cielska troli znikły już zupełnie w jamie jaką wydarli ziemi, jedynie fontanny piachu strzelające w górę i ich gardłowe warknięcia świadczyły o ich obecności. Puszait stał na własnych nogach. Stał wolny. Patrzył z góry na pracujących kopaczy. Przez myśl przebiegła mu krótka komenda – Teraz! – i oto dopełnił się los czterech troli zduszonych w mocarnym splocie korzeni, które jakby w odwecie za doznane przed chwilą ciosy zacisnęły się tak mocno, że niemal przepołowiły pochwycone ofiary.
W przestrzeń wzbił się okropny ryk zgniatanych ciał, który powiadomił dowódcę o sporej komplikacji jego planów, ale Puszait już nie oglądał scen następnych. On już uniesiony poprzez ramiona swoich sług zniknął bezpowrotnie w gęstwinie Galeny.
VIII
Poczuł szarpnięcie identyczne z tymi, które zabierały go w podróż między jego światem a obecnym, choć teraz już nie wie, który świat jest jego światem. Nie czuł jednak nic przykrego, nic nie bolało. Jedynie otoczenie wirowało. Obok był jego pierwszy sługa, Kriwe. Chwilę potem znaleźli się wewnątrz jakiegoś pomieszczenia, które okazało się być Drakkarem.
– Pochwalone niech będzie imię Najwyższego – wyszeptał mimowolnie. Za nim jak echo powtórzył to samo Kriwe. Podróż trwała sekundy, nie zdążył się nawet przyjrzeć dokładnie konstrukcji Drakkary, która znikła, pozostawiając podróżnych w niesamowitym miejscu, pełnym ciepła i magii. Miał wrażenie, że przebywa w puszystej przestrzeni wypełnionej niezwykłym, zniewalającym zapachem. Poczuł się szczęśliwy. Za chwilę jednak okazało się, że jest w bardzo zamożnym pałacu, który przypominał pałace sułtanów arabskich, jednak nie mógł tego jednoznacznie określić, gdyż wszystko ciągle się zmieniało.
– Panie, skup się na jednej wizji. Jesteśmy w przedsionkach Asgardu. Oto Ellissyum. To miejsce wygląda dokładnie tak jak sobie wyobrażasz, zawsze jest piękne i przytulne, to spełnienie oczekiwań, więc nie dziw się, że się ciągle zmienia, bo tak je sobie wyobrażasz..
– Kriwe, jak to możliwe, że jesteśmy w tym miejscu. Czy myśmy…
– O nie mój Panie, nie umarliśmy i obawiam się, że zarówno w moim jak i twoim przypadku nie będzie to takie proste. Śmierć ma do nas bardzo daleko. Oto jedna z cech jakie są twoim dziedzictwem – żartobliwym tonem wyszeptał Kriwe. Wokół zaczęły pojawiać się różne postaci.
W jednej jednak chwili, wszyscy zniknęli, i pojawił się tuż przed nim Dracon. Mogł się go spodziewać, mimo to zdjął go lęk. Smok był piękny, ale jednak potężny i przerażający. Na domiar wszystkiego, Kriwe na jego widok wycofał się w pokłonie i zniknął gdzieś.
– Nie obawiaj się Pielgrzymie Czasu – usłyszał znany głos Przewodnika – nic ci tu nie grozi, jesteś tu oczekiwany i mile widziany.
– Witaj Panie, wybacz mi, ale…
– Pielgrzymie, nie używaj względem mnie tej formy bo ściągniesz na mnie gniew Najwyższego, nie jestem twoim panem. Raczej sługą jestem i bratem tobie. Wyszedłem by cię przywitać, bowiem tylko mnie znasz, a wiem, że i rozpoznajesz głos mój. Tak, to ja Przewodnik. Wyjaśnię ci to później, teraz poznasz naszą Matkę Gaję. Czuj się przy niej swobodnie, nie wywyższaj się jednak i nie zadawaj pytań. Pytać to jej przywilej i prawo. Po rytuale spędzimy ze sobą trochę czasu, wówczas dowiesz się wszystkiego co powinieneś wiedzieć.
Zaskoczenie jeszcze go nie opuściło, kiedy pojawiła się znikąd piękna kobieta na wyniosłym tronie, niesionym, jak w jego śnie przez ludzi o smoczych głowach. To Gaja.
– Draconie, czyż nie idealnego mamy syna w tym pięknym ludzkim ciele. Cieszy mnie twój widok dziecko.
– Pani, brat mój jest zlękniony tak wielkim zaszczytem i możliwością obcowania z twoim licem. Ośmiel go proszę bo nie ujrzymy jego oczu.
– Draconie, przyjacielu, zawsze potrafiłeś mnie rozbawić. Pielgrzymie Czasu, dziecko moje, zbliż się – skinęła w moim kierunku kształtną kobiecą dłonią bogini. Ruch ten jednak ledwie dostrzegł, bowiem tkwił na kolanach z głową opuszczoną tak nisko, że zaczynało brakować mu tchu. Uniosł się i podszedł do tronu na odległość dwóch, może trzech metrów. Od tronu płynął cudowny zapach świeżości i nieopisany spokój. Lęk prysł. Uniosł więc pewnie głowę i oniemiał, bo dopiero teraz dostrzegł, jak bardzo podobny jest, po przemianie do swojej Pani.
– Najwyższy… – wydukał, głos jednak nie był tak śmiały jak chciał – Pani moja…
– Jakie to urocze, Draconie, czy on już wie?
– Nie, Pani, wszystko musieliśmy przyspieszyć i nie został jeszcze ostatecznie oświecony.
– Twoje ciało pochodzi z mojego ukochanego rodzaju ludzkiego – powiedziała Gaja – nie wiesz jednak jeszcze kim jesteś i dlaczego stoisz w miejscu, które niedostępne jest nawet niektórym bogom. Jednak miej ufność we mnie i nie lękaj się, jesteś moim ukochanym dzieckiem, nad ciebie nie cenię niczego. Ponad to, co podaruję tobie, nie istnieje nic we wszechświecie. Jesteś mym dzieckiem i ofiarą za wszelkie zło. W chwili, kiedy tworzyliśmy dobro i zło i nadaliśmy bieg czasowi, zrodził się Dracon sługa mój najwyższy i najwierniejszy. Nim się jednak zrodził zasiałam życie, w którym zamknęłam cząstkę siebie, to życie kiełkowało, lecz czterej bogowie zrodzeni z Kronosa gotowi trwają by je zdusić. Ich władza nad ludźmi jest dopustem nad tym rodzajem ludzkim. Jedynym wyzwoleniem jest to życie, które zasiałam.
Milczał. Gaja spojrzała na Dracona, a ten swoim miękkim głosem wezwał Kriwe.
– Kapłanie, jesteśmy gotowi.
Kriwe wszedł odziany w jasną szatę, identyczną jak ta, którą podarował mu Przewodnik. Wskazał dłonią tuż obok, gdzie stało łoże, lub ołtarz.
– Panie, zrzuć z siebie odzienie i ułóż się na tym ołtarzu.
Musiał przyznać, że nie była to miła perspektywa. Ujrzawszy ołtarz przywołał sobie wizję ofiar składanych w Atlantydzie, a dzisiejsze słowa Gaii, że jest ofiarą za całe zło…
– Jakiż zabawny i jeszcze ludzki jest w swym myśleniu nasz syn – usłyszał rozbawiony głos Gaii – nawet w takiej chwili powagi, muszę się uśmiechnąć. Mój drogi, ołtarz jest narzędziem obrzędu, lecz nie będziesz na nim złożony jako ofiara całopalna. My brzydzimy się tą formą. To ulubiona rozrywka Baala.
Po takim uspokojeniu, ułożył się nagusieńki na ołtarzu, chyba kamiennym, lecz nie zimnym, i zamknął oczy. Kriwe zaczął smarować jego ciało jakimś mazidłem, które niestety nie pachniało najlepiej. Kiedy cały był już nim pokryty, za głową stanęła Gaja, u jego stóp Dracon. Kriwe stał na wzniesieniu powyżej ołtarza i głośno czytał wezwania.
– Nieugięty Czasie, kruszący śmiertelnych, staw się!
Smok zaczął nucić swoją tajemniczą pieśń cicho, lecz dobrze słyszalną.
– Furry, która nie czynisz wyjątku i zabierasz wszystko do Niflheim, staw się! – Muspellheim , który topisz lodowce, a twoje ciepło przywraca życie smokom, staw się!
– Ymirze, władco żelaza, pokosztuj smaku skóry, na którą nie ukujesz oręża, staw się!…
W uszach poczuł szum, wokół zrobił się mrok, zauważył jeszcze tylko jak wokoło krążą jakieś postacie, zjawy bardziej, a każda zagląda mu w twarz i znika w niebyt. Albo usnął, albo stracił świadomość bo otworzył oczy gdy było już po wszystkim.
– Pielgrzyma Czasu, opuściła już jego ziemska dusza – zawołał kapłan – jest gotowy na scalenie.
Gaja pochyliła się nad leżącym ciałem Pielgrzyma, ujęła jago głowę w swoje dłonie, tak by jej usta były tuż nad ustami Pielgrzyma, rozchyliła je. Dracon w tym momencie wydał z siebie bardzo przejmujący i silny ryk, wszystko wokół wpadło w rezonans i zaczęło drżeć. Wezwane byty zaczęły wirować ponad ołtarzem wpatrzone zazdrośnie w chwilę, przekazania duszy Pielgrzymowi, ukrytej we wnętrzu Gaii. Oto dojrzewająca moc i świadomość, ukryta przed wszelkim niebezpieczeństwem w głębi samego Najwyższego scaliła się w jedno z pierwszym i najważniejszym stworzeniem Gaii. Proroctwo zostało przebudzone.
To tym akcie, wszyscy odstąpili od ołtarza. Jedynie Dracon pozostał na swoim miejscu. Wziął głęboki wdech i zionął na ołtarz i leżącego na nim Pielgrzyma ogniem, który mienił się wszelkimi barwami. Płomień wytrawił ciało, lecz nie uczynił mu krzywdy. Po tym Każdy z wezwanych bytów wąchał i lizał dłoń Pielgrzyma, by zapamiętać go po wieczne czasy. Nie wolno im uczynić nic, co mogłoby zagrozić mu teraz i w przyszłości.
Kapłan uniósł wysoko ramiona i zagrał na dziwacznym instrumencie podobnym do małej harfy i głośno zawołał:
– Niech z dźwiękiem tej Halordy przeminie wasza pamięć o tym co tu widzieliście, niech zmysły wasze pamiętają tylko smak i zapach tego , który jest dla was Panem i władcą. Odejdźcie do miejsc, z których was wezwano.
Ocknął się w miejscu dobrze mi znanym, w jaskini Kriwe. Czuł się inaczej niż zwykle, czuł w sobie wielki spokój i wielką moc. Był przekonany, że może wszystko, że nie istnieją granice, które mogą go powstrzymać przed jakimkolwiek działaniem. Wszystko, było jasne, o nic nie chciał pytać, bo w głowie znał odpowiedzi na wszystkie pytania, a mimo to rozglądał się za Kriwe, by potwierdzić, że nie jest sam. Kriwe, siedział pochylony nad paleniskiem obok Puszait i Przewodnika. Cicho rozmawiali o czymś, lecz ich szept nie był tajemnicą, słyszał ich myśli nim wypowiedzieli słowa. Usłyszał w myślach uśmiech Przewodnika.
– Przyjaciele, nie musimy już szeptać, nie obudzimy Pielgrzyma, gdyż on już od jakiegoś czasu się nam przysłuchuje. Chodźmy do niego.
Stanęli przede nim w głębokim pokłonie, wszyscy. Szybko odkłonił się im i uśmiechnął.
– Jesteśmy przyjaciółmi, nie kłaniajcie się mi, to mnie krępuje. Rozumiem, że plan względem mojej osoby był nieco inny, jednak wydarzyło się coś co wszystko zmieniło. Niestety tego nie potrafię odnaleźć w moim umyśle.
– Jeszcze przez jakiś czas nie będziesz mógł wykorzystać swej mocy w pełnym zakresie – wyjaśnił Przewodnik – ale masz nas za swoje zawołanie. Twoja nauka i szkolenie musieliśmy przyspieszyć ze względu na zdarzenie, na które nie mamy wpływu. Mimo naszej ostrożności, Baal i jego słudzy dowiedzieli się, że wezwaliśmy ciebie do działania, nie wiedzą jeszcze dokładnie jak wyglądasz, nie znają twego imienia ale znają miejsce pobytu, doskonale znają treść i znaczenie proroctwa. Zaczęli energicznie działać.
– Co się zatem wydarzyło?
– Słudzy Baala wzmogli swoją działalność, w twoim świecie. Zapewne zauważyłeś cały szereg nadzwyczajnych zdarzeń i nieszczęść, które lawinowo spadają na ludzkość. Szereg zamachów, nieustające konflikty i wojny, których nie da się już kontrolować. Ponad to śmierć jednego z najsilniejszych smoków i walka o jego kość, wygrana przez Baala.
– Któż był tym smokiem i dlaczego umarł. Myślałem, że smoki są nieśmiertelne.
– To tylko mit. Smoki podlegają śmierci jeżeli nie przejdą pełnego scalenia. Poza tym, wiele z nich zginęło od żelaza kutego przez Ymira. Smok, który swą śmiercią przyczynił się do przyspieszenia dziejów był wyjątkowy. Był Smokiem Rzymskim, niewielu z piastunów tronu rzymskiego wywodziło się ze smoków Asgardu.
– Tron rzymski, mówisz o Watykanie?
– Tak, wiem, że zauważyłeś w jaskimi Kriwe szereg chorągwi, widziałeś tam też symbole rzymskie. Każda z tych chorągwi symbolizuje ród z którego wywodzi się Smok Asgardu. Zapamiętaj, że nie wszystkie smoki mają namaszczenie Asgardu. Są też takie, które nie pochodzą od Gaii. Zdarzają się mieszańcy z namaszczenia Baala, spotykano też potomków Hadesa i Krakena. Najgorszym jednak gatunkiem smoków są te, którym życie dał sam Kronos.
– Dużo tego. Można je jakoś rozróżnić, i co sprawia, że poza legendami, nie widuje się już tych stworzeń ?
– Wiedz, że jedynie smoki wywodzące się od Gaii służą prawdziwej wierze i Najwyższemu. Tylko one są przyjaciółmi człowieka. Wprawdzie Kronos powoływał do życia również tę formę, ale jego pobudki były całkiem inne. Bał się Dracona, a jednocześnie go podziwiał, eksperymentował więc i tworzył potwory, które nie miały w sobie nic z Asgardu, i odsyłał je do ludzi. Ludzie w końcu nauczyli się je zabijać, zaś te, które były zbyt silne dla człowieka padały ofiarą Smoków Asgardu. Obecnie nie widuje się zbyt często tych bestii, ale nie oznacza to, że ich nie ma.
– Pielgrzymie, – odezwał się Kriwe, niosąc z jaskini szkatułę zdobioną inskrypcjami pisma Atlantydów – oto pierwsza kość Smoka Asgardu, Marsha, który poległ w obronie Humanów na starej jeszcze ziemi. Zginął w walce z Baalem. Jednak jego smocza kość nie została zabrana przez tą bestię, bowiem ten głupiec nie wiedział jeszcze, jak ważną rolę pełnią te kości. Przekazuję ją tobie Panie, gdyż takie jest jej przeznaczenie. Wszystkie Smocze Kości wyglądają identycznie i tylko Smoki Asgardu je posiadają, reszta smoków, pozbawiona tej cechy jest skazana na niebyt i należy je tępić.
Przyjął szkatułę, a kiedy ją otwierał wszyscy zgromadzeni upadli na kolana. Zrobił to samo, czym rozbawił obecnych, lecz nikt nie wyjaśnił mu co ich tak rozbawiło. Wewnątrz pojemnika znalazł niewielkie zawiniątko kryjące dwie połączone stawem kostki. Było to dziwne doznanie. Nie bardzo wiedział co mam z tym robić. Kriwe widział jego konsternację, więc szybko wyjaśnił co one znaczą i jak je odnajdywać.
– Panie, widzisz Smocze Kości, które są relikwią. To dzięki nim możemy rozpoznać smoka, który nie przeszedł jeszcze scalenia, ale wywodzi się z linii Smoków Asgardu. Proroctwo głosi, że nadejdzie wybraniec, który zgromadzi wszystkie Smocze Kości, a wówczas nastąpi jego pełna przemiana i odkryje się jego prawdziwe imię. Będzie to imię, które będzie miało władzę nad wszystkim co żyje i nad istotami boskimi. Nikt nie zna całej treści proroctwa i nikt nie wie jaki los zgotuje wybraniec, kiedy nastąpi jego przemiana. Nie wiadomo, czy będzie sprzyjał najwyższemu, czy Baalowi, lecz każdy ufa, że będzie sprzyjał jego stronie. Jest to powód, który sprowadził na cały wszechświat walkę o wybrańca i Smocze Kości. My, Panie ufamy, że wybraniec będzie sprzyjał Najwyższemu, zaś słudzy Baala i on sam mają przekonanie, że w ostatnim momencie zwróci się ku nim.
– Kriwe, trochę to niejasne. Najwyższy jest zarówno Kronosem i Gają, zaś Baal to sługa oddany Kronosa. Czy ta walka toczy się o rozdwojoną jaźń Najwyższego?
– Nie, – krótko przerwał Przewodnik – zarówno Kronos jak i Gaja to jedność. W czasach Humanów doszło do potężnej bitwy we wszechświecie, którą to sprowokował Baal, buntując się i wywyższając ponad Najwyższego. W skutek czego zmieniło się oblicze Asgardu i całego wszechświata. Baal rozstał się na zawsze z Kronosem, a Kronos ostatecznie dostrzegł błędy swej niefrasobliwości i stanął po jednej stronie z Gają i całą swą boską moc skierował ku człowiekowi. Odtąd Najwyższy w pełni przyjmuje zasłużoną chwałę od człowieka, sam ofiarowuje mu pełne oddanie i miłość. Walka o człowieka i władzę nad wszechświatem trwa nadal. Jedynie wybraniec może położyć jej kres opowiadając się za jedną ze stron. Jednak nim posiądzie taką władzę i moc musi odnaleźć i odzyskać wszystkie Smocze Kości. Księga Czasu wskazała na ciebie, ty jesteś Pielgrzymem Czasu, a naszym zadaniem jest przygotować cię do drogi i wypełnienia twego przeznaczenia. Nie dziw się więc, że tyle dzieje się wokół ciebie. Byłeś ciągle obserwowany, każdy twój krok miał zbliżyć cię do tej chwili. Twoja złość i bunt, kiedy traciłeś wszystko o co zabiegałeś przez twoje ziemskie życie miała oddzielić cię od świata, który sobie wymarzyłeś, musiałeś utracić wszystko byś nie chciał wracać, byś podjął właściwą dla twego przeznaczenia decyzję.
– Wiem, że tego już nie zmienię, lecz rodzi to we mnie bunt na manipulacje moim życiem. Musiałem przez to mnóstwo wycierpieć, a wraz ze mną moi najbliżsi. Nie ukrywam, że budzi to moja irytację.
– Musisz nam to wybaczyć, ale działaliśmy w imię najwyższej sprawy – krótko i bez zbędnego poczucia winy uciął Przewodnik.
– Nie wracajmy do tego, co dalej mam robić, czego oczekujecie ode mnie?
Jeśli to o mnie mówi proroctwo, to macie moją przyjaźń i oddanie. Nie musicie obawiać się mego wyboru, gdyż jest on oczywisty. Nie wątpcie we mnie, szczególnie ty Draconie, mój Przewodniku.
Przewodnik skinął na Puszait, który energicznie odwrócił się i ruszył ku jaskini. Kriwe i Przewodnik przynieśli długi kufer, okuty żelaznymi obręczami i postawili przede Pielgrzymem.
– Kim są Smoki Asgardu? – kontynuował Przewodnik, jakby nie usłyszał ostatniego oświadczenia – pytanie, które ciągle kłębi ci się w myślach. Opowiem ci o nich i ich niezwykłych możliwościach. Każdego roku z gwiazdozbioru Głowy smoka w porze letniej ku ziemi lecą meteoryty, zjawisko to obserwowane jest od zarania dziejów. Jednak jego znaczenie jest bardzo ważne dla istnienia rodzaju ludzkiego i samego Asgardu. Meteoryty owe zawierają bowiem zalążki Smoków Asgardu, nie każdy przetrwa tę podróż i nie każdy z nich przeistoczy się w to piękne stworzenie. Istnieje szereg uwarunkowań, które mają wpływ na zaistnienie momentu zrodzenia smoka. Przede wszystkim, w chwili uderzenia meteorytu o ziemię i jego otwarcia musi rodzić się człowiek płci męskiej. Jeżeli ten moment zaistnieje w idealnej harmonii rodzi się smok. Jednak wiedza o tym fakcie jest tak wielką tajemnicą, że nawet Najwyższy nie zawsze jest w pełni pewny, które z narodzonych dzieci jest tym wyjątkowym. Dziecko takie rozwija się bez ingerencji bogów, gdyż w tym czasie kształtuje się jego osobowość i odporność na świat zewnętrzny. Nie posiada ono żadnych cech nadludzkich i takowych nie wykazuje, jest to zabezpieczenie przed zaborczą i morderczą władzą Baala. Chłopcy do dwunastego roku życia są normalnymi ludźmi, podatnymi na ból i choroby, często też umierają w tym okresie, jednak między dwunastym a trzynastym rokiem życia budzi się w nich smocza natura. Zaczynają śnić sny, w których często występują smoki, słyszą głos Dracona, który stopniowo ich uczy. Zdarza się jednak, że ich młode umysły nie wytrzymują tego i dochodzi do różnorakich tragedii. Jednak jeśli dotrwają do trzynastych urodzin następuje ich przeobrażenie i w bardzo wyraźny sposób odczuwają swoje dziedzictwo, ale nie potrafią z niego korzystać, niestety stają się wówczas łatwym łupem Baala.
– Trzynaste urodziny – wyszeptał Pielgrzym – w wielu kulturach to czas wejścia w wiek męski. Chłopcy stają się mężczyznami i przechodzą pod pieczę ojców…
– Zgadza się, kiedyś ludzie znali proces przeistoczenia, a każda rodzina pragnęła by to właśnie ich syn był tym wyjątkowym. W niektórych wierzeniach dzieje się tak nadal, a niektóre wprost przyjęły ten model do swego wychowania synów, zachowując nawet starożytny rytuał przemiany.
– Rytuał ten funkcjonuje ciągle w Judaiźmie, czy zatem… – Przewodnik zignorował próbę podjęcia dialogu i kontynuował.
– Po trzynastych urodzinach obecność smoków w snach, a czasem w wizjach chłopców znacznie się wzmaga, nie rozumieją tego jeszcze, lecz coraz częściej obcują mentalnie z Draconem, który napełnia ich siłą i wiedzą. Około dwudziestego piątego roku życia mają pełną świadomość i są gotowi do podejmowania decyzji z poziomu Smoków Asgardu. Nie mają jednak prawa do przemiany. Zwykle ich życie jest znacznie bogatsze od zwykłych ludzi. Osiągają znaczące sukcesy, nie są jednak wolni od pokusy przejścia na stroną Baala, który zajadle o nich walczy, a nawet dopuszcza się na nich mordu. W takim stanie trwają zwykle do trzydziestego trzeciego roku życia, kiedy to osiągają pełną dojrzałość do przemiany w Smoka Asgardu, wówczas uwalniają się z pod władzy Baala. Część jednak z nich kocha ludzi ponad wszystko i pragnie poświęcić im swoje życie, i nie korzysta z pełnej przemiany, nie poddaje się scaleniu. Pozostają w formie ludzkiego ciała. Są to niezwykłe postaci wśród ludzi, a zarazem bardzo ważne byty dla Najwyższego i Baala. To oni posiadają to czego tak wszyscy pragną, to ich Smocze Kości mają moc wypełnienia proroctwa… Pamiętaj jeszcze jedno, każdy ze Smoków Asgardu ma obowiązek stawić się na twoje wezwanie, może to zrobić pod postacią ludzką lub w smoczym ciele. Wezwiesz go wypowiadając jego imię, dlatego ostrzegałem cię przed używaniem imion sakralnych, jeśli nie znasz ich prawdziwej mocy i pochodzenia. Musisz wypowiedzieć imię i wzbudzić potrzebę spotkania z właścicielem wypowiedzianego imienia.
– A ty, Przewodniku, ty jesteś Draconem, najpotężniejszym ze smoków, czy mam ciebie na równi z jednym z nich?
– Ja, jestem tobie bratem i sługą, zawsze będę na twoje zawołanie, więcej nawet, mnie nie musisz wzywać.
W tej chwili rozległ się potężny jazgot, trzask łamanych z ogromną gwałtownością drzew, to Puszait nakazał swoim sługom Mandragowcom , by otwarły swe wnętrzności i uwolniły dwunastu potężnie zbudowanych i rosłych wojowników. Każdy z nich okuty w skurzane zbroje pokryte znakami i symbolami, które już nie stanowiły tajemnicy przed Pielgrzymem. Wojownicy ci szybko zbliżyli się ku nim i jak jeden mąż padli na kolana przed Przewodnikiem i Kriwe. Trwali tak przez chwilę po czym poderwali się na nogi i pochwycili miecze przypasane za plecami by rozpocząć gwałtowną walkę między sobą. Bitwa swą barwnością i sprawnością jej uczestników wprawiała w zachwyt i przerażenie, jednocześnie wzbudziła dziką zazdrość o ich umiejęt Pielgrzym Czasu dostrzegał w ich zachowaniu precyzję i sens ruchów i pchnięć. Dostrzegł, że jest to rodzaj rytualnego popisu, który zakończył się równie gwałtownie jak się zaczął.
W jednej chwili zastygli w bezruchu z pochylonymi głowami, które przysłaniały im długie, swobodnie opadające mleczno białe włosy. Przez swą postawę i ogólny wygląd wydawali się być jak jedna osoba zwielokrotniona do dwunastu postaci. Jawili się piękni, pełni zachwycających odczuć. Ich postawy nie budziły najmniejszej wątpliwości, byli wojownikami doskonałymi.
– Oto twoi kompani w drodze ku przeznaczeniu – odezwał się wpatrzony w wojowników Przewodnik – ich to ocaliłem z pogromu Atlantydy i oni zostali zachowani od wszelkiej śmiertelnej plagi. Przyjacielu, oto sługi twoje i twoi oddani druhowie. Ich lojalność i oddanie nie ma sobie równej, ich wola życia jest większa niż innych stworzeń, bowiem są ostatni spośród Humanów, obiecano im powrót gatunku w zamian za ich miecze. Możesz być pewny ich bezgranicznego oddania, bowiem twoja śmierć będzie kresem ich nadziei na odrodzenie. Powstańcie!
– Panie, na twoje wezwanie składamy nasze życia w ręce twoje – wyrzekli chórem.
– Oto Pielgrzym Czasu, jemu służyć będziecie do ostatniego tchu, po to was ocaliłem byście swym mieczem i życiem torowali ścieżki jego. Naszym jest panem i władcą ten, którego wskazała Księga Czasu, jemu oddajcie pokłon i w jego ręce złóżcie wasze życie – Przewodnik mówiąc te słowa stanął przed szeregiem wojowników i wespół z nimi oddał pokłon Pielgrzymowi Czasu.
Czułem się niezręcznie, wiedziałem bowiem jakie we mnie pokładają nadzieje, ale znałem też moją ułomność i ograniczenia. Dodatkowo poczułem odpowiedzialność za los dwunastu i ich gatunek. I I jeszcze on, Przewodnik, Dracon, największy i najpotężniejszy ze stworzeń składa mi pokłon raz już kolejny.