
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Hmm…to jest taka moja wariacja luźno powiązana z Harry'm Potterem. Ta historia kołacze mi się po głowie od paru lat. Padziu podziałał na mojšądumę i postanowiłam wreście to napisać. Pomógł mi on też nazwać niektórych bohaterów. Jednak nie zmienia to faktu, że Elizabeth nosi to imię na cześć Elizabeth z "Dumy i uprzedzenia", a Noah, którego poznacie później, jest nazwany na cześć Noaha z "Pamiętnika"
Later
– Noah…nie…Noah
– Ciii…już cicho, jestem tu.
– Nie…zostawcie…nie…
Before
Rozdział pierwszy, czyli jak, co i dlaczego Elizabeth znalazła się w domu jej ciotki – tajemniczej i dziwnej Hermiony.
Wspomnienia mają to do siebie, że lubią wracać w najmniej odpowiednim momencie.
Boleśnie wpijają się w głowę, niczym źle wpięta wsuwka z którą nie wiadomo co zrobić.
Jeśli się ją wyjmie, wszystko się rozleci, jeśli zostawi będzie się cierpieć i modlić, żeby to wszystko się skończyło…by móc opuścić ten wielki korowód i żyć jak się chcę.
Liz o tym wiedziała, ale nie potrafiła zapomnieć.
Dziwne, bo życia sprzed wypadku nie pamiętała prawie wogóle. Ot, miała rodziców, chwila i już ich nie było.
Jej matka używała bardzo charakterystycznych perfum, taki słodki zapach, którym przesycone były wszystkie ubrania, włosy, a nawet wnętrze samochodu.
Ten otóż zapach otaczał ją teraz. Tęga pani z opieki społecznej, której imienia Liz nie mogła zapamiętać musiała używać tych samych perfum.
Dziwny jest ten świat, dziwne życie…ale nie, nie chciała teraz o tym myśleć, teraz, gdy zaczynała od nowa…znowu.
Ostatnie 6 lat spędziła u dziadków. Było jej u nich dobrze. Ale to się skończyło.
Tak jak poprzednio strata czyni kolejną. Śmierć babci sprawiła, że była tutaj. W tej chwili
jechała do całkowicie nieznanej ciotki, w całkowicie nieznane miejsce, otoczona całkiem znajomym zapachem.
Hermiona, siostra cioteczna jej matki, mieszkała w Szkocji.
Dziwne to było miejsce. Zewsząd otoczone przez wzgórza, niemal całkowicie odcięte od świata.
Liz wyszła z samochodu i zmarszczyła czoło. Dom był ogromny.
Drzwi otworzyły się i wyszła z nich kobieta. Szczupłą twarz otaczały bujne, brązowe włosy.
Podeszła do nich, uśmiechnęła się do Liz i podała rękę tęgiej kobiecie.
– Dzień dobry, jestem Hermiona Wesley. Rozmawiałyśmy przez telefon.
– Tak. Dzień dobry. Tak jak się umawiałyśmy przywiozłam Elizabeth.
– Dobrze, proszę wejdźcie do środka.
Weszły przez brązowe drzwi wejściowe wprost do rozległej kuchni połączonej z jadalnią.
– O, proszę usiądźcie tutaj – gospodyni wskazała im kanapę idealnie naprzeciw wejściu.
– Przepraszam, ale nie chciałam rozmawiać na zewnątrz – odezwała się, gdy usiadły – Może przejdziemy do rzeczy?
– A…tak, tak – kobieta z opieki z niechęcią przerwała dokładne lustrowanie pomieszczenia. – Sprawa przedstawia się następująco: Doskonale pani zdaje sobie sprawę, że rodzice Liz zginęli sześć lat temu w wypadku samochodowym. Do tej pory mieszkała ona u dziadków, już mówiłam pani dlaczego nie mogła ona tam dłużej pozostać.
Hermiona kiwnęła głową. Liz zastanawiała się jak długo ta wstrętna baba będzie jeszcze mówiła o niej tak, jakby jej w ogóle tam nie było.
– W naszej rozmowie zobowiązała się pani do zaopiekowania się Liz do osiągnięcia pełnoletniości, czyli jeszcze przez pięć miesięcy.
Pani Wesley ponownie kiwnęła.
– Zostałam zobowiązana do sprawdzenia, czy Elizabeth będzie miała tu odpowiednie warunki, ale jak widać nie jest to konieczne – kobieta wskazała pulchną ręką na bogaty wystrój domu. – Podpisze pani jeszcze tylko odpowiednie dokumenty i Liz będzie mogła tu zostać. – Wyciągnęła z aktówki papiery, położyła na stoliku do kawy. – Podpisze pani tu – wskazała – tu i na ostatniej stronie.
Gospodyni wyciągnęła wieczne pióro i złożyła podpisy we wskazanych miejscach.
– Doskonale – kobieta z opieki społecznej podniosła swoje opasłe ciało z kanapy, uścisnęła dłoń Hermiony, rozejrzała się jeszcze raz po pomieszczeniu
– Elizabeth – zwróciła się bardzo oficjalnym tonem do dziewczyny – masz mój numer, jak coś będzie nie tak to zadzwoń – i skierowała się ku wyjściu.
Ciotka siedziała jeszcze chwilę, jak by o czymś myślała, uśmiechnęła się do Liz i podążyła za kobietą, by ją odprowadzić do samochodu.
Dziewczyna została na chwilę sama.
– Mam przeczucie, że nie będę się tu nudzić – pomyślała przyglądając się dokładniej pomieszczeniu i dostrzegając parę dziwnych szczegółów. Na przykład to, że nad paleniskiem, w kominku wisiał sporych rozmiarów kociołek, lub to, że na ścianie wisiała miotła ze złotym napisem „Błyskawica".
– Tia…raczej nie będę się tu nudzić….
Póki czas zedytuj to konkretnie, żeby dało się w ogóle przeczytać.
Zapowiada się interesująco. Jedyne czego nie rozumiem po przeczytaniu to, to że jeszcze w piątek w szkole okrzyczałaś mnie że Elizabeth to głupie imię dla bohaterki...
Nie dałaś tym realiom nic od siebie. Nie znoszę, przepraszam, bezmyślnego naśladownictwa, szczególnie literatury takiej klasy, jak "Harry Potter". Nie rozumiem, skąd i za co to 5.
Trzy zdania zaczynające się od "nie" chyba wystarczająco świadczą o moim stosunku do tego dzieła.
Pozdrawiam
Mimo, jak już to zostało ujęte, bezmyślnego naśladownictwa, tekst spodobał mi się i zainteresował. Bardzo chętnie przeczytałbym ciąg dalszy.
Pozdro
Exturio... jak do tej pory ja rownież piszę tekst niemal ślepo zciagnięty z Gwiezdnych Wojen - a rozpisywałeś się pod moimi opowiadaniami oooobszernie- nie zauwazyłam nigdzie wzmianki że nie lubisz jak się wyraziłeś "bezmyslnego naśladowania". Wiele osob pisze opowiadania na podstawie czegoś innego bo to inspiracja...
Absinthe kochanie bardzo fany tekst poproszę o więcej :)
Moniqe, SW ma olbrzymie wsparcie fandomu, którego HP, ze względu na swój target, nie posiada. Dochodzi tutaj również kwestia otwarcia świata SW i tak dalej. Twój przykład to całkiem inna bajka, choćby ze względu na założenia.
Dziękuję za komentarze. Krytykę oczywiście przyjmuję.
Co do realiów...wbrew pozorom świat HP jest bardzo otwarty, przynajmniej mnie się takim wydaje.
Zaczęłam pisać ten tekst z myślą, że to będzie fan fiction
I bynajmniej nie jest tak, że ja ten świat idealnie ściągnęłam z HP, po prostu trochę go zaadaptowałam i nie bynajmniej ślepo, co mam nadzieje ukażą dalsze rozdziały.
Generalnie do uniwersum SW nie mam się jak przyczepić, bo serię dodatkowych przygód piszą osoby lubiące ten świat, bo faktycznie jest bardzo rozbudowany i może kolejną cegiełkę dołożyć każdy, kto umie pisać. Natomiast co do świata HP wykreowanego przez J.K. Rowling już tak nie jest i osobiście uważam, że pisanie kolejnych przygód to lekka przesada i totalny bezsens, bo ten świat nie jest tak zróżnicowany jak SW. Całkowicie zgadzam się ze słowami exturio. I też się zastanawiam skąd i za co ta piątka. Ale cóż jest, bo może komuś się to podoba. Ja nie lubię jak ktoś żywcem kopiuje, to co inni piszą, i mi się to nie podoba. Napisz coś od siebie, stwórz coś nowego.
Pozdrawiam
"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick
HP zamknięty?! A co za problem napisać o innej szkole? A co za problem zrobić innego maga( co zapewne stanie się z Elizabeth)? Co za problem dołożyć kilka zaklęć? Gdzie widzicie trudności w stworzeniu innego "tego złego"? Każdy wykreowany świat jest otwarty, ograniczają go tylkjo zasady. A te w HP nie są aż tak rozbudowane.