- Opowiadanie: Caryca - Dusze

Dusze

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dusze

W głębokiej, czarnej otchłani, zwanej Niebytem, istniały dusze. Było ich tak wiele, że nazywały się nieskończonością. Ponieważ nie pojmowały świata zmysłami, potrafiły tylko odczuwać. Każda wiedziała, że jest osobnym istnieniem i zarazem wspólnotą. Dlatego kiedy którejś duszy ubywało, dowiadywały się o tym wszystkie naraz. Wprowadzało to chwilowy niepokój do ich spokojnego istnienia, jednak ich nieskończona liczba dawała im poczucie bezpieczeństwa, więc choć co chwilę znikała kolejna dusza, inne nie odczuwały strachu.

Pewnego razu jedna z dusz poczuła brak istnienia wokół niej szczególnie mocno. Mimo iż dusza nie potrafi myśleć, ta jedna skupiła się tak bardzo na utracie innych dusz, że zasiała ziarno niepewności w całym Niebycie. Każda dusza odczuła znikanie koleżanek w inny sposób, a odczucia te często się ze sobą pokrywały, więc powstało kilka podrzędnych Niebytów, przyciągających dusze pod względem poglądów (jeśli dusze mogą mieć poglądy).

Jedne czuły, że nic złego ich nie czeka, że znikanie dusz to rzecz naturalna i niegroźna, te nie bały się wyjścia z Niebytu. Nie było ich zbyt wiele, były jednak najszczęśliwszymi z dusz i potrafiły przekazać szczęście innym duszom. Wtedy Niebyt na krótko wracał do swojego pierwotnego stanu.

Były też dusze, które czuły, że ucieczka z Niebytu nie skończy się dla nich źle, jednak bały się tego i wolały udawać, że niczego nie wiedzą. Tych dusz było z kolei najwięcej. Dlatego też cały Niebyt zdawał się nie odczuwać swojego powolnego, niezauważalnego kurczenia.

Były też takie dusze, który czuły, że ucieczka z niebytu skończy się dla nich tragicznie. Te dusze kłębiły się razem i rozsiewały fale strachu i smutku, które czasem ogarniały cały Niebyt, były to chwile czarne i mroczne, o których dusze starały się jak najszybciej zapomnieć.

Były też takie dusze, które tak przywiązały się do Niebytu, że sądziły, że poza nim nic nie może istnieć. Jeśli odchodzisz z Niebytu, odchodzisz w pustkę. Były to dusze słabe, puste i smutne. Nie miały żadnego wpływu na Niebyt i inne dusze nie potrafiły ich odczuwać. Mimo, iż istniały, zdawały się być nieobecne już od samego początku.

Każdą duszę czekało przejście z Niebytu w Byt. Jednak żadna nie potrafiła nawet w najmniejszym stopniu przewidzieć tego, co czekało ją po drugiej stronie.

Kiedy przekraczały barierę, traciły pamięć o poprzednim istnieniu. Jednakże zabierały ze sobą bagaż wcześniejszych doświadczeń, który kształtował ich późniejsze istnienie.

Koniec

Komentarze

To mi nie wygląda na szorciak, ani na wstęp do czegoś większego. Mam takie odczucie, że jest to bardziej myśl przewodnia jakiegoś opowiadania. Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Dokładnie, to luźny pomysł dotyczący odwiecznego strachu przed śmiercią, tylko ujęty w maksymalnie uproszczony sposób, tutaj - opowiastka o duszach ludzkich. Ciężko się zmierzyć z tym tematem, ja poległam, ale pomysł mi się podoba, więc wrzuciłam :)

Zgadza się, to bardzo ciekawy temat i wciąż na czasie. Pomysł bardzo fajny i poboba mi się, więc nie poddawaj się. Spróbuj powalczyć w tej materii, a może się uda, i połączysz metafizyczne myśli z fabułą jakiegoś opowiadania. To co wrzuciłaś tutaj, to troche taka esencja. Rozcieńcz to w jakimś większym teksćie, dodaj bohaterów. Coś w tym krótkim tekście siedzi. Jeśli czujesz się na siłach, napisz nowe opko, a jak nie, to odstaw na jakiś czas. Napisz coś innego. Próbuj, każdy próbuje. Edison też próbował wiele, wiele razy, i w końcu udało mu się. Mamy żarówki.  Pozdrawiam :)

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Też uważam, że dałoby się na tej podstawie napisać wspaniałą powieść, co jednak wymagałoby wiele pracy i przede wszystkim umiejętności. Temat ciężki, ale niezwykle ciekawy, dlatego zgadzam się z mkmorgothem - nie poddawaj się. Tkwi w tym ogromny potencjał.
Pozdrawiam

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze :) Mam w zanadrzu "prawdziwe" opowiadanie, zachęcona miłym przyjęciem zaprezentuję je w najbliższym czasie. Czekam na wskazówki i przede wszystkim krytykę, nawet tę niekonstruktywną :) Pozdrawiam!

Errrr, wyłamię się - nie podoba mi się. To, iż niewiele ten tekst ma wspólnego z opowiadaniem nawet mogę ścierpieć. Temat też niczego sobie, lecz już jego opracowanie, niestety zbyt proste i mało porywcze. Nieskończoność i jednostkowość, policzalność i absolut, po prostu piękne spektrum do dywagacji, ale nie wystarczy wyliczyć możliwych "podejść do swego absolutu pojedynczych dusz (?!)". Jak się ma jednostkowość owej duszy, o ktorej piszesz do absolutu, w którym funkcjonuje? Jak niebyt ma się do bytu? U Ciebie są to dwa odrębne twory, które po prostu zdają się być czymś troszeczkę większym "od czegoś największego, co możemy spotkać w życiu" (ciekawe, czy to zdanie komuś z czymś się skojarzy ;) ), a to jeszcze nie Nieskończoność. No właśnie, nieskończoność... "Było ich tak wiele, że stały się nieskończonością" - po prostu muszę fuknąć na to zdanie i całe przedstawienie sprawy. Tam, gdzie już wkracza nieskończoność, tam nagle brakuje miejsca na policzalność i tego mi u Ciebie zabrakło. Owo "było ich tak wiele" wciąż sugeruje, że mogłoby być więcej, a skoro by mogło, a nie jest, to znak, że jednak nie mamy do czynienia z nieskończonością w sensie Absolutu. Nieskończony-Absolut to ten stan, gdzie wszystko jest jednym i jedno jest wszystkim, poza którym nie ma Niczego. Tak z kolei pojawia się nam pięknie miejsce na rozważania o pustce i Niebycie. Powtórzę się - nie ma "ich nieskończonej liczby", albo jest ich nieskończenie wiele (wówczas nic tak naprawdę nie powinno ubywać, czy przybywać), albo jest ich nadzwyczaj duże skupisko, ale nadal mogłoby być więcej/mniej.

Przed pracą nad takim tematem warto poczytać neoplatoników i Kartezjusza, a dopiero potem ruszać w tę przestrzeń. Na zaprezentowanym poziomie, tekst nie wzbudza mojego zaufania.

Nie podoba mi się. Bez metafizycznych rozważań. Nie jest to opowiadanie. Czyta się to kiepsko, bo jest trochę jak, przepraszam, proza poetycka (w sensie odbioru, nie formy). Czyli: pisanie o niczym, byle tylko zapełnić tę kolejną linijkę. 

I do tego, według mnie, to tam jest masę zaprzeczeń. Najpierw pisałaś, że dusze się nie boja, a troche dalej, że odczuwają lęk, bo coś tam. Nie, ten tekst zupełnie mi się nie spodobał. Takie pitolenie o niczym, udawane, że jednak o czymś jest.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

No tak, to nie opowiadania, tylko luźny pomysł. Wtedy wieczorem wydawał mi się fajny, dziś po jakimś czasie już nie.

Dlatego pomysł powinien dojrzeć, a napisany tekst odczekać swoje przed publikacją...

Pozdrawiam 

Nowa Fantastyka