
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Generalnie tekst wziął udział w szortach z SFFH. To jeden z moich pierwszych tworów, zabawę w pisanie zacząłem niedawno. Jeśli wiec rozpoznacie u mnie niedopuszczalny stopień grafomanii, to dajcie proszę znać.
– Czy ty aby nie zwariowałeś?
– Mam nadzieję, że nie – zwykłem wówczas odpowiadać
– Normalny człowiek nie gada sam do siebie – wygarniałem sobie z kolei innym razem.
– To przestań – ripostowałem. To była dobra, kończąca dyskusję odpowiedź.
Nareszcie przynieśli mi pióro i kałamarz, a do tego kilka kartek. Ostatnia wola i te sprawy.
Poprosiłem ich jeszcze o biurko i krzesło, ale tylko dziwnie spoglądali. Świr, heretyk, świr! Dobrze, że chociaż atrament udało mi się wybłagać.
"Ku chwale Pana" – piszę i zaraz skreślam. "Ku chwale Chrystusa Pana" – znowu piszę i znowu skreślam. "Ku chwale Kościoła Jedynego i Chrystusa, Pana waszego" – kreślę. Zamazuję "waszego" i zmieniam na "naszego". Na wszelki wypadek. Szybko uporałem się z ostatnią wolą i znowu biorę się za cyfry. Mam wszystko już w głowie poukładane, teraz tylko to zapisuję (po raz kolejny zresztą).
Kiedy świeca gaśnie, mam już wszystko gotowe. Świr, heretyk, świr. Wynik znowu widzę ten sam.
– Może i nie jestem do końca normalny – zagaduję – ale rację mam.
– Ano – odpowiadam krótko z braku weny.
Wszystko dzieje się nagle. Hałas (łubu-dubu, stuk, zgrzyt) i już prowadzą mnie korytarzem. Spoglądam w prawo – łysy, jednonogi piekarczyk, spoglądam w lewo – jednoręka, owłosiona żona piekarczyka. Sprawdzam dłonie i w jednej z nich znajduję pergamin. Chociaż coś. Wołam Boga.
– Boooożeeee!!! – ale nic nie zwiastuje jakiejkolwiek odpowiedzi.
Wychodzimy na zewnątrz, potrzebuję chwili, żeby przyzwyczaić oczy do światła. Zostawiamy za sobą kościół z lochami i kierujemy się do wsi. Domy puste, zapuszczone i w ogóle martwe jak ich właściciele, chociaż nie noszą tak widocznych śladów samej zarazy. Ciekawe, czy spotkam Starego Wilhelma? Oby nie.
Na środku ustawili gustowny stosik. Obok drewniane podwyższenie. Wokół niego ludność wsi, (dwie kobiety, koza, czterech mężczyzn, dziecko) a na nim syn Starego Wilhelma. Dziwnie wygląda w sutannie. Ma w dłoni jakieś dokumenty.
– Czyżbyś nauczył się czytać, mości sędzio? – pytam uprzejmie. Gniewa się, choć nie wiem czemu. Rzuca dokumenty na stos i wtedy widzę, że to moje notatki. Trudno. Patrzę w niebo – słońce zza cienkiej zasłony szarych chmur rozświetla czarny słup dymu, unoszący się gdzieś na horyzoncie. I moja pracownia… Dalej jest jakaś przemowa młodego.
– Tak, wysoki sędzio – odpowiadam czasem uprzejmie. – ale obiecaliście mi ścięcie – dodaję jeszcze na koniec. Młody dziwnie się patrzy. – i że nie spalicie moich notatek ani mojej pracowni – dorzucam, wskazując podbródkiem na czarne dymy unoszące się wysoko, wysoko do nieba. W wiosce panuje cisza i nawet psy nie skomlą. Może dlatego, że wszystkie zjedzono?
– Cisza! – drze się, kiedy pytam o czworonogi. – Niniejszym, w imieniu Pana, skazuję cię na spalenie na stosie! – tłum odpowiada wiwatem. A więc sadzają mnie na stosie, nawet nie przywiązują. Tak, przyznaję, jestem (a raczej byłem – myślę sobie) heretykiem i dziwakiem. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pomyślałby nawet, że Ziemia może krążyć wokół …
– SŁOOOOOOOOOOOOOOOOŃCCCCCAAAAAAAAARRRRGHHHH!!!
Dym ze stosu był czarny i wznosił się wysoko, łącząc z ponurą chmurą znad pracowni.
Witaj!
Widzę, że to Twój debiut na stronie NF. Niedopuszczalnego stopnia grafomanii nie wykryłem nawet w najmniejszym stopniu. Przeciwnie, całkiem przyjemnie czytało mi się Twój tekst. Jednak widać po nim, że to jeden z Twoich pierwszych tworów, bo niektóre ze zdań brzmią jeszcze troszkę niezgrabnie. Ogólnie rzecz biorąc jest jednak dobrze, masz w sobie iskierkę, ale pracuj, by rozbuchać ją w płomień.
Cela jest ciemna i dodatkowo mała. <--- kiepskie jest to dodatkowo... jakoś niezręcznie brzmi. Może "i w dodatku"?
nie żebym do tego wszystkiego był jakimś klaustrofobem <--- skąd człowiek z mroków średniowiecza zna słowo "klaustrofobia"? W dodatku użycie słów "do tego wszystkiego" sugeruje, że wcześniej opisywałeś jego charakter, a tak nie było.
Spoglądam w prawo - łysy, jednonogi piekarczyk, spoglądam w lewo - jednoręka, owłosiona żona piekarczyka <--- to brzmi jakby bohater był prowadzony przez jednonogiego piekarczyka i jego jednoręką żonę.
tłum odpowiada wiwatem <--- siedem osób, sędzia i koza to tłum? Może lepiej brzmiałoby "tłumek"?
To potknięcia, które udało mi się wyhaczyć. Nie jest ich jednak zbyt dużo, całkiem sprawnie operujesz piórem. Czekam na więcej.
Pozdrawiam
Naviedzony
Tekst w porządku, tylko jakoś mało fantastyczny, ale to się zdarza na portalu od czasu do czasu:). Pozdrawiam
Mastiff
Jak na pierwszy czy tam jeden z pierwszych tekstów to moim zdaniem bardzo dobrze jest.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.