- Opowiadanie: Marcin Robert - Planeta Żab

Planeta Żab

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Planeta Żab

Momitor, wypełniający całą ścianę na pokładzie pasażerskim kosmolotu, pokazywał błękitno-biały, przypominający Ziemię glob.

 

– Byłeś już na tej planecie, prawda? – spytałem stojącego obok kolegę. – Co takiego powinienem o niej wiedzieć, czego nie znajdę w przewodnikach?

– Tak, latałem na Vistulę, gdy byłem jeszcze kurierem w pewnej firmie przewozowej – odpowiedział Marek. – Nazywaliśmy ją wtedy Planetą Żab.

– Dlaczego? Czyżby pełna ona była tych płazów?

– Nie, chodziło o coś innego. Zresztą, opowiem ci o moim ostatnim na niej pobycie. Jak wiesz, dorabiałem sobie wtedy drobnym przemytem. Towar przewoziłem w kapsułkach, które łykałem przed podróżą, tak iż bezpiecznie przechodziły odprawę celną w moim żołądku. Kontrole na Vistuli nie były zbyt drobiazgowe, nie martwiłem się więc wpadką. Tym razem było jednak inaczej. Wychodzę z kosmodromu i chcę iść do punktu kontaktowego, a tu nagle wyrasta przede mną patrol policji i grzecznie zagaja we wspólnej mowie: Dzień dobry piedolony ciulu, proszę kulwa okazać dokumenty.

– Piedolony?, kulwa?, ciulu? Co to za język?! – Rozejrzałem się odruchowo. Na szczęście w pobliżu nie było innych pasażerów.

– Miejscowy dialekt. Vistulę zasiedlili koloniści z Ziemi, z jednego takiego kraju nad Wisłą.

– Rozumiem. I oni zawsze mówią w ten sposób? – Poczułem się nieswojo na myśl, że w kontaktach biznesowych z tubylcami też będę musiał się tak wyrażać.

– Zawsze. Pamiętasz, jak kilka lat temu furorę zrobił ten dwudziestowieczny film kung fu, odnowiony w wersji sześciowymiarowej?

– Pamiętam.

– Na Vistuli wydano go pod tytułem "Wejście dziebanego smoka".

– A jeśli chcą sobie zakląć, to co wtedy robią?

– Stosują słowne zbitki. Na przykład, gdy Vistulaninowi zepsuje się komputer, mówi wtedy mniej więcej coś takiego: Ja piedole kulwa, ten dziebany, spiedolony kuj mi się kulwa zdziebał do kuja.

– Ale to przecież bez sensu, takie ciągłe wtykanie wulgaryzmów do każdego zdania.

– Potrzebują ich do stymulowania pracy mózgu. Zresztą słuchaj dalej. Fioletowi – bo tam noszą fioletowe mundury – powiedzieli mi jakie mam prawa, zaprowadzili na pobliski komisariat i tam dokładnie przeszukali teczkę, którą wziąłem ze sobą. W pewnym momencie widzę, że jeden z nich wyciąga mój komunikator, a miałem wtedy najnowszy model, nieopatrznie go włącza, majstrując przy nim, a potem kładzie z dala ode mnie na biurku i bierze się za wypełnianie jakichś formularzy. Drugi policjant wyjął z szuflady biurka skaner ciała i zaczął go nastawiać.

– No to wpadłeś! Ile ci dali za przemyt?

– Nic, słuchaj dalej. Gdy obaj zajęci byli swoimi sprawami, skorzystałem z prawa do milczenia i zawołałem w stronę komunikatora: Statek, teleportuj kapsułki z mojego żołądka! Po mniej więcej minucie poczułem przyjemną lekkość w brzuchu, skaner zaś niczego nie wykrył.

– Ale jak to skorzystałeś z prawa do milczenia, jeśli krzyknąłeś?

– Po prostu bez odpowiedniej stymulacji nie byli w stanie mnie usłyszeć. Jak żaby, które widzą tylko to, co się porusza.

Koniec

Komentarze

No tak, raz mi kolega opowiadał, jak gadał z jakimś kolesiem w Anglii i ten zapytał go skąd jest. Kiedy usłyszał "Poland", podrapał się po głowie, a po chwili dowalił z tym swoim akcentem:
- Aaa, Poland! Kułwa!
Na świecie to chyba głównie z tego nas znają :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Głównie z tego. Szedłem sobie po jednej z dzielnic Londynu, kiedy pewien Azjata mijając mnie, potknął się i powiedział: O kulwa!. Takie zdarzenia są tam na porządku dziennym. Zresztą ja też po jakimś czasie zacząłem używać słowa "szarmuta" (po arabsku -  kurwa). To się to jakoś dziwnie przenika wzajemnie (Mechaniczna Pomarańcza?). Pozdrawiam

Mastiff

A sam tekst lekki i całkiem zabawny.
Pozdrawiam

Aha, zapomniałem wspomnieć o tekście:). Nawet zabawny, choć z fotela mnie "nie wysadził". Podobała mi się nazwa planety - Vistula, bynajmniej nie tylko z nazwą rzeki mi się skojarzyła...:) Pozdrawiam

Mastiff

E, tam zaraz gadacie źle o Polakach, jeździło się po świecie, wcale nas tak nie widzą, bardziej sami hodujemy własne stereotypy.
Najzabawniejsza historię jaką pamiętam pochodzi z Hongkongu, gdzie na aleji lokalnych zajebistych aktorów znalezłem gwiazdę z podpisem: Sam Chui. Później na oficjalnej kolacji z jakimiś kacykami, rzuciłem tekst o znalezisku. Palnąłem gafę, bo oakzało się, że jednym z zaproszonych gości był ktoś z rodziny tego Chuia. Niby się uśmiechneli, ale niesmak pozostał.

Dzięki za komentarze! :) Też słyszałem podobne historie o Polakach od ludzi, którzy wyjechali na roboty do Anglii. Ale inspiracją dla mojego tekstu były także zapytania kandydatów na autorów, skierowane do redakcji czasopism literackich: A czy mogą być wulgaryzmy? Szarmuta? Zapamiętam sobie. ;D

Nowa Fantastyka