
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
[Trochę futurystyczna bajeczka na wesoło]
W pewnym królestwie nad fioletową słoną rzeką, rządził Przemysław Drugi, przez lud zwany Sprawiedliwym. Był to władca surowy, wyniosły i nie znoszący sprzeciwu. Swoich poddanych traktował szorstko i prawie wcale nie liczył się z ich zdaniem. Dla swoich wrogów był bezwzględny i nigdy nie miał wobec nich skrupułów. Gdy wpadał w gniew, lepiej było nie wchodzić mu wtedy w drogę. Kiedy miał dobry humor – nikt już nie pamiętał…
Swój przydomek Król zawdzięczał jedynej słabości, którą posiadał i której istnienia się nie wypierał. Można powiedzieć, że nawet się nią chełpił. Była to mianowicie jego najukochańsza córka Genowefa, którą samotnie wychowywał od śmierci żony. Tylko wobec niej, przy całej swej surowości, potrafił być jednocześnie sprawiedliwy. Dlatego właśnie przylgnęło do niego owe określenie, które zostało mu przez ludzi nadane i wypowiadane było oczywiście złośliwie.
Jak nakazywał obyczaj, a w kraju tym obyczaje były rzeczą świętą, każdy ojciec wydający córkę za mąż, musiał ogłosić konkursu dla kandydatów o jej rękę. Oczywiście nie chodziło o to, żeby na konkurs zgłosili się wszyscy chętni z okolicy. Kwestia była w tym, żeby w sytuacji, kiedy zapobiegliwy ojciec upatrzył sobie odpowiedniego ze swojego punktu widzenia kandydata na zięcia, prawdziwe uczucie miało jednak szanse zwyciężyć, a to za sprawą wybranka córki, który stawał do rywalizacji z potrzeby jej serca i z jej błogosławieństwem.
Dlatego właśnie, kiedy dzień po swoich 25 urodzinach Genowefa oświadczyła ojcu, że chciałaby wyjść za mąż – Przemysław Drugi nie miał wyboru i musiał postąpić sprawiedliwie wobec córki i uszanować tradycję, którą w kraju szanowali wszyscy.
Przygotowania do rychłego ślubu królewskiej córki ruszyły pełną parą. Król miał jednak na głowie o wiele większy problem niż tylko wybór odpowiednich strojów czy potraw na biesiadę weselną. Przemysława Sprawiedliwego gryzła kwestia owego konkursu, który musiał ogłosić już następnego dnia. Zachodził w głowę, jak to zorganizować, żeby jednocześnie postawić na swoim i uszanować wiekową tradycję, a na dodatek nie zrazić do siebie córki. Świtał mu już, co prawda pewien pomysł, ale chciał go jeszcze przemyśleć. Jeżeli zaś chodzi o kandydata na swojego zięcia, to w tej kwestii Król już od dawna miał wszystko obmyślone. Wśród swoich najwierniejszych popleczników upatrzył sobie gorliwego, a jednocześnie niezbyt ambitnego młodzieńca Jakuba zwanego Wyżłem, którego karierą od jakiegoś czasu zmyślnie sterował. Aktualnie był redaktorem naczelnym lokalnego dziennika, który wkrótce miał stać się ogólnokrajową gazetą.
W tym samym czasie Królewna Genowefa z telefonu na kartę, o którym nikt nie wiedział, dzwoniła ze swojej komnaty do wybranka swego serca. Eryka poznała parę lat temu. Była na wycieczce w sąsiednim królestwie i kiedy na chwilę zgubiła czujność obstawy, z grupą przyjaciół wybrała się na coroczne święto dziwnego napoju z pianą, podawanego przez roznegliżowane kelnerki. Tam właśnie poznała niebieskookiego blondyna, w którym zakochała się bez pamięci. Z wzajemnością zresztą.
Od tamtej pory młodzi potajemnie spotykali się oraz niemal bez przerwy wymieniali ze sobą niezliczone ilości sms-ów. Tradycja nakazywała bowiem, żeby przed ogłoszeniem konkursu zarówno rywale nie wiedzieli nic o swoim istnieniu, jak i rodzice nie powinni wiedzieć nic o kandydacie córki, ani córka nic o kandydacie rodziców. Dlatego teraz uradowana i podekscytowana Genowefa opowiadała w tajemnicy Erykowi, jak bardzo cieszy się z faktu, że już niebawem oficjalnie będą mogli być razem. Nie miała przecież żadnych podstaw przypuszczać, że ktokolwiek będzie chciał zaszkodzić jej szczęściu. Nie przypuszczała, jak bardzo szybko przyjdzie przeżyć jej srogi zawód…
Następnego dnia z samego rana sprawy nabrały przyspieszenia. Podczas transmitowanej na żywo w kablówce konferencji prasowej Króla, zostały ujawnione nazwiska kandydatów oraz ogłoszono, na czym polegał będzie przedślubny konkurs Genowefy. Zmieniono także zwyczaj i postanowiono, że tym razem rywalizacja kandydatów odbędzie się tego samego dnia wieczorem, a nie jak to zwykle bywało dopiero następnego dnia w południe. Nikt rzecz jasna nie protestował, gdyż Genowefa była osobą powszechnie lubianą, no i oczywiście nikt nie wietrzył w tym żadnego postępu. A te kilkanaście godzin przyspieszenia zrzucono po prostu na karby lepszej oglądalności w wieczornym paśmie telewizyjnym.
Tego samego dnia wieczorem, na centralnym placu stolicy, przed pałacem Króla, zebrały się nieprzebrane tłumy mieszkańców królestwa. Napięcie wśród zgromadzonych było wielkie, oczy wszystkich skierowane były na dwa stoliki z krzesłami, ustawione naprzeciw siebie. Na każdym z nich stał talerz z dziesięcioma dużymi oscypkami. Nie było natomiast żadnej wody – i to właśnie najbardziej przykuwało uwagę wszystkich. Przemysław Drugi na tarasie pałacu ze spokojem obserwował wszystko z góry. Wydawał się nawet być nieco znudzony, mimo iż za dwie minuty konkurs miał się rozpocząć a kandydatów nie było jeszcze ani śladu. Siedząca obok jego córka, była jednak coraz bardziej zaniepokojona.
Wtem na wybrukowanym placu dał się słyszeć odgłos końskim kopyt. Tłum się rozstąpił i Eryk na okazałym gniadoszu ukazał się zebranym w pełnej krasie. Podjechał śmiało aż pod królewski taras, zeskoczył żwawo z konia i powiedział donośnie:
– Witaj Królu Przemysławie i przyjmij wyrazy mojego głębokiego szacunku – po czym zdjął kapelusz i skłonił się nisko przyciskając prawą dłoń do serca. – Przyjmij także szczere przeprosiny za moje spóźnienie, ale jadąc tutaj byłem świadkiem niecnego… – nie dokończył wypowiedzi, gdyż w tym momencie Król zerwał się na równe nogi i wszedł mu w zdanie:
– Nie ma potrzeby drogi Eryku, żebyś się nam tłumaczył. Cieszymy się, że do nas przybyłeś. Pora abyś przystąpił do konkursu, gdyż właśnie wybiła jego godzina.
– Ależ Królu?! Jakże to, mam konkurować sam ze sobą? A gdzież to się podziewa mój rywal? – odezwał się zdziwiony Eryk.
– Raczej nie powinno cię to martwić. No chyba, że masz coś wspólnego z jego nieobecnością? – rzucił zjadliwie Król, nie kryjąc przy tym dziwnego rozbawienia. – No chyba, że już nie chcesz wygrać tego konkursu?
Eryk spojrzał na Genowefę, uśmiechnął się, po czym zdecydowanym krokiem podszedł do jednego ze stolików, usiadł i zaczął jeść. Widać było, że jest wzburzony, ale jednocześnie także trochę zaniepokojony. Z oscypkami jednak szło mu znakomicie. Niecałe dwadzieścia minut później uporał się z ostatnim z nich.
Kilka sekund później, niczym na jakiś umówiony sygnał, na placu zaterkotały koła karocy, z której jeszcze w biegu wyskoczył jakiś człowiek i popędził wprost przed oblicze Króla:
– Najjaśniejszy Królu! W lasku pod miastem znaleźliśmy pobitego człowieka, na którego napadnięto i zabrano mu konia. Ledwie uszedł z życiem. To redaktor Jakub Wyżeł Miłościwy Panie!
Na te słowa po placu przeszedł głośny pomruk. Królewna spojrzała niepewnie na Eryka, ale ten jakby nieobecny siedział nieporuszony przy stoliku. Chwilę później Przemysław Drugi przemówił, a brzmiało to jak od dawna wyuczona formułka:
– Oświadczam, że obecny tutaj Eryk zostaje aresztowany i wtrącony do lochu. Podstępnie napadł on na Jakuba Wyżła, aby w ten haniebny sposób pozbawić go szansy wygrania konkursu przedślubnego o rękę mojej ukochanej córki. Ktoś tak nikczemny nie jest godzien, aby moja córka traktowała go nawet jako kandydata. Ktoś taki nie zasługuje, aby swobodnie chodzić po ulicach. Jego miejsce jest w ciemnym lochu!
Po tych słowach Króla uzbrojeni gwardziści otoczyli Eryka, zaś spośród skonsternowanego tłumu niespodziewanie odezwał się donośny głos:
– A skąd pewność, że to właśnie ten młodzieniec napadł na Jakuba?!
Przemysław Drugi z kamienną twarzą odrzekł:
– Okoliczności i poszlaki w oczywisty sposób wskazują właśnie na niego. Poza tym, któż inny mógłby mieć lepszy motyw, aby coś takiego zrobić. Zresztą śledztwo jest już prowadzone i zapewne potwierdzi, że się nie mylę. Dla mnie i dla każdego, kto jest mi życzliwy, ta sprawa jest oczywista. Uznaję ją za zakończoną. A mężem mojej córki będzie Jakub Wyżeł!
Po tych słowach Genowefa podniosła się gwałtownie z fotela i padła obok niego zemdlona. Król skinął tylko na służbę, aby ktoś się nią zajął i chciał już zejść z tarasu, kiedy z tłumu znowu ktoś krzyknął:
– Trzeba posłać po starą Temidę. Tylko ona, wedle starych zwyczajów naszych ojców, może sprawiedliwie rozsądzić, kto zawinił!
Przemysław Drugi wiedział, że gdyby sprzeciwił się staremu zwyczajowi, miałby przeciwko sobie wszystkich poddanych. Mimo tego, nie zamierzał dawać za wygraną. Chciał ponownie zabrać głos, jednak nie zdążył. Tłum ponownie się rozstąpił i do uszu wszystkich dobiegł cichy, ale zdecydowanie brzmiący głos:
– Nie trzeba po mnie posyłać, zawsze jestem tam gdzie być powinnam. Tylko czasami niektórzy nie chcą mnie widzieć.
Teraz już wszyscy mogli zobaczyć zgarbioną staruszkę w długiej znoszonej szacie. Oczy miała przepasane białą szarfą i podpierała się sękatym kijem. Dwóch podtrzymujących ją mężczyzn podprowadziło ją wolno na środek placu. Wtedy odstąpili od niej na dwa kroki, a ona zaczęła mówić:
– Każdy ma prawo zabrać głos w swojej sprawie, albowiem nie może być tak, żeby wydawać na kogoś wyroki, zanim on sam nie wypowie, co ma do powiedzenia. Każdy ma prawo do tego, aby osądzić go wedle wiary oraz zwyczajów naszych ojców, albowiem każdy z nas jest bez winy dopóki, dopóty wina ponad wszelką wątpliwość udowodniona mu nie będzie. Każdy ma prawo domagać się sprawiedliwego wyrównania swoich krzywd, jeżeli krzywdy z rąk drugiego zostaną mu zadane i ponad wszelką wątpliwość będą udowodnione. Ty Królu już powiedziałeś, co miałeś w tej sprawie do powiedzenia. Jednak nie usłyszeliśmy nic, co mogłoby świadczyć o winie tego młodzieńca. Czy jesteś w stanie, Królu, w jakiś inny sposób udowodnić, że to właśnie Eryk dokonał tego haniebnego napadu?
Przemysław czerwony ze złości nie potrafił wykrztusić nawet słowa…
– A co ty, młodzieńcze, masz do powiedzenia w sprawie czynu, o którego popełnienie zostałeś posądzony?
Eryk, który aż do tej chwili zdawał się być jakby zupełnie nieobecny w całej tej sytuacji, podniósł się zza stołu i spokojnie sięgnął do kieszeni. Wyciągnął z niej mały srebrzysty przedmiot, podniósł go wysoko do góry i powiedział:
– Oto dowód na nikczemność Króla! To NOKIA 93i, którą nagrałem napaść na Jakuba Wyżła. Byłem jej świadkiem, kiedy tutaj jechałem. Oprawcy na szczęście mnie nie dostrzegli, za to ja dokładnie widziałem i nagrałem zbliżenia ich twarzy oraz… ubrań, na których były królewskie emblematy!!!
Przez tłum przeszedł długi pomruk, pośród którego Eryk podał telefon jednemu z mężczyzn towarzyszących Temidzie. Ten, wraz z drugim mężczyzną, na parę długich chwil skupili się na małym ekraniku. Po czym podeszli do staruszki i jednocześnie wyszeptali coś do obu jej uszu. Kiedy odstąpili, przemówiła donośnie:
– ERYK POWIEDZIAŁ PRAWDĘ! TO KRÓL ODPOWIADA I JEST WINNY NAPAŚCI NA JAKUBA WYŻŁA!!!
Trudno opisać radość, która po tych słowach zapanowała wokół. Trudno jest też wyrazić, jak bardzo przegrany w oczach wszystkich był od tej chwili Przemysław Drugi. No bo przecież z ludem nie ma żartów… Za to Genowefa wraz ze swoim mężem Erykiem żyli długo i szczęśliwie. I od tego dnia rządzili naprawdę sprawiedliwie.
Tak oto sprawiedliwości stało się za dość, a technika przyszła w sukurs opozycji. I kto powiedział, że nie warto inwestować w nowe technologie?
Lekkie, przyjemne, pojawił się uśmiech na mojej twarzy i nie chce zejść:). Podobało mi się. Prosta historia z morałem, jak na bajkę przystało. Pozdrawiam
Mastiff
No nie wiem. Gdybym miała siedem lat, pewnie by mi sie podobało... A tak nie ruszyło w żaden sposób. W sumie poprawne i logiczne, no ale takie dla dzieci.
Zostawiając w spokoju fabułę - teraz przyczepię się do warsztatu. Podstawowa sprawa: nadużywasz zaimków. Im jest ich mniej, tym lepiej. Potem zwracaj uwagę na powtórzenia, bo też Ci się zdarzają. No i trzecia podpowiedź - czasem dajesz absolutnie niepotrzebne, łopatologiczne dopowiedzenia. Oczywiste oczywistości. Bez nich tekst też by sobie lepiej poradził. Mogłabym Ci to wszystko zdanie po zdaniu wypunktowac, ale zajełoby to trochę czasu, a nie wiem, czy byś z tego skorzystał.
www.portal.herbatkauheleny.pl
Bardzo fajna bajka, w sumie mnie błędy wymienione przez Suzuki jakos specjalnie nie raziły, bo czytało się szybko i przyjemnie.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.