
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Na tle ciemnego nieba usłanego gwiazdami, błysnął nagle tajemniczy obiekt. Nie bacząc na kontrole radarowe, mknął po galaktycznej autostradzie z prędkością światła. Tak, to musiał być on: majestatyczny i nieobliczalny, na którego widok przydrożne tirówki sikały w skafandry– „Kondor 16" – gwiazdolot Imperium! Ten „wielki ptak", który spenetrował już nie jedną czarną dziurę, i zaliczył niejedną dziewiczą planetę przemierzał teraz rubieże Drogi Mlecznej, mijając co chwila kosmiczne miasta, wsie i międzyplanetarne publiczne toalety.
Kapitanem tej latającej stodoły był Pamper, John Pamper– w przeszłości słynny pirat i bandyta, a obecnie, dzięki długoletniej resocjalizacji-wzorowy obywatel wszechświata. Jakże on kochał swoje życie: wolność, słoneczny wiatr we włosach, i nieustanne libacje, a to wszystko za pieniądze hojnych podatników. Jako kapitan był profesjonalistą, rządził statkiem twardą ręką, i z nikim się nie cackał ( był jak burdelmama w burdelu: mądry, stary, i nie dał się tak łatwo wyruchać!). Pamper jak typowy przełożony w wolnych chwilach delektował się alkoholem, a w godzinach pracy odpoczywał, lecząc kaca. Nie był alkoholikiem, po prostu woda przestała mu smakować poza tym musiał jakoś odreagować ostre spięcia do których dochodziło między nim, a podwładnymi. Tak, niezdyscyplinowana załoga dawała mu czasami mocno popalić, a to odbijało się niestety na jego zdrowiu, a szczególnie na wątrobie.
Tego dnia, Johny też nie mógł liczyć na chwilę spokoju. Na gwiazdolocie doszło do dużej awarii i musiał natychmiast wyjaśnić tą sprawę. Winowajca mógł być tylko jeden – Fred Kox– główny mechanik, zresztą ciężko byłoby znaleźć na pokładzie drugiego tak wielkiego imbecyla. Mazgaj tytułował się inżynierem technicznym, a nawet nie wiedział jak prawidłowo odpalić statek:
-…nic nie mogłem zrobić. -tłumaczył się, wzruszając ramionami.– Gdy moduł dowodzenia się zawiesił, było już po
ptakach. To pewnie przez te skoki napięcia…
-Fred, przestań pieprzyć. -przerwał mu kapitan.– Miałeś skoki napięcia,ale chyba między jajami.
-Nie musisz mi wierzyć.. – Fred wyjął zza ucha małego skręta, i zapalił go zapalniczką.– Możesz mówić co chcesz, ale
moduł szwankuje, i nic na to nie poradzę…
-Nie zrzucaj winy na moduł! Spartoliłeś robotę, i tyle. Nie odpaliłeś w porę neurodonu, przez to układ Q przekroczył
pobór mocy, i większość rdzeni szlak trafił!
-To się wyklepie…
-Co się wyklepie?! Wyklepać to sobie możesz, ale marsyliankę na tyłku francuskiej prostytutki…
-Co ma piernik do wiatraka?
-To, że piernik robi się z mąki, a mąka pochodzi z młyńskiego wiatraka!
– Ciekawe…a jakbyś wyjaśnił to "Nie drażnij pawiana, bo cię opluję"
-Zaczynasz grać mi na nerwach…– warknął Johny.– Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, aleprzez twoje partactwo, doszło do awarii silnika w dodatku główny komputer oszalał, i utraciliśmy kontrolę nad statkiem.
-Akurat to, wygląda mi raczej na sprawkę autopilota…-Fred wypuścił wolno z ust gęsty dym.– Mówiłem ci że jemu
niewolno ufać, jemu, i tej gadającej lodówce!
-Straciliśmy sterowność – zirytował się kapitan.– więc módl się, żebyśmy czasem nie przypieprzyli w jakiś księżyc,
albo co gorsza w gwiazdę– zginiemy tak szybko, że nie zdążysz się nawet zesrać ze strachu.
-Już się nie mogę doczekać…Siedemdziesiąt siedem dziewic, czeka na mnie w rajskim jacuzzi…
-Obyś się nie przeliczył, i nie trafił do piekielnej sauny z dzikimi rozpustnicami…
-Musiałeś mi namieszać w głowie!
-Ty się lepiej zastanów jak naprawić silnik..
-Wszystko na mojej głowie…– Fred zaciągnął się skrętem.– Napraw to napraw tamto…Tu wajcha samozniszczenia się zacina, tam…
-Pociągałeś za wajchę samozniszczenia?!
-I tak jest zepsuta…
-Korba mać, zaraz zwariuję! Chcesz nas wszystkich pozabijać?!… Od tego zielska, we łbie ci się już poprzewracało. Co ty w ogóle palisz?
-Dobre pytanie…
-Sądząc po smrodzie -kapitan pociągnął nosem.– to.. nitro-heroina.
-A dealer mówił, że rumianek..
-Pięknie.– Pamper pokręcił głową z politowaniem.– Twój mózg musi przypominać budyń,niedługo wysmarkasz go nosem!
-Ja przynajmniej nie lunatykuję w nocy, i nie pije wody z kibla jak ty.
-Koniec tego! -Pamper stracił cierpliwość. – Od dzisiaj wprowadzam absolutny zakaz, na wszelkie używki
i dopalacze!
-Jak mam pracować w takich warunkach? Mam robić na głodzie?
-Po tygodniowym detoksie, będziesz zdrów. Nasza lekarka zrobią ci specjalną lewatywę i…
-Nie, tego już za wiele.. Nie dam się napastować tej nimfomance!
-Musisz, jeśli chcesz dalej z nami współpracować…
-Jeśli tak to ma wyglądać to ja dziękuje, odchodzę!.. Wracam tam gdzie się wychowałem, w domu rozpusty „Wild
Rodeo" przyjmą mnie z rozłożonymi nogami, może potrzebują kogoś na woźnego…
-A, idź w cholerę -rozjuszył się kapitan.– droga wolna.. Z pewnością znajdziesz tam zatrudnienie. Będziesz robił za
„Złotą rączkę", i rozgrzewał oziębłe ladacznice… Dostaniesz nawet służbową wazelinę!
-A żebyś wiedział… Znam się na erotycznych masażach, jak nikt inny.
-Po tylu latach ćwiczeń na sobie, na pewno…
Niespodziewani kokpit wypełniło głuche mlaśnięcie hermetycznych drzwi, do środka weszła Kasia ( sprzątaczka pokładowa.).Blond włosa dziewczyna, odziana w obcisły uniform z odsłoniętymi plecami i pośladkami, szła z gracją wywijając gołym tyłkiem na boki. Zaraz za nią wszedł Sajens– jej sezonowy chłopak. Owy młody mężczyzna był
z zawodu astro– biologiem ( badał wpływ braku ciążenia na porost włosów!) poza tym…był mańkutem, miał płaskostopie, i lubił gofry z musztardą.
– Przepraszam kapitanie.– blondynka mrugnęła w stronę przełożonego.– Proszę kontynuować rozmowę i nie zwracać na nas uwagi. Chciałam tylko wypaproszyć tego idiotę!
Kapitan Pamper wiedział, że gdy Kasia ma zły humor lepiej z nią nie zadzierać. Zerknął jeszcze przelotnie na jej zarumienione pośladki, i obrócił się do Freda.
-O co ci chodzi? Co się tak złościsz? -Sajens mruknął do oburzonej Kasi.– Nie no,nawet w weekendy masz okres, od czego są dni robocze! – złapał ją za ramię, krzycząc.– Oddawaj mi te filmy!
-To badziewie nazywasz filmami?! -mówiła z wyrzutem Kasia.-Przecież miałeś wypożyczyć coś romantycznego…
-Oglądnęłaś wszystkie sezony „Mody na sukces", nie wystarczy ci romansów na całe życie? Na końcu, i tak się okazało, że Eric jest kobietą, a jego żona starą lesbijką.
-Odezwał się! Sam wypożyczyłeś jakieś gnioty… „Atomowe Jądra"-co to korba jest?! W dodatku wziąłeś jakiegoś pornola, i to jeszcze z jakąś Esesmanką w głównej roli, pieprzony erotoman!
-Co mogę zrobić?– uśmiechnął się głupkowato.– Taka już moja natura, że kręcą mnie gołe baby. Powinnaś się cieszyć,
w dzisiejszych czasach trudno o przystojnego hetero.
-Jeśli tak to wygląda, to wolę wyjść za mąż za geja, albo się z nim ożenię– bez różnicy!
-A, pocałuj mnie w żołędzia…– mruknął.
-Prędzej cię tam kopnę! Tak cię palnę, że ci dzwonki zabrzęczą!
-Zawsze byłaś uzdolniona artystycznie…
– Tak ci do śmiechu?! -obruszyła się.– To idź do tej swojej Esesmanki, niech ci zrobi obiad i wypierze gacie!
-Kasiu, nie przesadzajmy…-opamiętał się Sajens, dla niego były to argumenty nie do przebicia!- Naprawdę nie mamy
o co się kłócić…
-Nazista-onanista.. -syknęła.
-Poco się od razu denerwować…-próbował opanować sytuacje.– Proszę, spróbuj oglądnąć jakiś film, na pewno ci się któryś spodoba. Na przykład te…„Atomowe Jądra"! To przecież wielki przebój kinowy,chcesz to ci go streszczę.
– A streszczaj sobie, to nie będę go musiała oglądać.
– Słuchaj mnie uważnie: W gęstej Indyjskiej dżungli -zaczął pełen powagi– trwa konflikt między armią ONZ,
a bojówkami Greenpeace…
-Litości…– prychnęła Kasia, wykrzywiając wygimnastykowane usta.
-Pewnego deszczowego dnia– kontynuował niewzruszony chłopak.– z bazy ONZ zostaje wysłany zwiad, złożony
z jednego uzbrojonego człowieka, który był kobietą…
-„Człowiek, który był kobietą." Błyskotliwe!
-Nie przerywaj mi! O czym to ja, a… Rzekoma żołnierzyca z trudem przedziera się przez wilgotny las, jej szpilki
non stop grzęzną w błocie, a komary zachłannie kąsają ją po okazałym biuście. Nagle waleczna kobieta, natrafia na bandę pijanych małp, które jak się okazało ( po wylegitymowaniu!) uciekły z okolicznego zoo ( oczywiście dzięki pomocy rebeliantów z Greenpeace.). Po chwili, przesłuchiwane małpy wpadają w szał, i z krzykiem mrożącym krew
w żyłach, atakują żołnierza w miniówce..
-Dosyć tego, zoofilu! -wybuchła dziewczyna.– Paplasz jak potłuczony! Mam już ciebie po dziurki w… nosie!
Oburzona Kasia, podeszła do komory próżniowej. Prędko wrzuciła kasetki z filmami do tytanowej skrzyneczki, poczym ustawiła pakunek w głębokiej komorze. Położywszy dłoń na czerwonym przycisku, zawołała uradowana:
-Pożegnaj się z nimi!- przekręciła lekko szyje, i chrupnęło jej coś w karku.– Zaraz wystrzelę jew kosmos, wole się zanudzić na śmierć niż oglądać ten chłam! Od dzisiaj, zapomnij o miętoszeniu moich pośladków!… Może zmienię zdanie, kiedy pojawi mi się cellulitis…ale to dopiero wtedy!- wrzasnęła.
Pobladły Sajens łapał się za głowę.
-Proszę Kasiu nie rób tego…Chyba nie wyrzucisz tych filmów w kosmos?!- wyjęczał spoglądając ze zgrozą na twarz kapitana.
Sajens obiecał nie dawno kapitanowi, wspomniany film erotyczny o dźwięcznym tytule „Lucyz SS, i bunkier rozkoszy." Kapitan Pamper nerwowo zerkał na Sajensa, zgrzytając ze złości zębami. Widział w Internecie zapowiedź tego filmu,
i musiał go zobaczyć– nagie kobiety tańczące break– deanca w kisielu, tego nie było nawet na MTV! Podenerwowany kapitan mruczał coś pod nosem w stronę Kasi. Dziewczyna nic sobie z tego nie robiąc uderzyła
w końcu w czerwony przycisk, wyrzucając w przestrzeń kosmiczną tytanową skrzynkę.
-Ale z ciebie parafina!- wrzasnął obrażony Sajens, i opuścił kokpit.
***
Sajens nie chciał otworzyć oczu, mimo, że coś go szarpało za rękaw od dobrych dwudziestu siedmiu sekund. Leżał sobie gdzieś, nie pamiętał gdzie, zresztą miał wszystko gdzieś nawet to całe „coś"…Nie dał się wyrwać siłą ze snu. Miał piękny sen i chciał go dokończyć:
-Jestem psem..– wymamrotał.– a ty będziesz moją suką…
-Panie Sajens – głos należał do tajemniczej kobiety.– niech się pan wreszcie zbudzi!
-Co jest korba…– mruknął.
– Pora wstawać.. .Spał pan zahibernowany prawie dwieście lat!
-Jeszcze pięć minutek.– odrzekł zaspany Sajens.– Proszę…
-Niech pan wstaje, ma pan gościa… – prosiła, szarpiąc go uprzejmie.– Czeka na pana od jakiegoś czasu. Noo, proszę wstać…
Sajens podniósł z wysiłkiem powieki. Stała przed nim młoda kobieta, szatynka 90 60 na 90. Piękna pani w białej sukni, uśmiechała się do niego, oblewając go orzeźwiającym wzrokiem.
-No nareszcie! -rzekła.– Witam wśród żywych…Jak się pan czuje? -chwyciła go za rękę.– Ale ma pan zimne ręce, jak ginekolog…
-Gdzie ja jestem…-mruknął zakłopotany.-Kim pani jest, i dlaczego nie przyszła pani z nagą koleżanką?– bredził drapiąc się po głowie– Chwileczkę… Kim ja, w ogóle jestem?
-Nie pamięta pan?!- dziewczyna wybałuszyła szkliste oczy, w których odbijała się zażenowana twarz naukowca.–
Zgodnie z kartoteką nazywa się pan– Sajens…
-A, no tak…– odetchnął z ulgą.
-Co więcej– kontynuowała kobieta.– znajduje się pan na pokładzie gwiazdolotu „Słodki sen". Zahibernowany przespał pan na tym statku prawie dwa ziemskie wieki. Ja natomiast nazywam się Lucy i jestem tu pielęgniarką… Możemy przejść na „ty", jeśli pan sobie życzy.
-Lucy, Lucy…– Sajens próbował sobie coś przypomnieć.– Chyba widziałem kiedyś film z jakąś… Tak, no przecież! Słynna– „Lucy z SS, i bunkier rozkoszy."…
-„…bunkier rozkoszy."?– zaintrygowały ją te słowa.
-Wiesz, jesteś bardzo podobna do tej aktorki. Gdybym mógł zobaczyć twoje piersi, wtedy byłbym pewny na sto procent…
-Oszalałeś!- wrzasnęła gniewnie, a z oczu nagle trysnęły jej błękitne iskry.
-Matko… -wydusił zdziwiony naukowiec.– Co jest z twoimi oczami… skąd się wzięły te iskry?
-Jakie iskry? -odparła mu zmieszana (o mały włos, a ujawniła by swoją prawdziwą naturę!).– Musiało ci się coś przewidzieć…
-Ale jesteś naelektryzowana!… Może za często szczotkujesz włosy?
– Daj mi spokój.– zdenerwowała się.– Gadasz bez sensu, jesteś na haju?!
-Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym być… Czekaj, jesteś przecież pielęgniarką! Mogłabyś załatwić jakąś morfinę, albo inny szajs? Zabawmy się dziewczyno, pomogę ci rozładować to napięcie, które w tobie drzemie! Trzeba je uwolnić! Napijemy się czegoś, zaprosisz jakąś koleżankę i zrobimy razem– pikantną kanapkę!… Pamiętaj: najpierw
przyjemność, a później praca!
-Faceci -westchnęła.– są jak stare samochody, jeśli chcesz żeby w ogóle jeździły, to musisz poić ich dobrym paliwem,
i dbać o ich podwozie, a szczególnie o rurę wydechową.
-Podobnie jest z kobietami-odparł.– tyle,że w nie trzeba włożyć więcej pieniędzy. Nie wspominając o ich przednich
i tylnich oponach, które z wiekiem strasznie flaczeją.
-Przestań! Jesteś wścibski…
-Kto się czubi ten się lubi.
-Pieprze się!
-No, sama widzisz!…. Dobra, zeszliśmy trochę z tematu. Pomówmy lepiej o mojej przeszłości. Wiesz, mam białe
plamy w pamięci– nie mogę sobie przypomnieć, jak ja tu w ogóle trafiłem.
-Chcesz to ci opowiem.-dziewczyna odgarnęła subtelnie grzywkę.-Uprzedzam, że to dziwna historia i szczerze wątpię
w to, czy jest ona prawdziwa. Otóż, stare pielęgniarki opowiadały mi kiedyś o pewnym naukowcu, o imieniu Sajens..– kobieta skinęła na niego porozumiewawczo mimo to i tak miał trudności z załapaniem aluzji.-Pewnego dnia owy młody mężczyzna przybył na nasz statek „Słodki sen", by się ot tak zahibernować. No…i się zahibernował na dwieście lat…
I wszystko to z powodu jakiejś dziewczyny, o imieniu– Kasia…
-Yhm. -przytaknął.– Ciekawe, coś sobie przypominam… I co było dalej?
-Jak to co?!-zirytowała się kobieta.-Jak można się zahibernować na setki lat, z powodu jakiejś Kaśki?!…Co się stało? Złamała panu serce? Zdradziła pana? Może okazała się transwestytą?!
-Nie, po prostu zadawała za dużo pytań… -odrzekł sfrustrowany, spoglądając na Lucy.– i była upierdliwa, tak
w tym była najlepsza… aaałł!- wrzasnął, gdy pielęgniarka wbiła mu strzykawkę w udo.
-Spokojnie,to tylko środek który poprawi pana kondycje.-Lucy uśmiechnęła się,z cynizmem wysmarowanym na
ustach( ha, każda kobieta chciała by mieć taką szminkę!).
-Moją kondycję?– spytał oburzony.– Co z nią nie tak?
– Ten zastrzyk powinien załatwić sprawę. Po takim długim śnie musisz mieć bardzo zwiotczałe mięśnie rąk i nóg – prychnęła.– nie wspominając o innych członkach ciała…– Sajens oblał ją lodowatym spojrzeniem.– Brrrr przestań, bo zaraz zamarznę! -śmiała się.– Dobra, koniec żartów. Nie bierz mi tego za złe, wiesz, że chce dla ciebie jak najlepiej! Wstań, ogarnij się, i zapraszam do salonu, tam czeka na ciebie pewien osobliwy… gość.
-Co to za jeden?
-Dowiesz się w swoim czasie…
-Co mnie tak trzymasz w napięciu, jakby zaraz miała być przerwa na reklamę?!
REKLAMA! ( Korba mać!)
Proszek do prania WEZYR! Już tylko za 37,99 zł!- Oto szybki sposób użycia! Słuchaj uważnie nietrzeźwy bracie
i wilgotna siostro:
Wysyp odrobinę proszku na pralkę,poczym zrób sobie długą kreskę ( najlepiej linijką lub kartą kredytową.) kolejnie śmiało wciągnij proszek w obie dziury (najlepiej nosa!). Gdy poczujesz zawroty głowy, i zobaczysz, że ściany twojego pokoju śmieją się i grają w karty, to niezwłocznie udaj się na najbliższy most w twojej okolicy! Następnie wyjdź na
barierkę ( ostrożnie!) poczym bez wahania wskocz do tej pieprzonej rzeki, bo śmierdzisz jak niemyty żul! Proszek do prania WEZYR!- gwarantowana świeżość!
Piwo ŻYWICA! Puszka już za 2,9 zł, a o butelkowe nawet nie pytaj, bo każdy wie, że butelki są dla niemowlaków!
( Śmiech/ Aplauz/ Śmiech/ Aplauz/ Śmiech/). Żarty żartami, ale jeśli chcesz kupić piwo naprawdę tanio ( litr za 1,5zł ) to weź z kuchni swój kubek, i po prostu przyjdź donaszego firmowego sklepu, a tam naleją ci piwa prosto z beczki! Spróbuj sam, to takie łatwe! Pij piwo z puszki,a jeśli jesteś uczulony na aluminium to zmień lekarza na weterynarza, bo chyba jesteś lamą! ( Śmiech/ Aplauz/ Śmiech/ Aplauz/ Śmiech).
Piwo ŻYWICA! Dobra zabawa, tylko z nami!
( Agencja reklamowa „Tajtek"– która jest pomysłodawca i producentem tej reklamy, wyrzeka się do niej wszelkich praw!)
TURBAN– samochody przyszłości! Nasza arabska firma pragnie zaprezentować najnowszy model hybrydy– MerSedes 500! Od dziś jeździ na swoich ściekach! Tak, tak paliwo do tego wehikułu możesz wyprodukować sam! W kabinie, na skórzanych fotelach zamontowaliśmy sedesy! Im więcej pasażerów korzysta w czasie jazdy z kibelka, to tym więcej zostanie wyprodukowanego paliwa! Ścieki zostają natychmiast zamienione, w najnaturalniejsze paliwo jakie może istnieć! Średnio z jednego „posiedzenia" na kiblu, można wyprodukować paliwo na 100 km! Cóż za oszczędność!
A wystarczy tylko z samego rana zjeść kilo kiełbasy, dwa niedojrzałe jabłka, i popić wszystko litrem mleka!
Spróbuj sam! Ściągaj spodnie, włączaj silnik, i ciesz się jazdą, robiąc pod siebie!
MerSedes 500 może być twój już za 1000 zł!
( Tysiąc złotych to jedna rata, a masz ich do zapłacenia sto, także mamy nadzieje,że tego nie przeczytałeś!)
TURBAN– to nie mobilne toj-toje – To samochody przyszłości!
PO REKLAMIE! ( Może wyglądało to na zakłócenia z kosmosu, pochodzące od kosmitów, ale niech cię to nie zmyli, to była po prostu Ziemska reklama!- wszędzie ją wcisną skorbysyny! )
Sajens gapiąc się w lustro próbował uporządkować rozczochrane włosy. Jeśli miał się z kimś spotkać, to musiał doprowadzić się do stanu używalności! Łazienka, do której wszedł była imponująca. Z głośników leciał kojący
„Space jazz", wokoło paliły się świeczki zapachowe,a naga gejsza z obrazu wiszącego na ścianie, uśmiechała się do niego dolnymi i górnymi ustami…
Sajens wypłukał gardło, poczym ściągnął z siebie lateksowy kombinezon, i wskoczył pod prysznic nucą sobie pod nosem. Bo każdy wie, że łatwa piosenka jest jak łatwa dziewczyna,od razu poprawia humor! Namydlał się, śpiewając:
Nie pamiętam twego imienia kochana
ale nigdy nie zapomnę jakie miałaś
cudne piersi, tyłek, nogi i kolana!
Wrzuciłem monetę i zagrałem na twojej maszynie
Nic nie wygrałem, ale trafiłem za to dwie pomarańcze
i jedną brzoskwinię.
Na horyzoncie krągłe piersi i kasztanowe loki.
Tak wpłynąłem do twej dziewiczej zatoki!
Nie pamiętam twego imienia kochana
ale nigdy nie zapomnę, jak kąpaliśmy
się razem w wannie pełnej szampana!
Gdy Sajens skończył pieśń, inteligentny prysznic rozpłakał się na dobre ze wzruszenia ( włączyły się nawet bicze wodne!). Po kąpieli w wyjątkowo wilgotnej wodzie, mężczyzna ubrał na siebie luźne wdzianko, poczym przywdział wygodne buty przygotowane przez pielęgniarkę.
-Idę na miasto! -rzekł wesoło, czując się rześko jak nigdy dotąd.– Tam gdzie leje się wódka, gra disco, i tańczą pijane dziewczyny słodkie jak ciasto.
Mężczyzna zrobił sobie przedziałkę w bujnych włosach, poprawił spodnie, i wyruszył na spotkanie tajemniczego gościa.
Koniec części pierwszej.
P.S Ze względu na wielkość opowiadania, podzieliłem go na dwie części. Zrobiłem także ilustrację do opka ( grafika wykonana na tablecie graficznym.) Jeśli wam się podobało, i jesteście ciekawi: kim tak naprawdę jest Lucy (?) kogo Sejens spotka w salonie (?!) lub chcecie po prostu dowiedzieć się o co chodzi z tym tytułem– „Sajens mówi Fikszyn", to zapraszam wszystkich do przeczytania drugiej część! Pozdro;)
w domu rozpusty „Wild Rodeo" przyjmą mnie z rozłożonymi nogami
Hi hi hi, dobre! Brawo za kreatywne użycie frazeologii.