- Opowiadanie: lbastro - Granica poznania

Granica poznania

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Granica poznania

Granica poznania

 

 

 

Astrofizycy wszelakiej maści napływali gardłującym i gestykulującym strumieniem do auli i zajmowali swoje miejsca. Czynili to bez zbytniego pośpiechu. Niechętnie opuszczali obszerne foyer, wabiące stolikami z przekąskami, słodyczami i szeroką paletą różnych napojów, nie wykluczając tych z zawartością etanolu. Zbyszek występował jako pierwszy prelegent po przerwie obiadowej i czuł zdenerwowanie, przejawiające się delikatnym mrowieniem w żołądku. Spojrzał na tarczę hologramu starego analogowego zegara, unoszącą się wysoko nad drzwiami i skonstatował, że wciąż ma ponad dwadzieścia minut. Raz jeszcze zaczął w myślach przebiegać kolejne obrazy ilustrujące wykład.

 

Z zadumy wyrwał go odgłos alarmu NetViru w implantach słuchowych. Szybkim ruchem nasunął na oczy gogle i podpiął je pod implanty. Domyślnie włączyło się środowisko Neutral® , w którym przyjął połączenie. Przed oczami ukazała się miła, uśmiechnięta twarz blondynki. Pracujący w tle program poinformował wyświetlonym komunikatem, że to nie fantom, a oparta na rzeczywistym obrazie wizualizacja – awatar.

 

– Witam Pana – zaczęła energicznie. – Jestem Jessica Allan z Net News. Czy zechce Pan poświęcić kilka minut naszym netnautom?

 

– Dlaczego nie? – Odparł nieco zaskoczony. – Trzeba jednak…

 

– Wszystko mam przygotowane. Przesyłam właśnie klucz dostępu do naszego studia.

 

Zbyszek przeszedł pod ścianę i zasiadł w obszernym, głębokim fotelu, w międzyczasie uruchamiając jednego ze swych reprezentacyjnych awatarów, przygotowanych na takie okazje. Siedząc już wygodnie zalogował się do domeny Net News. Został prawie natychmiast przeniesiony do otoczenia przypominającego krajobraz Księżyca. Pod gustownymi lakierkami niemal czuł regolit. Złudzenie zmniejszonego sześciokrotnie ciążenia też było dostępne, ale akurat Zbyszek nie miał odpowiednich implantów, by takie wrażenia odbierać. W prawym, górnym rogu pojawił mu się obraz, jaki będzie emitowany dla szerokiego grona odbiorców.

 

– Zaczniemy za kilkanaście sekund – poinformowała go Jessica Allan, tym razem wyglądająca jak astronautka w dziwnym stroju, stylizowanym na steampunkową estetykę, co dawało raczej komiczny efekt. Na szczęście, nie miała na głowie polerowanego, mosiężnego hełmu, lecz ukazywała pięknie ufryzowane blond loki.

 

– W porządku. Jestem gotowy. – Wywiad, nawet dla takiego potentata jak Net News, nie robił na Zbyszku wrażenia. Od powrotu z Księżyca, po swym drugim pobycie przy VMBA[1], wypowiadał się dla różnych nadawców programów sieciowych, niezliczoną ilość razy. Skomentował jednak szczerze, rozglądając się wokół siebie:

 

– Macie dobrych grafików i projektantów VR[2].

 

– Najlepszych, panie Zbyszku – odpowiedziała morfując jeszcze układ włosów i delikatny, modny ostatnio tatuaż, ciągnący się złotymi nitkami od czoła do brody. Przed oczami Zbyszka pojawiły się wielkie liczby. 4. 3. 2. 1. Patrząc na ich płynne przenikanie usłyszał reporterkę:

 

– Wita państwa Jessica Alan z Net News. Udało się nam zaprosić na krótką rozmowę wybitnego specjalistę, profesora zajmującego się badaniami radiowych sygnałów z kosmosu. Panie Zbigniewie, niech pan nam przybliży ten problem.

 

– Witam w tej pięknej scenerii. – Gdy to mówił wokół pojawiły się radioteleskopy. – Kosmos stara się do nas mówić i w ten sposób informować o swej budowie i skomplikowanych procesach zachodzących w różnych miejscach. Gwiazdy świecą, co możemy widzieć dzięki naszym oczom, a także teleskopom, pozwalającym zwielokrotnić zasięg wzroku. Jednak obiekty w kosmosie nie ograniczają się do zakresu optycznego w widmie. Emitują także promienie innego typu, także fale radiowe.

 

– I te promienie badamy przy pomocy radioteleskopów? – zapytała Jessica. Zbyszek nie odpowiedział natychmiast był zdumiony profesjonalizmem przygotowanej scenografii VR. Pojawiła się bowiem nad nimi, widoczna na podglądzie, wstęga pokazująca miejsce poszczególnych składowych widma fal elektromagnetycznych.

 

– Tak, radioteleskopy pozwalają na odbieranie radiowych sygnałów z kosmosu.

 

– A dlaczego są one takie duże? – W chwili, gdy wypowiadała te słowa, w tle pojawiła się galeria wielkich, ziemskich teleskopów radiowych.

 

– Im większy rozmiar, tym większa czułość i rozdzielczość. Czyli, mówiąc krótko, teleskop to taki lejek łapiący fotony; światło, albo fale radiowe. Im większy tym złapie ich więcej. A fotony to dla astronoma…

 

– … źródło wiedzy o kosmosie – dokończyła najwyraźniej zadowolona z siebie Jessica.

 

– Dokładnie. Liczy się zarówno powierzchnia, jak i średnica, bo ta stanowi o rozdzielczości, czyli możliwości dostrzegania szczegółów źródeł leżących bardzo daleko.

 

– Zatem takie wielkie radioteleskopy pozwalają pewnie widzieć bardzo dokładnie. – W tle ukazał się stupięćdziesięciometrowy paraboloid obserwatorium w Green Bank .

 

– Niezupełnie, pani redaktor. Żeby widzieć szczegóły najodleglejszych kwazarów, teleskopy trzeba łączyć w sieci. Wymyślił to przeszło sto lat temu pewien Brytyjczyk, profesor Martin Ryle. Nazywamy tę technikę interferometrią wielkobazową.

 

– Co to nam daje?

 

– Połączone teleskopy dają rezultat, jakbyśmy używali gigantycznego teleskopu. – Popatrzył w nieco zagubiony wzrok reporterki troszkę z triumfem, a troszkę ze smutkiem, który wynikał z faktu, że ogólny poziom wiedzy jest tak niski, nawet wśród rzekomo wykształconych ludzi. Kontynuował po sekundzie:

 

– Tak wielkiego jak odległość skrajnych anten.

 

– Czyli teleskop może być tak duży jak Ziemia, bo anteny stoją w Europie , Ameryce i wszędzie. – Jessica wyśpiewała podnieconym od zrozumienia głosem, a Zbyszek uśmiechnął się.

 

– Większy, pani redaktor. Mamy bowiem radioteleskopy na Księżycu. Mamy do dyspozycji interferometr o rozmiarach bliskich czterystu tysiącom kilometrów. – Widząc jej szeroko otwarte ze zdziwienia oczy, ciągnął. – Pierwsze wyniki są właśnie tematem mojego wystąpienia podczas bieżącego zjazdu IAU[3]. Nawiasem mówiąc – zerknął na przywołany zegar – zaczynam wykład za siedem minut.

 

– W takim razie nie zatrzymuję już dłużej i dziękuję za wyjaśnienia.

 

Sekundę później znaleźli się już w jednym z pokojów VR w Net News. Jessica stała przed wzrokiem Zbyszka, pozbawiona już kombinezonu i ubrana w modną ostatnio bardzo krótka bluzkę kremowej barwy z rękawami zakrywającymi dłonie, złote szorty i długie, przeźroczyste, podpinane do nich buty.

 

– Fajnie było – powiedziała tylko krótko na koniec i jej awatar rozpłynął się.

 

– Cała przyjemność po mojej stronie – odparł Zbyszek w kierunku rozwiewającej się mgiełki księżycowego pyłu.

 

Połączenie z domeną Net News zostało przerwane i gogle Zbyszka automatycznie przeniosły go do środowiska Neutral®. Zdjął gogle i szybko ruszył ku rozwartym szeroko, masywnym drzwiom prowadzącym do auli.

 

Centrum konferencyjne MITu[4] imponowało od czasu jego remontu , w roku trzydziestym dziewiątym. Zastanawiano się wtedy i dyskutowano, czy wobec powszechności NetViru i coraz bardziej zaawansowanych technologii VR, istnieje potrzeba organizowania konferencji, na których naukowcy przebywaliby osobiście, a nie tylko jako wirtualne awatary w zaaranżowanych, cyfrowych pomieszczeniach. Dyskusję rozwiązano indywidualnie dla każdej z grup naukowców. W przypadku zjazdów generalnych IAU, prelegenci wygłaszali swoje wykłady osobiście, ale była możliwość wirtualnego uczestnictwa w sesjach bez prawa zabierania głosu. Ostatecznie więc, większość astronomów wolała osobiście uczestniczyć w tej najważniejszej branżowej konferencji. Miłą stroną był fakt, że organizatorzy dbali, by odbywała się ona zawsze w jakimś ciekawym miejscu. Niewątpliwie MIT ciekawym miejscem był. Główna aula z doskonałym system prezentacji 3D, perfekcyjnym nagłośnieniem oraz przeszło dwoma tysiącami miejsc prezentowała się znakomicie, mimo, że minęło już prawie dziesięć lat od remontu. Cały kompleks, położony w Cambridge, posiadał jeszcze kilkanaście mniejszych sal i niezliczoną liczbę pomieszczeń różnego przeznaczenia. Hotel dla przeszło czterech tysięcy gości stanowił jedno ze skrzydeł centrum.

 

Zbyszek zaczął swój wykład od przypomnienia historii interferometru księżycowego i najważniejszych wynikach uzyskanych dzięki niemu, po czym przeszedł do właściwego tematu, a mianowicie pierwszych obserwacji interferometrycznych na bazach tak wielkich, jak odległość z Błękitnej Planety do jej naturalnego satelity.

 

– Spodziewaliśmy się zdolności rozdzielczych niższych niż pięć mikrosekund łuku na sferze niebieskiej. Dodam tylko osobom niezorientowanym, – tu sala zaszemrała, a gdzieniegdzie dało się słyszeć śmiechy – że obserwacje z powierzchni Ziemi z taką rozdzielczością pozwoliłyby na dostrzeżenie pojedynczych, mikroskopijnych ziaren regolitu na powierzchni Księżyca, albo kamyków wielkości poniżej milimetra na Marsie…

 

Zbyszek, mając, jako zaproszony mówca, do dyspozycji aż pół godziny, przedstawił w skrócie parametry systemu, sposoby akwizycji danych i ich wstępnej analizy, a także podstawowe założenia związane ze specjalnie zaprojektowanym do analizy danych oprogramowaniem, które kontroluje AI 2.0.

 

– Wyniki są niezwykłe i można śmiało uznać je za przełomowe, zarówno w sensie czułości, ale przede wszystkim w sensie zdolności rozdzielczej. Nie chce jednak teraz przedstawiać detali, związanych z obserwowaną podczas niedawnej sesji grupą blazarów. Wstępne wyniki i astrofizyczne interpretacje znajdziecie państwo w NetVir, na stronach projektu VMBA. – Przez salę przeszedł szmer.

 

– Jak zapewne większość z obecnych tu specjalistów od obrazowania wie, efektem zbyt małej zdolności rozdzielczej instrumentu jest rozmycie obrazu, przypominające widok, gdy przymkniemy bardzo oczy albo mamy wadę krótkowzroczności. Rozdzielczość siatkówki oka jest dobra, a jednak widoczny obraz jest rozmyty. W astrofizyce obserwacyjnej rozmycie to spowodowane jest ograniczeniami rozmiarów przyrządu oraz wiąże się z długością fali. – Słowa te ilustrowały liczne przykłady, zmieniające się na wielkim, supernowoczesnym, wielowiązkowym ekranie laserowym. – Tymczasem nasze analizy uwidoczniły to. – Pojawił się obraz, na pierwszy rzut oka normalna, kolorowa reprezentacja rozkładu natężenia promieniowania na dwuwymiarowym prostokącie, będącym wycinkiem sfery niebieskiej. – Analiza dokonana przez nas uwidoczniła pewien powtarzający się schemat nieciągłości emisji. – W tym momencie centralne części prezentowanego obrazu zostały powiększone i po jakimś czasie tego najazdu w głąb centralnych części źródła, zaczęła być widoczna delikatna pajęczyna przylegających do siebie heksagonalnych kostek.

 

– Jak na razie nie mamy pojęcia, z czym ów efekt jest związany. Jednak uwidacznia się podczas obserwacji na najkrótszych falach. Być może to wada szerokopasmowych systemów odbiorczych pracujących na częstotliwościach w okolicach stu dwudziestu gigaherców. Wszystkie obrazy uzyskane w tym zakresie, na bazach Ziemia – Księżyc, dają taki właśnie, poszatkowany obraz z nieciągłościami o rozmiarach w okolicach mikrosekundy łuku. Mój zespół pracuje obecnie nad wszechstronną kontrolą systemów odbiorczych i oprogramowania, jednak nic na razie nie wskazuje na ich wady. Innych interpretacji tych faktów obserwacyjnych nie chcę się podejmować. Dziękuję za uwagę.

 

Aula zawrzała i rozpętała się dyskusja, która dosyć znacznie opóźniła kolejne referaty.

 

***

 

– Nie jestem fachowcem od badań wszechświata ale ten efekt, który zaobserwowano, bardzo przypomina teksturowanie środowisk VR.

 

– Co to oznacza, bo może nie wszyscy netnauci to wiedzą? – Jessica zapytała swego rozmówcę, którym był George Adams, przedstawiany jako specjalista od projektowania środowisk VR.

 

– No tak. Hm. Nie musimy wiedzieć wszystkiego – George zaśmiał się. – Ja nie wiem jak wytwarzane są t-shirty. Ale do rzeczy – spoważniał. – Wyobraźmy sobie krajobraz obserwowany ze szczytu góry w wirtualnym świecie. Wszystko co jest blisko widzimy bardzo wyraźnie, ale im coś jest dalej, tym mniejsza dokładność jest potrzebna, by to odtworzyć. Zatem, im coś jest dalej, tym mniej precyzyjnie jest odzwierciedlane przez systemy graficzne środowiska VR. Dopiero, gdy się zbliżymy, komputery przeliczają otoczenie odtwarzając je z większą precyzją. Oczywiście używając w VR lornetki, zobaczymy coś odległego bardzo szczegółowo, bo komputer wie, na co patrzymy i dostosowuje obraz do naszego zachowania tak, byśmy nie spostrzegli tej, swego rodzaju, oszczędności mocy obliczeniowej i pamięci.

 

– A teraz wyobraźmy sobie przez chwilę, że przenosimy świat VR do rzeczywistości i nie ma możliwości przeliczania tekstur. Co zobaczymy, gdy użyjemy lornetki?

 

Jessica zawahała się na moment, ale robiąc mądrą minę odparła wreszcie:

 

– Zobaczymy bardzo niewyraźne obiekty.

 

– Tak! – George podekscytował się. – Zobaczymy, że im coś jest dalej, tym mniej dokładnie jest oddane. Zobaczymy kształt rastru tekstury. Obiekty w VR generowane są rastrowo i wektorowo, ale wyświetlanie zawsze polega na rasteryzacji.

 

***

 

– Bzdura! – powiedział Zbyszek odłączając strumień z audycją Net News. Zalogował się do swojego priwrumu. Oczom ukazał się znajomy gabinet. Na wielkim, dębowym biurku leżał spory plik listów. Większość z nich wylądowała w koszu stojącym obok biurka. Niektóre znalazły się w segregatorach z korespondencją rozpływając się zwyczajnie przed jego wzrokiem gdy wskazał odpowiednie miejsce na regale. Ucieszyła go wiadomość od córki. Uśmiechnięta twarz pytała go kiedy wraca do domu, bo coś trzeba podpisać w szkole. Wysyłał właśnie w odpowiedzi krótki liścik z zapewnieniem, ze niebawem wraca, wrzucając go do czerwonej, stylizowanej na londyńską skrzynki stojącej w rogu gabinetu, gdy zadzwonił telefon. Poprawił styki za uszami łączące gogle z implantami stymulującymi nerwy słuchowe, po czym odebrał wideorozmowę. Nad biurkiem zmaterializowała się cienka, przejrzysta tafla monitora, na której pokazała się trójwymiarowa twarz Ryśka, przyjaciela z którym pracował nad systemami odbiorczymi księżycowego interferometru, a wcześniej wiele lat przy stumetrowej antenie w Borach Tucholskich.

 

– Słyszałeś tego kolesia w Net News?

 

– Tak – odparł znużonym głosem. – Witam cię Rysiu. Gdzie jesteś?

 

– No cześć. Wybacz, tak się tym nakręciłem, że zapomniałem o dobrych manierach. Siedzę w domu, w Toruniu. – Mówił szybko i widać było, że ma coś, czym chce się podzielić. – Myślisz, że może być rzeczywiście tak, jak w tej trylogii Macierz? Kiedyś to oglądałem, bo pasjonowało mnie stare kino s-f, a teraz zamówiłem sobie z archiwum te filmy.

 

– Oj, Rysiu. Tak okropnie wszyscy napierają, że żałuję ujawnienia tych danych. I jeszcze ty? – zaśmiał się: – I ty, Brutusie? – Dodał po sekundzie jeszcze: – Niestety, nie znam tego.

 

– Ale jeśli byłaby to prawda, a nie kwestie sprzętowe, to… To moglibyśmy, chociaż teoretycznie, być tworami przebywającymi w jakimś nadrzędnym wirtualnym świecie, którego słabość właśnie odkryłeś.

 

– Daj spokój. Jak możesz myślec, że jesteś w środku programu komputerowego, który nie daje rady liczyć tekstur i dlatego obrazy VMBA są pikselozą. Pomyśl Rysiu. Gdybyśmy byli w takim matriksie, to on wiedziałby co robimy i policzyłby dla nas tekstury. – Zbyszek zrobił minę zdradzającą znużenie i podenerwowanie. – Zresztą, to wszystko jest niedorzeczne. Powiem nawet dobitniej, to jest strasznie głupie!

 

– Pewnie masz rację – Rysiek dał za wygraną. – Kiedy będziesz w Polsce? Chyba już z pół roku nie skrzyżowaliśmy kufli.

 

– Będę w przyszłym miesiącu w Jodrell na konferencji. Podeślę ci link. Zarejestruj się i będzie okazja wybrać się do tego pubu w Manchester, no wiesz, tego z własnym browarem przy Adelfi Street.

 

– Dobra, pomyślę – rzekł na koniec Rysiek i rozmowa urwała się.

 

Zbyszek wywołał monitor z wiadomościami i od razu zobaczył wielki, jaskrawy i migający tytuł, oznaczony hasłem breaking news: Pozaplanetarna sonda Stan Gorgolewski traci ostrość!

 

Co u diabła? – pomyślał Zbyszek i zaczął przeglądać tekst. Szybko sięgnął do kilku opracowań poważniejszych i nie spłyconych przez dziennikarski sposób szatkowania i przez to fałszowania faktów. Znalazł informacje na temat wyników obserwacji dokonywanych przez wspomnianą sondę, wysłaną w 2023 roku ku niektórym obiektom pasa Kuipera i obłoku Oorta. Było to bardzo duże laboratorium badawczo obserwacyjne. Zaopatrzone w dwa, oddalone od siebie o dwadzieścia jeden metrów, teleskopy o średnicy blisko czterech metrów, działające w zakresie od ultrafioletu aż po podczerwień, jako interferometr optyczny. Sonda posiadała też detektory promieni X i gamma. Teleskopy zbierały obrazy dzięki matrycom UCCD[5], liczącym sto dwadzieścia gigapikseli. Odpowiednia obróbka dawała rozdzielczości w okolicach kilku mikrosekund łuku w zakresie ultrafioletowym. Cały obecny problem polegał na tym, że interferometryczny obraz UV zaczął przedstawiać w pewnym momencie, wizerunki będące bitmapą o pikselach większych niż te tworzące kamerę. Stan Gorgolewski był w chwili wykonywania tych obserwacji w odległości prawie trzystu czterdziestu godzin świetlnych od Słońca.

 

Zastanawiano się nad ewentualnymi błędami oprogramowania cyfrowego korelatora albo wadami samych kamer, lecz kontrola w zakresie widzialnym i podczerwonym pokazała normalną pracę przyrządów. Trudność w ustaleniach polega przede wszystkim na tym, że kontakt ze Stanem Gorgolewskim jest dosyć skomplikowany i trwa bardzo długo.

 

Oczywiście do wygrzebania tych, liczących już ponad rok, rewelacji doprowadziło nagłośnienie wyników radiowych obserwacji, ogłoszonych ledwie kilka godzin wcześniej przez Zbyszka,. Ale mechanizm łańcuchowego rozchodzenia się informacji w NetVir jeszcze nie zaskoczył w pełni.

 

***

 

Prawdziwa burza medialna wybuchła niecałą dobę później, gdy ktoś ważny w świecie informacji skojarzył wreszcie, że zdolność rozdzielcza w zakresie UV teleskopu na pokładzie Stana Gorgolewskiego jest podobna do tej uzyskiwanej na falach o długości poniżej centymetra dla VMBA. Komentarze w sieci były natychmiastowe i bardzo naiwne. „Skończona rozdzielczość wszechświata" albo „Żyjemy wewnątrz boskiej VR" – taki był główny ich ton, podsycany przez zgraję komentatorów, którzy obok prawdziwych astronomów nawet nie stali i o badaniach kosmosu nie wiedzieli zbyt dużo. Pojawiały się całe rzesze specjalistów i ekspertów, którzy tłumaczyli owe fakty obserwacyjne na sposoby, z których większość nadawała się na scenariusz opowieści s-f.

 

Był też i pozytywny aspekt całego zamieszania, który wypłynął kilkanaście dni później. Niezwykle pilną sprawą dla całego świata nauki stała się budowa nowego, potężnego interferometru na orbicie, jak również dofinansowanie obserwacji radiowym interferometrem księżycowym w modzie VMBA. Zbyszek bardzo szybko przygotował dla swojego zespołu kilka proposali i złożył w NetVirowym sekretariacie komitetu naukowego przyrządu, na ręce fantoma, co nie było takie oczywiste, bo oprogramowanie Zbyszka nie wykryło tego faktu. Nie zauważyłby tego, gdyby sekretariat nie posłał mu komunikatu, że dokumenty przejmuje wirtualny system oceny. Najprawdopodobniej fantomem sterowało AI na poziomie wyższym niż 2.5.

 

***

 

– No i co o tym myślicie? – Ciszę, zarezerwowaną na sączenie ciemnego Royal Smooth Ale z pintowej, miłej w dotyku szklanicy, przerwał niecierpliwy Rysiek.

 

– Daj nacieszyć się smakiem – odparł Zbyszek, obcierając wierzchem dłoni wąs z kremowej piany. Lubili przychodzić do tego starego pubu, przypominającego z zewnątrz zrujnowaną stodołę, zawsze, gdy mieli jakąś możliwość spotkania w szacownym obserwatorium radiowym w Jodrell Bank. Zgodnie z afiszem, niedbale przypiętym nad barem The Old Pint Pot, ciemny smooth i jasny bitter robione były w piwnicy od przeszło dwustu lat, niezmienioną metodą.

 

Ramesh Nadakarajan uśmiechnął się lekko, pokazując kontrastujące z oliwkową cerą zęby; uniósł szklankę z wodą i zabełtał słomką gruby plaster pomarańczy. Zbyszek i Ryszard przyjaźnili się z nim od lat, mimo barku zainteresowania z jego strony alkoholem i grillem, mimo faktu, że sześć lat temu otrzymał nagrodę Nobla za rozwiniecie systemów detekcji neutrin. Zapytał wesoło Ryśka:

 

– A o co pytasz?

 

– No oczywiście o pikselozę wszechświata – Rysiek był dosyć impulsywny, a jego dociekliwa natura nie znosiła pozostawiania tematów bez wyjaśnień.

 

– Z pewnością nie jest to przejaw faktu, że ktoś lub coś stworzyło system, który wirtualnie nas więzi.

 

– A może bóg, zamiast całego wszechświata, stworzył jeden solidny komputer i zapuścił tylko program.

 

– Zapewniam cię, że tak nie jest – odezwał się Hindus. – Wszechświat jest dokładnie taki jaki widzimy. Gdyby było inaczej, wiedzielibyśmy o tym. Bhagavan nie mógłby okłamywać swych bhaktów. Nawet wtedy, gdyby On był adminem, a wielbiciele ledwie procesami. Zresztą niedawno Prema Sai Baba powiedział, nagabywany przez wiernych, że już niedługo rozbita zostanie bariera naszej niewiedzy i ograniczenia.

 

– Co to znaczy? – dopytywał Rysiek.

 

– No chyba tylko tyle, że problem zostanie rozwiązany. – Ramesh wzruszył ramionami.

 

– Ja tam nie chcę o tym myśleć zbyt wiele, bo można oszaleć od tego. Słyszeliście, że powstał ruch nowej rewolucji myślenia, który twierdzi, że system heliocentryczny co prawda działa, ale tak naprawdę nie ma gwiazd. Jest kryształowa sfera, która gwiazdy i całą resztę udaje. – Zbyszek przerwał i nabrał spory łyk piwa. Nagle zastygł z pustą szklanką wciąż wzniesioną ku górze. Wyszeptał:

 

– Sfera Dysona…

 

– Co mówisz? – Ramesh zrobił minę, jakby usłyszał, ale nie był w stu procentach pewny.

 

– Mówię, że bardzo możliwe, iż otacza nas Sfera Dysona – zaczął tłumaczyć Zbyszek.

 

– No tak – wtrącił Rysiek. – Ale taka Sfera jest po to, żeby łapać energię gwiazdy i z całą pewnością zwyczajnie zasłoniłaby nam widoki. Jak więc możemy przez nią cokolwiek zobaczyć. Oj nie grzeszysz dziś mądrością – zadowolony z siebie inżynier pogroził w stronę Zbyszka pulchnym palcem.

 

– A jeśli jest ona pokryta od środka nie tylko elementami wyłapującymi energie słońca, ale także siecią emiterów, nadających obraz w całym zakresie widma.

 

– Tak – przytaknął Ramesh. – Może być czymś na pobodę wielkiego sferycznego ekranu, ze święcącymi w całym zakresie widma, niezliczonymi pikselami.

 

– Czyli ta Sfera generuje dla naszych oczu i instrumentów obraz. To mam pytanie – Rysiek patrzył naprzemiennie na Zbyszka i Ramesha. – Obraz jest sztucznie generowany czy prawdziwy?

 

– Pewnie prawdziwy. Na zewnątrz sfery jest system kamer albo jakichś detektorów, a w środku ekran.

 

– Można to łatwo sprawdzić – powiedział po krótkim namyśle Ramesh. – Testować można neutrina, które pewnie z zewnątrz przenikają do nas przez sferę Dysona. Trzeba spróbować opracować metodę obserwacji neutrin z rozdzielczością kilku mikrosekund. Myślę, że to nie będzie trudne. Są też fale grawitacyjne, które obserwujemy, a raczej nie chce mi się wierzyć, by sfera była w stanie generować zaburzenia zgodne z nasza fizyką i odpowiadające prawdziwym zjawiskom astrofizycznym.

 

– No tak, panowie – rzekł Zbyszek. – Tośmy pofantazjowali, ale nasuwa się jedno, zasadnicze pytanie. – Zrobił pauzę delektując się obserwacją napięcia na twarzy przyjaciół. – Jaki jest cel istnienia takiej Sfery?

 

– No wiesz – Ramesh odparł swobodnie, jakby było to absolutnie oczywiste. – Stawiamy na rzece zaporę, żeby spiętrzyć wodę i wykorzystać jej energię…

 

– …a płoć się pyta suma: po co to jest? – Wtrącił Rysiek i zarechotał, rad ze swych słów.

 

***

 

Nie poszli na kolejne konferencyjne wykłady, poświęcone polom magnetycznym dysków akrecyjnych wokół megamasywnych czarnych dziur, tylko siedząc w domyślnie wystrojonym graficznie gabinecie VR, próbowali rozgryźć problem. Ledwie kilka godzin i niezbyt skomplikowanych obliczeń spowodowało, że następne piwo w The Old Pint Pot służyło przede wszystkim chłodzeniu emocji.

 

– Zatem, moi przyjaciele, – powiedział spokojnym głosem Ramesh – wystarczy przekonfigurować Heveliusa na orbicie tak, by lustra były minimum pięćdziesiąt metrów od siebie i dostaniemy rozdzielczość w zakresie widzialnym lepszą niż pięć mikrosekund luku na piksel.

 

– Chyba, że zainstalują lepsze kamery – Rysiek mówiąc to kiwnął na barmana.

 

– Nie liczyłbym na to – rzekł Zbyszek.

 

– To jak? – Tym razem Ramesh starał się być inicjatorem. – Wysyłamy propozycję do centrum sterowania obserwatorium Hevelius?

 

– Jasne – przytaknął Zbyszek. – A co z tymi neutrinami?

 

Ramesh popił łyk zielonej herbaty z lodem i rzekł:

 

– Moje detektory mogą mieć niewielkie rozmiary, minimalnie jakieś cztery, może nawet trzy cale. Przy takich rozmiarach czułość spada jednak drastycznie. Z naszych obliczeń wynika, że elementy ekranu Sfery powinny być w odległości około roku świetlnego i mieć rozmiary nie mniejsze niż dwa cale. Jeśli tak jest, to budując odpowiednio dużą matrycę detektorów, mógłbym zbadać, czy są jakieś nieciągłości.

 

– Dasz radę to zrobić? – Dopytywał Zbyszek. – Co z funduszami?

 

– Mam gotowe detektory, trzeba troszkę popracować nad oprogramowaniem, ale na początek wystarczy to, co zrobi AI 2.0 z już istniejącym oprogramowaniem. – Uśmiechnął się. – A o pieniądze nie musimy się martwić. Tata Science Lab. da mi nawet miliard dolarów, jeśli poproszę. Jako noblistę, umieścili mnie w zarządzie honorowym.

 

***

 

Program obserwacyjny został wdrożony w czasie krótszym niż miesiąc. Wszystkie dane, uzyskane zarówno dzięki orbitalnemu interferometrowi optycznemu Hevelius, jak i liczącej blisko hektar farmie detektorów neutrinowych, wskazywały na to, że przy założeniu istnienia Sfery Dysona, powinna być ona w odległości około czterystu dni świetlnych. Nie udało się dociec, czy obraz rozkładu neutrin jest przez Sferę generowany, czy cząstki te przenikają swobodnie z zewnątrz.

 

W kanałach informacyjnych NetVir ponownie rozpętało się szaleństwo. Kto zbudował sferę? Jaki jest cel jej istnienia? Jaka powinna być reakcja?

 

– Z pewnością budowa sferycznej konstrukcji o powierzchni blisko czterech tysięcy bilionów bilionów kilometrów kwadratowych wymaga niewyobrażalnej dla nas potęgi technologicznej – perorował jeden z ekspertów, który zapewne pamiętał jeszcze pierwsze loty w kosmos, co sugerowała długa, siwa broda i sylwetka seniora. – Cywilizacja ludzka ledwie wiek temu oderwała się od planety, a dopiero kilkanaście lat temu wylądowaliśmy osobiście na innej planecie. Na Marsie. W skali Kardaszewa jesteśmy daleko przez pierwszym stopniem. Takie struktury budują cywilizacje na poziomie minimum drugim tej skali i dla nas będzie to osiągalne za jakieś cztery, może pięć wieków.

 

*

 

– Bóg stworzył tę barierę, by ustrzec ludzi przez zagrożeniami – gromko wykrzykiwał pulchny, łysawy kapłan w kanale Maryja Net. – Doszliśmy do kresu poznania i jest to dla nas widomy znak, że czas przebudzić się i odwrócić w stronę naszego pana. Wiernych zachęcam do modlitw w katolickich kaplicach w NetVir. Pierwsza wizyta bezpłatna! Zachęcam jednak do wykupienia abonamentu. -Spojrzał hipnotyzującym wzrokiem w stronę netnautów. – Może i myślisz, że boga nie ma, ale jeśli jest, to lepiej bądź na to przygotowany. To kosztuje tylko siedemdziesiąt dolarów miesięcznie.

 

*

 

– Najwyraźniej ktoś, bez naszej zgody i wiedzy, czerpie energię z naszej gwiazdy! – Energicznie gestykulując mówił śniady mężczyzna w mundurze bliżej nieokreślonej formacji. Poprawiając co chwila naprzemiennie czarne wąsy i wielkie, ciemne gogle NetVir, nawoływał: – Trzeba rozbić Sferę jak najszybciej i przygotować ludzi do konfrontacji. Zasłaniając nam kosmos, ci obcy zabrali nam wolność, a więc to co dla ludzi jest najważniejsze. Nie damy się uwięzić. Będziemy walczyć i niechaj obcy uzurpatorzy się strzegą!

 

*

 

– Istnienie Sfery Dysona jest jak dotąd tylko hipotezą. – Mówcą był dystyngowany mężczyzna w średnim wieku , przedstawiany jako senator i światowej klasy ekspert. – W tej chwili oczywiście mamy pewne obserwacyjne fakty astrofizyczne, które każą nam wierzyć w istnienie owej Sfery, ale dopiero namacalne stwierdzenie jej obecności i zbadanie jej struktury pozwoli nam wypowiadać się w pełni na temat tych dziwnych zjawisk, zaobserwowanych w ciągu ostatnich miesięcy. Jako członek komisji nauki, przedstawiłem wstępne założenia projektu misji w te rejony, które zostały zaakceptowane przez Kongres. Głównym celem jest jak najszybsze dotarcie na odległość roku świetlnego od nas. Nie jest to łatwe, bo Sfera znajduje się poza granicą obłoku Oorta. Mam nadzieję, że to nowe i najważniejsze chyba wyzwanie, od czasów lotu na Księżyc osiemdziesiąt lat temu, stanie się nowym impulsem dla ludzi.

 

***

 

Cztery lata później, prawie dokładnie rok po tym, jak wysłana w przestrzeń sonda Dyson, powinna dotrzeć już w pobliże Sfery, Zbyszek spędzał w podtoruńskiej dzielnicy Wrzosy 3. Nie myślał bynajmniej o Sferze Dysona i nazwanej tym samym imieniem sondzie, poruszającej się pod koniec etapu przyspieszania z zawrotną prędkością, pół miliarda kilometrów na godzinę. Miał inne atrakcje, odciągające go od tego.

 

Niezbyt często odwiedzał swą przyjaciółkę Ninę, bo mieszkając w Los Angeles, gdzie przeprowadził się, odkąd zaczął pracę przy programie księżycowego interferometru, nieczęsto gościł nie tylko w Toruniu, ale w Europie. Teraz nadarzyła się jedna z takich rzadkich okazji i nie mógł nie odwiedzić swej słodkiej Niny, przypominającej o cudownych chwilach z przeszłości. Powodującej, że znowu wierzył w swój czar i urok. Bardzo często zastanawiał się, czy byłoby tak samo, gdyby związał się z Niną w szczęśliwych i beztroskich czasach studiów. Teraz nie wydawało się to istotne, bo choć jego żona, Karolina, odeszła, to Nina nie była kobietą stanu wolnego. Na szczęście dla Zbyszka, jej mąż często wyjeżdżał.

 

Leżeli nadzy na rzuconej niedbale sztucznej skórze wielkiego, bialego niedźwiedzia, rozmawiając o tysiącu spraw, śmiejąc się i popijając cierpkie, reńskie wino. OLEDowa ściana świeciła pokazując bezgłośnie, lecz ostro i wyraźnie, obraz kilkudziesięciu kanałów NetVir.

 

– Piękny ten tatuaż – rzekł Zbyszek, gdy leżała na brzuchu ciepła i pachnąca, a on gładził jej kolorowe, wilgotne od potu plecy przedstawiające jakiegoś ni to motyla ni to kwiat. Pod palcami czuł delikatne wypustki podskórnych implantów.

 

– A zrobiłam sobie wreszcie – uśmiechnęła się ciepło. – Wiesz, że zawsze chciałam. Mężulo troszkę się burzył, bo to chłop prosty i staroświecki, może nazbyt, ale..

 

– Czy te implanty kosmetyczne, kosmoplanty…

 

– Kosmeplanty – poprawiła.

 

– …czy nie przeszkadzają jak leżysz na plecach?

 

– Nie, skądże – uśmiechnęła się znowu przekręcając lekko. – Są miękkie, bardzo delikatne i na dodatek zaszalałam. Podłączone są do układu nerwowego i czuję ciut bardziej twój dotyk. Taki dreszczyk… – Zamruczała, gdy delikatnie muskał wypustki na plecach w różnych miejscach kolorowego wzoru.

 

Zbyszek kątem oka dostrzegł w pewnym momencie, że w jednym z prostokątów ruchomej mozaiki na ścianie, pojawił się komunikat sygnowany napisem Sfera Dysona. Szybko wydał polecenie, które domowe AI spełniło natychmiast, powiększając żądany kanał na całą ścianę i włączając głos. Komentator mówił:

 

– Po czterech latach oczekiwania na rezultaty Rajdu ku Sferze Dysona, przeszło rok po tym, jak sonda powinna do tej Sfery dotrzeć, mamy pierwszy, oficjalny komunikat wydany wspólnie przez NASA i New ESA, które to agencje nad misją czuwały.

 

Na ekranie pojawił się Mike Edwards, którego Zbyszek poznał bardzo dobrze kilka lat wcześniej, przy okazji swego udziału w eksploracji Srebrnego Globu. Zazwyczaj niechlujnie ubrany, w NetVir prezentował swego awatara w nienagannie skrojonym, szarym garniturze i staranie ułożonych włosach.

 

– Kilkanaście godzin temu odebraliśmy ostatni komunikat z sondy Dyson. Musimy sobie zdawać jednak sprawę z faktu, że prezentowane wydarzenia miały miejsce 372 dni i 17 godzin temu. Od wielu już tygodni wiedzieliśmy, że Sfera Dysona, otaczająca nasz Układ Słoneczny tuż poza granicą obłoku Oorta, to nie tylko hipoteza. – Na ekranie pojawiły się teleskopowe obrazy, przedstawiające zwyczajny, na pierwszy rzut oka, widok kosmosu. Jednak po bliższym przyjrzeniu się, można było zobaczyć delikatną siateczkę przypominającą plaster miodu o mikroskopijnych komórkach. Komórki z czasem rosły i stawały się coraz wyraźniejsze. Mike kontynuował:

 

– Widoczny obraz jest animacją, pokazującą zmiany rejestrowanego przez przyrządy sondy obrazu w czasie przeszło miesiąca. Sonda zwolniła wtedy i znajdując się w odległości dwóch godzin świetlnych od bariery poruszała się z prędkością około pięciuset kilometrów na sekundę. Kolejny etap deceleracji nastąpił w odległości dziesięciu minut świetlnych od Sfery. I właśnie wtedy, w kierunku sondy Dyson, wyemitowany został kierunkowy impuls energii rozciągnięty w całym widmie EM, o mocy przekraczającej, według AI sondy, tysiąc eksawatów. – Obraz na ekranie przedstawił pojawiający się w polu widzenia jasny punkt, którego rozmiary rosły, po czym obraz zmienił się w charakterystyczną dla zerwanej transmisji cyfrowej, pokrytą pikselami, zastygłą w bezruchu mozaikę.

 

– Ja pierdolę – wyszeptał Zbyszek, który chyba dopiero teraz w pełni zdał sobie sprawę z tego, jak wygląda sytuacja. W tle słyszał z komentarz Mike'a, jakby dobiegał on z drugiego Kranca kosmosu:

 

– W chwili, gdy transmisja uległa przerwaniu, orbitalne obserwatoria rentgenowskie i gamma oraz interferometr księżycowy, zarejestrowały z tamtego kierunku sygnał zjawiska, określanego mianem błysku gamma. Pierwsze, pobieżne jeszcze analizy, upewniają nas, że nie był to wrogi akt budowniczych Sfery, a jedynie działanie systemów chroniących konstrukcję przed zniszczeniem przez komety czy meteoriody.

 

– Ja pierdolę. A więc to prawda. – Ciut głośniej powtórzył Zbyszek i spojrzał w oczy Niny. -Wiesz, to dosyć trudne, gdy nadchodzi moment, w którym w pełni zdajesz sobie sprawę, że najprawdopodobniej twoja praca była niewiele warta… Kurcze, spędziłem przeszło pół życia podniecając się wyświetlanymi obrazkami i myśląc, że to prawda.

 

Nina popatrzyła na jego zamyśloną twarz i przytuliła go do swych krągłych piersi. Była w pełni świadoma tego, że przynajmniej na kilka chwil potrafi wygonić z głowy Zbyszka wszelkie zmartwienia.

 

 

 

KONIEC

 

 

[1] VMBA – VLBI Moon Baseline Array – interferometr radiowy na bazach księżycowych.

 

[2] VR – Virtual Reality – środowisko wirtualne

 

[3] IAU – International Astronomy Union – Międzynarodowa Unia Astronomiczna.

 

[4] MIT – Massachusetts Institute of Technology

 

[5] UCCD – Ultra Charge Coupled Device – matryca półprzewodnikowych elementów światłoczułych

Koniec

Komentarze

Na wstępie, co do edycji teksu, sugeruję poprawki:

Pracujący w tle program poinformował wyświetlonym w tle komunikatem - niepotrzebne powtórzenie
W taki razie nie zatrzymuję już dłużej - "takim"
Zastanawiano się wtedy szeroko - można zastanawiać się szeroko? może można... użyć innego określenia?
najważniejszych wynikach uzyskanych dzięki niemu - "wyników"
zaprojektowanym do analizy danych oprogramowaniu - "oprogramowaniem"
kontrolą systemów odbiorczy i oprogramowania - "odbiorczych"

Opowiadanie podobało mi się. Pełne jest naukowej terminologii, co pewnie podnosi wartość "science" w całości. Mniej więcej w połowie, wciągnęły mnie dopiero rozważania na temat Sfery Dysona. Mam wrażenie, że w końcówce, moment, w którym hipoteza staje się tezą, został przedstawiony dość skrótowo. Zabrakło dalszych wynikań? A może to tylko mi mało...

Teoria Zbyszka została sfalsyfikowana, więc po zderzeniu z faktami, które mogłoby być bardziej ekspresyjne, powinien ją odrzucić i mieć na tyle otwarty umysł, by chcieć poznawać dalej. Przy takim podejściu, granice poznania wydają się odleglejsze. Każdy ma zresztą własną teorię dotyczącą istnienia granic poznania.

Dziekuję, elvicka, za spis błedów. Poprawiłem, chociaz pewnie nie zamyka to listy niedociągnieć czysto technicznych.
Bardzo trudno zauważyć i wyeliminować literówki, powtórzenia i niekonsekwencje w swoim tekście.
Rzeczywiście, nie rozpedzałem się i końcówka tekstu nie zawiera zbyt szerokiego komentarza. Liczyłem się z tym, że zbyt długi tekst może działać zniechecająco.  Może przyjdzie na to czas w kontynuacji, gdy za jakiś czas ktoś wybierze sie do obszary Sfery ;)
Pozdrawiam

Teraz tylko przejrzałem, ale juz widzę, że trzeba to przeczytać spokojnie i uważnie, chociaż Sfera Dysona to niemożliwa możliwość... --- ale nie o nią chyba chodzi.

Dobre..............

Pozdrawiam

Zbigniew

PS

Przyszła mi pewna myśl pod koniec czytania tego opowiadania. Może jesteśmy mieszkańcami sporego więzienia, a może ogrodu zoologicznego? :)

Fajny pomysł z tymi błyskami gamma :)

Chciałbym dożyć czasów, w których na Księżycu powstanie radioteleskop :(

Dzieki Zbigniewie za wysoką notę - sam bym się chyba tak wysoko nie ocenił ;) Mam nadzieję, że nie wynika to tylko z faktu, iż główny bohater jest Twoim imiennikiem :))
Jesli chodzi o radioteleskopy na Księżycu, to jednym z pionierów pomysłu  jest prof. Stanisław Gorgolewski :). A obecnie  dosyć poważne są rozmyslania nad umieszczeniem tam interferometru podobnego do LOFARu (którego 3 stacje juz niebawem staną w Polsce).

Pozdrawiam

Zagadnienie mi sie spodobało (Mniejsza o imię)
A błyski gamma mnie po prosu powaliły :)
Podnosiłeś swojego czasu zagadnienie braku S - F (z podkresleniem S). Twoje opowiadania zawieraja to S. Brawo i dzięki za starania... Coraz mniej nasz ścisłych. Aż przykro... Ale może to i dobrze... Kiedys będa się bić o nas... Ha.. Ha...
Pozdrawiam...
Zbigniew
A ocena moim zdaniem się należała! Zresztą moja pierwsza. Zauważyłem ostatnio, że mam możliwość oceniania, wioęc wystawiłem pierwszą ocenę.

O granicach poznania można dyskutować (czy ktoś nam je narzuca, czy narzucamy je sobie sami, etc.). Rozległy temat.
W opowiadaniu przeważa science, co wymaga od czytelnika przynajmniej szczątkowej wiedzy z zakresu nauk ścisłych, oraz zainteresowania tym tematem. Interesujące.

Trochę to potrwało ( w końcu nie samą stroną NF człowiek żyje), ale nareszcie przypomniałem sobie tutuł, z którym Twoje opowiadanie kojarzyło mi się od pewnego momentu.
"Strefy zerowe" Peteckiego. Bez obaw, inna fabuła, inne założenia --- zwyczajne skojarzenie, bo też o informacje chodzi.
Dorzucam Tobie piątkę.

Świetne, to już kolejny Twój tekst, który mi się bardzo, bardzo podoba, bo trafia dokładnie w moje gusta literackie :D przede wszystkim wielki ukłon za to, że w tych opowiadaniach widać, że masz ogromną wiedzę, ale są tak napisane, że wszystko jest zrozumiałe (a mówi to polonistka in spe, która astronomią interesuje się czysto hobbystycznie :) ).

Sam pomysł jest bardzo ciekawy. Myślałam, że idei "matriksowej" już nikt nic ciekawego nie wyciśnie, a tu niespodzianka. Szczerze mówiąc, liczyłam, że na końcu będzie jakieś "cdn.", ale jako całość też jest bardzo dobre :)

PS. zabawnie tak czasem sięgnąć do czyjegoś starszego tekstu i odkryć, że ostatni komentarz jest sprzed ponad roku :P

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

Nowa Fantastyka