- Opowiadanie: molibden - Kontakty przelotne

Kontakty przelotne

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kontakty przelotne

- Dobra, skoro już są wszyscy, to do rzeczy. Sprawa jest poważna, pościągałem wszystkich najlepszych, żeby nie być gołosłownym, analogiczny młyn ma teraz stołeczna, wielkopolska i trójmiejska. Przez te Euro wszyscy srają, ale tym razem nie chodzi o karki na trybunach. Do czego zmierzam. Po pierwsze jest wytyczna z samej góry, najlepsi odstępują od swoich spraw, urlopy anulowane i wszyscy skupiamy się na jednym projekcie. Tematem są tereny budów stadionów, a zwłaszcza robole na nich pracujący. Jest wiarygodny cynk, bodajże od icków czy jankesów, że ktoś będzie kombinował z zabawkami. Według chłopców z centrali, materiał jest już w Polsce. Jak się domyślacie, my mamy to gówno zabezpieczyć i przejąć tych świrów od fajerwerków. Plan jest banalny. Wbijacie się na budowę, część jako zwykli ciecie i sprzątacze, inni jako umysłowi. W zasadzie wszystko jest już połapane, kto, co i za kogo robi. Macie węszyć i szukać. Koncentrujecie się przede wszystkim na śniadych i różnych lewych, którzy tan nie pasują. Jak coś traficie, to się wbijamy i robimy porządek. Oczywiście żadnych przecieków. Jak jakaś hiena z prasy coś naskrobie, żegnacie się z premiami. Wszyscy. Sprawa ma najwyższy priorytet. Powodzenia.

 

Maniek, nie był zadowolony. Chłop jak każdy z tego doświadczonego zespołu, zbyt wypalony, by buzować adrenaliną przed nowym wyzwaniem. Może po prostu za dużo widział syfu na tym padole, a jego znużenie potęgował uporczywy, wielodniowy kac. Znowu wpadł w ciąg, pewnie w firmie się już czegoś domyślają. Niepotrzebnie tak wcześnie pozbywał się tej wszywki.

Mimo wszystko mogło być gorzej. Dostał fuchę chyba najbardziej lajtową. Nie będzie się za bardzo ścierał, bo orły od planistyki, przydzielili mu posadę sprzątacza. Wyekwipowany w miotełkę i wiaderko, robi za wolnego elektrona budowy. Tu coś zagada, tam zamiecie, gdzie indziej coś zapamięta, stary wyga szybko się przystosuje. Byleby tych od trotylu jak najszybciej trafić i wróci do swojej zgnilizny suterenowych wilczków, gdzie wszystko od lat było poukładane, a praca toczyła się spokojnie i nie stresująco.

Dni mijały jałowo, monotonnie, nic się szczególnego nie działo. Po tygodniu Maniek przyszłą arenę Śląska Wrocław miał już w małym palcu. Wiedział kto, co i jak wynosi, kto daje w palnik za winklem, kto się najzwyczajniej opierdala. Wiedza dla niego mało przydatna. Ot, wytresowany latami zmysł obserwacyjny rasowego psa, ciągle jeszcze pracujący na najwyższych obrotach. Śniadych nie było za wielu, tych których namierzyli, ABW dyskretnie prześwietliło i nic wielkiego z tego nie wynikło. Paru arabusów na kontraktach z gorącym uczuciem do nastoletnich blondi z galerii handlowych. Takie przestraszone płotki, które nawet haszu nie kitrały w hotelu. Świat schodzi na psy, mimo, że 2012 zbliża się nieubłaganie.

Maniek swoją szychtę kończył późnymi wieczorami. Dla konspiracji, zrezygnował z transportu wypieszczonym mesiem, na rzecz korzystania z wrocławskiego MPK. Miało to różne strony, można było zgłębiać czas na przystankach i snuć refleksję życiowe, bo we Wrocławiu o punktualności czegokolwiek można od razu zapomnieć. Z bardziej przyziemnej perspektywy, demony wywiadowcy coraz bardziej zaczęły się uwidaczniać, zwłaszcza zmotywowane brakiem konieczności zachowanie trzeźwości przez ofiarę przy prowadzeniu auta. Funkcjonariusz zaprawiał się małpką z rana, a potem systematycznie małymi łykami do wieczora wgłębiał się w konsystencję żołądkowej.

W piątek na pożegnanie nudnego tygodnia, zaopatrzony dostatnio w baterię butelkową przeźroczystego płynu, kiedy błogo wyłożył się na kanapie przed telewizorem, pokój nagle zaczął niespodziewanie wirować. Mańkowi przytrafiały się czasami różne transy, zresztą lekarz od uzależnień, wielokrotnie ostrzegał go przed takimi scenariuszami, jednakże teraz wizja była nad wyraz osobliwa. Całkowicie sparaliżowany, trwał w bezładzie cielesnym, otoczonym smugą oślepiającego światła. Naprzeciw niego pojawiła się para istot humanoidalnych o nieproporcjonalnie dużych głowach i bardzo wyrazistych, wręcz hipnotyzujących, czarnych oczach.

Zdziwiony, ale jednocześnie błogo uspokojony, doświadczył telepatycznego przekazu.

 

 

- Maniek po pierwsze nie dygaj kolego. Kosmici się kłaniają, pierwszy garnitur Wszechświata, nie jakieś tam szaraki z Wylatowa. Mamy pokojowe zamiary, więc zobaczysz, że będzie dobrze. Nasz decyzyjny wybrał akurat Ciebie do bardzo poważnego zadania. Gwoli wyjaśnienia naszej obecności, to my was kontrolujemy, czuwamy nad wami, zwłaszcza wtedy, kiedy za bardzo odwala wam szajba. Jak za chwilę się przekonasz, to mamy wspólne interesy. Chodzi o ten wasz stadion we Wrocławiu. I wam i nam, zależy na bezpieczeństwie. Chcemy was ostrzec, coś podpowiedzieć, złemu przy okazji zapobiec. Analogicznie było przed 11 września 2001 roku. Wpisz Maniek później na youtubie – „ WTC – UFO", to zobaczysz nasz skuter, który był filmowany przez turystów z helikoptera. Swoją drogą takiej zwrotności i prędkości pojazdów raczej nigdy nie osiągniecie. Wracając do meritum sprawy. Byliśmy wtedy tak aktywni, że co chwile Pentagon podrywał z lotnisk swoje F-16, a połowa personelu CIA dostawała telepatyczne cynki o możliwości zamachu, nawet chcieliśmy odwalić piktogram przed Białym Domem. W zasadzie ta cała al kaida, była podana Amerykanom na tacy. Jak zwykle, wy ludzie musieliście coś spieprzyć. Ten nawiedzony prezio i jego sztab jastrzębi byli tak czymś najarani, że zlewali wszystkie meldunki agentów, cały czas szukając jakiś arabskich krajów do inwazji. No i stało się, wasza ignorancja doprowadziła do tragedii, dlatego musimy wspólnie działać, żeby we Wrocławiu nie było podobnie. Wiemy, że szukacie ekstremistów od zamachów. Wybij to sobie z głowy. Osama był tu już na rekonesansie i stwierdził, że odpuszcza. Po tym jak w taksówce stał dwie godziny w korku z lotniska do centrum i ujrzał tą waszą fontannę na rynku, nie chce by jego nazwisko w jakikolwiek sposób łączono z tym miastem. Maniek, zagrożenie tkwi gdzie indziej. Tutaj wszyscy kręcą lody na materiałach, robociźnie i kosztorysach. Ten stadion już na samej inauguracji runie grzebiąc dziesiątki tysięcy istnień ludzkich. Lepkie ręce mają wszyscy. Od wykonawców po inwestora i komisje odbiorów. Potrząście tym szemranym towarzystwem, a unikniecie tragedii. Zarzuć swoim wodzom przekonywujący referat o lokalnej korupcji i zagrożeniach z tego wynikających, a wszyscy będą zadowoleni i przestaniesz w końcu łazić z tą idiotyczną miotłą, zwłaszcza, że w Afrodycie jest taki nowy towar, że nasz monitoring się już przegrzewa. Więc Maniek, jutro się budzisz i działasz. Na nas się oczywiście nie powołuj, zresztą i tak nie będziesz bytności naszej pamiętał. Jako, że jest to przysługa za przysługę, na testy ciebie nie zabieramy, obędzie się tym razem bez implantów. Trzymaj się, dbaj o siebie i odwiedź służbowo i prywatnie Afrodytę, bo warto. Kolorowych snów. Nara.

 

 

Maniek dużo improwizował przy swoim raporcie, ale jako, że od zawsze cieszył się u przełożonych określoną renomą, wierchuszka do jego trochę chaotycznych wniosków podeszła nadzwyczaj poważnie. W krótkim czasie na budowie stadionu zaroiło się od wszelakich tajniaków, komisji z zewnątrz i po wnikliwej retrospektywie i kilku gorączkowych telefonach do Platiniego główny wykonawca został wyautowany, a miasto i władze piłkarskie postawiły na podmiot zewnętrzny, wolny od siatek lokalnych układów.

Dwójka Obcych mimo, że Mańka odpowiednio ukierunkowała, została zawieszona w swoich obowiązkach. Wynikła afera z filmami akcji u Afrodyty. Ktoś w kosmosie zaczął te świerszczyki rozprowadzać, a że do władzy po ostatnich wyborach doszły siły mocno konserwatywne, to sprawie nadano mocny rozgłos i od razu znaleziono kozły ofiarne. Ostatecznie w agencji na Srachocimskiej zdemontowano kosmiczne kamerki, co też wiązało się ze sporą aktywnością pojawień się obiektów NOL nad tym rejonem. Nie jedna panna w okolicy, błogo się wtedy przez sen uśmiechała, gdy Morfeusz fundował jej w bliskości wizje, zielonego przystojniaka z wielką głową.

Koniec

Komentarze

Hah. Głupawe trochę, ale śmieszne, szczególnie fragment z Osamą we Wrocku.
Na tej stronie chyba lepiej nie używać w nadmiarze kursywy. Oczy bolą.
pozdrawiam

I po co to było?

Racja kursywa, wybitnie nietrafiony pomysł. Już się pozbyłem.

Maniek, nie był zadowolony.

A ten przecinek co tu robi? (nie żeby to była jedyna moja uwaga do tego tekstu, ale stawianie przecinka między podmiotem i orzeczeniem to ostatnio jakaś zaraza - skąd Wam się to bierze?).

Nowa Fantastyka