- Opowiadanie: mstronicki - Wyliczanki

Wyliczanki

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wyliczanki

Czy pan mnie zna? Bo jeśli nie, to pozwolę sobie nie odpowiadać. Hm, czemu? Może dlatego, że mama odradzała odkrywać się przed obcymi.

– Tak mówi prostytutka?

– Ale to inni obcy – oponowała. – Przed nimi nic nie odkrywam.

Miała rację, lecz jako postronny matoł bałem się stanąć w jej obronie.

– No to, droga pani – powiedział Witek – chyba porozmawiamy odrobinkę inaczej.

Wyciągnął nóż, którego ostrze powędrowało pod jej szyję. Ale dziewczyna nie zmieniła tonu, pozostawała niewzruszona.

– A gdybym bardziej się postarał?

Z żalem przyznam, że wówczas poderżnął jej gardło.

Tirówka nie jest politykiem, co go będą szukali dniami i nocami, z kolei kiedy już znajdą, co gorsza martwego, nie odpuszczą, nim nie dorwą mordercy. W przypadki tirówki śmierć może i była brutalna, ale również cicha, taka, której nie należy nagłaśniać.

Miałem żal do Witka, że się na to odważył. Pewnego wieczora doszło między nami do sprzeczki, a w jej wyniku ktoś musiał zginąć. Padło na niego.

Widziałem wyraźnie Ponurego Kosiarza, wyliczającego ene due like fake.

Wylądowałem na plecach, straciłem przytomność, świar zawirował, by wkrótce zemrzeć. Lecz nie był to mój koniec, niestety.

***

Jeszcze tej samej doby wylądowałem w komisariacie. Kto zawinił? no właśnie, przyznać się? Jeśli spotkałbym Żniwiarza, spytałbym, co mi teraz doradzi. Nie musiałem czekać.

– We krwi ofiary wykryliśmy trzy środki psychodeliczne – i to wystarczyło.

Zaatakował mnie, opowiedziałem, próbował zabić, więc przeszedłem do kontrataku.

Zwolniony po mięsiącu, wróciłem tak, skąd pragnąłem uciec.

***

A przyjaźń z postaciami nie z tego świata się wzmagała. Kosiarz, Kostucha, ich kumpel Gorgulec, przelotne dusze. Nieraz na weekendy wyjeżdżałem za miasto, gdzie zamelinowywałem się w ruinach. Tam mieliśmy nieograniczone możliwości, ja i oni, mary, których ponoć nie było.

Trafiłem na odwyk, lecz prędko zwiałem. Wziąłem nogi za pas i zorganizowałem spotkanie w ruinach Berghausu. To taki nasz Dom na Górze, resztki poniemieckiego kompleksu wypoczynkowego.

Wierzyłem w nich wszystkich, więc omal się nie powiesiłem, gdy zdradzili… Ty tu nie przychodź, rzekli, bo my tu nieobecni.

***

A pielęgniarka przykuła mnie do łóżka. I co teraz, Kosiarzu? Wypisać się na życzenie?

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Zauważyłam, że Twoje cechy mają w sobie coś takiego, że chce się je czytać wciaż od nowa. A potem, mimo wielokrotnego czytania, i tak nie wiadomo, jak to ocenić ani skomentować. W każdym razie super, podoba mi się.
Uważaj na literówki.

Haha, sama się pomyliłam:)
*Twoje teksty, a nie cechy

Ja chyba jestem z tych głupszych

Nie przejmuj się a.k.j. Ja też...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka