Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Migotliwe światło świecy stwarzało na ścianach komnaty fantazyjne cienie. Ściany komnaty nagle ożyły lekko drgającymi kształtami. Dzisiejsza wieczorna lekcja była niezwykła, więc pomimo szczerych chęci, Nikodem nie zwracał najmniejszej uwagi na powstające w ten sposób wzory. Całym jego światem był w tym momencie jego mentor Teodorus, który właśnie nachylony nad księgą szykował się, jak co wieczór, do kontynuacji swojego monologu.
– Widzisz mój młody uczniu, gdyby tak wznowić nasze rozważania o demonach należy dojść do wniosku, że dla maga przyzywającego takie istoty na naszą płaszczyznę istnienia najważniejszym problemem jest uzyskanie pełnej kontroli nad świadomością i poczynaniami przybysza. Walka rozpoczyna się w tym samym momencie, gdy czarodziej, używając prawdziwego imienia demona i odpowiednich inkantacji, nadaje mu kształt w naszym świecie. Nie jest to jednak pozbawione niebezpieczeństw, gdyż przyzywanie odwiecznej istoty i naginanie jej do naszej woli spotyka się z natychmiastowym oporem. Bez zapewnienia sobie stanu całkowitego poddania ze strony przyzwanej istoty nie można opuszczać kręgów ochronnych gwarantujących przyzywającemu dodatkowe zabezpieczenie. Każdy demonolog bowiem otacza się sferami, które gdy są prawidłowo wyrysowane, bądź wyryte, stanowią ochronę jego własnej jaźni przed chaotyczną naturą demona. Dlatego właśnie magowie często posługują się kręgami wyrytymi w posadzce, aby zminimalizować ryzyko błędu.
– Nareszcie pozbędziemy się kolejnego ścierwa pogrywającego z istotami z innych wymiarów – pomyślał w duchu chłopak.
Szybkim susem przeskoczył mur otaczający posiadłość i zaczął skradać się do tyłu budynku chowając się między drzewami ogrodu. Poruszając się wzdłuż niskiego żywopłotu dotarł do wejścia kuchennego. Wiedział, że znajdzie tu drogę do wnętrza i faktycznie, tak jak mistrz mu wyłożył, jedno z okien było niedomknięte.
– Mistrz pomyślał o wszystkim – od razu myśl pojawiła się w głowie Nikodema. Widział bowiem skrupulatne przygotowania swojego protektora i długie godziny spędzone nad planami posiadłości, które pozwoliły na umiejscowienie zarówno fizycznych jak i magicznych barier. Uchylone okno nie było jednak magiczną sztuką Teodorusa, lecz wynikiem drobnego przekupstwa służby przeciwnika. Dzięki temu Nikodem mógł bez uruchamiania alarmów dźwiękowych dostać się do środka.
– Gdyby tylko mistrz nie musiał się ukrywać przed demonologami, to misja z nim przy boku byłaby o wiele prostsza – pomyślał młodzieniec. Jednak jak mu wytłumaczył stary arcymag jego aura jest wielokrotnie silniejsza niż tak młodego czarodzieja jak on i dlatego z pewnością zostałby wcześniej wykryty. Chłopak wyjrzał zza rogu i zobaczył dwóch strażników czujnie rozglądających się na boki, jednak szczęśliwie odwróconych do niego plecami. Po momencie obserwacji potwierdziło się to, co przewidział mistrz, czyli jeden z demonów był uzbrojony do walki, podczas gdy powłóczysta szata drugiego oraz liczne sakiewki przy pasie sugerowały jego umiejętności magiczne. Nikodem wycofał powoli głowę i rozpoczął szykowanie zaklęcia, które wcześniej żmudnie trenował. Upuścił sobie trochę krwi z palca, oczyścił umysł powoli formułując złożony ciąg słów, który przygotował dla niego Teodorus. Czuł pot ściekający po jego skroni, jednak wiedział, że przerwanie formuły spowodowałoby niespodziewane efekty. Gdy usłyszał kroki tuż za rogiem, w jego myślach wyklarowały się ostatnie słowa inkantacji. W tym samym momencie, w którym strażnicy ukazali się zza rogu i dostrzegli młodego maga na ich twarzach wymalowało się przerażenie. Jednak było za późno nawet na krzyk. Krótki błysk jaskrawoczerwonego światła był ostatnią rzeczą, którą zobaczyli na tym świecie.
– Cóż za potwór chełpi się wytworami sztuki i artystów jednocześnie chcąc całkowitego zniszczenia naszego ładu i porządku.
Nikodem wiedział, że nie może być żadnych półśrodków. Jedynie wyeliminowanie wroga dawało spokój jego ukochanego miasta. Wiedział z planów sporządzonych przez Teodorusa, że pracownia demonologa znajduje się na końcu korytarza. Poza nim i trzema nieświadomymi niczego strażnikami przy bramie willa była pusta. Zanim jednak mógł zbliżyć się do maga musiał jeszcze zająć się jedną sprawą. Nie chciał przecież, aby czarodziej skontaktował się mentalnie ze swoimi sojusznikami i teleportował ich do pomocy w walce. Chłopak rozsiadł się więc na marmurowej posadzce, wyjął z sakwy u boku proszek i rozpoczął kreślenie skomplikowanego symbolu blokującego komnatę przed wychodzeniem z niej jakichkolwiek sygnałów magicznych i dźwiękowych.
– Oto moment prawdy – pomyślał młodzieniec. Jeżeli zawiodę, to nie dość, że skażę cały plan mistrza na niepowodzenie, to na dodatek najpewniej zginę.
Stojąc przed drzwiami sięgnął do kieszeni i wyciągnął ciężki złoty klucz. Po dotknięciu zamka klucz lekko zadrżał, emitując coraz więcej ciepła.
– Skąd mistrz wiedział o tych wszystkich zaklęciach blokujących? – przemknęło przez myśl Nikodemowi.
Po paru chwilach klucz przestał wibrować i dał się wysunąć z zamka. Bezszelestnie chowając magiczny przedmiot do kieszeni mag nałożył na siebie wcześniej przygotowane zaklęcia ochronne i delikatnie dotknął klamki. Zamek ustąpił, a w szczelinie otwartych drzwi oczom młodego śmiałka ukazała się komnata wypełniona przeróżnymi sprzętami. Nie miał on jednak czasu na oglądanie alembików i retort z przeróżnymi płynami oraz uginających się pod ciężarem ksiąg półek. Na środku pomieszczenia stał cel. Odwrócony ku wielkiej księdze arcymag nie zauważył jeszcze intruza, co dało Nikodemowi moment na obserwację nieprzyjaciela i jego otoczenia. Nikodem miał jedynie nadzieję, że szpieg mistrza zgodnie z obietnicą przerwał magiczny krąg ochronny cienką, niemal niewidoczną nitką.
– Krąg ochronny uniemożliwiłby ci atak mój młody uczniu – zabrzmiały w głowie słowa Teodorusa.
W tym momencie czarodziej odwrócił się i zastygł w miejscu widząc Nikodema w swojej pracowni.
– Ty pomiocie… – zdążył jedynie szepnąć mag, gdyż w tym samym momencie Nikodem zaatakował go mentalnie. Nie powstały żadne błyski, ani żadne wyładowania magicznych, jedynie bitwa umysłowa toczyła się w umyśle arcymaga. Młody czarodziej zobaczył oczami świadomości bezmiar mocy swojego oponenta, jednak jego zaskoczenie i brak zaklęć ochronnych przyczyniły się do jego porażki. Gdyby nie wcześniejsza dywersja, blokada umysłu oponenta byłaby nieprzenikniona z każdej strony. Szybki nacisk ze wszystkich kierunków na świadomość starca odwrócił na sekundę jego uwagę. Wyprowadzony w tym samym momencie, wykorzystujący pełnię magicznych sił młodzieńca, atak blokujący funkcje życiowe momentalnie powalił demonologa na ziemię.
Gdy Nikodem podszedł do leżącego na podłodze starca, ten już nie żył. Jego twarz wykrzywiał koszmarny wyraz grozy. Nie był to przyjemny widok, jednak chłopak wiedział, że występki starca zasługiwały tylko na taką nagrodę. Młody czarodziej szybko zabrał opasły tom, który leżał otwarty na blacie przed magiem i pospiesznie opuścił komnatę.
Patrząc na wskroś przez nałożoną przez siebie iluzję Teodorus widział jak drgają mięśnie pod czerwoną skórą Większego Demona Nikodeorema, gdy ten wstawał i posłusznie oddalał się do swojej komnaty.
– A teraz zobaczymy jak według instrukcji z księgi tego starego ramola z gildii przyzwać więcej moich większych przyjaciół z zaświatów.
Taki skromny debiut. Licze na komentarze, bo jest co zmieniac ;)
Jeśli się prosisz, to się pobawię, w dobrej wierze, także jakby co, bez obrazy :)
Migotliwe światło świecy stwarzało na ścianach komnaty fantazyjne cienie.
ja tak właściwie nei wiem ,czemu to przeszkadza, ale mi zawsze wytykają, jak za dużo kolejnych słów w zdaniu zaczyna się tą sama literą
stwarzało na ścianach komnaty fantazyjne cienie. Ściany komnaty nagle ożyły
staraj sieunikać zbędnych powtórek, przeszkadzają
Całym jego światem był w tym momencie jego mentor
w większości przypadkow zaimki są zupełnei zbędne, ogranicz ich stosowanie do minimum, np. tutaj śmiało ten drugi możesz wyrzucić
które pozwoliły na umiejscowienie zarówno fizycznych jak i magicznych barier
albo nei zrozumiałam sensu, albo chodziło Ci o słowo "zlokalizowanie"
Uchylone okno nie było jednak magiczną sztuką Teodorusa
raczej "nie było efektem magicznej sztuki "
utwierdzić go w przekonaniu narzuconemu przez demonologa
narzuconym
Mając armię demonów obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami, których jedynym celem jest wypełnianie woli demonologa
zdanie po przecinku miało sieodnosić do mocy, czy mozę raczej do demonów?
Mijając obrazy w pozłacanych ramach przedstawiające lokalne krajobrazy oraz poustawiane w korytarzach zdobne wazy
ten sam błąd, chyba, że obrazy faktycznie przedstawiały poustawiane w korytarzach wazy :)
Nikodem wiedział, że nie może być żadnych półśrodków.
?
Jedynie wyeliminowanie wroga dawało spokój jego ukochanego miasta.
dawało spokój jego ukochanemu miastu
Poza nim i trzema nieświadomymi niczego strażnikami przy bramie willa była pusta.
trochę zgłupiałam: to ten mag był u siebie czy nie?
Chłopak rozsiadł się więc na marmurowej posadzce, wyjął z sakwy u boku proszek i rozpoczął kreślenie skomplikowanego symbolu blokującego komnatę przed wychodzeniem z niej jakichkolwiek sygnałów magicznych i dźwiękowych.
jak dobrze rozumiem, znajduje się teraz na korytarzu, więc co mu da zablokowanie korytarza?
Jeżeli zawiodę, to nie dość, że skażę cały plan mistrza
a nei chodziło Ci przypadkiem o "skarzę"? :)
Nie powstały żadne błyski, ani żadne wyładowania magicznych, jedynie bitwa umysłowa toczyła się w umyśle arcymaga.
1. magiczne
2. bardzo koślawo, masło maślane
Młody czarodziej zobaczył oczami świadomości bezmiar mocy swojego oponenta, jednak jego zaskoczenie i brak zaklęć ochronnych przyczyniły się do jego porażki.
to zdanie jest dla mnei cąłkowicie niejasne, o czyje zaskoczenie i czyją porażkę chodzi, skoro chwile wcześniej piszesz i o jednym i o drugim przeciwniku?
Szybki nacisk ze wszystkich kierunków na świadomość starca odwrócił na sekundę jego uwagę.
odwrócił uwagę od czego?
To tyle co do stylu. Nie jest źle :) Tylko z przecinkami masz problem, bo brakuje ich tu jakieś 2/3. No i z zapisem dialogów.
Co do treści: czytając co chwilę w mojeje głowie pojawiały się różne scenariusze zakończenia, może trzy albo cztery, ale do konca nei wiedziałam, czy i które z nich jest prawdziwe. Faktycznie z jednym trafiłam, a w sumie nawet z dwoma, ale nie miałam pewności do samego końca, wiec to na plus. Podoba mi sie też dwutorowe prowadzenie akcji, nie pozwala na monotonię. Oólnei czytało mi się całkiem przyjemnie.
Pozdrawiam :)
PS. Jeśli przegięłam z komentarzem, to przepraszam :|
www.portal.herbatkauheleny.pl
Nic dodać, choć jeszcze kilka blędów by się znalazło. Pomysły drogi Autorze masz (to dobrze), za to piszesz, póki co nienajlepiej (to źle). Sądzę, że jak popracujesz nad stylem (nie zgadzam się z przedmówcą, że jest dobry), interpunkcją i zapisem dialogów, to będzie w porządku. Pozdrawiam
Mastiff
Ciężko się to czyta. Błędy wymieniła Suzuki, więc ja już nic od siebie nie dodaję.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Dzieki za komentarze.
Postaram sie nastepnym razem popracowac nad tymi problemami.
Zgadzam się z Bohdanem. Pomysł masz, trzeba jeszcze popracować nad warsztatem i będzie z pewnością lepiej.
Pozdrawiam.