
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Oczekiwanie godzinami, niewiedza kiedy ma nadejść twoja chwila jest co najmniej osłabiająca. Już trzy razy byłem przekonany że to za chwilę, rozgrzewka wzburzająca krew, pobudzająca ciało, stawy i mięśnie do walki.
-Baraż kumite seniorów do siedemdziesięciu kilogramów wygrał Piotrek Mielec. Na macie „a" Kumite seniorów kategoria do osiemdziesięciu kilogramów, do walki wychodzą Łukasz Zajko czerwona szarfa i Marcin Mazurek. Do następnej walki przygotowują się Szymon Wiśniewski i Daniel Biłba.
No w końcu nadeszła nasza kolej, z sekundantem ruszamy bliżej maty. Łukasz to twardy zawodnik da sobie radę. Na razie strach mnie nie paraliżuje, serce dudni, ruszać się ruszać, mięśnie nie mogą zastygnąć. Nasz gania przeciwnika po macie, nie może znaleźć na Łukasza sposobu, pada próbując sztuczek. Koniec dwóch minut walki, werdykt jednogłośny, czerwone chorągiewki sędziów w górze.
-Baraż kumite seniorów do osiemdziesięciu kilogramów wygrał Łukasz Zajko. Na macie „a" kumite seniorów do osiemdziesięciu kilogramów, do walki wychodzą Szymon Wiśniewski czerwona szarfa i Daniel Biłba.
Moja kolej, wiem jak walczy mój przeciwnik widziałem go w walca z Jankiem, zaklepał go ciosami prąc do przodu jak czołg. Artur klapie mnie po plecach, mówi „ wal go po nogach, on ma słabe nogi".
Sędzia wzywa na środek maty, ukłon dla prowadzących, ukłon dla publiczności, ukłon dla przeciwnika.
-Kamaite! Hajime!
Serce wyrywa się, cios za cios, dźgnięcie w split, coraz silniej, niskie kopnięcia w nogi, wewnętrzne, zewnętrzne,obrywam w suspensorium, nie dość mocno! Uderzam w barki wybijając na chwilę z rytmu przeciwnika, tworzy się mały dystans między nami, okazja, wypuszczam się do ataku, ręka ,ręka i wysoka noga! Cios nie dosięgnął głowy, kanonada kontry wybija mnie z ataku,wali jak czołg, próbuję kontrować równie silnie. Okładamy się zaciekle, aż sędzia przerywa nam.
-Mate!Mate!- rozdziela nas -Reagować na komendy!
Spostrzegłem że przeciwnik wypchnął mnie za matę, wracamy na środek. Przeciwnik atakuje mnie spokojnie, odpoczywa, pół dystans okazją dla mnie, wypuszczam kolejne kopnięcie na głowę!Odsuwa się, kolejne chybienie.
-Nie daj mu kopać jodan!-słyszę krzyk z nieokreślonego kierunku.
Ruszył do przodu, furia i siła ataku jest systematyczna odpieram atak …ale już nie, nie mam siły, organizm domaga się tlenu, płuca są na granicy. Karateka obija mnie pięściami prąc do przodu, ludzie naokoło skandują mu, jedynie co mogę to trzymać gardę i oddychać.
-Mate!-krzyk sędziego przerywa szarżę. Widzę że znowu zepchnął mnie na krawędź maty, zaczynam widzieć świat w jaśniejszych kolorach, rozglądam się .. zgubiłem się… znowu się rozglądam, są, jest Artur a obok niego Janek, idę na swoje miejsce. Ludzie naokoło coś skandują, na pewno nie mnie.
-Wal go po nogach!-krzyk Janka.
-Uuss!-wykrztuszam z siłą, co wydobyło ze mnie ostatki sił.
Ruszyliśmy na siebie jak szaleńcy, mieszam atak ręce i nogi, nie wiem w co obrywam, walę go uchi mata i widzę jak moje kopnięcia przestawiają mu nogę.
-Mate!-koniec.
Widzę że znowu zostałem zepchnięty, wychodzimy na środek, ukłon dla sędziów głównych, wzrok wyławia tylko sensei Marka który uśmiecha się i kiwa głową, sędziowie maty podnoszą jednomyślnie czerwoną chorągiewkę. Przegrana mnie nie dziwi, schodząc z maty widzę senseia jak idzie w moim kierunku, uśmiechnięty ściska mi rękę.
-I jak nie było tak strasznie, jak na pierwszy raz poradziłeś sobie.
-Kondycja…
-Tak, ale jak widać można powalczyć, nie pokazał nic nadzwyczajnego.
-Us.
Idąc do szatni zdałem sobie sprawę z paru rzeczy. Nie wiedzieć czemu mam ranę na ręce, obolałe udo i bolą mnie płuca, w czasie walecznego amoku nie czułem zupełnie bólu, nie pamiętam bym w ogóle obronił jakiś cios, wszystko czego się uczyłem i ćwiczyłem w dojo gdzieś umknęło. Jeszcze długa droga przede mną i nie bedzie ona prosta, ani łatwa.
To mój pierwszy teksy, inspiracją było życie.
Tekst króciutki, a masa w nim błędów, literówek, spacji nie raz brakuje, przecinków. Zdania zapisywane jakoś dziwnie, ciężko w ogóle się przez to przedrzeć. Dialogi zapisane fatalnie. Nie sposób skupić się na wartości tekstu, fabule, gdyż ciągle coś irytuje.
Naprawdę, warto byłoby przejrzeć tekst zanim go wrzucisz na stronę. To nie jest takie trudne, dać komuś do przeczytania, odstawić na kilka dni. To Twój pierwszy "teksy", więc dobrze byłoby takim pierwszym opowiadaniem zrobić niezłe wrażenie, a póki co takiego nie robisz (przynajmniej na mnie). I rzecz chyba najważniejsza - to jest strona poświęcona fantastyce, a w Twoim opowiadaniu nie znalazłem jej nawet śladu, chyba, że coś przeoczyłem, jeśli tak to przepraszam.
Oczywiście nie piszę tego, żeby powiedzieć "jaki ten tekst jest słaby" - nie. Pisz dalej, próbuj, ćwicz i dużo czytaj. Z chęcią przeczytam kolejny Twój tekst i mam nadzieję, że będę pozytywnie zaskoczony. Ale niestety trzeba włożyć w to trochę pracy.
Pozdrawiam
Redrum, redrum... Interpunkcja wymordowana prawie na śmierć. Zanim napiszesz coś następnego, lepiej zapoznaj się z podstawowymi zasadami.
A teraz dwa pytania:
1. Co w tym tekscie ma zainteresowac czytelnika?
2. Co ten tekst ma wspólnego z fantastyką?
www.portal.herbatkauheleny.pl
Ale daje się przeczytać! dam 3/6 na zachętę (brakuje mi elementu fantastycznego, poza tym, że seniorzy wychodzą na matę i jest to ich pierwsza walka :)
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
Zgadzam się z przedmówcami - masa błędów, brak fantastyki. Ogólnie nic specjalnego.
Pozdrawiam.
Już trzy razy byłem przekonany że to za chwilę, rozgrzewka wzburzająca krew, pobudzająca ciało, stawy i mięśnie do walki. - warto byłoby pogrubiony fragment dać od myślnika lub w ogóle - nowym zdaniem zrobić.
I... kilka innych rzeczy.
Przecinki.
Powtórzyłabym pytania Suzuki M.
Pełna zgoda z poprzednimi komentarzami i jeszcze od siebie dodam: "ale o co chodzi?"
Jako gościa cos tam, kiedyś ćwiczącego, nawet mnie zainteresowało, choć osobiście wolę czytać łupaniny w stylu sword & sorcery. Alefaktycznie życiowe, zwykle tak jest, że jak przyjdzie co do czego, to człowiek w stresie trenowane do perfekcji uderzenia zapomina. No i nie było fantastyki, a to portal fantastyczny, a nie dla miłośników sztuk walki.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.