- Opowiadanie: Pawel_Tramal - Wampir Maksiu - zainspirowane youtubem

Wampir Maksiu - zainspirowane youtubem

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wampir Maksiu - zainspirowane youtubem

Wierzycie w wampiry? Jak się okazuje są ludzie, którzy wierzą, że są wampirami. Jak to mówią – każdy inny, wszyscy równi; gorzej, jeśli przypadkiem trafimy na swojego.

Maks umówił się z niejaką Olgą, fanką emo i cięcia się żyletką. Wcześniej kilka razy miał z nią do czynienia i doskonale wiedział, że nie będzie miała oporów przed oddaniem mu kilku kropel swojej krwi, aby mógł ugasić pragnienie, które dręczyło go od popołudnia. Osobiście uważał, że dziewczyna była idiotką – w swojej naiwności wierzyła, że okaleczanie ciała przyniesie jej duchowe uniesienia. Jeśli miała jakieś przeżycia metafizyczne, to Maks o niczym nie wiedział – widział tylko, jak lider pewnej pseudo rockowej grupy wyrył sobie cyrklem imię swojej narzeczonej na przedramieniu i podejrzewał, że może to mieć z tym pewien związek.

Śmieszyli go ludzie, napawali obrzydzeniem w swojej słabości. O ich ograniczeniu świadczył fakt, że potępieniem reagowali na każdego, kto choć na jotę odstawał od powszechnie ustalonego modelu normalności – Maksymilian czuł się istotą wyższą, bowiem nie ukrywał własnej natury i nie miał oporów przed manifestacją własnej wyjątkowości.

Był wampirem. Mógł, co prawda poruszać się w świetle dziennym i nie miał oporów przed jedzeniem kebabu z sosem czosnkowym, jednak irytowały go kolejne próby tłumaczenia znajomym, iż jest wampirem nowoczesnym i powyższe praktyki są efektem długotrwałej a żmudnej ewolucji.

Tego wieczora dla zaznaczenia własnej odrębności ubrał się niezwykle starannie – spod skraju płaszcza ze Stradivariusa wystawała aksamitna poła fraka, wyczyszczone buty aż lśniły. Ponadto, umalował się nieco – oczywiście zdawał sobie sprawę, że podobne praktyki nie przystają wampirowi, on jednak uznał za swój cel onieśmielenie jak największej liczby osób ogromem własnej przerażającej urody. W tym celu przypudrował lekko – broń Boże, żeby ktoś zorientował się, że to makijaż – policzki białym proszkiem, podkreślił cienie pod oczami paletą z Rossmana oraz ułożył włosy, aby dopełniały mrocznej całości.

W autobusie sprawiały mu przyjemność natarczywe spojrzenia ludzi, ponieważ czuł podświadomie, że za pozorną niechęcią kryje się szacunek do jego postaci. Zwłaszcza chłopak siedzący naprzeciw niego nie odrywał od niego wzroku. Po kilku przystankach jednak zaczęło to męczyć Maksa, który nie przywykł do natarczywych spojrzeń ze strony mężczyzn i zagłębił się w lekturze „Nosferatu", którą obłożył wcześniej czarną krepą, aby ktoś przypadkiem nie pomyślał, że czyta którąś z części „Zmierzchu". Poirytowany kpiącym spojrzeniem osoby z naprzeciwka, co chwilę zerkał znad książki, oceniając postać tamtego. Nie potrzebował wiele czasu, aby uznać, że tamten odpada przy nim w przedbiegach – miał nie więcej niż szesnaście lat, był chudy i ubrany w łachmany rodem z lumpeksu, na nogach miał zdarte trampki (w lutym!), a znad odsłoniętej szyi spoglądała arogancka twarz. Oczy w tej chorobliwie bladej twarzy były głęboko osadzone, a krótkie sterczące włosy tak białe, że z pewnością musiały być tlenione, jak szybko skonstatował Maks. Zainteresowała go bladość chłopaka – zastanowił się, w jaki sposób mógłby uzyskać podobny odcień skóry, nie narażając się przy tym na wypryski.

Wkrótce autobus zatrzymał się na jego przystanku i Maksymilian wyszedł z powagą na skąpany w mroku wieczoru przystanek. Dziewczyna, do której się wybierał mieszkała na drugim końcu starego miasta i był zmuszony był przejść przez rozległy park, aby dotrzeć do jej ulicy. Kątem oka zauważył, że chłopak w trampkach wysiadł z nim z autobusu i teraz podąża za nim, rzucając chybotliwy cień na ośnieżone ławki przy alejce. Nieświadomie Max przyspieszył kroku, starając się, aby jego ruchy nie utraciły elegancji i niewymuszonej gracji. Zerknął za siebie i dojrzał jak do wyrostka dołącza druga postać.

Poczuł zdenerwowanie – w kieszeni płaszcza spoczywał nowy iphone, który dostał od matki na święta – gdyby został napadnięty, z pewnością utraciłby sprzęt warty kupę kasy, o ranach na ciele nie wspominając.

Owszem, był wampirem i z tego tytułu posiadał też pewne moce – w tej chwili sądził jednak, że wypił zbyt mało krwi, aby z godnością przeciwstawić się napastnikowi. Ostatecznie, zawsze mógł zadzwonić na policję, co nie?
Śnieg skrzypiał pod jego butami i w tej chwili zorientował się, że nie słyszy podobnych odgłosów za sobą. Znaczyłoby to, że goście za nim dali sobie spokój z wędrówką po parku – faktycznie, kiedy spojrzał za siebie, alejka była pusta. Odetchnął z ulgą. Oczywiście, ani przez chwilę się nie bał, po prostu nie chciał się spóźnić na spotkanie, nic ponad to.
Odwrócił się i stanął twarzą w twarz z chłopakiem z autobusu.
– O, maamo, cóż za szykowny płaszczyk.
Maks odskoczył zaskoczony, omal się nie przewracając. Przed nim, zastępując mu drogę stali tamci dwaj, którzy szli za nim od przystanku. Z bliska zauważył, że obaj mieli identycznie wychudłe twarze i białe włosy.
Bracia albo pedały, przemknęło mu przez myśl.
– Spójrz, jaki szykowny – powiedział do swojego kompana młodszy, ten, który jechał z nim autobusem, wskazując na ubranie Maksa. – Wyglądamy przy nim jak łachmaniarze, nie?
W odpowiedzi jego towarzysz skrzywił się pogardliwie.
– Czego chcecie? – Zapytał Maks starannie modulowanym głosem. Zwrócił uwagę na ich lekkie odzienie i nabrał podejrzenia, że trafił na pospolitych złodziejaszków – dajcie mi przejść.
Ani drgnęli.
– Cóż za władczy ton! – Zakrzyknął z emfazą ten wyglądający na młodszego. – Cóż za postawa, wysublimowane gesty, godne prawdziwego Władcy Ciemni!
– Przestań pajacować – mruknął drugi, najwyraźniej przyzwyczajony do wyskoków swojego kompana. – Poza tym, tutaj mówi się „Ciemności".
– Bzdury. Słowne bzdury. Spójrz tylko! – odparł oskarżony o pajacowanie, ponownie wskazując na znieruchomiałego Maksa – czyż on nie ma w sobie więcej klasy, niż my wszyscy razem wzięci?
– Bzdury czy nie: "Ciemność". Tutaj obowiązuje inne słownictwo.
Maks obserwował wymianę zdań, nic z niej nie rozumiejąc. Powoli krystalizowało się w nim poczucie, że tamci dwaj zwyczajnie robią sobie jaja z jego image'u. Nabrał przekonania, że obserwowali go przez dłuższy czas i wykorzystali pierwszą okazję, aby go ośmieszyć.
– Bardzo śmieszne – odezwał się w końcu, starając się, aby jego głos nie zabrzmiał nadto agresywnie. W końcu nie chciał skończyć z wybitymi zębami – nie ma to jak wyśmiewać się z innych.
Młodszy przerwał monolog na temat tego, jak głęboko ma obowiązujące zasady językowe i spojrzał na niego z niedowierzaniem.
– Innych? – powtórzył, jakby nie do końca wierzył w oczywistość tego stwierdzenia. – TY uważasz się za innego? – wybałuszył swoje oczy w niepomiernym zdziwieniu, po czym opadł na kolana, zaśmiewając się do rozpuku – nie wytrzymam! – wrzasnął z uciechą, tarzając się w śniegu w swojej cienkiej koszulce i bijąc pięściami w śnieżną zaspę – ON uważa się za innego! On… uważa… się… ZA INNEGO!
Starszy zignorował pokrzykiwania dobiegające zza jego pleców i obrzucił Maxa ponurym spojrzeniem.
– Serio uważasz się za wampira?
Maks zignorował kiełkujące poczucie zagrożenia i odpowiedział, z trudem odrywając zniesmaczony wzrok od zanoszącego się śmiechem chłopaka:
– Nie uważam, jestem wampirem.
Nagle oczy tamtego zmieniły się i chłopak z przerażeniem dostrzegł w nich czerwone przebłyski. Sam swego czasu myślał o soczewkach kontaktowych, jednak nie podejrzewał, że efekt może być tak imponujący.

– Powiedz mi, co ci się w tym tak podoba? – zapytał mężczyzna i Maks ze zdziwieniem rozpoznał w jego głosie nutę pretensji. – Powiem ci, co ci się w tym podoba – odpowiedział sam sobie – to wszystko, co pokazali w tanim filmie, to cię pociąga, ograniczony zadufaniem w sobie nic nie wiesz o samotności, bólu i głodzie. Nic – zakończył z pogardą.

– Zjedzmy go – Maks usłyszał szept przy swoim uchu i zorientował się z opóźnieniem, że młodszy z napastników poderwał się ze śniegu i teraz stoi za jego plecami. – Pokażmy mu, na czym to polega.
Usiłował się wyszarpnąć, ale tamten chwycił go zimnymi dłońmi za barki i przytrzymał w miejscu.
– Pojebało was?! – Maks szarpnął się jeszcze raz, na próżno. Skurwiel za nim był znacznie silniejszy, niż na to wyglądał – pojebało! Puszczaj, pojebie!
– Patrz, braciszku, jak spuścił z tonu – mruknął starszy z rodzeństwa, otwierając szerzej usta.
Ostatnie, co Maks widział, to rząd zakrzywionych jak u psa kłów. Zdążył pomyśleć jeszcze, że ten efekt jest naprawdę niezły, kiedy rozdzierający ból przeszył jego gardło i wszystko zalała ciemność.
– My mówimy Ciemnia – powiedział młodszy, z ustami wypchanymi mięsem.
Koniec

Komentarze

Abstrahując od jakości opka: zamiast ładować na stronę opowiadanie za opowiadaniem i tekst za tekstem (aktualnie na pierwszej stronie jakieś 20% tekstów jest Twojego autorstwa, średnio wrzucasz półtora tekstu dziennie), weź się porządnie za jedno, dopracuj, zrób korektę, poczekaj z nim tydzień, zrób korektę, przeczytaj na głos, zrób korektę, daj komuś do przeczytania, zrób korektę... Jeśli stwierdzisz, że nadal chcesz się tym podzielić ze światem to zrób korektę i wrzuć.

Co do samego opka:
Nie zachwyca. Złe też nie jest. Taki zwyczajny średniak z kilkoma błędami, bez większych ambicji.

Pozdrawiam 

Abstrahując od jakości opka: zamiast ładować na stronę opowiadanie za opowiadaniem i tekst za tekstem (aktualnie na pierwszej stronie jakieś 20% tekstów jest Twojego autorstwa, średnio wrzucasz półtora tekstu dziennie), weź się porządnie za jedno, dopracuj, zrób korektę, poczekaj z nim tydzień, zrób korektę, przeczytaj na głos, zrób korektę, daj komuś do przeczytania, zrób korektę... Jeśli stwierdzisz, że nadal chcesz się tym podzielić ze światem to zrób korektę i wrzuć.

Co do samego opka:
Nie zachwyca. Złe też nie jest. Taki zwyczajny średniak z kilkoma błędami, bez większych ambicji.

Pozdrawiam 

Ciekawa historia z taką lekko makabryczną i zaskakującą puentą. Nie była to straszna i przerażająca opowieść przedstawiona przez Ciebie, co zresztą i tak fajnie wyszła, bo dobrze się czytało, ale taka intrygująca. I mam pytanie wobec tego, czy całość opka napisałeś inspirując się filmem z youtube, czy coś tam w fabule wymyśliłeś sam, bo bardzo mi sie to opko podobało. P;

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

exturio coś ci się komentarz zdublował :) Bardzo często widzę ten błąd na portalu ostatnio.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

do exturio: mój problem polega na tym, że dostęp do internetu mam w granicach weekendu, potem nauka i sprawy ważniejsze od tej strony. Twój problem natomiast polega na tym, że zbyt poważnie traktujesz tą... stronę właśnie. Spokojnie, to tylko internet.

Pozdrawiam. 

@mkmorgoth:
Zauważyłem. Ale webmajster i tak nic z tym nie zrobi... :)


@Pawel_Tramal:
Świetnie. Pisz więc, kiedy nie masz internetu.  Później zastosuj się do mojej poprzedniej rady i publikuj w weekendy. Problem, widzisz, jest taki, że to tu, powyższe, to pierwsze coś Twojego autorstwa, które udało mi się przeczytać w miarę w całości. Reszta jest albo nudna, albo napisana tak kiepsko, że się tego czytać nie da. Ty zaś, zamiast w jakiś cywilizowany sposób popracować nad stylem i umiejętnościami, raz na jakiś czas (powiedzmy: raz w tygodniu) prezentując swoje postępy, zawalasz stronę tekstami kiepskimi, zaś w natłoku Twoich prac może zniknąć coś naprawdę wartościowego, co przeczytałbym z chęcią i radością, bez poczucia zmarnowanego czasu.
BTW: strony, jako takiej, nie traktuję w ogóle. Traktuję użytkowników, a w zwyczaju mam mówić, co sądzę i nie owijać w bawełnę, kiedy coś mnie wkurza.
Myślę, że dość zrozumiale uargumentowałem moje stanowisko, dlatego niniejszym kończę dyskusję "dlaczego exturio się wkurwia, kiedy ktoś wrzuca dziewięć kiepskich tekstów w niecały tydzień".
A tak już całkiem swoją drogą: po "pozdrawiam" nie stawia się kropki. Można przecinek, jeśli dodajesz podpis (po którym również nie stawiamy kropki).

Pozdrawiam 

@Pawel_Tramal:
PS
Nie odbieraj powyższego zbyt personalnie, to się tyczy każdego użytkownika.
M. 

Mi się podobało. Dobry pomysł, poza tym czytało się też przyjemnie. Zakwalifikowałbym historię Maxa jako short. Pozdrawiam.

Mastiff

A ja się zgodzę z exturio. Chłopie, pisanie nie polega na wtłuczeniu do Worda wszystkiego, co Ci ślina na język przyniesie, i wklejeniu tego tutaj. Potrzebujesz jeszcze mnóstwa samodzielnej pracy, a na razie chyba liczysz, że użytkownicy tej strony odwalą za Ciebie całą robotę, oceniając każdy Twój tekst tak, że naniesiesz proponowane poprawki i będzie z czapy, bezbłędnie.
Poza tym nie uważam, żeby nadmierne i nieprzemyślane dzielenie się ze światem swoim pisaniem czemukolwiek służyło. Za jakiś czas to nie będziesz Ty, tylko publiczka, pod którą zaczniesz tworzyć, plus porady/uwagi/krytyka innych ludzi.
"w natłoku Twoich prac może zniknąć coś naprawdę wartościowego, co przeczytałbym z chęcią i radością, bez poczucia zmarnowanego czasu." - pod tym podpisuję się wszystkimi ręcyma.

Najpierw wypowiem się w kwestii tekstu. Podobał mi sie i nawet się przy nim usmiałem. Do rozmów w toku przychodzą czasami naprawdę niezłe elementy i na podstawie ich historii niejedno opowiadanie można napisać :P

Teraz w kwestii tych tekstów. Popieram kolegów. Wrzucanie tekstu za tekstem to naprawdę nie jest dobry pomysł, jesli chesz mieć czytelników. Mnie osobiście coś takiego na przykład drażni i zwykle do tekstów takiego delikwenta nawet nie zaglądam. A jeśli juz, to do jednego, dwóch opowiadań. Oczywiście Twoja sprawa, możesz wrzucić nawet całą podstronę za jednym zamachem. Tylko kto to przeczyta...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Tekst czytało mi się całkiem nieźle, sympatyczny i śmieszny. W zasadzie, jedyne co mi przeszkadzało, to powtórzenia:
Po kilku przystankach jednak zaczęło to męczyć Maksa, który nie przywykł do natarczywych spojrzeń ze strony mężczyzn i zagłębił się w lekturze „Nosferatu", którą obłożył wcześniej czarną krepą, aby ktoś przypadkiem nie pomyślał, że czyta którąś z części „Zmierzchu".
W jednym zdaniu trzy razy występuje słowo "który". Strasznie to zgrzyta.
był zmuszony był przejść - wiadomo.
Kątem oka zauważył, że chłopak w trampkach wysiadł z nim z autobusu i teraz podąża za nim - tu się powtarza "nim".
I tak dalej, i tak dalej... Ale jak napisałam, mimo tego czyta się nieźle, chociaż temat oklepany i raczej nie polecę tego opowiadania w najlepszych tekstach miesiąca.

Dreammy:

haha, na najlepszy tekst miesiąca to to nie zasługuje, aj noł, aj noł :D

Dziękuję za uwagi - czytając to sama ciężko mi wychwycić właśnie takie drobne zgrzyty - ktoś mi podpowiedział, że warto byłoby poczytać kilka razy NA GŁOS to, co się pisze - bardzo cenna uwaga. 

Lekkie i zabawne. Można spokojnie przeczytać, ale w pamięc na pewno nie zapadnie.

Czytanie na głos rzeczywiście pomaga wyłapać wiele błędów.

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka