- Opowiadanie: Istota Neutralna - Oddech Zła

Oddech Zła

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Oddech Zła

Moje pierwsze dodane tutaj opowiadanie. ^^

Pozdrawiam,

I.N.

 

Niebo wyglądało jak maźnięte pędzlem szalonego artysty, całe w plamach, w kolorach od karminowej czerwieni do mrocznego granatu. Wiatr cicho szeptał do ucha, zapowiadając nadejście nocy. Rozwiewał złote włosy, tańczyły razem z nim w rytm niesłyszalnej melodii. Małe, blade dłonie bezskutecznie próbowały ujarzmić nieład i zatknąć pasma za drobne uszy, w których tkwiły ciekawe, ciężkie kolczyki, nieproporcjonalnie duże w stosunku do szczupłej, dziecięcej twarzy. Ich właścicielka wydawała się wpatrzona w grę światła na horyzoncie, tylko uważny obserwator zauważyłby, że lekko zagryza wargi, jakby z bólu. Bólu nie wywołanego jednak przesiadywaniem na ostrych odłamkach skał. Wyglądała jakby zadra tkwiła gdzieś głęboko w jej duszy.

Czym jednak może martwić się siedmioletnie dziecko? Zwłaszcza tak śliczne, z parą głębokich jak jeziora i jak one również błękitnych oczu, w których jak w lustrach odbijał się świat. Dziecko, jeszcze nieukształtowany charakter, którym można pokierować, czysta karta, którą można zapisać.

A jednak nawet takie niewinne dziewczynki mogą bać się o swoje życie. Mogą nie spać w nocy, nie ze strachu przed ciemnością, lecz z powodu lęku o jutrzejszy dzień. Laura, bo takie imię nosiła złotowłosa, od dawna znała smak zgryzoty i zmartwień, o których dorosłym nawet się nie śniło.

Czekała na noc. Nocą łatwiej jej było się poruszać, pora uśpienia sprzyjała jej niezwykłej naturze. Nocą też trudniej było ją tropić, co ważne, gdyż nie chciała być znaleziona, a istnieli ludzie, którzy wiele by na tym zyskali i nie zawahają się, gdy przyjdzie do konfrontacji, już to udowodnili.

Pamiętała rozdzierające uszy krzyki. Krzyki, przyprawiające o gęsią skórkę i drżenie. Krzyki jej matki, która oddała życie, by ją chronić. Pamiętała zapach krwi, która spłynęła do jej stóp, gdy czekała za ukrytymi drzwiami na najdogodniejszy moment, by uciec. Pamiętała nieznośnie palące łzy i coś jakby łańcuch, skuwający jej płuca, z których na pewno wydobyłby się głośny szloch. To na pewno instynkt, instynkt przetrwania, który nie pozwolił jej się ujawnić. Pamiętała również ból, ból palący jej skórę jak rozżarzony węgiel, ból, taki sam, jaki musiała odczuwać jej matka. Wiedziała, że powinna przeżyć, że to jest właśnie to, o co desperacko walczyła jej rodzina. Wszystko to czuła.

Miała przeżyć, ponieważ była taka niezwykła. Ponieważ wyczuwała nastroje i uczucia, otaczających ją ludzi. Wydawało się, że powietrze, którym oddycha jest nimi przesiąknięte. W istocie, tak właśnie było. Uczucia to aury, które wraz z ludzkimi oddechami ulatują do atmosfery. Jednak tylko nieliczni potrafią je odczytywać. Dar, który otrzymała świadczył niezbicie, że w jej żyłach płynie tak poszukiwana i tak droga krew Wymarłego Ludu. Ludu, którego śladów poszukiwano, ponieważ posiadł tajemnicę nieśmiertelności. Naiwni ludzie sądzili, że mogą ocalić swe dusze i ciała przed śmiercią. Skoro Wymarłemu Ludowi, pomimo całej swojej mądrości się nie udało, to głupi ludzie chcieli tego dokonać? Wymarli sami siebie pozabijali. W nich również wykształciły się pycha i egoizm. Pragnienie rywalizacji. Na nic zdały się wieloletnie badania i zgłębianie tajnik Zakazanych Sztuk i Źródła Życia. Sami siebie zniszczyli. Zniszczyły ich brudne emocje, które unosiły się w powietrzu. Są równie destrukcyjne, jak obrażenia cielesne.

A jednak część Wymarłych żyje nadal w Laurze. Dawne księgi wspominały, że świat dostanie drugą szansę oczyszczenia się z agresji. Szansa, długo wyczekiwana, właśnie nadeszła. Świat powinien być miejscem, którym rządzą odżywcze, dobre uczucia. Dobre uczucia, które gdzieś skraplają się, tworząc Źródło Życia. Dobrze ukryte przez Najstarszych z Wymarłych, gdyż przedłużało życie, ale niesamowicie szybko wysychało. W końcu świat pogrążał się w chaosie, pozytywne emocje zaczęły zanikać.

Tylko przypadek pozwolił badaczom dowiedzieć się o Laurze. Dobrze ukrywała swoją tożsamość, jednak była tylko dzieckiem. Zawołała pomoc, gdy czuła, że kobiecie za drzwiami pewnego domu, obok którego przechodziła, dzieje się krzywda. Zawsze czuła chęć pomocy, odpowiedziała na desperackie pragnienie przeżycia kobiety i nieludzką agresję napastnika. Świadkiem całego zajścia był badacz, próbujący śladem Wymarłych zgłębić tajemnicę. Od tego czasu dziewczyna nie znała słowa „spokój". Chcieli wykorzystać jej krew do dalszych badań, naiwnie wierzyli, że posiądą nieśmiertelność.

Mając rodzinę nie myślała nigdy, że zostając samemu widzi się nagle świat z zupełnie innej perspektywy. Staje się on nieprzyjazny, wrogi. Całkiem pusty, bez miłych prądów miłości, otulających ją z każdej strony. Straszny, gdy zbliżał się pościg, powietrze kłuło kolcami nienawiści. Zupełnie obcy.

Ciemność panowała już nad światem, przytulała pola, łąki i drzewa do swego łona. Pustkowie rozbrzmiewało śpiewem cykad. Laura powinna rozpocząć swoją conocną wędrówkę, jednak wspomnienia nie dawały jej spokoju. Zagubiona, w otaczającym ją środowisku, kurczowo trzymała się obrazu rodzinnego domu, rodzinnych kolacji i ciepła uśmiechu matki.

Samotna łza potoczyła się po bladej skórze.

Nie! Cichy krzyk wydarł się z głębi jej serca. Nie będzie płakać, będzie silna, dla nich. Dla rodziców, dla reszty dobrych ludzi. Wstała i ruszyła, wiedziała dokąd zmierza. Dotrze tam jeszcze tej nocy, pościg nie ma najmniejszych szans.

 

 

Zaczynało świtać, gdy postawiła swoją drobną stopę, ubraną w delikatny, skórzany bucik, na terenie klasztoru. Z miejsca zorientowała się, że coś jest nie w porządku. Zgnilizna obejmująca świat dotarła i tutaj. Powietrze wibrowało od złych emocji, szpilki wbijały się w płuca. Atmosfera zdawała się przybierać kolor czerwieni, właściwie różu, gdy pierwsze, nieśmiałe promienie słońca zaczynały przedzierać się przez nią, wydawało się, że z trudem. Powietrze zgęstniało.

Laura czuła rozrywającą ją od wewnątrz agresję. Wiedziała, że wysokie stężenie złych emocji może ją zabić. Bardziej wrażliwa niż ludzie, musiała unikać negatywnych uczuć, tak samo jak Wymarli. Jednak… Gdzieś pośród tej burzy wyczuła słabe dobre emocje, poświęcenie… Im dłużej instynktownie koncentrowała się na nim, zawsze kurczowo trzymała się dobrych uczuć, tym było ono mocniejsze. Czuła pewną siłę i moc. Wiedziała już. To musiał być Kapłan. Nie ugiął się. Kapłan musi żyć, musi przetrwać! Tylko on mógł jej pomóc oczyścić świat ze złych uczuć.

Zaczęła biec. Jak najszybciej chciała dotrzeć do świątyni. Stopy same ją unosiły, poddała się pradawnemu instynktowi, pragnieniu ratowania dobra. Nie zważała na zmęczenie, biegła ile sił, chociaż brakowało jej powietrza w płucach i chociaż bliskość agresji nieznośnie paliła.

Dobiegła do murów świątyni, przeskokami pokonywała kolejne schody dzielące ją od głównej komnaty. Im wyżej, tym większy strach ją ogarniał i pojawiała się coraz większa desperacja. Dobro musi przetrwać!

Drzwi do wielkiej Sali były uchylone. Setki świec w mosiężnych kandelabrach oświetlały pomieszczenie, jednak tajemnicze cienie i tak pokrywały większość komnaty. Płomienie drgały, co nadawało scenie, rozgrywającej się przed oczami Laury, dramatyzmu, który i tak był namacalny. Szczupłe ciało Kapłana rozciągnięte na posadzce, poranione. Krew już zakrzepła i nowa, całkiem świeża wszędzie wokół. Charakterystyczny zapach, który wywoływał metaliczny posmak w ustach. Ciężkie, ciężkie powietrze i zło w nim unoszące się.

I srebrne ostrze o cal od serca Kapłana. Powoli, jak w zwolnionym tempie, zbliżające się do bladej skóry. Zduszony krzyk, gdy dotknęło ciała.

– Nieeee! – wydusiła z siebie Laura, w momencie, gdy Kapłan zaczerpnął swój ostatni oddech.

Ostrze bezlitośnie wbiło się w serce, które w ostatnich, rozpaczliwych sekundach przyspieszyło swoją pracę, tylko po to, by zaraz zakończyć ją na zawsze.

– Nieeeeeee! – krzyknęła raz jeszcze, po czym podbiegła do ciała Kapłana.

Padła na kolana. Nie zdążyła nawet podnieść wzroku. Oprawca wyszarpnął miecz, martwe ciało ciężko uderzyło o kamienne płyty posadzki. To samo ostrze, brudne od męczeńskiej krwi, dotknęło brudnej sukienki Laury, zostawiając na niej kolejne plamy. Morderca od razu zdał sobie sprawę z jej tożsamości. Uśmiech satysfakcji wypełzł na jego usta, dotychczas zastygłe nieruchomo, jak cała jego twarz, katowska maska.

– Twojej krwi, kochana, nie będziemy marnować… – powiedział zgrzytliwym szeptem.

Oddychała ciężko. W powietrzu nie zostało już nic dobrego, wszechobecne zło utrudniało oddychanie, resztkami sił czepiała się życia. Zaczęła się odsuwać, wargi jej drżały. W końcu była tylko dzieckiem… Bała się. Błękitne oczy napełniły się łzami. Każdy jej krok na kolanach do tyłu, odpowiadał przesunięciu się w jej stronę mordercy. Zabójczy taniec kata i ofiary.

-Nie, twoja krew będzie nam potrzebna, nie będziemy jej marnować… – Słowa zawibrowały w powietrzu, gdy susem pokonał dzielącą ich odległość.

Od dawna ciężko pracujące płuca Laury odmówiły jej posłuszeństwa. Albo ze strachu, albo z powodu zła w atmosferze. Ale pewne jest, że gdy jednym, szybkim ruchem skręcił jej kark, już nie oddychała. Błękitne oczy pozostały szeroko otwarte, zdumione, gdy nagle atmosfera zgęstniała, powietrze stało się ciemne, promienie słońce już nie zdołały się przez nie przedrzeć. Zostały same złe emocje.

Zapanowała Ciemność.

 

Koniec

Komentarze

Dobry tekst. Nie chodzi mi o treść, bo historia nie zwaliła mnie z nóg. Mam na myśli sposób przedstawienia, napisania. Wciągneło mnie. Pozdrawiam.

P.S. Debiut powiadasz? Ciary mam na plecach, kiedy pomyslę co będzie dalej.

Mastiff

Dziękuję bardzo. ^^
"Dalej" już się tworzy.
Historia pisana na podstawie schematu, na coś w rodzaju pojedynku, dwa teksty na ten sam temat, żeby można było je porównać. ;)

Zgadzam się z Bohdanem. Tekst wyjątkowy, mocny, napisany dobrze. Masz ciekawy styl, tworzysz ciekawe opisy, które działają na wyobraźnię. Naprawdę nieźle.
Pozdrawiam.

Zgadzam się z Bohdanem. Tekst wyjątkowy, mocny, napisany dobrze. Masz ciekawy styl, tworzysz ciekawe opisy, które działają na wyobraźnię. Naprawdę nieźle.
Pozdrawiam.

Podobało mi się, masz fajny styl. Mam tylko jedno zastrzeżenie. Skoro jej krew była temu gościowi potrzebna, to po jaka cholerę chciał zabijać to dziecko? Przeciez u trupa krew krzepnie i po pewnym czasie mieliby ztego obiektu badań coś na "a". NIby fakt, umarła wczesniej sama, ale on i tak ewidentnie chciał ją zabić...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nie wiem, czy moja odpowiedź się nie dodała, czy jeszcze się nie wyświetliła.
Cóż, najwyżej będzie dwa razy.
Może potrzebował świeżej krwi dziewicy do uwarzenia jakiegoś mrocznego eliksiru...
A może tak naprawdę on był dobry i tym wywarem chciał uratować świat przed ciemnością... No może trochę mu się w głowie pokręciło, ale to jakiś efekt uboczny na pewno.
Dziękuję i pozdrawiam.

Ode mnie również słowa uznania :) Masz naprawdę porządny warsztat, trudno mi przyczepić się nawet do drobiazgów pokroju brakujących przecinków. Tylko jedno pytanie - przeczytałaś sobie ten tekst przed publikacją? Bo plączą się po nim maleńkie zgrzyty, które zapewne od razu byś wyłapała, czytając na głos. Prosty, a bardzo skuteczny sposób :) Chodzi mi o rzeczy w stylu "(...)lekko zagryza wargi, jakby z bólu. Bólu nie wywołanego jednak przesiadywaniem na ostrych odłamkach skał". Rozumiem oczywiście zastosowany tutaj zabieg z powtórzeniem słowa "ból", ale jak dla mnie akurat kropka, a nie inny znak, zaburza rytm pochłaniania opowiadania ;)

Hmm, aż trzy mozliwości do wyboru?
a) potrzebował krwi do mrocznego eliksiru
b) eliksir wcale nie miał być mroczny i powinien uratować świat
c) zabójcy "się pokręciło w głowie" znaczy pijany był
 





















Hmmm, az trzy możliwości:
a) mroczny eliksir
b) eliksir wcale nie taki mroczny, może nawet uratuje świat
c) zabójcy "pokręciło sie wgłowie" znaczy pijany był
Gdybym to ja napisał, to pewnie byłaby odpowiedż c. Trudny wybór.  Jednak obstawiam a, to może dodać mroku powieści:). Żartuję oczywiście. Tak mnie coś przy sobocie złapało.

Pozdrawiam








Mastiff

Coś mi się tutaj poprzesuwało trochę....

Mastiff

Nie rozmawiałam z Panem Złym, nie mam pojęcia, co on by zrobił. ^^

Tak serio, to po prostu nie było dalszego ciągu, więc nie myślałam o jego motywach.
Masz rację, Nathicana, nie czytalam.;) Rzadko czytam na głos swoją pisaninę, chyba że komuś, komu nie chce się samemu męczyć oczu. A z tymi powtórzeniami, to już czasem tak mam, okropna przypadłość. Wiem, że przecież można w inne sposoby różne rzeczy akcentować.
;)

Istoto Neutralna, piszesz naprawdę na wysokim poziomie, nikt nie jest perfekcyjny. Twierdzisz, że nie czytasz na głos? Tym bardziej Twój styl i sposób tworzenia opisów budzi mój szacunek. Czekam na więcej. Pozdrawiam.

Mastiff

By the way, say hallo to your dad:). Regards

Mastiff

yami! jak na debiut, bardzo konkretna robota. Ode mnie piąteczka.

Dobry tekst, w interesujący sposób wykonany. Zgadzam się jednak z Fasolettim, że końcówka trochę zgrzyta.

Jeśli chodzi o sprawy techniczne, to największy zarzut mam do tych kaskadowych powtórzeń. Wiem, że jest to świadomie zastosowany zabieg, jednak zdecydowanie nadużywasz tego środka. Czasami wręcz następuje jeden za drugim.

"Nocą też trudniej było ją tropić, co ważne, gdyż nie chciała być znaleziona, a istnieli ludzie, którzy wiele by na tym zyskali i nie zawahają się, gdy przyjdzie do konfrontacji, już to udowodnili." - pomieszane czasy i według mnie lepiej byłoby rozbić to zdanie, bo w obecnej postaci zupełnie nie brzmi.

Opowiadanie mi się podobało.

Pozdrawiam.

Mi też się podobało. Świetny styl.
Pozdrawiam.

Stylistycznie bardzo dobre, szkoda, że się nie rozwinęło jakoś dalej... Albo wcześniej. Generalnie szkoda, że takie krótkie :D

Nowa Fantastyka