
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
***
Eryk siedział na ławce w Smoczym Parku i w katatonii oglądał własne buty z najlepszej gatunkowo, smoczej skóry. Jedyna pamiątka po ojcu… Jedyna, prócz reputacji, która ciągnęła się za nim jeszcze od czasów terminu. Złapał się na tym, że rozważał jak długo mógłby przeżyć z pieniędzy po ich sprzedaży, odpędził jednak szybko te myśli. To była jego jedyna świętość. Inne uważał za bzdury. Westchnął i nabił fajkę resztką ziela z sakiewki. Niewiele tego zostało a nie zanosiło się, by miał za co nabyć nowe. Przynajmniej w najbliższym czasie. Obszukał pospiesznie szatę i wydobył zza pazuchy owinięte w pergamin zapałki. Niedbałym draśnięciem odpalił jedną z nich o chropowaty, specjalnie do tego przeznaczony kamyczek i z wprawą rozpalił fajkę. Aromatyczny dym radośnie wypełnił mu usta lekko gładząc poranioną dumę. Wiedział, że przez kilka kolejnych tygodni będzie tęsknił za tym uczuciem. Błogi stan przerwał mu skrzekliwy głos.
-Kurważ mać jebana! – zajęczała niska postać potykając się o nierówny bruk parkowej alejki. Eryk delikatnie uniósł brew wpatrując się w pokurcza, który teraz podskakiwał pokracznie trzymając się za małą stopę.
-Jebać księcia, budowniczych i pierdolonych kamieniarzy! Chuj w dupę psim synom, na co ja podatki płacę. Kurwa moja noga. – rzucał w przestrzeń wyzwiskami osobnik wręcz trzęsąc się ze złości a jego głos przechodził przy tym przez tak nieprawdopodobnie nieprzyjemne tony, że zadłużony mag mógłby go porównać tylko do dźwięku paznokci skrzypiących po starej tablicy. Już samo to, nawet gdyby nie widział ostrych uszu, długiego wąskiego nosa i postury tak nikczemnej, że mogłaby robić za cyrkowe dziwadło, doprowadzało go do jednego wniosku. Przed nim stał gnom.
-Dobra – odsapnął karzeł i względnie spokojnie podreptał do ławki – Sprawa jest Van Tauvin.
Eryk tylko wygodniej rozparł się na ławce i rozkoszował smakiem wonnego dymu. Gnom podniósł małą rączkę podsuwając mu – na tyle na ile było to możliwe – pierścień z symbolem księgi przebitej mieczem. Ten zerknął na niego niedbale i wypuścił dym wprost na nerwowego rozmówcę. Wiedział z jaką sprawą przychodzi. Gnom niemal zagotował się ze złości. Niemniej jednak zdusił w sobie emocje i dalej patrzył mu prosto w oczy. Pasma siwizny sugerowały starszy wiek, mimo tego mag dalej był pod wrażeniem. Jak dotąd nie spotkał jeszcze przedstawiciela tej rasy, który nie zareagowałby na taką zniewagę. Na jakąkolwiek zniewagę.
-Nadal nie. – powiedział mieląc fajkę w ustach. Karzeł westchnął wyraźnie zrezygnowany i wdrapał się na ławkę.
-Światowa stolica, kurważ mać, wszystkie zawszone rasy kontynentu a dalej pierdolona, ławkowa dyskryminacja! – sarknął gramoląc się. Odsłonił przy tym poły szaty ukazując złoty, wysadzany klejnotami pas mistrzowski. Eryk nie miał wątpliwości, że co najmniej połowa z nich jest nasączona magią.
-…ale widzę, że coraz bardziej wam zależy. – machnął dłonią wskazując pas. Gnom uśmiechnął się nieszczerze i ironicznie. Jak to gnomy.
-Jesteś głupi jak but. – zamyślił się na chwilę gładząc swój spiczasty nos – Nawet twój ojciec był mądrzejszy. – Eryk odłożył fajkę i zerknął z góry na rozmówcę. Nawet kiedy siedzieli, pokurcz był od niego niższy o więcej niż głowę.
-Znałeś mojego ojca…?
-Pewnie, walczyliśmy razem pod Saltzstaub. Potężny mag. Więcej brawury niż rozsądku… ale był naprawdę potężny. On nie odmówiłby tej propozycji.
Van Tauvin przewrócił oczyma i znów odpalił fajkę. Mniejszy mag kontynuował.
-Posłuchaj Eryk, Dom Bojowników prosi Cię, nawet nie proponuje, prosi – zapiszczał z podekscytowaniem – żebyś wstąpił w nasze szeregi. Zdajesz sobie sprawę jaki to zaszczyt?
Mag pokiwał głową bez zainteresowania.
-Widzę, widzę… przysyłają mistrza magii i to jednego ze znamienitszych sądząc po pasie. – zmierzył gnoma wzrokiem – Mimo tego odmówię.
Jeden ze znamienitszych mistrzów magii pokręcił głową.
-Normalny to ty nie jesteś. Wiem, że przepieprzyłeś wszystko w karty.
-Nie pierwszy raz – wtrącił Tauvin
-Nie masz nawet pasa zapita świnio i śmiesz odrzucać propozycję kasty? Eryk, zastanów się dobrze co ty wyprawiasz.
-Zastanowię się – powiedział wstając – Bywaj mistrzu.
***
Brakuje mnóstwa przecinków, "Cię", "Ci" niepotrzebnie pisane wielką literą. O treści trudno coś powiedzieć, bo fragment bardzo krótki.