
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
TAJEMNICZE SPOTKANIE
Jesień w tym roku przyszła niezwykle punktualnie i od razu była jesiennie smutna .Wiał przenikliwy wiatr, a na niebie gromadziły się ponure szaro-bure chmurzyska, wisiały nisko nad ziemią i zdawały się mruczeć basem: Uwaga! – będzie lało.
W pobliskim parku, którego fragment widziałam przez okno, było pusto i cicho. Tylko kolorowe liście spadały na ziemię, zrezygnowane, tworząc w alejkach czerwono– żółto– seledynowe dywany. Było wczesne popołudnie i mrok ogarniał wszystko zacierając kontury rzeczy i ludzi. Za nim szła już pośpiesznie noc, która wchłonie wszystko, jak czarna gąbka .Zapalono uliczne lampy, a ich blask odbijał się złotymi refleksami w brudnych taflach kałuż.
Tego właśnie popołudnia siedziałam przed komputerem w czytelni biblioteki .Odwróciłam wzrok od okna i poczułam miłe zadowolenie. W pokoju było ciepło, cicho i panowała atmosfera skupionej pracy, takiej, którą się lubi wykonywać z zadowoleniem .Czytelnia miała 10 stanowisk komputerowych i tylko dwa były wolne.
Skończyłam swoją obowiązkową pracę, oddałam książki, które były mi pomocne i z ulgą pomyślałam, że teraz mam czas wolny, który mogę z czystym sumieniem poświęcić swojej pasji. A jest to ufologia. Od niepamiętnych czasów interesuję się zjawiskiem UFO i całym szeregiem zjawisk z nim związanych. Zajmowanie się tą dziedziną sprawia mi niewymowną przyjemność ;otwiera przede mną nieznane i fascynujące światy i często podnosi poziom adrenaliny. Kiedy czytam na ten temat , albo wchodzę na moje stałe ulubione strony internetowe, czas przestaje się dla mnie liczyć.
W chwili, kiedy zaczęłam przegląd stron, usłyszałam, że otworzyły się drzwi wejściowe ze swym charakterystycznym skrzypieniem. Trochę wiatru i chłodnego powietrza wtargnęło do pokoju i głowy internautów skierowały się z dezaprobatą w stronę intruza zakłócającego ciszę. Usłyszałam odgłos dokładnego wycierania obuwia na wycieraczce, a potem do czytelni wszedł mężczyzna i tak jakoś od razu wypełnił ją swoją osobą. Pokój czytelni jest niewielki, a mężczyzna był bardzo wysoki, tak na oko około dwóch metrów. Miłym głębokim głosem powiedział dzień dobry i zapytał czy może skorzystać z Internetu wskazując ręką na konkretne stanowisko, które znajdowało się w drugim rzędzie i po przekątnej do mojego. Pani Jola, bibliotekarka, pouczyła go gdzie ma się wpisać i zaprosiła dalej z miłym uśmiechem.
Wszystko to rejestrowałam niejako kątem oka. Lecz już całkiem świadomie i z zaciekawieniem zerknęłam na przybysza, kiedy usadawiał się przy swoim biurku. Lubię ludzi, lubię ich obserwować i wyobrażać sobie jacy są. Czasem zapoznaję się z niektórymi z nich i kiedy moje wyobrażenia o nich zgadzają się z rzeczywistością, mam dużą satysfakcję.
Mężczyzna wyglądał bardzo ciekawie. Bardzo wysoki, szczupły, ale wysportowany, o ostrych rysach twarzy z mocno zarysowanymi szczękami, prostym klasycznym nosem, o dużych błękitnych oczach o stalowym spojrzeniu i krótko ściętych ciemnych włosach. Jego długie nogi wydawały się obejmować biurko sięgając prawie do następnego. Mocne dłonie o smukłych ,delikatnych palcach leżały spokojnie na blacie, a on siedział nieruchomy i skupiony, jakby szykował się do gry na fortepianie. Ubrany był w ciemny garnitur, jasnoniebieską koszulę i doskonale dobrany do niej krawat. W rękawach koszuli nosił oryginalne spinki, które miały kształt splecionych cienkich drucików, w które wtopione były maleńkie rubinowe kuleczki skrzące się delikatnymi pulsującymi światełkami. Kiedy mu się tak z uwagą i z zaciekawieniem przyglądałam poczułam obecność trudnej do zdefiniowania siły czy energii, która spowodowała lekki zawrót głowy i sprawiła, że włoski na rękach stanęły na baczność. a jednocześnie pojawiła się myśl, że jego obecność jest w jakiś sposób związana z moją osobą. Wszystko to trwało zaledwie parę sekund. Pomyślałam, że jestem już zmęczona i powinnam iść już do domu.
A jednak tak, jak zawsze, na zakończenie otworzyłam stronę z filmami Jose Escamilli. Statki kosmiczne Obcych, przedstawione na tych filmach, zostały uchwycone przez Johna Lenarda Walsona, astrofotografa i astronoma amatora, za pomocą teleskopów, kamkorderów i statycznych kamer. Statki te znajdują się w głębokiej przestrzeni. Na mnie robią za każdym razem ogromne wrażenie. Są ogromne, mają przedziwne kształty i zapewne przemierzały kosmiczne szlaki przez wiele tysięcy lat świetlnych .Stanowią dla nas głęboką, niepokojącą tajemnicę.
\" Twinkle, twinkle, little star,
we just found out what you are…\"
Takie są słowa ścieżki dźwiękowej filmu, ale to tylko przechwałki. Jedyne co wiemy, to, że istnieją, że ich widzimy, że wykonują powietrzne ewolucje w taki sposób, który jest nie do powtórzenia przez ziemskich pilotów, ponieważ ich technologie przewyższają nasze o setki tysiące lat. I tyle .Kim są? Skąd pochodzą? Dokąd zmierzają? Czy są naszymi przyjaciółmi, czy też nam zagrażają? Jak na razie na te wszystkie pytania nie znamy odpowiedzi.
Tak sobie o tym wszystkim myślałam oglądając te filmy. Tak, jak zawsze. tak i teraz , zapomniałam o upływie czasu, o miejscu w którym się znajduję, i nagle poczułam falę ciepła, która mnie otoczyła. Jednocześnie poczułam też, że ktoś na mnie patrzy. Czasem spotyka nas coś takiego w tłumie , kiedy czujemy na sobie wzrok obcej osoby i potrafimy również odnaleźć ją naszym spojrzeniem.
Spojrzałam na mężczyznę i zobaczyłam, że on również patrzy na mnie. Jednocześnie wyciągnął chusteczkę higieniczną i zgniótł ją w dłoni, a następnie odłożył na skraj biurka. Patrzyłam na niego z uwagą ,chociaż zdawałam sobie sprawę , że takie natrętne gapienie się jest niegrzeczne. .Mężczyzna wstał nagle i po prostu zrzucił chusteczkę na ziemię. Nie przypadkiem, ale celowo. Potem poszedł do regału z prasą, wybrał gazetę i wrócił na miejsce. Zanim usiadł, podniósł chusteczkę, strzepnął ją i schował, delikatnie się do mnie uśmiechając.
Teraz patrzyliśmy sobie prosto w oczy i zaczął ogarniać mnie wielki spokój i jakiś przymus nie odrywania od niego wzroku. Jego oczy były zdumiewające. Duże, miały niebiesko – stalowy kolor i bardzo surowe spojrzenie. Ale już sekundę później stało się coś niesamowitego. W jego oczach pojawiła się jakaś obca głębia, która rozszerzała się i przemieniała w ogromną przestrzeń, początkowo głęboko mroczną, by po sekundzie rozbłysnąć milionami złotych świecących punkcików.
Zaczynałam wchodzić w nią swoim spojrzeniem, by po chwili przenieść się tam całą moją świadomością. Poczułam, że znajduję się w bezmiernej przestrzeni Wszechświata, a ten człowiek w jakiś sposób był tam razem ze mną i razem doświadczaliśmy czegoś niesamowitego i niewytłumaczalnego. Płynęliśmy niesieni przez niewidzialne prądy fizykalnych fal. Zauroczona, pełna niebywałego zachwytu, patrzyłam i doświadczałam Wszechświata migocącego światełkami gwiazd ,wpadałam i koziołkowałam w wichrach galaktyk, ogrzewałam się w pomarańczowym blasku słońc. .Byłam najdrobniejszą kruszyną w materii kosmosu, ale wiedziałam, że jestem dla niego tak samo ważna, jak cała reszta gigantów.
I nagle, tuż przed nami, w niewielkiej odległości pojawił się jeden z olbrzymich statków kosmicznych, które oglądałam na filmach Jose Escamilli. Płynął majestatycznie, dumnie prezentując swoją obecność. Nie potrafię określić słowami jego rozmiarów, tak był gigantyczny. Miał niezwykle długi , wąski dziób zakończony olbrzymim trójkątem, jak grot strzały, a za nim ogromny korpus otoczony sześciokątnymi cylindrycznymi rurami, a dalej szły olbrzymie kopuły i kule ustawione według jakiegoś architektonicznego wzoru. Emanował jakimś niezwykłym , zimnym, jak błękitny diament światłem . Widok zapierał dech w piersiach. Nie mogłam oderwać od niego oczu i ani przez moment nie chciałam zastanowić się, jak to wszystko jest możliwe do zaistnienia. Chłonęłam całą sobą to doświadczenie, które zostało mi dane do przeżycia tak nieoczekiwanie.
Tak bardzo chciałabym znaleźć się wewnątrz tego statku i poznać Istoty ,które to zbudowały i teraz pilotują – pomyślałam i natychmiast dostałam odpowiedź, która pojawiła się w moich myślach bezgłośnie: – Następnym razem. – po czym cały ten widok zmalał, zmętniał i rozpłynął się, jak kręgi na wodzie, a ja wróciłam do rzeczywistości i poczułam się jak ryba wyrzucona z wody na brzeg .Siedziałam przy komputerze, za oknem była noc, a przy mnie stała pani Jola, bibliotekarka, trzymając rękę na moim ramieniu i lekko go ściskała ponaglająco.
– Pani Aniu ,czy nie wie pani kto włączył ten komputer? – pytała i wskazywała biurko przy którym siedział mężczyzna.
– Ten wysoki mężczyzna – odpowiedziałam.
– Jaki znowu wysoki mężczyzna? Nikogo takiego nie było.
Dziwne – zwierzyła się pani Jola, zatroskana – Ten komputer był zepsuty i jutro ma przyjść serwisant, a on działa. .W ogóle ten dzień jest bardzo dziwny. Patrzyłam na zegarek, było jeszcze wcześnie, a teraz jest już bardzo późno, a ja opisałam tylko dwie książki. I na dodatek bardzo boli mnie głowa.
– Tak, to był bardzo dziwny dzień.
Wylogowałam się, zebrałam wszystkie moje notatki, serdecznie pożegnałam panią Jolę i wyszłam na zewnątrz w mokrą ciemność jesiennego, późnego wieczoru. Ale sercem i myślami byłam tam, bardzo daleko, w otchłaniach kosmosu, niezmiernie szczęśliwa, że spotkało mnie coś tak tajemniczego. I gdzieś tam, w głębokich pokładach podświadomości umieściło się ziarenko naiwnej nadzieji: Następnym razem\". Czy wykiełkuje i czy rzeczywiście istnieje szansa, że obietnica się spełni?
Anna Modrzejewska http://www.anna-modrzejewska.webs.com/
Styczeń 2011
Słaby ten tekst jak dla mnie. Opisy szwankują, a aż za bardzo rozbudowane zdania utrudniały czytanie. Co do fabuły, to kojarzyła mi się z wizjami jakiejś naćpanej, podjaranej kosmosem nastolaty, która zasnęła przed monitorem. (Piję do bohaterki opowiadania, nie autorki).
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Styl rzeczywiście trochę kuleje, ale sam fakt że doczytałem do końca o czymś świadczy. Nie jest źle, co prawda, jak napisał Fasoletti "opisy szwankują" ale widać, że starasz się kreować świat na swój własny sposób. A co do treści... ja się nie wypowiadam. Nie moja parafia.
Wypisałbym gramatyczne błędy, ale nie robię tego od kiedy odkryłem, że niektórzy "pokrzywdzeni" włażą na moje konto i wyrzywają\wyżalają się na\przy moich shortach.
Reasumując: nie jest źle, a może być lepiej.
Po pierwsze - tekst niedopracowany pod względem technicznym - znaki przestankowy sie rozszalały ;)
Terść jest tak banalna, że tylko ciekawie poprowadzona mogłaby zostać uratowana i to się niekoniecznie udało w pełni, ale tragicznie nie jest.
Trzeba Ci więc pisać, bo od poprzedniego tekstu, Margerytka z Tau Ceti Wieloryba, nastapiła poprawa.
(...) sześciokątnymi cylindrycznymi rurami, (...).
Mam, muszę się pochwalić, nieźle rozwiniętą wyobraźnie przestrzenną, ale za cholerę nie potrafię zobaczyć rur, które jednocześnie byłyby i cylindryczne, i sześciokątne. Wizja z siódmego wymiaru?
Rewelacji w tym nie ma, ale poczytać się daje. A to już coś. Gdyby tak jeszcze Autorka zwracała uwagę na (zapewne) mimowolnie popełniane błędy...
ja też nie jestem zachwycony tym tekstem. troche brakło mu jakieś dodatkowej akcji. Samo tajemnicze spotkanie juz było tyle razy opisywywane żę to już za mało aby zaintrygowac czytelnika.
pozdrawiam i powodzenia na przyszłośc:)
ja też nie jestem zachwycony tym tekstem. troche brakło mu jakieś dodatkowej akcji. Samo tajemnicze spotkanie juz było tyle razy opisywywane żę to już za mało aby zaintrygowac czytelnika.
pozdrawiam i powodzenia na przyszłośc:)
Można przeczytać, chociaż jak już wskazali przedmówcy zarówno treść jak i wykonanie średnie. Wyłapałem dość dużo powtórzeń.
Pozdrawiam.