
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Drodzy Ludzie,
piszę do Was ten list, bo mnie już cholera bierze. Co prawda mnie cholera ani żadne inne licho wziąć nie może, ale myślę, że się rozumiemy. Dosyć mam już postrzegania mnie na opak. Ciągle słyszę, że co złe to moja wina, że to ja kusiłem, że ja sam wcielony, albo że kogoś tam opętałem… To jest mistyfikacja.
Prawda – nie lubię Was specjalnie (w większości) i przeze mnie macie, delikatnie mówiąc, nieprzyjemności (nie wszyscy). Ale to nie jest tak jak myślicie.
Może krótka lekcja historii trochę Was oświeci.
***
Żyliśmy wszyscy w zgodzie i pokoju. Nudno, ale co tam. Spokój był, to i miło było. Lataliśmy sobie, gaworzyliśmy i piliśmy miód złocisty. Żyć, nie umierać. Zresztą o umieraniu nie było mowy, czyli żyć i się cieszyć.
Niektórym jednak nuda doskwierała aż nadto. Zwłaszcza jednemu takiemu co miał (i nadal ma) najwięcej do gadania. Zebrał nas pewnego dnia i spytał:
– Co byście powiedzieli, gdybym stworzył taką planetę, na której istoty będą miały wolną wolę? To znaczy nie ingerowalibyśmy w żaden sposób w to, co się tam będzie działo? Hę?
My tam tylko spojrzeliśmy po sobie z kwaśnymi minami. Wiedzieliśmy, że jak się napali na jakiś pomysł to jak dziecko uparte będzie dążył, żeby go zrealizować. Czasami się foszył przez całe stulecia żebyśmy się zgodzili. Odpuściliśmy zatem, wzdrygnęliśmy ramionami i tyle. No to zatarł ręce, wziął się do roboty i stworzył Was.
Na początku było w miarę w porządku. Zaczęliście się jednak szybko, że tak to ujmę, psuć. No bo kurwa (za przeproszeniem), po co komu zło, jak sobie można żyć normalnie. Patrzyliśmy tak na Was i łez się tyle ulało, że oceany zasoliło. Zsyłaliśmy Wam wskazówki po kryjomu (bo ingerować nie mogliśmy), a Wy nic! Zaczęliśmy się buntować (tak ściślej ujmując to ja zacząłem). Nie mogłem stać spokojnie i przyglądać się jak jakieś bestie (tak, to dobre słowo – BESTIE) znęcają się nad niewinnymi, a potem uchodzi im to na sucho. Pytaliśmy szefa, czemu na to pozwala? A on nam odparł, że wierzy, że sami znajdziecie drogę i takie tam pierdoły. Gówno prawda, nigdy jej nie znajdziecie. Wszystkich obwinicie, tylko nie siebie. A najchętniej to mnie.
Wróćmy jednak do historii.
Jak zobaczyłem jednego dnia, jak wyrywacie sobie kończyny z uśmiechem na ustach, tylko po to by sprawić komuś ból, a potem widziałem jak kogoś cieszy fakt, że ktoś inny umiera w agonii, albo z ciekawości wydłubuje innemu oko, to się już konkretnie wkurwiłem. Nie będę się rozpisywał co czułem dokładnie. Poszedłem do Boga i powiedziałem:
– Słuchaj szefie, musimy pogadać. – Zmartwiony był i wiedział zapewne o co mi chodzi.
– Mów – odpowiedział spoglądając w dół, podpierając smutną głowę ręką opartą o kolano.
– Nie możesz tak bezkarnie przyjmować do swojego królestwa tych wszystkich… tych… – zabrakło mi słowa.
– No ale przecież oni nie wiedzą co czynią. Błądzą – próbował bronić Was albo swojego felernego planu.
– Dobrze wiedzą. W większości.
– Poprawią się, zobaczysz – zapewniał, ale jakoś tak niepewnie.
– Nie poprawią. My chcemy sprawiedliwości, bo ci, którzy czynią dobro nie mogą być tak samo traktowani jak ci… ci… – znowu mi słowa zabrakło. – Już zdecydowaliśmy i dobrze wiesz, że jeżeli wszyscy jesteśmy zgodni, to ty nie masz nic do gadania.
– Wiem, wiem. Co chcesz uczynić?
– Ześlij mnie do nich. Chcę być blisko, chcę móc osobiście wymierzać karę tym skurwysynom!
– Hej! – oburzył się szef. Strasznie nie lubił przeklinania. – Nie zgadzam się. Nie możemy ingerować. I nie mów tak na moje dzieci.
– Ja wcale nie chcę ingerować. Po prostu jak któryś zejdzie, to sądzimy. I albo wóz albo przewóz, a nie jak teraz, że każdy jeden hop siup i w ciepłym foteliku sobie miód popija. Rozumiesz? Należy im się kara.
– Nie! – Skrzyżował ręce, włożył dłonie pod pachy i odwrócił wzrok. – Oni się poprawią!
– Gówno a się nie poprawią! Mam już dość twoich kaprysów. Schodzę na dół czy ci się to podoba, czy nie.
– Ty ich zadręczysz.
– Tych co trzeba tak, ale ani ja, ani ty sądzić nie będziemy… Ja bym za srogie kary chciał, a ty to byś ich jeszcze po łbach głaskał. Sądzić będzie reszta.
Obraził się że hej i zniknął…
***
Tak to się pokrótce mówiąc zaczęło. Szef do tej pory się do mnie nie odzywa… Przejdzie mu pewnie za jakieś tysiąc lat.
Mam nadzieję, że zrozumieliście, iż nie jestem odpowiedzialny za zło, jakie sobie wyrządzacie nawzajem. Jestem odpowiedzialny za kary dla tych, którzy to zło czynią. Sam nie jestem zły, tylko sprawiedliwy. Bezlitosny – owszem, ale dla skurwysynów. Jestem zemstą tych, którzy zemścić się nie mogli. Proszę Was więc na koniec, byście w odpowiednim kontekście używali mych imion.
Szatan
Takie krótkie coś mi do głowy dziś wieczorem przyszło.
Nawet fajne. Czytało się z uśmiechem. Jedyna rzecz, która mnie trochę zdziwiła to forma listu. To jest chyba trzecie opowiadanie, w niedługim odstępie czasu napisane w ten sposób i zamieszcone na stronie NF. To jednak szczegół. Podobało mi się.
Mastiff
Powiem szczerze, że nie czytałem innych opowiadań w formie listu na tej stronie (o ile mnie pamięć nie myli). Na pewno nie starałem się nikogo naślodować. Forma taka oryginalną nie jest, więc nie ma co się w sumie dziwić jeśli się powtórzyła. Czysty przypadek :)
Niemniej cieszę się, że się spodobało.
Pozdrawiam
"Żyć, nie umierać."
"Wszystkich obwinicie, tylko nie siebie."
"Schodzę na dół czy ci się to podoba, czy nie. "
"Obraził się, że hej i zniknął..."- chyba niepotrzebny.
"Tak to się pokrótce zaczęło."- hmm... nie powinno być "pokrótce mówiąc"?
"Mam nadzieję, że zrozumieliście, iż nie jestem odpowiedzialny za zło, jakie sobie wyrządzacie nawzajem."
Sympatyczne, chociaż według mnie niezbyt odkrywcze. Poza tym ostatnio mam tematyki biblijnej po dziurki w nosie, więc nie wstawię oceny.
Na początku było w miarę w porządku. - się rymnęło;D
Sytlistycznie bardzo dobrze.
Fabułowo - dobra robota.
Podoba mi się, ale tematyka biblijna rzeczywiście jest już trochę nadużywana. Sam napisałem ,,Kres Bożej Tolerancji''. Może takie czasy, wiecie, za rok świat się kończy i ON zesłał na natchnienie;D
A i jeszcze jedno. Wydaje mi się, z pewnych względów, że autor listu powinien podpisać się raczej jako Lucyfer.
Miło się czytało i podobało mi się.
Pozdrawiam.
Dzięki za wytknięcie przecinków Lassar. Poprawiłem.
@Urban Horn Celowo użyłem "Szatana". To znaczy on sam celowo tak się podpisał :)
Zgadzam się, że tematyka biblijna jest nadużywana, ale to mój pierwszy tekst na taki temat ;P
Pozdro
W sumie... Racja, z tym Szatanem.
moje klimaty i podobało mi się. forma lista mnie osobiście przypadła do gustu.
dla mnie na 5
pozdrowionka
"Pytaliśmy szefa, czemu na to pozwala?" - zdanie twierdzące, nie powinno być pytajnika.
"Szatan" nie jest imieniem, które nadał mu Bóg. Myślę, że lepszym rozwiązaniem byłoby na przykład: "Lucyfer vel Szatan.".
Fabułowo nawet mi się podoba, chociaż w niektórych momentach mógłbym protestować, ale to już kwestia światopoglądu - nie jest złe :)
Stylistycznie bardzo dobre, może poza kilkoma niedociągnięciami :)
Tematyka - od paru lat coraz bardziej oklepana w fantastyce, ale tutaj nawet trafiona.
Oceny niestety wystawić jeszcze nie mogę :) Powodzenia :)
Całkiem przyjemny tekścik. Przeczytałem, podobało się.
Pozdrawiam.
Sympatyczny tekst.