- Opowiadanie: Luneya - Nazywam się Biegacz cz. I

Nazywam się Biegacz cz. I

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nazywam się Biegacz cz. I

– Nazywam się biegacz . Bie-gacz.

Nie wiedziała czy się przesłyszała, czy rzeczywiście rozumie jego mowę.

 

A może to wymowne spojrzenie, dwie brązowe źrenice wpatrujące się w nią spowodowały, że pomyślała, że go rozumie. Wydawało jej się, że zna skądś ten głos, a może podobny miał ktoś kogo znała. Może pan od historii w szkole?

 

Lubiła lekcje historii, kiedy opowiadał im o dawnych czasach.

 

Słuchając w ciszy tych opowieści przenosiła się wtedy w krainę wyobraźni i odgrywała sceny bitew, koronacji królów a także zwykłego normalnego życia.

 

Śmiała się z siebie, że gdyby nie dzwonek na przerwę, to mogłaby zostać na zawsze w tej krainie. Nie, pan od historii miał dojrzalszy głos. A ten był jakiś nieokreślony wiekowo, lecz ciepły i łagodny.

 

A może śni, lub znowu buja w obłokach?

 

Przecież to niemożliwe, nie może go rozumieć, co więcej, on nie może do niej mówić .

 

A najbardziej dziwiło ją, że to on, którego zna od, na pewno dwóch lat, akurat teraz zdecydował się właśnie coś powiedzieć.

 

– Zdziwiona? – nagle zapytał. I dodał szybko– Z resztą nie mamy zbyt wiele czasu.– mówiąc to uśmiechnął się– Tak. To dobre, nie ma czasu.

 

Uśmiechnął się. A może jej się zdawało?

 

Nie, musiała przyznać, to nie było przywidzenie ani też się nie przesłyszała. On, jej dwuletni brązowy labrador, stał przed nią i do niej mówił.

 

– Musisz mi pomóc Heleno, a właściwie Aneleh bo tak dla mnie masz na imię – powiedział nagle bardzo poważnym tonem.

 

– Przecież ty jesteś Szoko?– odważyła się niepewnie odezwać.

 

– Tak. Tak mnie nazwaliście, ale moje prawdziwe imię to Biegacz, a właściwie Zcageib – nagle spojrzał na nią bacznie– Czy ty to wszystko zrozumiesz? Ale cóż, nie ma czasu– znów się uśmiechnął.

 

– Co mam zrozumieć? Na razie nic nie rozumiem! Wydaje mi się, że zwariowałam – mówiąc to poczuła jak łzy napływają jej do oczu.– Czemu się śmiejesz?!- powiedziała ze złością.

 

– Musisz mi pomóc – powiedział do niej spokojnie – musimy się śpieszyć. Yntomas! A może należało by powiedzieć : spowolnić, nie sądzisz?

 

– Nic nie sądzę, bo nie wiem o czym mówisz, wydaje mi się tylko, że niecodziennym widokiem jest pies którego zna się od dwóch lat, mówiący i to mówiący zagadkami i jeszcze z tajemniczym uśmiechem. Nie uważasz, że powinieneś mi wreszcie coś wytłumaczyć? Sam twierdzisz, że nie ma czasu, a stoimy tu już pięć minut i ja dalej nie wiem o co chodzi!

 

– I o to chodzi – przerwał jej– moja kochana panienko, wybacz uśmiech, ale ilekroć sobie uświadomię, że nasze istnienia płyną w odwrotnych kierunkach, to nie wiem dlaczego, ale chcę mi się śmiać.

 

-Nie rozumiem…?

 

-No, bo to mnie śmieszy.

 

-Nie, nie rozumiem tego o tych kierunkach.

 

– To bardzo łatwe, jak dwie rzeki płynące w przeciwnych kierunkach lub też dwupasmówka .Tak? Tak tu nazywacie drogę która biegnie w dwóch różnych kierunkach? Otóż tam skąd pochodzę czas biegnie w przeciwnym kierunku.

 

– Jak to? Tam skąd pochodzisz? Chcesz mi wmówić ze pochodzisz z innej planety? Z kosmosu??? – Helena poczuła że zaczyna krzyczeć, ale nie potrafiła tego pohamować .

 

– Spokojnie moja najmilsza, nie pozwolę abyś się tak denerwowała– powiedział to z uśmiechem, ale i z ojcowską stanowczością.

 

Zauważyła, że teraz jego uśmiech był inny, nie taki jaki znała u swojego psa, a właściwie to, co uważała za uśmiech było tylko częścią tego, co widziała teraz .

 

Właściwie często to, co uważamy za uśmiech jest tylko grymasem, wykrzywieniem twarzy, pokazaniem zębów, ale prawdziwy uśmiech jest głębiej, chyba w samej duszy.

 

Tak, tam musi mieć swój początek, a stamtąd wypływa poprzez oczy, wszak oczy są wyrazem duszy .

 

To był taki uśmiech -pomyślała – ale przecież …

 

– Nigdy się tak nie uśmiechałeś…

 

– Uśmiech nas zdradza, ale teraz już wiesz.

 

– Więc przybywasz z innej planety?

 

– Pytasz jak Mały Książę?

 

Nagle, nie wiadomo skąd zaśmiała się.

 

-Odgadłeś! Znasz ją?

 

– Kogo?

 

-Książkę o Małym Księciu, to moja ulubiona!

 

– Wiem… Znam cię od dwóch lat – znów się uśmiechnął – a właściwie dłużej, ale o tym później.

 

W tym momencie zrozumiała to uczucie, które towarzyszyło jej przez całą ich rozmowę, a właściwie wrażenie, że rozmawia z kimś, kogo poznała nie przed chwilą, ale zna od wielu lat, ponadto nie od tych dwóch lat, gdy był jej psem, lecz wcześniej.Nie chciała jednak teraz o to dopytywać, przecież było wiele więcej ważniejszych i ciekawszych spraw.

 

– Więc, jak się naprawdę nazywasz? Scagei…?

 

– Zcageib .

 

– Właśnie. Co to znaczy?

 

– Biegacz. Tylko od tyłu. Czytane od tyłu.

 

– Rzeczywiście! – powiedziała po krótkim namyśle. – Dlaczego tak?

 

– Nadano mi to imię, aby tobie było łatwiej wymówić .

 

– Ale kto ci je nadał?

 

– NOKAZ.

 

– Czyli … ZAKON? Co do jasnej anielki mają z tym wspólnego jacyś zakonnicy?

 

– Nie znam żadnej jasnej Anielki , ale jeśli chodzi o zakon, to chyba nadszedł czas, abyś dostała ode mnie kilka ważnych informacji. Więc usiądź wygodnie i słuchaj, mamy jeszcze chwilę do Ich przyjścia.

 

Nie chciało jej się w tej chwili ani śmiać ani wyjaśniać problemu z anielką, wiedziała, że najważniejsze jest poznać to, co miał jej do powiedzenia jej pies, do niedawna nazywany przez nią Szoko. Rzeczywiście odkąd rozmawiali ona stała a on siedział naprzeciwko niej. Teraz rozglądnęła się po pokoju, podeszła do fotela i powoli usiadła.

 

Nie wiedziała, czy nie dlatego, aby nie zrobić gwałtownego ruchu i nie spłoszyć tej niezwykłej chwili, która może jednak jest tylko snem.

 

– Niestety to nie sen. – popatrzył jej głęboko w oczy – Nie, nie czytam w twoich myślach, tylko twój wyraz twarzy cię zdradza – szybko dodał widząc jej zdziwioną minę.

 

– Pomyśl o czasie – zaczął mówić po chwili – nie o czasie w ogóle, ale o czasie który upłynął od czasu gdy z sobą rozmawiamy. Sama zauważyłaś, że minęło jakieś pięć minut lub trochę więcej . A gdyby go cofnąć ,ale nie od razu znaleźć się w tej chwili z przed pięciu minut tylko zacząć cofać go sekunda po sekundzie, a właściwie ułamek czasu po ułamku , wtedy właśnie można by spróbować dotrzeć tam gdzie mieszkam.

 

Jak wiesz czas płynie, lub biegnie, jak wolą niektórzy i nie sposób go cofnąć, a w każdym razie jak dotąd nikomu się nie udało.

 

Filozofia i nauka od wieków zajmuje się czasem próbując go „złapać", „zatrzymać", ale na daremno.

 

To prawda, czas płynie i nic na to nie poradzimy, ale czy zawsze płynie w tym samym kierunku i czy jest tylko jeden czas? Nie chodzi o to, że każdy z nas ma swój czas, bo to też prawda, ale czy ten bieg dziejów jest jeden i czy jego kształt najbardziej zbliżony jest do linii?

 

Otóż w moim świecie są dwie teorie na ten temat. Pierwsza zakłada, że czas jest jeden i biegł, jakby to powiedzieć, w waszą stronę i nagle pod wpływem jakiegoś wydarzenia zawrócił i zaczął płynąć równolegle do waszego, lecz napotykając na opory materii zmienił kilka podstawowych rzeczy.

 

Druga teoria mówi, że czasów jest wiele i mogą płynąć w różne strony. Mogą być równoległe, mogą się także przecinać się lub płynąć w tych samych lub przeciwnych kierunkach.

 

Każdy z tych czasów ma przypisany do siebie świat. Jedno jest pewne w moim świecie – czas płynie w przeciwnym kierunku do waszego.

 

Pochodzę ze świata w którym czas biegnie w drugą stronę oczywiście, patrząc z twojej perspektywy, bo dla mnie biegnie on całkiem normalnie, właściwie wszystko u nas wygląda niby tak jak u was, ale jest jednak kilka podstawowych różnic i wiele drobnych, ale dowiesz się o nich sama, gdy do nas trafisz.

 

Może najciekawsze dla ciebie będzie że w przeciwieństwie do was my żyjemy od wewnętrznej strony naszej planety.

 

– Jak to? W ziemi ? – przerwała mu z zaciekawieniem.

 

– Nasza planeta jest także kulą, ale pustą w środku – wytłumaczył Zcageib – więc naszym niebem jest środek tej kuli.

 

– Dobrze, powiedzmy, że rozumiem to wszystko, o czym mówisz, ale jak ty znalazłeś się tutaj, u mnie, w moim świecie i czemu mówisz? Jeżeli ten świat, w którym żyjesz lub żyłeś, jest podobny do naszego, to przecież powinieneś być zwykłym psem, prawda?

 

– Jestem zwykłym psem – powiedział dumnie i z dużą pewnością siebie– tylko ewolucja, jeżeli wiesz co to znaczy, spowodowała, że niektóre zwierzęta doszły do wyższego stopnia rozwoju i między innymi zaczęły posługiwać się językiem. Masz przed sobą przedstawiciela NOKAZ AJGOD lub, jak wolisz, Zakonu Dogja, który przybył do twojego świata prosząc cię o pomoc.

 

– Ale jak , to znaczy… Jak mam wam pomóc? – powiedziała niepewnie Helena czując się trochę niezręcznie w tej sytuacji.

 

– Z tego co wiem tworzysz gry?

 

– Gry?! -zbiło ją to zupełnie z tropu.

 

– Tak, wymyślasz i zapisujesz różne gry, wiem przecież. Sam widziałem jak to robisz.

 

– Aha! Chodzi ci o te moje zabawy, które wymyślam?

 

– Tak, dla ciebie to zabawy, a dla mnie bardzoistotna rzecz. – popatrzył jej głęboko w oczy po czym rzekł pełnym powagi tonem – W jednej z twoich gier jest zapisana część zniszczenia naszego świata.

 

Myślała, że spadnie z fotela, na którym siedzi, choć nie byłoby to łatwe zadanie, gdyż był to stary, wielki i głęboki fotel. Lecz to, co usłyszała spowodowało, że miała wrażenie, że przebijaja siedzenie fotela spada w głęboką otchłań. Powoli zaczęły do niej dochodzić jej myśli… Jestem odpowiedzialna za zniszczenie jakiegoś świata, ale czemu ja? Świat, w który nie do końca jeszcze wierzę, miałby zniknąć i to z mojego powodu?!

 

– Nic nie rozumiem! – krzyknęła. Pierwszy raz od początku ich rozmowy wzdrygnął się, ale tak, jak ten pies, którego znała od jakiegoś czasu. Ucieszyło ją to. Może jest cień szansy powrotu do normalności – pomyślała po chwili.

 

– Musisz nam pomóc.– powiedział pozornie spokojnie, ale w jego głosie Helena wyczuwała coś w rodzaju błagania.

 

Mimo, że zabrzmiało to dość spokojnie, Helena wyczuła w jego głosie strach i lęk, choć nie wiedziała do końca jaka jest różnica pomiędzy lękiem i strachem. Brzmiało to jednak niezwykle poważnie.

 

– Dobrze, wierzę ci– powiedziała dziewczyna i westchnęła – a właściwie powinnam powiedzieć, że wierzę w to, co mówisz, chociaż dalej mam w głowie wielkie zamieszanie. Pomogę ci, lecz muszę wiedzieć najpierw kim naprawdę jesteś i co mam dla ciebie zrobić.– zdziwiła się sama dojrzałością swoich słów, lecz wiedziała, że to jedyna szansa na zakończenie tej przedziwnej sytuacji, a na pewno na jakieś jej rozwiązanie.

 

A on znów uśmiechnął się – był to ten rodzaj uśmiechu, który towarzyszył mu w kluczowych momentach rozmowy i Helenie zdawało się, że zaczyna już rozumieć co oznacza.

 

(ciąg dalszy nastąpi)

Koniec

Komentarze

Zaintrygowały mnie brązowe źrenice, ale niestety - to zwyczajny błąd. Źrenice należą do psa. Psy, jak też i ludzie, źrenice mają koloru czarnego. "Toto" kolorowe ma nazwę tęczówka.
Tekst przeleciałam wzrokiem i jak zobaczyłam, że na końcu bohaterka mówi "dobrze, wierzę ci, ale muszę wiedzieć kim jesteś i co mam zrobić" to odechciało mi się czytać. Na litość, taki kawał tekstu o niczym? :P

Każde zdanie musi się zaczynać od nowego akapitu? To strasznie męczy. Masz wyobraźnie. Ziemia z powierzchnią w środku pobudza wyobraźnię. Popracuj nad warsztatem. Teskty o czasie są trudnę. Ciężko jest zachować w nich spójność i nie popełnić błędu.

Z ciekawości sprawdziłęm inne Twoje opowiadania i co wyczytałem w komentarzach... masz 13 lat?!  Jestem pod wrażeniem. Masz jeszcze mnustwo czasu, żeby wyrobić sobie kawał warsztatu. Powodzenia.

(wybacz błędy i powtórzenia, ale jestem zbyt zmęczony, żeby widzieć co piszę) 

Przepraszam, ale to ma być książka, a raczej poczatek książki, dlatego może się  zdawac, że jest o niczym.

Dzięki Riqante za miłe słowa.

Szóstkowicz jak widzę grasuje.
Za moich czasów był jedynkowicz.

Dobra, przeczytałem.
Nawet, jeśli trochę oszukujesz z podawaniem wieku (a jak dla mnie oszukujesz), to niewiele. Piszesz prosto, młodo, trochę rozwlekle - ale masz ciekawe pomysły, nawet, jeśli sama linia fabularna jest bez rewelacji (i nawet, nie obraź się, niespecjalnie ciekawa). W tym wieku, jaki bym Ci dał, sądząc po charakterze Twojego pisania, pisałem o wiele gorzej; ogólnie - talent masz, więc nie zakopuj go w ziemi, tylko pisz. Jeszcze jakieś tysiąc-dwa tysiące stron (a nie jest to tak znów dużo), a stworzysz coś naprawdę dobrego. Trzymam kciuki, powodzenia!:)

"Wydawało jej się, że zna skądś ten głos, a może podobny miał ktoś, kogo znała."- chyba?
"Słuchając w ciszy tych opowieści przenosiła się wtedy w krainę wyobraźni i odgrywała sceny bitew, koronacji królów a także zwykłego, normalnego życia."- wtedy całkowicie zbędne. No i przecinek.
"I dodał szybko- Z resztą nie mamy zbyt wiele czasu."-razem.
"Nie, musiała przyznać, to nie było przywidzenie, ani też się nie przesłyszała."
"On, jej dwuletni brązowy labrador, stał przed nią i do niej mówił."- nie wiem, czy powtórzenie zamierzone. I labrador stał?
"- Musisz mi pomóc Heleno, a właściwie Aneleh, bo tak dla mnie masz na imię"
"Tak tu nazywacie drogę, która biegnie w dwóch różnych kierunkach?"
"Otóż tam skąd pochodzę, czas biegnie w przeciwnym kierunku."
"Chcesz mi wmówić, ze pochodzisz z innej planety?"
"- Spokojnie moja najmilsza, nie pozwolę, abyś się tak denerwowała"
Lekka zaimkoza. To, to, to...
"Nagle, nie wiadomo skąd, zaśmiała się."
"Co, do jasnej anielki, mają z tym wspólnego jacyś zakonnicy?"
"Nie chciało jej się w tej chwili ani śmiać, ani wyjaśniać problemu z anielką,"
"Rzeczywiście, odkąd rozmawiali, ona stała, a on siedział naprzeciwko niej."
"szybko dodał, widząc jej zdziwioną minę."
Trochę powtórzeń. Czas, czas, czas, świat, świat...
"Może najciekawsze dla ciebie będzie (to,) że w przeciwieństwie do was my żyjemy od wewnętrznej strony naszej planety."
Mam uwagę. "NOKAZ AJGOD" czytane od tyłu nie powinno brzmieć "Dogja Zakon", a nie "Zakon Dogja"?
"powiedziała niepewnie Helena, czując się trochę niezręcznie w tej sytuacji."
"Z tego, co wiem, tworzysz gry?"
"popatrzył jej głęboko w oczy, po czym rzekł pełnym powagi tonem"
"że miała wrażenie, że przebijaja siedzenie fotela (i) spada w głęboką otchłań."
Cholera, muszę sobie darować tą korektę, bo tracę całą przyjemność z czytania. Co do treści: nawet mnie zaciekawiłaś. Jeśli się gdzieś zagalopowałem z przecinkami to przepraszam.








Dziękuję za miłe komentarze, a także te, w których poprawiacie moje błędy. Tak, mam trzynaście lat, ale czy to ważne? Wiem, nie za dobrze piszę, ale dziękuję jeszcze raz za miłe słowa.

Czekam na następne opowiadania. : ] 

Hihihi! Brązowe źrenice! To ci dobiero nonsens! Już lepiej poczytajcie moje poczytne opowiadanie o kropli kakao.

Nowa Fantastyka