- Opowiadanie: Basajev - Diable wojaże. Rozmowa z dziadem.

Diable wojaże. Rozmowa z dziadem.

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Diable wojaże. Rozmowa z dziadem.

Obrazek: Kuwas. Rodzimy diabeł ziemi podlaskiej – strażnik lasów.

Użytkownik nina1, onet.pl foto

 

 

 

 

 

 

 

– Co ci daje wiara?

 

– Wiara? – powtórzył spokojnie, zastanawiając się nad odpowiedzią. – Wiara nic mi nie daje. Zupełnie nic.

 

– Tak też przypuszczałem. Dogmaty wiary to tylko zbieranina ograniczeń. Po co to komu potrzebne. Nie rozumiem dlaczego tkwisz w tym idiotyzmie, skoro sam przyznajesz, że jest ci zgoła niepotrzebny.

 

– Tego nie powiedziałem.

 

– Ależ owszem, właśnie to zasugerowałem, a ty przytaknąłeś mojemu zdaniu.

 

– Zadałeś pytanie, to na nie odpowiedziałem, Kuwasie. Jestem prostodusznym człowiekiem i nie potrafię odczytywać skrzętnie skrywanych w wygłaszanych treściach znaczeń.

 

– Nie potrafisz czy nie chcesz? Obaj doskonale znamy odpowiedź.

 

– Zapewne, obaj, lecz każdy własną.

 

– Odpowiedź-prawda jest tylko jedna. Słuszność to nie moneta, posiada tylko jedno, samotne oblicze.

 

– Jakąż więc wartość ma słuszność na tym łzawym padole? Czyż nie pieniądz właśnie, włada dzisiejszym światem?

 

– Prawda, pieniądz. Pieniądz i naiwność, póki co. Ludzie wciąż ślepo wierzą w dobro. Ta cała moralność – pył na wietrze. Zdawałoby się nieistotny kurz, jednak tak bardzo ogranicza wam widoki na przyszłość. Nie dostrzegacie możliwości, przyjacielu.

 

– Co szkodzi wierzyć w wyśnioną moc. Jeżeli jest jedynie iluzją, niczym nie ryzykujemy. Skoro jednak okaże się być realna? Czyż nie lepiej grzać się w cieple ogniska, ufając, że ogień nie jest złudzeniem, niż spłonąć badając wiarygodność jego płomieni?

 

– Więc jednak masz wątpliwości…

 

– Najmniejszych.

 

– Czyżby?

 

– To nie ulega dyskusji.

 

– Jesteś więc głupcem!

 

– Nie przeczę. Lepiej być świadomym idiotą, niźli mienić się mentorem tego Świata.

 

– Waż swe słowa, bracie. Niektóre mogą zaciążyć bardziej, niż możesz przypuszczać. Pamiętaj, że twa dusza ledwie dryfuje na wodach życia. Dodatkowy balast może niechybnie przesądzić o twej egzystencji.

 

– Zaiste, unoszę się w toni ostatkiem sił. Nie sądź jednak, że zacisnę dłoń na brzytwie, którą mi tak chętnie podsuwasz. Siedź sobie na swej bezpiecznej tratwie, ja wolę utonąć, by odnaleźć na dnie królestwo niebieskie i pozostać w nim na wieki.

 

– Na wieki, prawisz. Tak, być może twoje szczątki doczekałyby wieczności, brodząc w mule jako odyniec. Jakiś sens w tym jest.

 

– Więc przyznajesz, że życie wieczne ma jednak rację bytu? Choć, Bóg mi świadkiem, słyszałem o zacniejszych jego postaciach.

 

– Coś ty się z bydlęciem na rozum zamienił?

 

– Siano mi jeszcze nie w głowie, drogi Kuwasie. Zdecydowanie, skłaniam się raczej ku winu i ludzkiej strawie.

 

– Ciekawe, że wspominasz o sianie…

 

– Teraz to ty mi uwłaczasz.

 

– Nie po raz pierwszy. Dziwię się, że dopiero teraz to dostrzegłeś. Przy całej twej światłości umysłu… najwyraźniej siano nie płonie zbyt długo i nie wiele blasku daje jego żar.

 

– Naj-wy-raź-niej… Skoro nazywasz mię głupcem, co tak cię zadziwia? Może własna niekonsekwencja?

 

– Stąpasz po cienkim lodzie. A na dnie czeka jedynie robactwo, niezależnie od tego co spodziewasz się tam ujrzeć. Dobrze ci radzę…

 

– Ile warta jest dobra rada kogoś, kto utrzymuje, że dobro nie istnieje, lub też jest bezwartościowe?

 

– Tyle, ile dobro znaczy dla osoby, ku której została skierowana. Chyba nie przestajesz w nie wierzyć?

 

– Wierzę niewzruszenie. Wiara jest jak opoka.

 

– Zbędny balast. Nie zapominaj, byłem już w głębinach. Nie ma tam nic prócz plugastwa i rozkładu.

 

– Błądziłeś w mroku. Ja zstąpię w jasności, gdyż drogę rozświetli mi ogień Pana.

 

– Posłuchaj tylko co rzeczesz. Jak chcesz ponieść ogień w odmęty jeziorne? Bredzisz, przyjacielu, bredzisz…

 

– Wiara czyni cuda.

 

– Wiara, wiara… Wszystko w czym pokładasz ufność to fikcja! Uświadom to sobie nim będzie za późno!

 

– Nawet jeżeli, to fikcja doskonała. A kto ma monopol na ideał, jak nie Pan?

 

– Nikt! W tym rzecz, że nic nie jest idealne.

 

– Nie na tym Świecie.

 

– Na żadnym świecie. Sami się oszukujecie.

 

– To tylko twoje zdanie. Cenię sobie wiarę w lepszy świat po stokroć bardziej niż twą osobistą opinię, Kuwasie.

 

– Odpowiedz więc: za co? Co ci daje ta twoja wiara?

 

– Mówiłem już, nic mi nie daje – uśmiechnął się łagodnie i wzniósł tęskne oczy ku niebu. – Wiara, mój zacny czorcie, to nie kolejny gość w oberży. Wiara jest przyjacielem, którego zawsze przyjmę pod swój dach, niczego w zamian nie oczekując. Nawet gdyby słano za nim listy gończe i grożono postronkiem za niesioną mu pomoc.

 

Koniec

Komentarze

Obserw.
Ciekaw jestem opinii innych. 

  Bardzo fajna puenta. Więcej nie wiem, bo dialog od razu zlał mi się w jedno i przestałem uważać.
Byłby bardzo dobry tekst, jakby to napisać bardziej tradycyjnie, bo widać, że autor potrafi.

"Jestem prostodusznym człowiekiem i nie potrafię odczytywać skrzętnie skrywanych, w wygłaszanych treściach, znaczeń."- nie wiem, czy powinien być tu jakiś przecinek w ogóle. Mnie przynajmniej one rozproszyły.
"Czyż nie lepiej grzać się w cieple ogniska, ufając, że ogień nie jest złudzeniem, niż spłonąć badając wiarygodność jego płomieni? "- To zakład Pascala? Dobrze zrozumiałem?
Hmmm.... hehe... ekhm... jak dla mnie to kupa bzdur. Nie wiem, może komuś się spodoba.
PS: czy to nie nadaje się raczej na formum filozoficzne? A raczej quasi-filozoficzne?

Jest to jeden z wielu tekstów o podróżach Kuwasa po podlaskich puszczach. Jedyny dialog prowadzony z człowiekiem, jedyna treść pozbawiona opisów puszczy i jedyny tekst nadający sie do pokazania na forum. Reszta jest zbyt niszowa. Całość ma się składać z 365 takich części - każda na jeden dzień rocznej wędrówki, przeplecionych krótszymi opisami przyrody. Mam juz 272 dni. Tekst powstaje na prośbę pewnego leśnika, pasjonata legend regionalnych. Umieściłem "rozmowę z dziadem", bo ciekaw jestem jak będzie odbierana przez bardziej profesjonalnych czytelników.

lassar, z przecinkami chyba masz rację. A co się tyczy zakładu Pascala - oczywiście, dobrze zrozumiałeś.
Kupa bzdur? Może i tak, ale dlatego, że Kuwas miał być uważany przez inne diabły za mało rozgarniętego nieudacznika. Stąd ten rozgardiasz. Taka niestabilność myślowa, ale nie pozbawiona czarciej przebiegłości, choćby i nieudolnej.
Dzięki za przeczytanie:)

W sumie tylko ta puenta pozostaje w pamięci, bo reszta dialogu, nie przerywana żadnymi wstawkami, mnie przynajmniej, strasznie się mieszała i zlewała. A tak ogólnie, no cóż. Zwykły dialog diobła z dziadem na tematy filozoficzne. Może w formie tych 365 opowiadanek jest to atrakcyjniejsze, ale jako jeden fragmencik, to nic specjalnego.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Pierwsze 30 stron pisałem od nowa, bo nie podobały się zamawiającemu. To się podoba, a to najważniejsze. Mało tego są fragmenty, które mi samemu wydają się kiczowate, ale jest z nich zadowolony:D
 np:
"[...]- Kroki! Coś kryje się w mroku o bracia krukowie! Kres już nastał żeru! Znikać mi przed wrogiem! Kroki! Krukowie! Kroki gdzieś na drodze! Krakać wnet na innych, rozkrzykujcie grozę!
- Stój żesz, Kruku siwy! Wstrzymaj się w zapędach. Jam czort Kuwas pierwszy. Ha, strach ci skrzydła pęta.
- O zgrozo! Śmierć stara za nim kroczy! Bracia, niebo krwawą aurą broczy![...]"

Wiesz jak ciężko jest dojść do takiej schizy. Ale płaci to wymaga:D

Ale trzeba przyznać też, że czyta się szybko i nic nie zgrzyta. Ale prawda też, że dialog zlewa się w jedno, krąży wokół tematów filozoficznych. I tyle ;)

Może czyta się zbyt szybko. W założeniu tekst miał byś  przystankiem w podróży, czyli czymś stopującym "migawki z leśnych ostępów". Rozmowy mają wstrzymać na chwilę czas, skłaniając do zastanowiania się nad ich sensem. Czyli małe potknięcie w moim wykonaniu...
Dzięki za opinię

Jeśli dialogi miały "zatrzymywać", to z pewnością tego nie robią ;) Z reguły dialogi przyspieszają akcję niż powodują chwilę na przemyślenia u Czytelnika. Mimo wszystko czyta się przyjemnie :) Mi tam filozoficzne tematy całkowicie nie przeszkadzają.

No czyli czasem może się podobać. Dobre i to:]

Nie lubię takich tekstów. Dla mnie to tylko pseudofilozoficzny bełkot, z którego nic nie wynika. Żadne z tych przemyśleń jakoś szczególnie błyskotliwe czy odkrywcze też niestety nie są. Nie podobało mi się.

Pozdrawiam.

cytując DGE:

"Życie to test,
 w którym liczy się każdy gest."

Dzięki.

Nowa Fantastyka