- Opowiadanie: Bellatrix - Escape it

Escape it

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Escape it

„…try to escaaape it" – Znajdujący się na skraju szafki telefon wydzierał się do mnie głosem Blaze Bayleya, potęgując ból głowy. Naciągnąłem poduszkę na uszy i zacisnąłem zęby. Jeszcze było ciemno, co za idiota dzwoni o tej porze?! Nie dawał za wygraną, więc niezbyt skoordynowanymi ruchami tułowia i ręki postanowiłem go uciszyć. Aparat spadł za szafkę, ale przynajmniej przestał dzwonić. Obróciłem się na drugi bok i z poczuciem dobrze wykonanej misji zapadłem w sen.

***

Obudziłem się koło południa, wciąż mocno skacowany. Pragnienie zaspokoiłem obrzydliwą w smaku kranówką i zacząłem sobie bezskutecznie przypominać, co mnie tak upodliło. Zdarzenia dnia poprzedniego wywijały się pamięci niczym śliski wąż, toteż postanowiłem zbadać fakty. Ubrania leżały obok łóżka. Ostrożnie je powąchałem. Żadnych nieprzyjemnych zapachów, czyli upiłem się kulturalnie i w towarzystwie niepalących. Odpowiedź na pytanie „w czyim towarzystwie?" zapewne kryła się w spisie połączeń. Odsunąłem szafkę i wydobyłem komórkę. Świetnie. Pękł wyświetlacz i zamiast spisu połączeń mogłem podziwiać fantazyjną, czarną plamę. Z ciężkim westchnieniem przełożyłem kartę SIM do starego aparatu a w rozbitym umieściłem nieużywanego od paru miesięcy pre-paida. Mimo rozlanego wyświetlacza, na szczęście odbierał połączenia. Powinien dać się naprawić. Odłożyłem uszkodzoną komórkę na skraj szafki. Donośne burczenie w brzuchu zmusiło mnie do przejrzenia zawartości lodówki. Oczywiście, nic nie znalazłem, oprócz wyschniętego sera i dwóch, zielonkawych parówek. Skrzywiłem się z niesmakiem, miałem ochotę na solidne śniadanie. Czy raczej obiad. Umyłem się, ubrałem i postanowiłem wyskoczyć na dół. Jakieś dwieście metrów od mojego bloku, Arab sprzedawał znakomite kebaby. Pyszne, soczyste mięsko, doskonały sos czosnkowy i ostre, tak jak lubiłem najbardziej. Zbiegłem po schodach i niezwłocznie udałem się do przybytku. Sięgałem już do klamki, widząc w wyobraźni jak zatapiam zęby w smakowitej baraninie, gdy przed wejściem napatoczyła się Cyganka.

– Pan da pieniądz, powróżę.

– Zjeżdżaj – syknąłem niezbyt przyjaźnie.

– Błądzi w labiryncie. – Chwyciła nagle moją dłoń. – Błądzi w kółko, są różne drogi, ale tylko jedna prowadzi do wyjścia. Za sto złotych pokażę…

– Spier… – warknąłem, wyszarpując rękę i wpadłem do środka, macając się po portfelu. Na jej szczęście był na miejscu.

Kebab smakował wyśmienicie. Gdy najedzony i zadowolony opuszczałem bar, baby już nie było. Może i teraz rzuciłbym jej jakiś grosz, po posiłku wrócił mi dobry nastrój. Przypomniałem sobie, że dziś impreza u sąsiada, co poprawiło mi humor jeszcze bardziej. Drzwi Marka stały zawsze otworem, zarówno w przenośni jak i dosłownie. Kupiłem alkohol i pod wieczór zapukałem. Uderzyła mnie cisza. Nienaturalna, jak na imprezę. Zajrzałem do dużego pokoju, ktoś ujął mnie pod ramię, podał szklankę. Marek leżał, rozciągnięty na sofie. Na nim siedziały dwie, nagie kobiety. Kolejne wachlowały go, poiły i głaskały. Mnie trzymała ponętna brunetka. Byłem w szoku, tak fantastycznej imprezy się nie spodziewałem. Zamówił panienki z agencji? I to w takiej ilości? Świetnie, zaskoczył mnie! Tylko przydałaby się jeszcze jakaś muzyka. Wychyliłem zawartość szklanki i usłyszałem, bardzo wyraźnie, nienaturalny głos Marka:

– Pomóż mi.

W tej samej chwili zaszumiało mi w głowie, wódka musiała być zmieszana z czymś mocniejszym. Ciepłe usta przylgnęły do moich. Straciłem rachubę czasu, gdzieś na granicy świadomości huczały dziwne słowa kolegi. W czym mam mu pomóc? W zaliczeniu tych wszystkich panienek? Świat iskrzył jaskrawymi kolorami. W zasadzie, to dlaczego były tu same dziewczyny? Po co aż tyle…

– Pomóż mi! – krzyk rozbił ciszę. Oprzytomniałem. Z oczu Marka sączyły się strużki krwi. Uświadomiłem sobie, że już gdzieś to widziałem, że już to przeżyłem. Dziwne deja-vu. Świat się kołysał a ja stałem jak idiota, gapiąc się na kolegę, który płakał krwawymi łzami. Nagle zdjęła mnie groza. Przypomniałem sobie, gdzie i kiedy to widziałem. Wczoraj. I przedwczoraj. I…

Ciszę zastąpiła kakofonia chichotu, wszystkie śmiały się teraz, ukazując długie kły. Koniec zabawy. Odgryzą Markowi głowę, a potem wbiją ostre zęby w moją. Muszę uciekać, muszę się obudzić z tego koszmaru! Rzuciłem się do drzwi, ale coś mnie powaliło i usiadło na mnie. Długie, szponiaste palce przygniotły moją głowę do podłogi. Z kieszeni wypadła komórka. Przecież ja śpię za ścianą w mieszkaniu obok! Gdy zadzwonię, obudzę się. Tylko to nas może uratować!

Głowa Marka wylądowała pół metra dalej. Wybrałem rozpaczliwie numer…

***

„…try to escaaape it"

Koniec

Komentarze

Zapętlony paradoks - temat znany, ale klimatycznie i umiejętnie opisany. Czyta się bardzo dobrze. Krótko mówiąc, podobało mi się.

Pozdrawiam.

Pod koniec aż przeszedł mnie dreszcz. Gładko napisane i miło się czyta. Pozdrawiam.

Bardzo lubie krotkie opowiadania Twojego autorstwa. Sa logiczne i maja ciekawe zakonczenia.
Moja uwage zwrocil tylko ten wyswietlacz w telefonie. Od zwyklego upadku nie zostal by zmiazdzony (czarna plama), tylko popekany.
Tylko ten drobiazg, poza tym - znakomite. Pozdrawiam.

Temat raczej mało oryginalny...Ale to tylko szczegół, bo poza tym, opowiadanie jest dobrze przedstawione i wciągajace. Twoją opowieść czyta się łatwo i przyjemnie, także podobało mi się. Pozdrawiam

Mastiff

Jak już napisał Eferelin - znany motyw. Dosyć umiejętnie opisany.
Ogólnie opowiadanie średnie.

Dobrze napisane opowiadanie, tylko w zasadzie pomysłu szukam, szukam i znaleść nie mogę...

Ciekawe, pomysłowe i dobrze napisane. Fajna historia okraszona odrobiną groteski.

Sympatycznie napisany tekst, ale niestety - o niczym. Podobno czyta się po to, by doświadczyć jakichś emocji. Tu żadnych emocji nie ma, przynajmniej we mnie się nie budzą. Ani to specjalnie straszne, ani śmieszne, ani mądre, ani oryginalne, ani ambitne...

Jeśli chodzi o motyw pętli - proponuję sprawdzić na tym portalu w opowiadaniu Tregarda "Nekrolog". Tam z tego motywu autor wycisnął maximum dramatycznego potencjału. Tutaj - odnoszę wrażenie, że nie.

Pozdro. I bez urazy Autorko, bo Ci dobrze życzę :)

PS. Jak mam kaca, to sama myśl o kebabie budzi we mnie odruch wymiotny.

Przeczytałem i nie mam się do CZEGO doczepić.

Pozdrawiam.

Z.

Debiutowałam na tym portalu opowiadaniem o pętlach w czasie właśnie, więc z przyjemnością czytam wszystkie inne na ten temat :) Ale niestety zgadzam się z burnett & cooper(em???) - jeżeli chodzi o opowiadanie "zapętlone" to po "Nekrologu" tregarda naprawdę trudno napisać coś lepszego ;) Chociaż jak napisał z kolei zkarpinski - u Ciebie nie ma się do czego doczepić. Może tylko to zdanie: Drzwi Marka stały zawsze otworem, zarówno w przenośni jak i dosłownie - to znaczy? W przenośni ok, ale skoro dosłownie, to po co w nie potem puka? :P

Swoją drogą, gdyby to było opowiadanie debiutanta na tym portalu, to pewnie pochwaliłabym bardziej, ale po Tobie wiem, że potrafisz pisać jeszcze lepiej ;) Czkam na kolejne Twoje teksty, ten był trochę słabszy, ale co tam - i tak bardzo dobry.

Czkam na kolejne Twoje teksty - CzEkam! Czekam! :P Broń Boże nie czkam na żadne teksty :P

Bardzo przyjemna opowieść:)

Zgrabne!

Ja się usmiałem na końcu, jak ta głowa spadła :P Fajne.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fasoletti twoje poczucie humoru mnie przeraża:).

Dwa plusy: styl porządny i krótkie. Gdyby było dłuższe, odpuściłbym sobie, ponieważ zupełnie mnie nie wciągnęło, jeżeli o pomysł chodzi. Podsumowując: średni tekst i raczej nie zapadnie mi w pamięć.

Niezłe. Może i poprzednie były lepsze, ale i temu stylu nie brakuje. Czekam na kolejne opowiadania.
Pozdrawiam,
H.

Nowa Fantastyka