- Opowiadanie: AS - epitafium

epitafium

Dyżurni:

brak

Biblioteka:

Użytkownicy II

Oceny

epitafium

 

biała li­ta­nia śla­dów stóp

utknęła po­śród śnież­nych bruzd

noc nie ską­pi­ła chło­du. mróz

mo­dli­twę trza­skał szkli­wem ust

 

może śnisz tylko jeden raz

drże­niem, co koń­czy zimny bieg

uno­sisz cie­pło w stro­nę gwiazd

jak pło­mień świe­cy wbi­tej w śnieg

 

 

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

Ciekawe rymy, super rytm oraz niezwykły klimat i bardzo plastyczne porównania – to dla mnie największe atuty utworu. :)

Klikam za nastrój. :)

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Ładny utworek. 

Szkoda, że bez fantastyki.

Babska logika rządzi!

Również uważam, że ładne. Można to czytać zarówno jako oderwaną scenkę przeprawy przez śniegi, jak i przez pryzmat szerszych refleksji egzystencjalnych. Pasowałoby mi, gdybyś opublikował to tydzień wcześniej, bo “płomień świecy wbitej w śnieg” kojarzy się z tradycyjnymi pochodami skandynawskimi w dniu świętej Łucji. Klimat wydaje się jakoś cięższy niż “Przystając w lesie w śnieżny wieczór”, mam chyba przypadkowe reminiscencje z Leśmiana i Jasieńskiego, ale najmocniej przypomina mi się taki fragment (autorstwa nie pamiętam):

Andrzej Wróblewski malarz, który wyszedł

w białą okolicę śniegu i nie wrócił,

Andrzej Wróblewski malarz o twarzy niebieskiej

pojednał się ze śniegiem.

Nowa Fantastyka