biała litania śladów stóp
utknęła pośród śnieżnych bruzd
noc nie skąpiła chłodu. mróz
modlitwę trzaskał szkliwem ust
może śnisz tylko jeden raz
drżeniem, co kończy zimny bieg
unosisz ciepło w stronę gwiazd
jak płomień świecy wbitej w śnieg
Witaj. :)
Ciekawe rymy, super rytm oraz niezwykły klimat i bardzo plastyczne porównania – to dla mnie największe atuty utworu. :)
Klikam za nastrój. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Ładny utworek.
Szkoda, że bez fantastyki.
Babska logika rządzi!
Również uważam, że ładne. Można to czytać zarówno jako oderwaną scenkę przeprawy przez śniegi, jak i przez pryzmat szerszych refleksji egzystencjalnych. Pasowałoby mi, gdybyś opublikował to tydzień wcześniej, bo “płomień świecy wbitej w śnieg” kojarzy się z tradycyjnymi pochodami skandynawskimi w dniu świętej Łucji. Klimat wydaje się jakoś cięższy niż “Przystając w lesie w śnieżny wieczór”, mam chyba przypadkowe reminiscencje z Leśmiana i Jasieńskiego, ale najmocniej przypomina mi się taki fragment (autorstwa nie pamiętam):
Andrzej Wróblewski malarz, który wyszedł
w białą okolicę śniegu i nie wrócił,
Andrzej Wróblewski malarz o twarzy niebieskiej
pojednał się ze śniegiem.