Młode małżeństwo siedziało w poczekalni kliniki, nerwowo przerzucając ulotki reklamowe. Na każdej widniały hasła o „spersonalizowanym szczęściu” i „rodzinie szytej na miarę”. Pomieszczenie było jasne, niemal laboratoryjne, a zapach delikatnych odświeżaczy potęgował wrażenie czystości.
Drzwi gabinetu rozsunęły się miękko i stanęła w nich przedstawicielka firmy – kobieta o łagodnej twarzy i starannie upiętym koku.
– Witam w Nowej Rodzinie – powiedziała spokojnie, z rutyną kogoś, kto powtarza te słowa codziennie. – Będę państwa asystentką i przeprowadzę przez całą procedurę. Czy to państwa pierwsza wizyta?
– Dzień dobry – odpowiedzieli jednocześnie, wymieniając krótkie spojrzenie. – Tak, pierwszy raz.
– Bardzo mi miło – odparła, wykonując zapraszający gest. – Od lat cieszymy się niesłabnącym zaufaniem klientów. Nasze metody genetycznej optymalizacji są bezpieczne i przewidywalne.
– Dziękujemy – odezwała się żona, wchodząc razem z partnerem do gabinetu. Wciąż trochę spięci, jak ludzie, którzy dopiero oswajają się z wagą podejmowanej decyzji.
– Znajomi polecili nam waszą klinikę – zaczął mąż. – Byli bardzo zadowoleni. My również chcemy powiększyć rodzinę. Zapoznaliśmy się z ofertą na stronie i wypełniliśmy wstępne formularze.
– Doskonale. – Asystentka ułożyła przed sobą smukły tablet i przesunęła go tak, by ekran był widoczny dla wszystkich. – To przyspieszy procedurę. Przejdźmy zatem do konkretów. Jaka płeć? Chłopczyk czy dziewczynka?
– Chłopczyk – odpowiedział mężczyzna. – Mamy już dziewczynkę, ale z naturalnego porodu. Tym razem chcielibyśmy bardziej dopasować wybór.
– Zatem braciszek – skwitowała asystentka i kliknęła coś na urządzaniu. – Preselekcja cech to rozsądne podejście. Lepiej wiedzieć, co się dostanie, niż liczyć na szczęście w loterii. A teraz wzrost. Oczywiście docelowy, w wieku dorosłym. Do dyspozycji mamy warianty: mały, średnio mały, średni, duży i bardzo duży.
– Średni – zdecydowała kobieta. – Taki w sam raz.
– Średni – powtórzyła asystentka, zaznaczając odpowiednią opcję. – A włosy?
– Rudy – odpowiedzieli równocześnie, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie.
Doradczyni uśmiechnęła się lekko, po czym skinęła głową.
– To bardzo urokliwy odcień. Proszę spojrzeć.
Na ekranie pojawiła się wstępna wizualizacja.
– Śliczny, prawda, kochanie? – skomentowała kobieta, zerkając na męża. – A jaki kolor oczu najlepiej pasuje do rudego?
– Algorytm sugeruje piwne – odparła asystentka, przysuwając lekko tablet. – To najbardziej preferowane połączenie.
– Tak, piwne będą idealne.
– W porządku. Teraz charakter. – Zmieniła zakładkę. – W ofercie mamy: spokojny, domator, żądny przygód, agresywny, lub niezależny.
– Szczerze mówiąc, jeszcze o tym nie myśleliśmy – przyznał mężczyzna, zerkając na żonę. – Może spokojny?
– Dobry wybór – przytaknęła doradczyni aprobującym tonem. – To najchętniej wybierana opcja. Przejdźmy więc dalej: inteligencja. Dostępne są poziomy: normalny, bystry, inteligentny i bardzo inteligentny. Ten ostatni jest na specjalne zamówienie, więc jest dodatkowo płatny.
– Jesteśmy świadomi – powiedziała kobieta. – Nie chcemy oszczędzać. Prosimy o wariant bardzo inteligentny.
– Oczywiście. – Kolejne kliknięcie. – Podsumujmy więc: chłopczyk, średni, rudy, o piwnych oczach, o spokojnym usposobieniu i zwiększonej inteligencji. Zgadza się?
Małżeństwo pochyliło się nad tabletem, na którym wygenerowana sylwetka, drobny model 3D, powoli kręcił się wokół własnej osi.
– Tak, wygląda świetnie – potwierdziła kobieta, a jej mąż kiwnął głową z zadowoleniem.
Przedstawicielka Nowej Rodziny przyłożyła palec do przycisku „finalizacja”.
– Świetnie, w takim razie wszystko zatwierdzam. Przejdźmy do kwestii rozliczenia: korzystają państwo z programu rządowego czy płacą indywidualnie?
– Z programu – odparł mężczyzna. – Otrzymaliśmy dziewięćdziesiąt procent dofinansowania.
– Gratuluję, to spora ulga dla domowego budżetu. Takie wsparcie bardzo pomaga w planowaniu przyszłości. Dzięki niemu wiele rodzin może świadomie decydować o swoim szczęściu.
– Prawda? – potwierdziła kobieta. – Dobrze, że państwo wychodzi naprzeciw oczekiwaniom społeczeństwa.
Przedstawicielka skinęła głową z uprzejmym uśmiechem.
– I na koniec pytanie formalne: jak będzie się wabił psynek?
Ale czemu wabił? Do tego momentu historia, choć w sumie smutna była przewidywalna, ale nie rozumiem, czemu mieli traktować dziecko jak psa?
delulu managment
Witaj. :)
Czytam w necie, że – o dziwo – faktycznie jest takie określenie, jak “psynek”. Szokujące.
Traktuje się pieska, jak małe dziecko. :) Zaskoczyłeś tym zakończeniem, brawa! :)
Klikam za pomysł. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Aaaa czyli Konfederacja;P
delulu managment
Cześć, Robert Raks
Niech no zacytuję klasyka: to znaczy, że się nie dostałem, bo jestem RUDY!?
Wizja przerażająca, napisana bardzo dobrze, konkretnie i w punkt.
Klik
Pozdrawiam