- Opowiadanie: Realistaristo - Jeśli to sen, to mnie zastrzel

Jeśli to sen, to mnie zastrzel

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Jeśli to sen, to mnie zastrzel

 ***

 

Tutejszej nocy nie spało mi się dobrze. Nie zwracając już nawet uwagi na to, iż nie jestem w swoim własnym domu na odludziu. Sen który nadszedł zaczął się, jak to zwykle pewnymi ograniczeniami jego pojmowania. Z biegiem wydarzeń zyskiwałem jednak coraz większą świadomość, nad tym co zaiste. Gdy sen bazuje na wspomnieniach i faktycznych miejscach, które się w niej zapisały jest większe prawdopodobieństwo, iż weźmie się sprawy w swoje własne ręce. Bez przeszkód mogłem kontrolować swoje działania. Jedynym minusem, był jakikolwiek brak interakcji z innymi ludźmi. Byłem totalnie sam w szpitalu . Wędrowałem korytarzem i szukałem Franka. Tak jak poprzedniego dnia, gdy martwiłem się o swojego nowego koleżkę.

Stawiałem uważnie kroki na korytarzu i nie mąciłem sobie umysłu brakiem ingerencji innych ludzi. Światło raziło mnie po oczach. Momentalnie oświetlenie zaczęło się samoistnie regulować, aby w końcu na moment się zgasić. W ciemności nie widziałem absolutnie nic. Powędrowałem ręką do kieszeni i wyjąłem swojego Samsunga, którego kupiłem rok temu na swoje urodziny. Przesunąłem palcem w odpowiedniej kolejności, aby włączyć małe światełko, które po chwili okazało się zbawienne.

Szedłem dalej, szukając przełącznika światła i opcjonalnej inteligencji, która zapewniła by mnie, iż to dzieje się naprawdę i nie można się wybudzić z rzeczywistości, jaka mi się przedstawiała. Dochodząc na koniec korytarza, wydawało mi się , że w końcu mogę odetchnąć z ulgą. Nic bardziej mylnego. Kliknąłem w przełącznik i nic. Ponowiłem próbę i kliknąłem jeszcze raz. Nic. Jeszcze raz. Nagle dobiegło mnie źródło oddalonego światła z końca korytarza. Belka oświetleniowa zawieszona pod sufit zaczęła świecić.

– No dalej… – czekałem, aż zaświecą następne belki. Bez skutku.

Po kilku sekundach zwątpiłem w to co widzę. Odwaga, którą doświadczałem zniknęła w ułamku chwili.

Jeszcze raz. Pstryk. Pstryk. Tym razem zaświeciły się chyba dwie jarzeniówki, gdzieś pośrodku korytarza. Poprzednio działająca belka, była wyłączona. Teraz skończyła się moja niepewność i dopadła mnie panika. W przerażeniu wciskałem przełącznik kolejne kilka razy. Pstryk. Pstryk. Tym razem nie zapaliło się ani jedno oświetlenie, a lampa w moim smartfonie także się wyłączyła.

Odblokowałem telefon. Zsunąłem palec po ekranie. Najechałem na latarkę. Latarka w telefonie nadal się nie odpaliła, lecz belka oświetleniowa tuż nad moją głową zaświeciła z pełną mocą.

Miałem nadzieje, że ta lampa nie zgaśnie, a ja będę mógł przy jej pomocy przemieścić się do windy po drugiej stronie korytarza. Zacząłem biec i krzyczeć, czy ktoś mnie słyszy.

– Pomocy! Jest tu ktoś? Dlaczego nikt nie odpowiada?

Odpowiedziała mi jedynie moja zadyszka, która stanowiła jedyne źródło dźwięków, prócz moich nawoływań do udzielenia mi pomocy.

Dobiegłem do windy i już wiedziałem, że jestem zgubiony. Winda nie była aktywna. Na ekranie nie było widocznych informacji, tylko czerń. Nagle moja komórka zaczęła wydawać z siebie dźwięki systemowego dzwonka. Przeraziłem się, gdyż nie taki dzwonek miałem ustawiony i słyszałem go pierwszy raz w życiu. Potrafił oderwać z odrętwienia w adekwatnych do tego sytuacji. Niestety moja sytuacja nie była adekwatna. Czułem jak puls mi znacznie przyśpieszył. Aż nie byłem zdolny liczyć ilości uderzeń na minutę. Wyciągnąłem z przerażenia źródło mojego niepokoju. Przybliżyłem telefon do moich oczu, aby zauważyć, że dzwoni do mnie nieznany numer. Przełknąłem z trudem ślinę i odebrałem. Nawet się nie odezwałem przez pierwsze sekundy. Czekałem aż zrobi to mój rozmówca, kimkolwiek by był. Jednak nie doczekałem się jakiejkolwiek próby nawiązania ze mną dialogu.

– Jest tam ktoś? To nie jest śmieszne.

Próbując nawiązać dialog, czułem się tak, jakbym mówił do ściany. Różnica stanowiła jednak poważny problem, gdyż tym razem miałem kontakt z jakąś formą inteligencji.

Połączenie nie zostało zerwane, więc sam starałem się je rozłączyć. Niestety funkcje w telefonie zmieniły swoje działania. Zamiast się rozłączyć, włączyła mi się latarka. Próbowałem jeszcze raz. Tym razem zapaliły się wszystkie światła w korytarzu.

– Ty skurwysynu! Zostaw mnie w spokoju! – Zacząłem krzyczeć.

Nie miałem nadziei na to, że nie posłucha. Ale właściwie, kto? Przecież nie wiem, kto torturuje mnie mentalnie. Nie miałem nawet pojęcia, iż to sen. Szczerze nie miałem o tym pojęcia. Nie myśląc dłużej, w przypływie adrenaliny, roztrzaskałem telefon o podłogę. Całkowita w nim elektronika, która nie spełniała moich oczekiwań przestała mi zawadzać i mylić. Ekran pokryły szklane pajęczyny.

– Jesteś zadowolony? Wystarczy ci? – nie poddawałem się.

Gdy zamknąłem jadaczkę, usłyszałem przemieszczającą się windę. Nie miałem jednak pewności, czy przemieszcza się z góry na dół, czy może odwrotnie. Może i moja komórka nie pokazywała już kolorów na ekranie, ale za to zaświecił się mały ekranik windy. Spojrzałem na niego. Z tego co udało mi się dowiedzieć rozszyfrowując znaki, winda jechała z dołu w górę. Miała zatrzymać się tutaj, mimo iż nie wcisnąłem odpowiedniej komendy, by ją przywołać. Mniejsza w to. Pomyślałem sobie, że zaraz rozsuną się drzwi. Wcisnę odpowiedni przycisk i zjadę na parter.

Winda stanęła. Otwarły się drzwiczki i wgramoliłem się do środka. Wcisnąłem przycisk na parter. Nic. Pstryk. Pstryk. Oświetlenie Zgasło. Pstryk. Zapaliło się. Nagle zdumiony przetarłem oczy. Nie mogłem uwierzyć w to co ujrzałem. Nieznana mi postać z tasakiem w ręku stała na drugim końcu i krzyknęła, grożąc mi.

– Ten kto tu wejdzie, już nie wyjdzie!

Stałem jak wryty. Nie miałem zamiaru odpowiadać na groźby i zacząłem stukać w cyferkę 0. Klik, klik, klik. Zmora z tasakiem w ręku zaczęła iść w moim kierunku. Lekko przyśpieszyła. Biegła wolniej. Szybciej. Klik, klik, klik. Drzwiczki zaczęły się domykać do środka. Docisnęły się szczelnie i ruszyłem na parter.

– cztery. trzy. – automatyczny głos informował mnie, na bieżąco. – Oczekuj na śmierć wziętą z szaleństwa, jako szaleniec. – mechaniczny głos wypluł z siebie takie zdanie. Po chwili wrócił do swojego zadania. – Dwa. Jeden. Zero. – drzwiczki się rozsunęły.

Gdy zjeżdżałem miałem wrażenie, że nie dojadę na parter żywy. Tak jakby winda się uszkodziła i spadła na sam dół roztrzaskując się wraz ze mną. Jednak myliłem się i przeżyłem. Chciałem wyjść z windy, lecz światła były zgaszone. Miałem na to jednak sposób. Skoro nie działa, to muszę nacisnąć jeszcze raz przycisk.  Klik. Zapaliła się tylko jedna lampa. Aha. Okay. Muszę nacisnąć jeszcze dwa razy, żeby się zgasiło i aby zapaliło się więcej lamp. Może nawet wszystkie. Klik. Klik. Zapaliła się niestety tylko jedna lampa, ale po drugiej stronie korytarza na dalekim końcu. Okay. Przynajmniej wiem gdzie mam iść.

Na samym końcu pojawiła się nagle jakaś postać z jakimś urządzeniem w dłoni. Nie widziałem dokładnie, czy przesuwa palcem w poszukiwaniu chwiejnych komend. Z nieznanej mi sali wybiegł pacjent z głową na biało. Raczej miał na niej bandaż.

– Błagam pana. Niech mnie pan wypuści. – zaczął głośno łkać

Zamiast zrozumienia i posłuchania błagań, postać z elektroniką w dłoni, wyciągnęła drugą ręką coś małego i czarnego z za paska spodni, przed siebie. Zanim zorientowałem się co to takiego, wybrzmiał huk jak z broni palnej. Cholera. To pistolet. Pacjent z zabandażowaną głową oberwał i polała się krew na bielutki kolor ścian. Jednak wciąż żył. Złowieszcza postać tym razem wycelowała we mnie i padł strzał.

 

 

Koniec

Komentarze

Realistaristo, niespełna siedem tysięcy czterysta znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.

Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dzieięciu tysięcy znaków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej,

krótka scenka, zakończona fajnym nawiązaniem do tytułu. Jeśli chodzi o wrażenia, to nie wystraszyłeś mnie tym horrorem. Użyłeś sporo znanych „efektów specjalnych”. Migające światła, dzwoniący telefon, drzwi windy, które nie chcą się zamknąć… Dużo klikania i pstrykania. :D

W kwestii warsztatu widać, że dopiero startujesz, więc trafiłeś w dobre miejsce. Na portalu spotkasz wiele osób, które Ci pomogą w jego szlifowaniu. Sama też się tu mnóstwo uczę. :)

Życzę powodzenia!

 

Jeśli mogę coś podpowiedzieć:

Nie zwracając już nawet uwagi na to, iż nie jestem w swoim własnym domu na odludziu.

Byłem totalnie sam w szpitalu .

Nadprogramowa spacja.

Sen który nadszedł zaczął się, jak to zwykle pewnymi ograniczeniami jego pojmowania. Z biegiem wydarzeń zyskiwałem jednak coraz większą świadomość, nad tym co zaiste.

Wydaje mi sie trochę przekombinowane. Musiałam przeczytać dwa razy, a i tak nie jestem pewna czy zrozumiałam.

 

Przełknąłem z trudem ślinę i odebrałem. Nawet się nie odezwałem przez pierwsze sekundy. Czekałem aż zrobi to mój rozmówca, kimkolwiek by był.

Skróciłabym: Przełknąłem z trudem ślinę i odebrałem. W milczeniu czekałem na głos rozmówcy, kimkolwiek był.

 

Momentalnie oświetlenie zaczęło się samoistnie regulować, aby w końcu na moment się zgasić.

Oświetlenie zaczęło się samoistnie regulować, aż w końcu na moment całkowicie zgasło.

 

Najechałem na latarkę. Latarka w telefonie nadal się nie odpaliła, lecz belka oświetleniowa tuż nad moją głową zaświeciła z pełną mocą.

Odpowiedziała mi jedynie moja zadyszka, która stanowiła jedyne źródło dźwięków, prócz moich nawoływań do udzielenia mi pomocy.

Skoro były nawoływania, to zadyszka nie była jedynym źródłem dźwięku. :)

Zresztą zadyszka nie pasuje mi tutaj do mrocznego klimatu… Może lepiej: Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, a jedynie własny przyspieszony oddech.

 

Zacząłem biec i krzyczeć, czy ktoś mnie słyszy.

– Pomocy! Jest tu ktoś? Dlaczego nikt nie odpowiada?

Wydaje mi niepotrzebne, bo właściwie opisuje to co możemy wywnioskować z dialogu.

 

Jednak nie doczekałem się jakiejkolwiek próby nawiązania ze mną dialogu.

– Jest tam ktoś? To nie jest śmieszne.

Próbując nawiązać dialog, czułem się tak, jakbym mówił do ściany

Powtórzenie. Nawiązywać dialog brzmi tu troche nienaturalnie. Jak wycinek telewizyjnych wiadomości. 

 

Nie miałem nadziei na to, że nie posłucha. Ale właściwie, kto? Przecież nie wiem, kto torturuje mnie mentalnie. Nie miałem nawet pojęcia, iż to sen. Szczerze nie miałem o tym pojęcia.

 

Trochę niezgrabne i wiele powtórzeń. 

 

Nie miałem jednak pewności, czy przemieszcza się z góry na dół, czy może odwrotnie. Może i moja komórka nie pokazywała już kolorów…

 

Powtórzenia.

 

cztery. trzy. – automatyczny głos informował mnie, na bieżąco. – Oczekuj na śmierć wziętą z szaleństwa, jako szaleniec. – mechaniczny głos wypluł z siebie takie zdanie. Po chwili wrócił do swojego zadania. – Dwa. Jeden. Zero. – drzwiczki się rozsunęły.

 

Błędny zapis dialogu. Ta wypowiedź jest dla mnie niezrozumiała.

Drzwi windy powinny się chyba zamknąć? Nie rozsunąć?

Jednak myliłem się i przeżyłem.

Niepotrzebne. Po chwili widzimy jak wychodzi z windy. :D

Na samym końcu pojawiła się nagle jakaś postać z jakimś urządzeniem w dłoni.

Jakaś postać z jakimś urządzeniem nie brzmi dobrze. Jak mam ją sobie wyobrazić? Co trzyma? Kalkulator, toster, piłę motorową? :D

 

Z nieznanej mi sali wybiegł pacjent z głową na biało. Raczej miał na niej bandaż.

To nie brzmi dobrze. Lepiej: pacjent z obandażowaną głową.

 

Zamiast zrozumienia i posłuchania błagań, postać z elektroniką w dłoni, wyciągnęła drugą ręką coś małego i czarnego z za paska spodni, przed siebie. Zanim zorientowałem się co to takiego, wybrzmiał huk jak z broni palnej. Cholera. To pistolet.

Skróciłabym: Nie reagując na błagania, postać wyciągnęła coś małego i czarnego zza pasa spodni. Wymierzyła przed siebie. Zanim zrozumiałem co trzyma, wybrzmiał huk. Cholera. To pistolet.

Pacjent z zabandażowaną głową oberwał i polała się krew na bielutki kolor ścian.

…oberwał, a krew trysnęła na białą ścianę.

 

Jednak wciąż żył.

Lepiej to pokaż niż opisuj. Może niech wykona jakiś ruch? Np. Zatoczył się i złapał za szyję, a spod zaciśniętych palców wypływała krew.

 

Pozdrawiam! :) 

Jestem zdumiony waszym profesjonalizmem na tej stronie. Pada tutaj dużo pomocnych rad, które pomimo moich błędów, zamiast mnie demotywować, to napędzają do działania.

Mam postanowienie noworoczne. Po prostu nauczę się pisać. 

Super, cieszę się, że mogłam pomóc. :) 

Nowa Fantastyka