- Opowiadanie: Egzekutor - Czarownica

Czarownica

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Czarownica

 

 

– Ostrzegałem. – Strażnik wyprostował plecy. Jego czujne, ożywione głośnym nadejściem dziewczyny oczy jaśniały w świetle. – Nie możesz mi tego odmówić. Od początku cię ostrzegałem.

Poddasze dominował zapach perfum; nie duszny, przyjemny, pasujący do białych, spękanych ścian i błękitu za oknem. Czarownica leżała bokiem na sofie, a ubrana była jak na bal. Pachniała perfumami i krwią – jej pyszną wargę rozcięto.

– Miałeś rację. – dziewczyna przyznała obojętnie. Głos miała zmęczony. Pozostawała obłędnie atrakcyjna pomimo śliwki pod okiem. – A jednak – podjęła ponownie – sprawa od początku wydawała się być beznadziejna. Chciałam spróbować; wiesz dobrze, że chciałam tego bardzo.

– Spróbowałaś. Zapłaciłaś. Musisz uciekać.

Na dźwięk tych słów czarownica uśmiechnęła się z przekorą. Rozróżniała dwie metody: w jej żywym przekonaniu można było uśmiechać się prześmiewczo, albo głupio.

Strażnik odezwał się ponownie. Z jego tonu nie wybrzmiewała ani troska, ani triumf:

– Mówiłem, żebyś tam nie szła, że zdemaskują cię łatwo. Nie posłuchałaś. Cud, że udało ci się wrócić. Może dopisze ci szczęście, może cię nie odnajdą.

Dziewczyna westchnęła bez pretensji.

– Muszę zapalić. – Powiedziała.

Szary dym okalał oblicze czarownicy. Jej uroda przyćmiewała, chociaż stale kontrastowała z zadumanym wyrazem. Jej oczy przypominały cudze listy – pociągały dziwacznie. Odgarnęła włosy dłonią i spięła je z tyłu głowy. 

Strażnik w milczeniu przypatrywał się dziewczynie. Miał czarne myśli. Rozumiał, że coś się kończy, że będzie trzeba opuścić ten wygodny, mały pokoik. Popatrzył ku toaletce, na której jakiś czas temu zapisał kilka słów jej szminką. Wiersz miał kształt drzewa.

– Masz czarne myśli. – stwierdziła czarownica.

Strażnik zmrużył oczy.

– To wciąż dużo lepsze, moja droga, od białych plam.

– Dziękuję, że ze mną byłeś.

– Jeszcze nie umarłaś.

Dziewczyna pociągnęła nosem. Papieros na lufce sączył się dymem.

– Niczego nie żałuję. – Twardo zadeklarowała Czarownica. – Nie ocalę życia – urwała – Zostawiłam po sobie zbyt wiele śladów i brak mi już sił do ucieczki. Mimo tego twierdzę, że było warto. Zrobiłam jak chciałam. Zawsze robię.

– Doskonale. – pogratulował strażnik. – Nigdy nie klękasz. Lubię cię za to. Czy przeto na twoje zdanie nie wpłynie fakt, że ulicą właśnie ściąga tłum? Czuję ich. Wiem, co myślą.

– Ja też wiem, co oni myślą.

– Popadasz w pretensję. Przykro banalnie umierać.

Czarownica zaśmiała się.

– Nie zmieniaj się. – poprosiła. – Nawet, gdy mnie już zabraknie.

Strażnik powstał, a potem usiadł. Czernił się na tle okna i błękitnego nieba. Polizał się po wymiętym futrze na wysokości ramienia, a następnie, jakby nigdy nic, wypowiedział:

– Weszli na klatkę schodową.

– Nie uciekasz? – zapytała czarownica.

– Skądże.

– Zamierzam walczyć.

– Winszuję.

– Zabiją cię, jeśli zostaniesz.

– Prawdę mówiąc: nie sądzę.

Dziewczyna skurczyła się w sobie. Zgasiła papierosa o blat stołu. Myślała przez jakiś czas.

– Czuję się dobrze. Nie potrafię tego uzasadnić, czuję się dobrze.

Strażnik mrugnął kilkukrotnie.

– Pokonali połowę pięter. Połowę.

Dziewczyna nie patrzyła na niego, ale w przestrzeń. Kiedy odezwała się ponownie jej głos załamał się.

– Zabiją nas. Wejdą. Nie będą pytać. Może spalą to miejsce.

Strażnik zeskoczył z nocnej szafki, pokonał kilka kroków w stronę jedynych drzwi prowadzących na klatkę schodową. Popatrzył na rygle i zawiasy.

– Zdaje się, że zrozumiały niepokój upośledził twoją zdolność prekognicji. Nie wydarzy się nic z powyższych rzeczy. Zapewniam. Sądzę, że razem damy im odpór.

Czarownica zadumała się. Rozwarła ranne usta.

– Zamierzasz stanąć w mojej obronie. – Stwierdziła z niedowierzaniem. – Pomimo błędu. Błędu, który popełniłam.

– Powiedzmy, moja miła, że przywiązałem się do miejsca. Jakoś to sobie wszystko sprytnie wytłumaczmy.

Dziewczyna przełknęła ślinę.

– Zaintonujesz coś specjalnie na tę okazję? – zapytała.

– Nie mamy czasu.

Uderzenie. Drzwi zatańczyły, trzasnęły. Z sufitu sfrunął kurz.

Strażnik poderwał się, zgiął kręgosłup. Czarownica trwała w miejscu; przełknęła ślinę. Chciała powiedzieć: „Dziękuję.”, ale nie zdążyła.

-…Nie bądź głupia. – odezwał się Strażnik. – Idą goście – powiedział – będą gryźć, pluć i skandować brzydko. Przywitamy ich razem.

Dziewczyna spochmurniała. Przez moment zdawało się, jakby odpłynęła gdzieś daleko. Spojrzała w stronę okna. Pewnie pomyślała o drodze rozpościerającej się w dole – pustej, przetartej; potem coś błysnęło jej w oku. Nagle odżyła jej pikantna mimika.

– W takim razie. – Powiedziała. – Przesuń się.

 

 

Będziemy nieustępliwe

 Będziemy śmiać się im w oczy

Będziemy kląć najlepiej jak umiemy

 Będziemy klaskać w rytm starej piosenki

 Będziemy waleczne i nie będziemy prosić

 Będziemy gwizdać, drwić i flirtować

 A tamci

Będą nas palić na stosie.

 

 

Koniec

Komentarze

Klimatyczne, chociaż dużo dziwadeł, które uparcie starają się klimat popsuć. A już na pewno musisz popracować nad zapisem dialogów.

Poddasze dominował zapach perfum

Dziwnie to brzmi – zapach dominował poddasze?

– Miałeś rację. – dziewczyna przyznała obojętnie.

Dziewczyna z dużej…

w jej żywym przekonaniu można było uśmiechać się prześmiewczo, albo głupio.

Żywe przekonanie? Nie spotkałem się nigdy z czymś takim, ale i oczywiście, mało rzeczy spotykam…

– Muszę zapalić. – Powiedziała.

Tu bez kropki, powiedziała z małej…

– Masz czarne myśli. – stwierdziła czarownica.

Bez kropki, nawet jak stwierdziła tak okrutnie stanowczo… I tak dalej :-)

Powinieneś wyszukać wiszący gdzieś tutaj poradnik o dialogach i tym, jak je pisać.

 

Pozdrawiam!

Witaj. :)

Gratuluję debiutu i to tak szybko po rejestracji; zachęcam do zapoznania się w dziale Publicystyka z Poradnikami: Drakainy dla Nowicjuszy, a także językowymi, dialogowymi, myślowymi. 

Tutaj na pewno do poprawy są całe dialogi. 

Fabuła szorta jest ciekawa, lecz wydaje się być fragmentem większej powieści. Sporo tajemniczych wątków zostało jedynie poruszonych. :) 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. ;) 

Pecunia non olet

Cześć, Egezkutor

O wspomnianych błędach w zapisie wspomniała już bruce. Zainteresował mnie Twój szort, który rządzi się swoimi prawami, dlatego nie przeszkadzały mi niewyjaśnione kwestie. Tekst jest dobrą bazą do rozwinięcia w dłuższą historię. 

Pozdrawiam 

Też mam wrażenie, że szort wydaje się fragmentem większej opowieści.

Zapis dialogów na pewno do poprawy, co już wskazali Kurojatka i bruce.

Trochę błędów gramatycznych do załatania.

Poza tym uważam, że to niezły debiut i dobra podstawa do budowy większej narracji, bo w obecnym kształcie jest dość zwięźle i oszczędnie.

Jest potencjał, pisz dalej i dziel się pomysłami.

Przeczytane. Tekst można by było przerobić na dłuższą formę. Gratuluje debiutu. Pozdrawiam. 

Nowa Fantastyka