- Opowiadanie: Urban Horn - Obcy lecą na Ziemię!!!

Obcy lecą na Ziemię!!!

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Obcy lecą na Ziemię!!!

OBCY LECĄ NA ZIEMIĘ!!!

Opowiadanie to dedykuję wszystkim, którzy w nim występują. Z wyjątkiem pewnego kosmity… Nikogo nie miałem zamiaru tym tekstem urazić. No, może wyżej wymienionego przybysza z innej planety…

 

1

Na niewielkim stoliku stała popielniczka oraz kilka pustych puszek z piwem. Po obu jego stronach ustawione były stare, ale wygodne fotele. Całe mieszkanie było zagracone i przesiąknięte zapachem papierosów. Jednak Adam Kabe często tu bywał i zapach ten dawno przestał mu przeszkadzać.

Mecz miał zacząć się za kilka minut. Bolek Fasoletti zaciągnął się papierosem i, odchyliwszy głowę do tyłu, wypuścił dym. Niecierpliwił się, bo na mecz ten oczekiwał od dawna i bardzo zależało mu na wygranej drużyny z ich miasta. Adam nie interesował się za bardzo futbolem. Był tu właściwie dla towarzystwa i po to, by pogadać z przyjacielem.

– Myślałem ostatnio, by wrzucić na stronkę jakieś nowe opowiadanie. Jednak od dłuższego czasu nic nie przychodzi mi do głowy – mówił Adam Kabe. – Nie będę pisał byle czego, znasz mnie. Jak za coś się biorę, musi być to wykonane porządnie. Teraz mam ochotę napisać jakiś horror. Jeszcze nie zakosztowałem tego stylu i…

– Tak, tak, popieram. Trochę wiary w siebie, na pewno dasz radę! Po meczu przedstawisz mi swój pomysł. A teraz – Bolek otworzył kolejną puszkę z piwem – nasi gola!

– Patrząc na drużynę przeciwną… Porównując do naszej… Marne mamy szanse. Popatrz, jacy przymuleni! Poza tym, znając reputację obu teamów…

– Ktoś ci głupoty pierdolił, mówiąc, że tamci mogą wygrać! – wrzasnął, jakby piłka nożna była dla niego sprawą życia i śmierci. – Nasi dadzą im taki wpierdol, że skurczybyki przerzucą się na szachy! – dokończył, a mówił tak pewnie, aż Adam uwierzył, że Fasoletti nie może się mylić.

Sędzia dmuchnął w gwizdek. Zaczęło się.

Piłka w rękach naszych. Wszystko w porządku. Zawodnik wykonał długie podanie, a Adam zastanowił się, czy nie zaszkodzi mu czasem druga puszka piwa. Zwłaszcza, że wracać miał swym wozem.

Nieoczekiwanie na ekranie pojawiła się znana wszystkim reporterka telewizyjna Jane Bella Trix.

– Co jest, kurwa, grane! – Bolek zdenerwował się nie na żarty i zgniótł w ręce ledwie otwartą, a niemal pustą puszkę. – Gdzie mecz?

Bluźnierstwom nie byłoby końca, gdyby Adam nie uciszył przyjaciela. Zaintrygowało go to, co się stało. Skoro przerywają tak ważny mecz, z pewnością stało się coś wyjątkowego.

– Przerywamy program, by nadać ważny komunikat. – Jane Bella Trix wygłosiła slogan standardowy dla sytuacji niestandardowych. – Naukowcy z NASA ostatecznie potwierdzili, że statek obcej cywilizacji zbliża się do Ziemi. To ważna chwila, panie i panowie przed telewizorami! Potwierdziło się! Nie jesteśmy sami we wszechświecie!

Bolek Fasoletti spojrzał na opróżnione przez siebie puszki, by przekonać się, że to co słyszy, nie jest ich skutkiem. Gdy już udało mu się policzyć, że dokańcza dopiero czwartą, zaklął z cicha i znów spojrzał na ekran telewizora.

– Podejrzewamy, że są pokojowo nastawieni. W tym tempie dotrą do nas za… Zaledwie trzy dni! W dodatku, z obliczeń naukowców wynika, że jeśli nie zmienią kursu, trafią prosto do Waszyngtonu! A nie zmienili oni kursu od ominięcia Plutona. Prezydent Stanów Zjednoczonych Desmon J. Yayco ma zamiar powitać ich osobiście. Kwestiami bezpieczeństwa ma się zająć generał John Exturio…

– Pojebało ich – powiedział Bolek z przekonaniem. – A jak przybywają we wrogich zamiarach? Od razu rozwalą prezydenta! Cudownie! Może jeszcze nasz tam poleci ich witać, co?

– Najpierw musieliby go zaprosić – zauważył Adam – a na to bym nie liczył.

– A nła chuł mu zapłosenie? – oparł Fasoletti, trzymając w zębach jeden papieros i odpalając go od obecnie kończonego. – I tak może przylecieć, znasz go. Ej, patrz! Panna Trixówna skończyła gadkę. Co kurwa!? – świeżo zapalony papieros wypadł mu z ust. – Jak to 0:1!? Sędzia kalosz! Wykorzystali naszą nieuwagę! Oszustwo!!! Świat schodzi na psy!

Podczas gdy gospodarz wrzeszczał na telewizor Adam Kabe powoli opróżniał piwo, myśląc o tym, jak zmieni się świat, gdy przybędą do nas obcy. A, przede wszystkim, stawiał sobie pytanie: ,,Czego mogą od nas chcieć?''

 

2

Nadszedł wielki dzień. Cały świat zamarł w oczekiwaniu przed telewizorami. W

Waszyngtonie zebrał się tłum. Ustalono dokładnie, gdzie wyląduje statek. Oporządzono ten plac i odpowiednio go przygotowano. We wszystkich pobliskich uliczkach i na dachach budynków kłębił się tłum. Na wszelki wypadek z kilku okien spoglądali snajperzy, a kilka przecznic dalej, w hangarze, przygotowane było kilka czołgów. ,,Nigdy nic nie wiadomo'' – mawiał generał Exturio. Chodził on teraz nerwowo i obserwował plac, szukając niedociągnięć.

Bolek Fasoletti zaprosił do siebie trzech kumpli. Po za Adamem Kabe był jeszcze kolega ze studiów, na którego mówili Rinos, oraz niejaki Oruen, mieszkający piętro niżej.

– Zaraz się zacznie… – wyszeptał Rinos, nabierając pełną garść popcornu.

 

3

Zaczęło się. Punkt widoczny na niebie długo wskazywany był palcami przez wszystkich mieszkańców Waszyngtonu. Powoli powiększył się i przybrał postać latającego talerza, który powoli wylądował. Był wielkości dwupiętrowego domu mieszkalnego.

Prezydent Desmond J. Yayco poprawił krawat i otarł pot z czoła. Ta chwila zostanie zapamiętana na wieki. Pierwszy kontakt z obcą rasą…

Drzwi otwarły się i na Z

Ziemię zjechała platforma. Wszyscy zamarli, obserwując dwójkę małych, zielonych, humanoidalnych stworków o wielkich, czarnych oczach. Zeszły one z platformy na Ziemię.

– Guten Abend! – ukłonił się kosmita. – Wir mochte…

Wtedy ten drugi typowym, ludzkim gestem palnął się w czoło i szepnął coś na ucho mówcy.

– Przepraszam. Nieczęsto na planecie jest tyle odmiennych języków! – uśmiechnął się kosmita podchodząc do prezydenta. Wyciągnął do niego rękę. Był o połowę niższy od niego.

– Nazywam się Bazuvakstanarraglt. – podjął, ściskając dłoń prezydenta. – Domyślam się, że nie dacie rady tego wymówić, więc mówcie mi Bazut. Z pewnością zdziwi was cel naszej podróży na 0441aFantasty_iN3

– Ja jestem Desmond Joseph Yayco i z chęcią wysłucham powodu, dla którego przybywacie! – powiedział pewnie. – A naszą planetę zwykliśmy nazywać Ziemią.

 

4

– Ło, cholera! – podekscytował się Oruen. – Oni po naszemu!

– Zaczynali po niemiecku… – zauważył Adam z rezygnacją.

– Cicho wszyscy! Zaraz wyjawi cel ich podróży! – Uciszył ich gospodarz, gasząc papierosa w popielniczce.

 

5

– Już wielokrotnie wcześniej przybywaliśmy na Ziemię. I właściwie, nie chwaląc się, ale przewyższamy was pod prawie każdym względem… Chociaż jest coś, w czym moglibyście nam pomóc. Wierzcie mi, wiemy, jak się odwdzięczyć. – uśmiechnął się kosmita. – Chodzi o kwestię, zdaje się, mało ważną. O pisanie opowiadań! W większości fantastycznych! W porównaniu z waszymi, nasze książki można by zdezintegrować…

 

6

– Czy ja dobrze słyszałem!? – wykrzyknął Rinos. – I po to tu przylecieli?

Fasoletti zaklął z cicha, a uśmiech sam mu się rozszerzył.

– Stary, będziesz dla nich bogiem! – Adam położył mu dłoń na ramieniu.

– M… muszę zapalić… – wybąkał Bolek.

 

7

– …Wasze opowiadania są cudowne, wzruszające i… Po prostu piękne! Próbowaliśmy porównywać… Nawet jeden z nas zamieścił opowiadanie na waszym portalu, biorąc za pseudonim nazwę skąposzczet. Widać nie bez powodu pisaną od małej litery. Jeśli nauczycie nas tak pisać, to gwarantujemy… Nie pożałujecie!

 

8

– Skąposzczet… kosmitą!? – Bolek upuścił zapalniczkę.

 

9

– I jak idą lekcje? – spytał generał Exturio, napotykając Fasolettiego na korytarzu uczelni. – Nauczycielu?

– Melduję, że zajebiście! – zasalutował Bolek. – Przybysze z tej planety to naprawdę świetni uczniowie. A za każdą lekcję pokazują nam nowy, użyteczny patent. Chyba odwiedzimy Marsa wcześniej, niż myśleliśmy. To początek pięknej przyjaźni między dwiema planetami! Rozmawiał ze mną prezydent… Jest tak cudownie, że aż palenie rzuciłem!

– Niebywałe. Jednak wolę być tu obecny. Na wszelki wypadek – powiedział pod wąsem.

– Spoko wodza. Ręczę za nich głową, wątrobą… Każdym organem! Niedługo będzie pan z zapałem czytał ich opowiadania!

– Ech, przylecieć na Ziemię po taką rzecz… – generał odwrócił się plecami.

Dźwięk dzwonka wyrwał Bolka z zamyśleń. Świeżo upieczony nauczyciel z uśmiechem na twarzy poszedł na kolejny wykład.

 

10

A morał tej historyjki jest krótki i niektórym znany. Fantastyka to rzecz, bez której w życiu rady sobie nie damy;)

Koniec

Komentarze

Fajne. He he, Bolek Fasoletti :P Fajnie być jednym z bohaterów czyjegoś opowiadania, nie ma co :)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Świetne, szczena mi opadła. Inteligentny humor, dobrze napisane, z morałem, który doskonale pasuje do tresci. Pozdrawiam.

Mastiff

Dzięki, dzięki.
Aż mi głupio, że chwali to ktoś, kto w tym nie występował;)

Dobre :) Zabawne i fajnie napisane. Jestem bardzo ciekawa, jak to skomentują bezpośrednio zainteresowani.

P.S. Jestem w stanie się założyć, że to opko wkrótce trafi na listę najczęściej komentowanych. Jako jeden z nielicznych, dobrych tekstów nota bene ;)

Dzięki, a co do ,,bezpośrednio zaiteresowanych'' najbardziej obawiałem się reakcji ,,Bolka''. Przedstawienie jako palacza, dla którego cztery piwa to nic itp. Nie każdemu mogłoby się spodobać. Reszcie (Adamowi, Oruenowi, Rinosowi) takiej ,,krzywdy nie wyrządziłem'' A skąposzczet? Pewnie nawet tego nie przeczyta;)
Do najczęściej komentowanych? Nie wiem czemu, nie sądzę, ale dziękuję;D

Skąposzczet... kosmitą? - hmm... jakby to powiedzieć, przykro mi, ale jak dla mnie to nie jest fantastyka :D Swoją drogą, kurcze, Fasoletti, Adam i reszta, już fanfiki o was piszą... tylko pozazdrościć :):):) Pewnie niedługo pojawią się groupies... ;)

-> Dreammy. >joke mode on< Nie miałbym nic przeciw nim, jeśli byłaby wśród nich chociaż jedna autentycznie ruda i pyskata. >joke mode off<

-> Urban Horn.

Na niewielkim stołku stała popielniczka, oraz kilka pustych puszek z piwem.

Na stołku? Musiałby spory być, żeby kilka pustych puszek z piwem plus popielniczka się zmieściły. Przecinek? Co on tu robi? Puste puszki z piwem. Khm, khm...

Jednak Adam Kabe często tu bywał i zapach ten dawno przestał mu przeszkadzać.

KaBe. (Poza tym palę, więc zapach nawet by nie zaczął mi przeszkadzać, ha ha ha...)

Jeszcze nie zakosztowałem tego stylu i...

... i trochę wątpliwe to zakosztowanie stylu...

Piłka w rękach naszych.

To miał być futbol chyba...

Zawodnik wykonał długie podanie, a Adam zastanowił się, czy nie zaszkodzi mu czasem druga puszka piwa.

Zawodnikowi podczas meczu zaszkodziłaby na pewno. Dwa zdania zamiast jednego i konflikt podmiotów zażegnany.

Nagle, nieoczekiwanie na ekranie, zamiast meczu pojawiła (...).

Dwa pierwsze słowa to praktyczny pleonazm. Wylosuj jedno z nich, wystarczy. Zamiast meczu — przecież wiadomo, że transmisję przerwano, skoro poszedł obraz ze studia. Cytowany fragment zdania do przebudowy.

Zaintrygowało go to, co się stało. Skoro przerywają tak ważny mecz, z pewnością stało się coś wyjątkowego.

To, co się stało, nie mogło zaintrygować — nie wiedział, co się stało. Zaintrygować mógł, musiał, fakt przerwania transmisji, bo za niecodziennym przecież zdarzeniem musiało kryć się inne, jeszcze bardziej niecodzienne wydarzenie. Więc domysł o takowym zaintrygowałby...

Co się stało — stało się coś — za blisko siebie. Jedno stało się coś przydałoby się zmienić na coś innego. Napowtarzałem specjalnie!

(...) ważny komunikat. - Jane Bella Trix (...).

Co tu robi kropka? Że jest, to widzę, ale nie dostrzegam uzasadnienia jej obecności.

W dodatku, z obliczeń naukowców (...).

Jak wyżej, ale dotyczy przecinka.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Desmon J. Yayco (...).

A jaki podlizuch...

Bez cytatu, o naszym prezydencie. A jaki ryzykant...

(...) na telewizor Adam Kabe (...).

Nie widzę przecinka, chociaż powinien tu być. (O mnie już było.)

A, przede wszystkim, stawiał sobie pytanie: ,,Czego mogą od nas chcieć?''

Niezbyt fortunny początek. Zmieniłbym, jeśli wolno sugerować, na >poza tym nurtowała go zagadka, czego mogą od nas chcieć<. Albo >za jeszcze ważniejsze uważał pytanie (...).<.

(...) długo wytykany był palcami (...).

Ojojoj. Dlaczego wytykany? Pokazywany.

(...) o wielkich, czarnych oczach, które zeszły z platformy na ziemię.

No i złapałeś się w pułapkę zaimka wzglednego. Kosmici zostali na platformie, oczy kosmitów udały się na spacer...

Wyciągnął do niego rękę. Był o połowę niższy od niego.

Do niego, od niego... A nie można by tak bez powtórzeń? I tak, żeby podmioty nie skakały jak króliki?

(...) powiedział pewnie.

A kto powiedział, jeśli można spytać? I może odpowiedział?

(...) przybywaliśmy na ziemię.

Ziemię, Ziemię, Ziemię...

(...) wybąkał Bolek Fasoletti.

Wystarczy sam Bolek. Fasoletti dopiero co występował...

(...) między dwoma planetami!

Dwiema. Planety to one.

- Melduję, że zajebiście! - zasalutował zapytany.

Khm, khm. Wersalikiem, wersalikiem... Albo > (...) zajebiście! – zasalutował, odpowiadając, Bolek.<

 

Przymruż oko.

Urban Hornie, nie mogłem nie „przejechać się” po tekście, bo gotów byłbyś pomyśleć, że nie zauważyłem, zlekceważyłem, obraziłem się albo, co nie daj Mzimu, zmieniłem się na lepsze...

Otwórz oko.

Opowiadanie autotematyczne, fakt, ale i takie potrzebne dla równowagi w przyrodzie i w nas samych. Podobało mi się — nie (tylko) dlatego, że mnie tam wkomponowałeś. Po prostu — miły żart z nas wszystkich.

Zawsze kiedy zaczynam czytać te wytykanie błędów, to mam wrażenie, że na koniec zrównasz mnie z ziemią;)
Ze wszystkim się zgadzam, ale:
Widziałeś polskie nazwisko, gdzie gdzieś pośrodku jest wielka litera? KoWalski? Tak samo zamiast Adam KaBe, albo w ogóle AdamKB, napisałem Kabe. Chociaż z drugiej strony Fasoletti też niezbyt polskie... Dobra, zwracam Honor;)
I dzięki za komentarz.

K oraz B nie pochodzą z nazwiska. Dlatego są to dwie duże. Fakt, może mylić, ale jako "znak firmowy" jest nienajgorsze, myślę.
Dlaczego równanie z ziemią? Już raz i drugi pisałem w odpowiedzi, że nie o to chodzi. Suchy wykład? Wylatuje z pamięci. Ździebko ironii, dowcipu niekoniecznie celnego --- a, to się łatwiej i na dłużej zapamiętuje... Wiem po sobie...

No przecież wiem, czytałem końcówkę. Mówię, że myslę tak zaczynając czytanie wytykania błędów. A z tą ironią i dowcipem, masz rację. Chociaż wiesz, najczęściej zapada w pamięć to, co nie powinno. Na przykład miast zasad interpunkcyjnych zakodowało mi się raczej to, że palisz;/ Nie wiem czemu. Zryty jest umysł ludzki. A przynajmniej mój.
Ale jeszcze raz dzięki, bo masz rację, ironia i dowcipy pomagają.

O, Fasoletti mieszka piętro nade mną... Kiedy imprezę pod tytułem "nowa fantastyka" robimy? ;)

Zostałem generałem? Cholera, wiedziałem, że mam w końcu odebrać tę książeczkę wojskową.

Co do samego opowiadania - fajne, podoba mi się. Lekkie, przyjemne. Błędów nie będę wymieniał, bo Adam już się o to postarał. Gdzieś tam masz jakieś dziwne przerzucenie do nowej linii, tyle wyłapałem.

Morał jest dobry, podoba mi się. Aż postanowiłem coś skrobnąć w najbliższym czasie. ;P

:)

Smieszne. Mogłeś jeszcze napisać, że w zamian ufoki pokazyfały jak np. "zarychtować brajblat na ajncunglu" ;)

Pozdr. 

POKAZYFAŁY?? Jak ja to napisałem? :)

F przy W tak blisko nie leży O_o

takie fpatki śę zdażają;D Spoko, nie nabijam się;D
Dzięki za komentarze.

"zarychtować brajblat na ajncunglu" - Dobre;P

To nie moje to w_baskerville w komentarzu walnął TU :)

Nowa Fantastyka