Moje hasło to “Jaskiniolub”
Bardzo cieszę się, że są takie konkursy, proszę o jeszcze!!! :)
Fajnie mi się pisało to opko i z niecierpliwością czekam na opinie.
Pozdrowienia dla wszystkich!!!
Moje hasło to “Jaskiniolub”
Bardzo cieszę się, że są takie konkursy, proszę o jeszcze!!! :)
Fajnie mi się pisało to opko i z niecierpliwością czekam na opinie.
Pozdrowienia dla wszystkich!!!
Agata była właścicielką ZOO. Ponad wszystko kochała zwierzęta i uwielbiała się nimi zajmować. Miała też inną pasję – wycieczki. ZOO prosperowało świetnie, więc stać ją było na kosztowne, dalekie wypady. Głównie lubiła zwiedzać dziewicze dżungle. Właściwie co trzy, cztery miesiące wyruszała, by móc poobserwować zwierzęta żyjące na wolności. Zdarzyło jej się nawet odkryć nowy gatunek jaszczurki.
Kiedy zdechł samiec nietoperza o nazwie „Jaskiniolub” miała pretekst, by wybrać się do Indonezji, żeby schwytać ten okaz i ponownie umieścić go w swoim ZOO.
Zadzwoniła do dwojga swoich przyjaciół, którzy prawie zawsze z nią jeździli. Marka, który był weterynarzem i Basię, wykładowczynię biologii na uniwersytecie. Gdy się zgodzili, szczęśliwa klasnęła w ręce i zaczęła się pakować.
&&&
– Jesteśmy… na… miejscu – Agata się zasapała, gdyż droga przez gąszcz była bardzo męcząca. – To jest właśnie dom Jaskiniolubów.
Trójka podróżników zatrzymała się przed wejściem do jaskini otoczonej tropikalną dżunglą, ale znajdującej się całkiem blisko miasta. Dżungla tętniła życiem, o czym świadczył śpiew ptaków, rechot żab i krzyki małp, a także wiele innych odgłosów.
– Czas wyjąć sprzęt! – powiedziała Agata do towarzyszy.
Ściągnęli plecaki, następnie Marek wyjął specjalny pistolet na usypiające naboje, który przeznaczony był do obrony przed dzikimi zwierzętami, a także – by złapać samego nietoperza. Basia bardzo silną latarkę, a Agata specjalny spray, który po rozpyleniu miał ukryć zapach ich ciał. Ten gatunek nietoperza miał bowiem dobry węch i łatwo by się spłoszył.
Basia, która była najbardziej podekscytowana, włączyła latarkę i żachnęła się:
– To co? Wchodzimy?
Towarzysze przytaknęli i cała trójka ruszyła do wnętrza jamy.
Szli powoli przez kilka minut. Basia oświetlała przed każdym krokiem całą grotę.
– Musimy wejść znacznie dalej. Prawdopodobnie natkniemy się na całą rodzinę Jaskiniolubów. – Mówiła Agata.
Szli i szli, dobre dziesięć minut. Agata zaczęła mieć wątpliwości, bo po nietoperzach nie było śladu.
– Czyżbym się pomyliła? Już powinniśmy na nie natrafić.
– Myślę, że po prostu znajdziemy je dalej. Nie ma co się poddawać. – Marek był pewny, że Agata w takich sprawach się nie myli.
I brnęli dalej. Jaskinia się rozwidlała na dwie odnogi. Wybrali prawą. Gdy minęło kolejne pięć minut strumień światła z latarki Basi padł na coś, co ich bardzo zdziwiło i zainteresowało. Ujrzeli wielki stos starannie ułożonych kości.
– A co to takiego? – wyrwało się Agacie.
– A niech mnie! – krzyknął Marek, gdyż dalej zobaczyli mnóstwo tak samo równo pokładanych czaszek, wyglądających na ludzkie. Było ich mnóstwo. Może nawet ponad sto.
Zanim zdecydowali się, co zrobić z tym odkryciem, za plecami usłyszeli męski, trochę ochrypły głos.
– Witam, czym chata bogata! – a potem śmiech, charakterystyczny dla osoby, która jest bardzo rozbawiona.
Przyjaciele odwrócili się i dzięki świetle latarki ujrzeli niezwykłą, upiorną postać. Była niska, może metr sześćdziesiąt centymetrów i naga, o szarej skórze. Sadząc po męskim narządzie rozrodczym niewątpliwie był to mężczyzna. Ciało miał niezwykle muskularne. Palce zakończone szponami, a z ust spod górnej wargi wystawał rząd długich ostro zakończonych kłów.
Przez chwilę stali jak wryci, aż Agata spytała drżącym z lęku głosem:
– Na Boga, czym ty jesteś?
– To jest wampir! – wyrwało się Markowi.
– Niemożliwe, wampiry nie istnieją – dodała Basia.
Potwór podniósł do góry ręce w żartobliwym geście, a Marek, który miał z ich trójki największe poczucie humoru, pomyślał: „To coś z pewnością lubi żartować, gdyby był człowiekiem, pewnie od razu bym go polubił.”
– Nie jestem żadnym wampirem – powiedział potwór. – Jestem człowiekiem, albo przynajmniej byłem.
Ponownie się uśmiechnął. A potem powiedział:
– Mam dla was dwie wiadomości. Jedną złą, a drugą dobrą. Którą chcecie usłyszeć najpierw?
Ci popatrzyli na siebie i jednocześnie powiedzieli:
– Złą.
– Złą.
– Dobrą.
Potwór kiwnął głową.
– Dobrze, więc zła jest taka, że was zabiję. Dobra natomiast, że, jeśli chcecie, opowiem wam moją historię, która jest z pewnością osobliwa i bardzo ciekawa. Cholernie długo z nikim nie rozmawiałem i bardzo mi tego brakuje.
Pierwszy ochłonął Marek i powiedział:
– Wysłuchamy cię, jeśli puścisz nas wolno.
Potwór pogroził palcem.
– Nie denerwuj mnie taką jałową gadką. Nie ma takiej opcji.
Agata szepnęła do przyjaciela:
– Zgódźmy się wysłuchać opowieści, zyskamy trochę czasu.
Chwilę później trójka podróżników siedziała na skalnej podłodze zdecydowani wysłuchać opowieści tej dziwnej, przerażającej istoty.
Natomiast ona, która twierdziła, że kiedyś była człowiekiem, zaczęła chodzić dokoła nich i opowiadać historię swojego życia.
– Moja opowieść może wydać się trochę chaotyczna, nie przygotowywałem się przecież, jeśli więc macie jakieś wątpliwości, możecie mi przerwać i zapytać.
Pokiwali głowami na znak, że rozumieją i potwór rozpoczął:
– Zapewne uznacie to za nieprawdopodobne, ale urodziłem się może dziesiątki tysięcy lat temu, nie wiem dokładnie. Ludzie byli wtedy koczowniczymi grupami. Żyłem właśnie w takiej niewielkiej społeczności. Wyróżniała mnie niezwykle wybitna inteligencja. Oczywiście nikt nie znał takiego pojęcia jak inteligencja. W każdym bądź razie wiedziałem, że w bardzo dużym stopniu rozumiem wszystko lepiej od innych.
W wieku dziecięcym bardzo lubiłem zabijać zwierzęta. Ogromnie mnie to fascynowało, a że inne dzieci się tego bały, rodzice mnie chwalili, gdyż to było użyteczne dla naszej grupy. I tak rosłem, aż do momentu kiedy miałem może piętnaście lat. Wtedy popełniłem pierwsze morderstwo. Poszedłem pozbierać grzyby razem z jednym z dorosłych.
Nie planowałem zabić, taka myśl przyszła mi do głowy, kiedy mój dorosły towarzysz złamał nogę wpadając w dziurę wykopaną przez jakieś zwierzę. Prosił, bym poszedł po pomoc. Udałem, że idę to zrobić, natomiast naprawdę zacząłem szukać czegoś, czym mógłbym dokonać mordu. Znalazłem ostry kij…
– Oszczędź nam takich szczegółów – wtrącił się zniesmaczony Marek, a dziewczyny go poparły.
– Lepiej powiedz, jak mogłeś tak długo żyć, to jest interesujące – powiedziała Basia.
Potwór pokiwał głową i ciągnął dalej:
– W porządku! Dobrze! A więc… dzięki temu, że byłem inteligentny i zaradny, gdy dorosłem wybrano mnie na wodza naszego małego plemienia. Gdy miałem władzę, mogłem bezkarnie zabijać albo zlecać zabicie. Zabijałem tych, którzy byli chorzy tłumacząc, że są dla nas kulą u nogi. Jednym to się nawet podobało i zgadzali się na to. Większa część była przeciwna, ale nic nie mogli zrobić. To ja miałem władzę.
Minęły może ze trzy miesiące, ja na sumieniu miałem już około piętnaście niewinnych żywotów. I wtedy podczas snu nawiedziła mnie niesamowita wizja. Stałem na wielkiej górze za plecami mając przepaść. Przede mną byli wszyscy, których zamordowałem. Patrzyli na mnie z szaloną nienawiścią. Niebo pociemniało, zaczęły walić pioruny i lunął deszcz. Wtedy usłyszałem niesamowite, bardzo głośno wypowiedziane słowa: „Jeśli nie przestaniesz, zostaniesz ukarany!”. Potem ci, co stali przede mną, zaczęli się do mnie zbliżać. Nie było drogi ucieczki. Ostateczne zepchnęli mnie w przepaść.
Obudziłem się. Ubranie miałem mokre od popuszczonego moczu. Była jeszcze noc i inni smacznie spali. Cały roztrzęsiony i w szoku, nie wierzyłem bowiem nigdy w żadne bóstwo, poszedłem na spacer trochę ochłonąć i wszystko przemyśleć. „Muszę się powstrzymać” – myślałem.
Minął rok, a ja nikogo nie zabiłem. Lecz w moim umyśle pamięć o śnie zaczęła się zacierać. Czułem wtedy też wielką potrzebę zabicia kogoś. Byłem jak uzależniony, domagający się kolejnej dawki.
Nie mogłem się już powstrzymywać, ponownie dokonałem mordu na człowieku. Tej nocy nawiedził mnie sen podobny do tego przed rokiem. Usłyszałem: „Za swoje grzechy zostajesz uwięziony.”
Gdy się obudziłem znajdowałem się dokładnie tutaj, w tej jaskini. Wokoło mnie nie było nikogo. Wstałem i zacząłem szukać moich towarzyszy. Opuściłem jaskinię i szukałem ich przez jakiś czas. Nie znalazłem najmniejszego śladu ich przebywania w tej okolicy.
Zostałem skazany na samotne życie. Na radzenie sobie ze wszystkim w pojedynkę, a nie było to łatwe.
Lecz ja nie dałem za wygraną. Jakbym rzucił wyzwanie samemu Bogu. Codziennie prowadziłem poszukiwania w innych kierunkach i na większym obszarze.
W pewnym momencie natrafiłem na jakąś niewidzialną ścianę. Barierę niepozwalającą na pójście dalej. Ciągnęła się ona zarówno w lewą, jak i prawą stronę. Dopiero wtedy pojąłem słowa „zostałeś uwięziony.” Moje więzienie było w kształcie koła o promieniu jakichś trzech kilometrów.
Werwa mnie opuściła, usiadłem na trawie smutny, rozmyślając o swojej beznadziejnej sytuacji. Z czasem się z nią pogodziłem.
Prowadziłem samotną egzystencję i moim hobby, jeśli można to tak nazwać, było badanie fauny i flory mojego otoczenia. Szczególną uwagę zwróciłem na kilka drzew, które rosły jakiś kilometr od jaskini. Ich żywica okazała się smaczna. Ale to nie wszystko. Nie tylko ja posilałem się nią. Były też robaki z wielkim niebieskim odwłokiem, całkiem duże, które co jakiś czas, tak mniej więcej co kilka dni, w bardzo dużej liczbie pojawiały się na pniach, kopulowały i konsumowały żywicę. Pewnego razu, gdy zaczynało się ściemniać, obserwowałem je. Nagle zdarzyło się coś niezwykłego. W jednej chwili wszystkie znikły. Nie uciekły, nie schowały się. Były, a po chwili ich nie było.
Dało mi to bardzo do myślenia. Tej nocy zainteresowany czuwałem przy tych drzewach. W końcu zmorzył mnie sen. Gdy się rano obudziłem czułem się bardzo zmęczony. Było to dziwne i wiedziałem na pewno, że ma to związek z tymi drzewami i robalami.
Przez jakiś tydzień prowadziłem obserwacje. W końcu doszedłem do wniosku, że może da się, bym ja też tak zniknął i tym samym opuścił swoje więzienie.
Mój plan wprowadziłem w czyn. Odłupałem trochę kory, tak by dostać się do większej ilości żywicy. Następnie wysmarowałem się nią, tak dokładnie jak tylko mogłem. Chwytałem robaki i kładłem je na swoje ciało. Te czynności trwały długo, ale w końcu osiągnąłem swój cel.
Potem smacznie zasnąłem opierając się o jedno z tych dziwnych drzew.
Gdy się obudziłem byłem okropnie zmęczony. Lecz otoczenie ewidentnie się zmieniło. Tylko te kilka cudownych drzew nie. W około było znacznie więcej krzaków. Robale chodziły po pniu i po mnie.
Odczołgałem się kawałek dalej i zacząłem je strzepywać. Bardzo chciałem sprawdzić, czy bariera zniknęła, lecz w tej chwili nie byłem w stanie. Musiałem odpocząć.
Jak się później okazało, bariera zniknęła, a ja odzyskałem wolność.
Lecz to nie jest jeszcze koniec tej historii. Nie wiecie, jak stałem się tym, kim jestem teraz.
Wróciłem do jaskini. Okazało się, że ślady mojej bytności tutaj zniknęły. Nie było skór, na których spałem, ani gałęzi na ognisko. Zamiast tego zadomowiły się nietoperze. Potem je wypędziłem.
Położyłem się i zasnąłem. Gdy się obudziłem stwierdziłem, że nie jestem sam. W wejściu do groty ktoś stał. Widziałem zarys jego sylwetki i oczy niczym dwa czerwone płomienie.
– Witaj – usłyszałem dziwny, mroczny i tajemniczy głos.
Postać się zbliżyła. Jej wygląd mnie zszokował. Lecz tylko tyle pamiętam, nie wiem jak wyglądała, mam lukę w pamięci.
Wstałem i spytałem:
– Kim jesteś?
– Mam wiele imion – odparła istota – Jestem kimś bardzo ważnym, myślę, że powinieneś być zaszczycony, że tutaj przyszedłem i chcę ubić z tobą interes.
– Jaki interes?
– Chcę, byś robił to, co robiłeś do tej pory, czyli zabijał ludzi. A ja w zamian zmienię cię w nieśmiertelną bestię. Nie będziesz się starzał ani chorował. Musisz wiedzieć jedną ważną rzecz; twój stwórca dawno porzucił ten świat i już w niego nie ingeruje.
Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Pomyślałem, że to może jest sen. Odpowiedziałem:
– Tak naprawdę to mi bardzo odpowiada.
– Wspaniale – odparł mój rozmówca i zbliżył się do mnie z wyciągniętą dłonią, a ja zrozumiałem, że należy ją uścisnąć. Co też zrobiłem.
Zaczęła płynąć do mojego ciała jakaś niezwykła energia, było to odczucie, jakiego jeszcze nigdy nie zaznałem. Początkowo przyjemne, potem, gdy moje ciało zaczęło się zmieniać poczułem silny ból. Jego dłoń mocno ściskała moją i nie było już odwrotu, choćbym chciał. Nie mogłem się już wycofać.
Dar obcej istoty był znacznie większy niż się początkowo spodziewałem. W głowie ujrzałem fascynujący obraz aktualnego świata. Zobaczyłem cywilizację, jaka rozwinęła się po dziesiątkach tysięcy lat po moim urodzeniu. Otrzymałem też różnorakie umiejętności na przykład czytania. Wizja trwała długo. Gdy wróciły mi zmysły byłem sam.
Reszty się już chyba domyślacie. Po zmroku opuszczam jaskinię i zabijam. Czaszki są moimi trofeami. Czytam także ukradzione książki.
Oto moja opowieść. Przyznacie, że ciekawa, prawda?
– Proszę, wypuść nas – powiedziała Basia błagalnym tonem.
– Nie ma takiej możliwości. – odparł potwór wywalając na wierzch długi, śliski, fioletowy jęzor, który rozdzielił się na trzy części i każda zaczęła się zwijać i rozwijać.
Wtedy Marek zrobił chyba najlepszą rzecz, jaką w tej sytuacji mógł. Krzyknął:
– Dziewczyny, uciekajcie!
I rzucił się na potwora w celu umożliwienia ucieczki chociaż im.
Agacie i Basi nie trzeba było dwa razy powtarzać, natychmiast zerwały się z miejsca. Natomiast bestia skoczyła naprzeciwko Marka i jednym zamachnięciem ręki pazurami rozcięła mu gardło. Buchnęła krew.
Agata potknęła się i upadła. Potwór dwoma susami dogonił Basię i chwycił ją za włosy. Następnie mocno szarpnął, łamiąc tym samym kręgosłup. Potem rozprawił się z ostatnią ofiarą.
&&&
Morderca czuł się wspaniale i tej nocy spało mu się świetnie. Nigdy nie zabił trzech osób w tak krótkim czasie. W ogóle nie myślał o tym, że jego ofiary miały swoich bliskich, którzy będą ich szukać.
&&&
Brat Agaty, Krystian, dokładnie wiedział, gdzie jego siostra się wybrała. Zabrał ze sobą dwie przyjaciółki Basi: Grażynę i Kasię, a także dziewczynę Marka, Sylwię. Z uwagi, że nie mieli oni dostępu do specjalistycznych broni przeciw dzikim zwierzętom, Krystian zabrał strzelbę myśliwską należącą do jego dziadka.
Następnie wszyscy czworo wsiedli do samolotu lecącego do Indonezji. Kilkanaście godzin później pokonywali już dżunglę, kierując się do jaskini, gdzie mogli zaginąć ich bliscy.
– To tutaj! – odezwał się Krystian – byliśmy tu z Agatą jakieś dwa lata temu.
Włączyli latarki i weszli do środka. Mieli ogromne szczęście, bo godzina była bardzo wczesna, ledwo wzeszło słońce. Potwór jeszcze spał.
– O mój Boże! – szeptem powiedziała przerażona Sylwia, która pierwsza ujrzała trzy oderwane głowy, leżące obok siebie na ziemi.
– Jasna cholera! – zaklną Krystian i pospiesznie ściągną z ramienia strzelbę, i chwycił ją oburącz gotowy do strzału. – uciekajcie stąd! – zwrócił się do koleżanek.
– Nie! – stanowczo powiedziała Grażyna – pomożemy ci, będziemy świecić latarkami.
To nie był dobry moment na sprzeczki, dlatego wszyscy czworo ruszyli powoli przed siebie, starając się nie hałasować. Kilka minut później zauważyli posłanie ze skór, na którym leżał dziwny stwór o szarej skórze.
Snop światła rzucony przez latarki na jego nieludzką i szkaradną twarz obudził go. Otworzył oczy, i zanim Krystian zdecydował się oddać strzał, bestia już wstała i rzuciła się do ucieczki.
Wtedy dopiero strzelił. Głośny huk rozbrzmiał w jaskini echem. Potwór oberwał w ramię. Ale udało mu się uciec poza zakres światła latarek. Krystian oddał drugi strzał, pospiesznie przeładował broń i ruszył w pościg.
Kroku dotrzymywały mu dziewczyny oświetlające jaskinię. Zraniony potwór nie poruszał się najszybciej jak mógł. Jaskinia ciągnęła się przez jakieś czterysta metrów. Na jej końcu znajdowało się wyjście. Ścigana bestia wybiegła na otwartą przestrzeń, a kilka sekund później ci, którzy ją tropili.
„Tu już mnie nie złapią” – pomyślał morderca i chwilę później boleśnie zderzył się z niewidzialną barierą.
– Pobiegł tędy – krzyknęła Grażyna wskazując na wyraźny ślad staranowanych krzaków.
Broczący krwią morderca nie miał już siły uciekać. Tylko położył się na ziemi w nadziei, że nie zostanie zauważony.
Chwilę później znaleźli go. Krystian wymierzył strzelbą w głowę i strzelił. Pękła niczym dojrzały arbuz. Ciało potwora zaczęło przechodzić dziwną metamorfozę. Gdy ona się zakończyła, przed grupą przyjaciół leżało bezgłowe ciało starca.
&&&
Morderca stał na skraju przepaści, na dole bulgotała żółta lawa. Przed nim znajdowali się wszyscy, których zamordował. Z grymasem nienawiści na twarzach zaczęli się do niego zbliżać. W dłoniach niektórzy dzierżyli noże, inni maczugi, a jeszcze inni ostre kije. Gdy byli na wyciągnięcie ręki, morderca skoczył w przepaść.
Wpadł do niewyobrażalnie gorącej lawy. Ból był niesamowity. Gdy chciał złapać oddech, wypełniła jego płuca. Lecz nadal żył i okropnie cierpiał. Chciał umrzeć, lecz nie było mu to dane.
Witaj, Dawidzie. :)
Kwestie techniczne, które wpadły mi w oko i wątpliwości oraz sugestie (tylko do przemyślenia):
Właściwie co, trzy, cztery miesiące wyruszała, by móc poobserwować zwierzęta żyjące na wolności. – zbędny pierwszy przecinek?
Zadzwoniła do dwojga swoich przyjaciół, którzy prawie zawsze z nią jeździli. Marka, który był weterynarzem i Basię (myslnik albo przecinek?) wykładowczynię biologii na uniwersytecie. – powtórzenie?
Gdy się zgodzili (przecinek?) szczęśliwa klasnęła w ręce i zaczęła się pakować.
Dżungla tętniła życiem (przecinek?) o czym świadczył śpiew ptaków, rechot żab i krzyki małp (i tu?) a także wiele innych odgłosów.
Ściągnęli plecaki, następnie Marek wyjął specjalny pistolet na usypiające naboje, który przeznaczony był do obrony przed dzikimi zwierzętami, a także ( myślnik?) by złapać samego nietoperza.
Basia bardzo silną latarkę, a Agata specjalny spray, który po rozpyleniu miał ukryć zapach ich ciał. – wytłuszczone trzeba zmienić?
Basia, która była najbardziej podekscytowana (przecinek?) włączyła latarkę i żachnęła się: (…)
Basia oświetlała przed każdym krokiem całą grotę.
– Musimy wejść znacznie dalej. Prawdopodobnie natkniemy się na całą rodzinę Jaskiniolubów. – Mówiła Agata. – powtórzenie i błędny zapis dialogu?
Zanim zdecydowali się (przecinek?) co zrobić z tym odkryciem, za plecami usłyszeli męski (i tu?) trochę ochrypły głos.
– Witam (przecinek?) czym chata bogata! – a potem śmiech, charakterystyczny dla osoby (i tu?) która jest bardzo rozbawiona.
Przyjaciele odwrócili się i dzięki świetle latarki ujrzeli niezwykłą, upiorną postać. – składniowy?
– Niemożliwe (przecinek?) wampiry nie istnieją – dodała Basia.
Potwór podniósł do góry ręce w żartobliwym geście, a Marek, który miał z ich trójki największe poczucie humoru (i tu?) pomyślał: „To coś z pewnością lubi żartować, gdyby był człowiekiem (i tu?) pewnie od razu bym go polubił.”
Na końcu tych odpowiedzi musisz dać kropki:
– Złą
– Złą
– Dobrą
Dobra natomiast, że (myślnik lub przecinek?) jeśli chcecie (i tu?) opowiem wam moją historię, która jest z pewnością osobliwa i bardzo ciekawa. Cholernie długo z nikim nie rozmawiałem i bardzo mi tego brakuje. – powtórzenie?
– Wysłuchamy cię (przecinek?) jeśli puścisz nas wolno.
Chwilę później trójka podróżników siedziała na skalnej podłodze zdecydowani wysłuchać opowieści tej dziwnej, przerażającej istoty. – składniowy?
Natomiast ona, która twierdziła, że kiedyś była człowiekiem (przecinek?) zaczęła chodzić dokoła nich i opowiadać historię swojego życia.
– Moja opowieść może wydać się trochę chaotyczna, nie przygotowywałem się przecież, jeśli więc macie jakieś wątpliwości (przecinek?) możecie mi przerwać i zapytać.
– Zapewne uznacie to za nieprawdopodobne (przecinek?) ale urodziłem się może dziesiątki tysięcy lat temu, nie wiem dokładnie.
Ludzie byli wtedy koczowniczymi grupami. – styl/logiczny?
Nie planowałem zabić, taka myśl przyszła mi do głowy (przecinek?) kiedy mój dorosły towarzysz złamał nogę wpadając w dziurę wykopaną przez jakieś zwierzę.
Prosił (i tu?) bym poszedł po pomoc.
Udałem, że idę to zrobić, natomiast naprawdę zacząłem szukać czegoś (i tu?) czym mógłbym dokonać mordu.
– Oszczędź nam takich szczegółów – wtrącił się zniesmaczony Marek (i tu?) a dziewczyny go poparły.
– Lepiej powiedz(i tu?) jak mogłeś tak długo żyć, to jest interesujące – powiedziała Basia.
Gdy miałem władzę (przecinek?) mogłem bezkarnie zabijać albo zlecać zabicie.
Jednym to się nawet podobało i zgadzali się na to. Większa część była przeciwna (przecinek?) ale nic nie mogli zrobić. To ja miałem władzę. – powtórzenia?
Wtedy usłyszałem niesamowite (przecinek?) bardzo głośno wypowiedziane słowa: „Jeśli nie przestaniesz (i tu?) zostaniesz ukarany!”.
Potem ci (i tu?) co stali przede mną (i tu?) zaczęli się do mnie zbliżać.
Minął rok (i tu?) a ja nikogo nie zabiłem.
Byłem jak uzależniony (i tu?) domagający się kolejnej dawki.
Ciągnęła się ona zarówno w lewą (i tu?) jak i prawą stronę.
Były też robaki z wielkim niebieskim odwłokiem, całkiem duże, które co jakiś czas, tak mniej więcej co kilka dni (i tu?) w bardzo dużej liczbie pojawiały się na pniach, kopulowały i konsumowały żywicę.
Pewnego razu, gdy zaczynało się ściemniać (i tu?) obserwowałem je.
W końcu doszedłem do wniosku, że może da się (i tu?) bym ja też tak zniknął i tym samym opuścił swoje więzienie.
W około było znacznie więcej krzaków. – ort. – razem?
Bardzo chciałem sprawdzić (przecinek?) czy bariera zniknęła, lecz w tej chwili nie byłem w stanie.
Jak się później okazało (i tu?) bariera zniknęła ( i tu?) a ja odzyskałem wolność.
Nie wiecie (i tu?) jak stałem się tym (i tu?) kim jestem teraz.
Chcę (przecinek?) byś robił to (i tu?) co robiłeś do tej pory, czyli zabijał ludzi.
Zaczęła płynąć do mojego ciała jakaś niezwykła energia (i tu?) było to odczucie (i tu?) jakiego jeszcze nigdy nie zaznałem. Początkowo przyjemne, potem (i tu?) gdy moje ciało zaczęło się zmieniać (i tu?) poczułem silny ból.
Jego dłoń mocno ściskała moją i nie było już odwrotu (i tu?) choćbym chciał.
Zobaczyłem cywilizację (przecinek?) jaka rozwinęła się po dziesiątkach tysięcy lat po moim urodzeniu. – powtórzenie?
Przyznacie, że ciekawa (przecinek?) prawda?
– Proszę (i tu?) wypuść nas – powiedziała Basia błagalnym tonem.
– Nie ma takiej możliwości. – odparł potwór wywalając na wierzch długi, śliski, fioletowy jęzor, który rozdzielił się na trzy części i każda zaczęła się zwijać i rozwijać. – błędny zapis dialogu?
Wtedy Marek zrobił chyba najlepszą rzecz (przecinek?) jaką w tej sytuacji mógł.
– Dziewczyny (przecinek?) uciekajcie!
Następnie mocno szarpnął (przecinek?) łamiąc tym samym kręgosłup.
Brat Agaty (przecinek?) Krystian (i tu?) dokładnie wiedział, gdzie jego siostra się wybrała. Zabrał ze sobą dwie przyjaciółki Basi; (dwukropek zamiast średnika?) Grażynę i Kasię (przecinek?) a także dziewczynę Marka (i tu?) Sylwię. – dokąd?
Z uwagi, że nie mieli oni dostępu do specjalistycznych broni przeciw dzikim zwierzętom (i tu?) Krystian zabrał strzelbę myśliwską należącą do jego dziadka.
Kilkanaście godzin później pokonywali już dżunglę (i tu?) kierując się do jaskini, gdzie mogli zaginąć ich bliscy.
– Jasna cholera! – zaklną Krystian i pospiesznie ściągną z ramienia strzelbę (przecinek?) i chwycił ją oburącz gotowy do strzału. – uciekajcie stąd! – zwrócił się do koleżanek. – błędny zapis dialogu i błędy ortograficzne?
Otworzył oczy i (przecinek?) zanim Krystian zdecydował się oddać strzał (i tu?) bestia już wstała i rzuciła się do ucieczki.
– Pobiegł tędy – krzyknęła Grażyna wskazując na wyraźny ślad staranowanych krzaków. – wykrzyknik przy krzyku?
Gdy ona się zakończyła (przecinek?) przed grupą przyjaciół leżało bezgłowe ciało starca.
W dłoniach niektórzy dzierżyli noże (i tu?) inni maczugi (i tu?) a jeszcze inni ostre kije.
Gdy byli na wyciągnięcie ręki (i tu?) morderca skoczył w przepaść.
Gdy chciał złapać oddech (i tu?) wypełniła jego płuca.
Muszę przyznać, że Twoja opowieść jest bardzo wciągająca i oryginalna. :) W ciekawy sposób wykorzystałeś hasło konkursowe. :) Opisane wydarzenia są nieprzewidywalne i zaskakujące. :) Niesamowity horror! :)
Życzę powodzenia w Konkursie, pozdrawiam serdecznie i klikam do Biblioteki. :)
Pecunia non olet
Cześć bruce
Poprawiłem na razie przecinki.
Ale fajowo, że ci się podobało. Jestem mega szczęśliwy. I robię sobie przerwę, przez ten czas poczytam sobie innych.
Szkoda tylko, że jestem taki upośledzony jeśli chodzi o poprawne pisanie. W ogóle nie mam do tego głowy. Jestem przekonany, że to jest upośledzona pamięć wzrokowa. Np. nie potrafiłbym opisać wyglądu rodziców do portretu pamięciowego.
Dzięki za klik!!! Co tu dużo gadać, wiele to dla mnie znaczy. Powiedz mi bruce a jaki ty jesteś znak zodiaku??? Bo wiem już, że zdolności umysłowe są bardzo różnorakie. Ja potrafię jak tylko raz zapytam o znak zodiaku pamiętam na całe życie. Wiem jakie znaki mają np. Jenifer Lopez, Lech Wałęsa, Marylin Manson, Lem, albo nawet MBape. Mam w głowie ogromną bazę ludzi i ich znaków zodiaku.
Pozdrawiam!
Jestem niepełnosprawny...
Ha, ha, ha, Dawidzie, jestem Bykiem, ale moje “zdolności umysłowe” mają mocno ograniczające mnie klapki na oczach i są naprawdę mizerowate. :) Też często pytam o znak Zodiaku, mam to po Mamie. :) I popełniam w tekstach maaasę błędów. :)
Najważniejsze, że miałeś frajdę z pisania, tylko to się tak naprawdę liczy. :) W dodatku – stworzyłeś przeciekawy horror, brawa! :)
Pozdrawiam Cię serdecznie. ;)
Pecunia non olet
Hmmm, jak dla mnie to jednak zbyt zwyczajny ten tekst, w takim sensie, że podobnych opowieści było jednak sporo, no i zabrakło mi tu zdecydowanie mocniejszego pójścia w absurd.
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
fanthomas przynudzasz!!!
hahaha, miałem znajomą z zespołem Downa, lecz nie miała 100% tej choroby i jak coś się jej nie podobało to mówiła “eee… nudzisz..” Niestety już nie żyje. Byłem na jej grobie w święto zmarłych.
Jestem niepełnosprawny...
Robisz postępy.
Mamy tu dość oryginalne pomysły, jak na przykład wampirowanie przez podanie ręki.
Przyjaciele tak bez uprzedzenia mogą pojechać na długą wycieczkę? Nie potrzebują brać urlopu, uzgadniać zastępstw itd.?
Trochę mnie zaskoczyło, że pierwsza grupa nie próbowała strzelać – mieli przecież jakąś broń do usypiania zwierząt. Jeśli wampir od dłuższego czasu nie miał kontaktu z ludźmi, to broń palna mogła go zaskoczyć. OK, nie musiała, bo jakieś kości leżały w jaskini.
Dlaczego bohaterka nie spotkała wampira za pierwszym razem, kiedy była w jaskini? I dlaczego wtedy mieszkały w niej nietoperze? To musiało być niedawno według wampirzej miary.
Babska logika rządzi!
O jak mi bardzo miło, że do mnie wpadłaś!!
Widzę, że jest garść wskazanych błędów logicznych, które ciągle mi się w opowiadaniach zdarzają :)
Dlaczego bohaterka nie spotkała wampira za pierwszym razem, kiedy była w jaskini? I dlaczego wtedy mieszkały w niej nietoperze?
No to bardzo celny argument :) Kiedy ja się tego wyzbędę?
PS.
Mówię ci jaki mam fajny pomysł na nowe opowiadanie :)))
Pozdrawiam!!
Jestem niepełnosprawny...
Niezły pomysł :)
Przynoszę radość