- Opowiadanie: Storm - Na zdrowie

Na zdrowie

Parodia wszelkich creepypast i strasznych historii.

Napisane w sierpniu jako ćwiczenie krótkiej formy oraz luźniejszego stylu i skazane na kilkumiesięczne zapomnienie przez sklerozę autora. 

Oceńcie sami, czy jest to cokolwiek warte. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Na zdrowie

Przydarzyła mi się niecodzienna sytuacja, którą zamierzam krótko i zwięźle opisać. Krótko i zwięźle, bo i samo zdarzenie trwało jedynie kilka sekund i nie było niczym wielkim. W zeszłą sobotę, jako że miałem wolny weekend, do godziny 23.00 oglądałem jakiś kiczowaty horror. Gdy na ekranie pojawiły się długo wyczekiwane przeze mnie napisy końcowe, wyłączyłem telewizor i udałem się do sypialni. Pragnę tutaj zaznaczyć, że byłem w domu zupełnie sam. Moja dziewczyna męczyła się w tym czasie w pracy na drugiej zmianie i miała wrócić dopiero za pół godziny. Nie ma żadnych umiejętności modulacji głosu, nie należy też do osób lubiących żarty czy inne kawały i rzeczywiście, zgodnie z moimi przewidywaniami, wróciła do domu po mniej więcej pół godzinie od dziwnego, że tak to ujmę, incydentu. 

Wracając do meritum: przebrałem się w piżamę i umościłem wygodnie w łóżku. Po chwili załaskotało mnie w nosie i kichnąłem. Nagle z otaczającej mnie ciemności usłyszałem głęboki, męski głos mówiący: Na zdrowie!

Zamarłem, ciarki przeszły mi po plecach i oblał mnie zimny pot. Usiadłem, gapiąc się w mrok jak zahipnotyzowany. Nikogo nie dostrzegłem, zresztą obecność kogokolwiek nie wchodziła w grę. Wszystkie wejścia do domu były zamknięte na klucz, usłyszałbym włamywacza majstrującego przy zamkach, w końcu nie zmrużyłem nawet oka. Przez kilka minut siedziałem w bezruchu, serce waliło mi jak młotem. Kiedy pierwszy szok oraz przerażenie nieco ustąpiły, a silny sceptycyzm logicznie myślącego człowieka powrócił, wstałem i zapaliłem światło. 

Przeszukałem dokładnie sypialnię. Gdy nikogo ani niczego w niej nie znalazłem, ruszyłem na obchód całego domu – również nic i nikogo.

Zastanawiałem się nad tą dziwaczną sytuacją cały następny dzień. Postanowiłem przemilczeć temat podczas rozmowy z moją dziewczyną, nie chciałem, aby uznała mnie za wariata.

Następnej nocy spodziewałem się powtórki. Ponownie kichnąłem, lecz nie usłyszałem raz jeszcze tajemniczego głosu mówiącego: Na zdrowie! 

Rozczarowałem się, gdyż opracowałem prosty, acz skuteczny plan, który miał na zawsze rozwiać moje wątpliwości. Mianowicie, gdyby sytuacja się powtórzyła, natychmiast włączyłbym leżącą na stoliku obok latarkę (jedną z tych ledowych, o mocy ponad pięciuset lumenów, kupioną kiedyś w sklepie internetowym pod wpływem chęci samego posiadania) i dzięki temu natychmiast zlokalizowałbym właściciela głosu. Niestety, tym razem nie odezwał się, co podziałało na moją wrażliwą psychikę bardzo niekorzystnie.

Miałem do czynienia z duchem! Wniosek ten był niczym uderzenie łopatą w tył głowy. Próby logicznego wyjaśnienia niecodziennego zjawiska zawiodły. 

„Bardzo kulturalny duch”, jak teraz określałem go w myślach, objawiając się tylko raz, roztrzaskał mój sceptycyzm w mgnieniu oka. 

A może faktycznie jestem wariatem lub mam halucynacje słuchowe ze zmęczenia? 

Czuję się jak bohater opowiadania Guy de Maupassanta!

I tak doszedłem do rozczarowującego końca mojej opowieści, przepiszę ją do notatnika i zostawię na stoliku obok łóżka. Może duch przeczyta tę relację i wróci do mnie?

To bardzo miłe z jego strony, że powiedział nieznajomemu: Na zdrowie!

A poza tym już nieco przytłacza mnie ta cisza po każdym kichnięciu w środku nocy. 

Koniec

Komentarze

Pointa świetna.

 

Ja bym wywalił ten fragment: Nie umie także w żaden sposób modulować głosu

Kilka chwil zajęło mi zrozumienie o co chodzi. Wiem, że to rozwali całą druga część pierwszego akapitu ;)

Gdybym był Kmicicem, też bym spalił Wołmontowicze

Dalekopatrzacy

Dzięki, że wpadłeś. Miło, że się podobało.

Spróbuję jakoś zmodyfikować ten fragment, tak by niczego nie rozwalił, bo rzeczywiście trochę dziwnie brzmi.

Pozdrawiam!

Nowa Fantastyka