Dyndający na wietrze szyld informował: „Usługi ceromantyczne – Jagna i wróżspólniczki – razem od dekad”. Na przekór miejskiej uchwale krajobrazowej litery podświetlono neonowym zaklęciem, którego żółtawy blask rozpraszał się niemrawo w zamglonym powietrzu. W takie mroczne wieczory, gdy różnorakie widma przeszłości i przyszłości zaglądają przez zaparowane okiennice do ciepłych pomieszczeń, a obawy i troski wpełzają ukradkiem do umysłów i serc, widok tak oznaczonego przybytku mógł być kuszący dla przeciętnego, styranego jesienią konsumenta.
Dzwonek przy drzwiach wydał nieprzyjemnie głośny dla ucha dźwięk, a niewielki breloczek głowy z zaszytymi oczami zakołysał się dynamicznie.
– Klienta mamy! Do roboty, wredne obiboki, bo wam skrzydeł nigdy nie odkleję! – zaskrzeczała główka.
Przybysz odchrząknął znacząco, a wtedy mała krzykaczka zatrzęsła się, obróciła wokół własnej osi, a następnie oznajmiła uprzejmym głosem:
– Witamy serdecznie w naszym zakładzie. Wybierz usługę i daj się porwać w świat przyszłości. „Jagna i wróżspólniczki” świadczy usługi najwyższej jakości od czterdziestu dekad, spełniając wszelkie standardy branżowe. Wosk, uwolnij się od trosk!
Gdy komunikat się zakończył, w pomieszczeniu zapanowała nieprzyjemna cisza. Dopiero po chwili głośne słowa przestały wibrować w uszach przybyłego i dało się usłyszeć skwierczenie topionego wosku, którego zapach lekko wypełniał nozdrza.
Wtedy z zaplecza wyłoniła się urocza, młodziutka blondynka, obdarzając klienta ciepłym, niemal magicznym uśmiechem.
– Witamy pana serdecznie. Z której oferty naszego zakładu chciałby pan skorzystać?
– Od kontroli usług jest inny urząd i też ponoć mają swoje zastrzeżenia co do regulaminów promocji listopadowych. Nie przyszedłem do pani, a dla pani – wyjaśnił z urzędniczą szorstkością mężczyzna, wyjmując kilkustronicowy formularz.
Blondynka zrobiła duże oczy.
– Jestem z urzędu Przeciwmagicznej Interwencji Pracowniczej. Słyszałem, że pani Jagny nie ma po godzinach, a zakład wciąż działa. Uznałem, że będą to komfortowe dla pań warunki kontroli.
– Kiedy my nie…
– Wiem, żadnych naruszeń nie ma. Słyszałem tę śpiewkę już setki razy. Powiem pani tak, mam lata doświadczenia i wiem, że każdy wampirzy pracodawca to krwiopijca, a wszystkie wiedźmy stosują magię w pracy i nie przestrzegają zasad BHP. Proszę mi najpierw okazać podstawy zatrudnienia pracowników.
Udali się na zaplecze, gdzie wśród starych zwojów inspektor odnalazł interesujące go dokumenty, spisane srebrnym pismem oraz podpisane podejrzanie czerwonym atramentem.
– Oczywiście… – westchnął. – Czy pani Jagna nie wie, że ponad dekadę temu zdelegalizowano zatrudnienie na podstawie umowy uroku, paktu lub zaklęcia na czas nieokreślony? Wszystkie panie pracujecie nielegalnie, w wyniku związania siłą magiczną, bez wynagrodzenia. Nie wspomnę już o zakazie zatrudniania wróżek do pracy fizycznej. Informuję, że PIP ma prawo wnieść pozew do Trybunału Łowców Czarownic o zmianę podstawy zatrudnienia na umowę o pracę, co uczynimy w najbliższym czasie – powiedział, odhaczając na formularzu kilka okienek. – Skrzydła do góry, to w pani interesie!
Blondynka milczała i trudno było powiedzieć, czy odczuwa ulgę, czy strach. Być może też umowa uroku zawierała klauzulę zakazującą niepochlebnych opinii o zakładzie. Zdarzały się takie sytuacje.
Inspektor przeszedł do hali, gdzie świadczono usługi ceromantyczne. Zapach wosku był bardzo intensywny. Znajdował się tu wielki, nagrzany tygiel, podpięty do skomplikowanej aparatury naczyń połączonych, która po pociągnięciu wajchy przelewała wosk przez ucho od zamocowanego na stałe klucza, prosto do balii z zimną wodą. Obsługą zajmowały się dwie pozostałe pracownice: brunetka i rudowłosa. Na widok mężczyzny, pierwsza z nich odruchowo uruchomiła maszynerię, a ciekły wosk polał się przez kolejne rurki.
– Głupia! To nie klient, tylko pan inspektor z PIP-u! – warknęła blondynka.
Dziewczęta zaczęły się sprzeczać szeptem, dzięki czemu inspektor mógł spokojnie przyjrzeć się aparaturze zatwierdzonej do użytku jeszcze pieczęcią zmarłego przed czterystu laty króla. Wytrawne ucho kontrolera i tak wychwyciło słowa kłótni pracownic.
– Wiesz, jak szefowa podchodzi do marnowania towaru!
– Zaklęcie rozszerzy się na porę nocną!
– I jeszcze będziemy musiały naprawić szkodę wróżkowym pyłkiem!
Inspektor, mrucząc pod nosem, kontynuował obchód, a następnie zrobił kilka notatek na formularzu. Znajdował dokładnie to, czego się spodziewał po wiedźmowym zakładzie produkcyjno-usługowym. Zostało jeszcze kilka pytań.
– Przepraszam panie, a te świece, to ile mają lumenów? A ten trójnogi stołek, to chyba bez oparcia i podłokietników z regulowaną wysokością? Mają panie odzież i obuwie robocze do pracy z wrzącym woskiem? Aparatura certyfikowana przez Łowców Wiedźm i zawierająca oznaczenie “Przeznaczone do kontaktu z wróżkami”?
Dziewczęta zamilkły, wbijając niepewne spojrzenia w inspektora, co ten skwitował tylko kilkoma notatkami na formularzu i ruszył do wyjścia.
– Sądzę, że rychło pani Jagna może spodziewać się wizyty Łowców Wiedźm z wezwaniem do Trybunału. Skrzydełka do góry, szanowne panie, już wkrótce wasz los się poprawi i wróżę to ja, inspektor PIP-u, na podstawie dokumentacji i prawa, a nie jakaś stara baba, patrząc w wosk! – oznajmił, wychodząc.
Na krótką chwilę zapanowała cisza. Potem brelok głowy zadyndał w dwie strony i zaskrzeczał głośno:
– Do roboty, wy małe wredne wróżęta!
Dziewczęta, patrząc po sobie smętnie, musiały posłusznie udać się do hali. Znów były bezwzględnie poddane magicznym kontraktom.
– Przecież ja mu zrobiłam wróżbę! – zawołała brunetka.
Podekscytowane podbiegły do balii z wodą, gdzie wciąż pływała w miarę jednolita figura z zaschniętego wosku. Blondynka podniosła ją i za pomocą świecy rzuciła cień na ścianę.
Chwilę dumały nad przepowiednią dla inspektora, ale przecież były wróżkami i znały się na rzeczy. Niemal jednocześnie i z niekłamaną radością powiedziały:
– W najbliższym czasie inspektor przyczyni się do zdecydowanej poprawy w tym zakładzie!
Niecały rok później, do „Jagna i wróżspólniczki” zawitał inny pracownik PIP. Poprzednio zlecona kontrola nie wykazała naruszeń prawa, ale Łowcy Wiedźm z całym swoim puryzmem znów naciskali, by przetrzepać zakład. Skądinąd inspektor, który był tu wcześniej, zwolnił się następnego dnia i podobno więcej już go nie widziano, a raport złożył dziwnie wybrakowany i generalnie pozytywny.
Gdy kontroler wszedł do środka, dzwonek przy drzwiach wydał nieprzyjemnie głośny dźwięk, a breloki dwóch głów obok zakołysały się, rzucając przybyłemu okrutne „spojrzenie” zaszytych oczu. Następnie męska głowa przemówiła aksamitnym głosem.
– Witamy serdecznie w naszym zakładzie. Wybierz usługę i daj się porwać w świat przyszłości. „Jagna i wróżspólniczki” świadczy usługi najwyższej jakości od czterdziestu dekad, spełniając wszelkie standardy branżowe. Szczycimy się najlepszymi pracownicami z ogromnym doświadczeniem i długim stażem pracy. W roku ubiegłym zakład został nagrodzony kryształową odznaką „Pracodawca szczególnie zasłużony dla wróżek” za promowanie stabilnego zatrudnienia. A teraz, zapraszamy do skorzystania z wróżby. Wosk, uwolnij się od trosk!
Głos breloka wydał się inspektorowi znajomy. Wzruszył jednak ramionami i mruknął pod nosem.
– Dostrzegam poprawy w marketingu.