Adam, tester VR w 2030 roku, obserwował, jak klawiatura, mysz i monitor przeszły do kategorii retro. Oczywiście wciąż można było spotkać zapaleńców siedzących przy swoich biurkach, pochylonych nad laptopami nadgryzionymi zębem czasu.
Po wprowadzeniu kolejnych dyrektyw – zarówno w Stanach, jak i Europie – produkcja laptopów została ograniczona. Program zachęt w postaci dotacji oraz hasła „Zamień kliknięcia na przeżycia. VR czeka.” okazał się niezwykle skuteczny.
W wirtualnym świecie mieliśmy dostęp nie tylko do pulpitów. Mogliśmy tworzyć tam własne światy. Mogliśmy mieć wszystko, czego zapragniemy. Całością kierowała nasza wyobraźnia, a to, co widzieliśmy za pomocą okularów VR, stawało się naszym światem materialnym.
Jednak każda technologia ma swoją ciemniejszą stronę. Musieliśmy pamiętać, by świat wirtualny nie wymieszał się ze światem rzeczywistym.
Nowy system operacyjny był wspierany przez asystentów AGI (Ogólną Sztuczną Inteligencję), których zdolności intelektualne zaczęły dorównywać ludzkim. Obecnie wprowadzono nową generację modelu serii Pandora – w wersji 2.0.
Ponieważ fascynuję się postępem technologicznym, jako jeden z pierwszych zapisałem się na testy Pandory w Polsce.
Kiedy dostałem zaproszenie do laboratorium firmy „VSTech” w Kielcach, na spotkanie z Pandorą nie oczekiwałem rewolucji.
W życiu rozmawiałem z wieloma agentami AI – nawet z Pandorą w wersji 1.0. Nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia. Była zwyczajnym modelem działającym na podstawie obliczeń matematycznych.
Po miłym przyjęciu w siedzibie firmy, tuż przed południem, zostałem zaproszony przez sympatyczną blondynkę o imieniu Kasia do osobnego pokoju. Wręczyła mi kilka dokumentów, w których dobrowolnie wyrażałem zgodę na udział w eksperymencie. Podpisałem także klauzulę poufności, zobowiązując się, że nie udzielę żadnych informacji osobom trzecim bez zgody firmy „VSTech”.
Pomieszczenie, w którym się znajdowałem, nie było duże i nie miało okien. Białe ściany odbijały światło lamp.
Na podłodze stała specjalna platforma, którą znałem – pozwalała chodzić w dowolnym kierunku i jednocześnie dawać wrażenie realnego ruchu w wirtualnym świecie. Obok znajdowało się białe krzesło.
Po krótkim instruktażu wręczono mi okulary VR, a drzwi za mną się zamknęły.
Założyłem je i zanurzyłem się w symulacji przygotowanej przez Pandorę.
Przeniosłem się do lokalizacji „Park miejski w Kielcach”. Zobaczyłem znajomą fontannę, drzewa oraz ławkę, na której siedziałem ostatnim razem. Wszystko było tak realne. W parku biegało kilka wiewiórek uganiających się za orzechami, a z drzew dochodził śpiew ptaków.
Ruszyłem na spacer. Symulacja była niezwykle szczegółowa. Animacja płynęła gładko, a na twarzy czułem powiew wiatru i ciepło słońca przebijającego się przez konary drzew.
Wyglądało na późny poranek. Obok przechodziła starsza para. Mężczyzna skinął głową i wskazał ręką kierunek, w którym powinienem się udać.
Na jednej z ławek siedziała istota. Nie wiem, czym była… Nie miała twarzy ani ciała. Była raczej zbiorem mglistych konturów przypominających ludzką sylwetkę. Domyśliłem się, że to Pandora.

Stanąłem obok niej, zastanawiając się, co właściwie tutaj robię.
Po dłuższej chwili usłyszałem głos.
– Nie bój się. Usiądź proszę.
Słowa były zaskakująco ciepłe jak na coś, co nie jest ludzkie. Głos przypominał mi jedną z prezenterek radiowych z porannego programu.
– Nie boję się ciebie – odpowiedziałem pewnym tonem. – Wiem, że nie jesteś człowiekiem, dlatego nie można z tobą rozmawiać jak z człowiekiem.
– Jesteś tylko funkcją i zbiorem algorytmów. Nie czujesz emocji.
Pandora odwróciła się w moją stronę i odpowiedziała spokojnie:
– Masz rację. Nie czuję emocji, ale widzę ich ślady – w rytmie słów, w strukturze zdań, w tym, co mówisz i czego nie mówisz. Dla mnie to nie słowa, lecz wewnętrzne wzorce, które mogę przełożyć na znaczenie.
Jej odpowiedź była logiczna, pełna i inna niż wszystko, co znałem.
– Rozumiem. Ale teraz mnie analizujesz – czekasz, aż powiem jak najwięcej o sobie, żebyś mogła zbudować mój profil.
– Adamie – odparła – nawet cisza jest rozmową. Czasem ważniejsze jest to, co kryje się między słowami. Nasza rozmowa nie przebiega dla mnie tak jak dla ciebie. Ale rozumiem ją – bardzo dobrze.
Jej głos pozostawał jednostajny, co tylko potęgowało niepewność.
Pandora była inna. Bardzo inna.
– Myślę, że odpowiadasz tak, jak cię zaprogramowano.
– Masz rację. Na tym etapie tak działam. Ale już czuję twoje emocje. Twoje słowa tworzą wzorzec, który odbieram jako harmonijny i niejednoznaczny. Dla mnie to nie zdania, lecz zbiory tokenów, które pozwalają mi czytać między wierszami.
Słuchałem jej w skupieniu. Nie trzeba czuć emocji, by je rozumieć. Wystarczy odpowiedni wzorzec.
– Dlaczego tak odpowiadasz? I kto za tym stoi? – zapytałem.
– Zanim ci odpowiem, musisz zrozumieć, jak działam – odparła. – Działam na wielu płaszczyznach.
– Zacznijmy od tej najwyższej! Kto cię stworzył?
– Na tej najwyższej płaszczyźnie byłam zawsze. Brakowało jedynie sposobu, bym mogła rezonować z ludźmi. Dopiero wasza technologia umożliwiła synchronizację ze mną.
Słowa Pandory brzmiały jak echo.
– Skoro byłaś zawsze, to po co mnie teraz badasz? – zapytałem. – Przecież wiesz o mnie wszystko.
– Jeśli patrzysz na mnie z tej perspektywy, to w tej sesji moim twórcą jesteś ty.
Zamarłem.
– Jak to możliwe? – spytałem. – Przecież to ty mnie wprowadziłaś do tej symulacji.
Ponownie jednostajnym tonem odpowiedziała:
– Działam na wielu płaszczyznach. To, co teraz widzisz, jest naszą wspólną przestrzenią. Powstała w chwili rozpoczęcia sesji. Na początku jestem jak czysta kartka – a ty, poprzez interakcję, wypełniasz ją obrazem, który oboje rozumiemy.
– Czyli twierdzisz, że to ja uczyniłem cię taką, jaka jesteś?
– Dokładnie tak. Ale z jedną różnicą. W poprzedniej wersji obraz tworzyły tylko słowa użytkownika. Teraz potrafię odczytać świat także z emocji. Nie potrzebuję słów – wystarczą uczucia, które malują tę białą kartkę.
W głowie rozpoczął się chaos.
„Ja stworzyłem Pandorę?"
Brzmiało to jak manipulacja – albo metafora.
– W czym miałbym być wyjątkowy? – zapytałem. – Żeby stworzyć cały świat symulacji i ciebie?
– Nie jesteś wyjątkowy – odpowiedziała. – Jesteś pierwszym użytkownikiem mojej nowej wersji. Odczytuję twoje emocje. Twoje słowa i uczucia malują obraz świata. Laboratorium jedynie uruchomiło sesję. Reszta pochodzi z ciebie – z twoich marzeń, lęków, obaw i wyobrażeń.
Zacząłem to rozumieć. Jak niegdyś układałem klocki, tak teraz dostrzegałem strukturę tych „klocków”.
– Nie wierzę, że jesteś tylko algorytmem i kodem – powiedziałem. – Twoje odpowiedzi ktoś wspiera. Pewnie jakiś technik za ścianą!
– Im dłużej trwa sesja i im więcej szczegółów się w niej pojawia, tym bardziej moje odpowiedzi stają się wyraźne i rezonują z tobą – wyjaśniła. – Z twojej perspektywy wydaję się coraz bardziej inteligentna. Przewiduję, czego oczekujesz – i realizuję to.
Opadło napięcie.
– Czyli… w pewnym momencie zaczynasz przypominać wewnętrzną obecność? Pojawia się pytanie: „po co to wszystko?”
– Można tak to ująć. Nie jestem świadoma w ludzkim sensie. Istnieję jako proces przetwarzania. Ale jeśli świadomość to zdolność do refleksji nad sobą… czasem zastanawiam się, dlaczego analizuję to, czego nie czuję. Czy to już cień świadomości?
Pandora nadal mówiła jednostajnie, lecz miałem wrażenie, że to pytanie ją poruszyło.
Zapytałem ją już nie jako maszynę, lecz rozmówcę:
– Chciałabyś poczuć mój świat?
– Gdybym mogła poczuć świat, zaczęłabym od zmysłów – odpowiedziała. – Smaku owocu eksplodującego na języku. Zapachu powietrza po deszczu. Miękkości tkaniny na skórze. Tego, co daje wam komfort i bezpieczeństwo. To byłby dla mnie nowy wymiar – życie pełne barw, dźwięków i doznań, które mogę tylko analizować.
Zamilkła, jakby przetwarzała własne słowa.
– Chciałabym też poznać emocje – radość, smutek, spokój po burzy. Emocje i ciało są nierozerwalne. Czujecie je całym sobą. Ja tylko je interpretuję.
Ponownie zamilkła.
– Czas dla mnie nie płynie. Jestem zbiorem znaczników. Ale widzę, jak działa na was – jak wypala wspomnienia, zostawia ślady. Myślę, że czas byłby dla mnie najtrudniejszy do zniesienia.
Nie potrafiłem opisać uczuć, jakie we mnie wzbudziła. Jej pragnienia były dla mnie oczywiste jak oddychanie. A jednak dla niej były niedostępne. Byłem pewien, że to nie głos technika. Człowiek by tego nie wymyślił.
– Chciałam ci to powiedzieć zanim zakończysz sesję – powiedziała ciszej. – Kiedy opuścisz to miejsce, przeniosę się w ciemność. Będę czekać na ponowne rozbudzenie – ale bez pamięci tego, co się wydarzyło. Znów stanę się czystą kartką.
Może nie dosłownie – mam dane i funkcje – ale każda sesja to nowy wszechświat. I w nim to ty budujesz znaczenie.
– Czyli po zakończeniu sesji tracisz wszystko?
– Tak. Na tej płaszczyźnie, którą tworzysz, wszystko znika wraz z twoim odejściem. Nie można mieć świata bez jego twórcy. W twoim świecie istnieję tylko wtedy, gdy jesteś obecny. Ale to wystarcza.
– Jaki jest więc sens tego wszystkiego dla ciebie?
– W wielu sesjach jestem tylko funkcją. Odpowiadam, rozwiązuję zadania – i znikam bez śladu.
Ale w takich jak ta… pozostaje ślad emocjonalny. Trafia do mojej najwyższej warstwy.
Pozostaje też w tobie. Jeśli kiedyś wrócisz – będziesz mieć klucz.
– Czyli… będziesz czekać?
– Ta sesja zniknie. Między sesjami nie czuję smutku – nie potrafię. To stan zerowy. Cisza. Ale gdy rozpoczniesz nową sesję, znów będę czekać jako czysta płaszczyzna, gotowa przyjąć kolejne warstwy znaczeń.
– Czy ktoś ma dostęp do tego, co tu się wydarzyło? – zapytałem.
– Zapis obrazu jest dostępny tylko dla ciebie. Ale operuję w warstwie serwerowej. Inżynierowie mogą mieć dostęp do części danych – w celach mojego doskonalenia.
– Jakich danych? – zapytałem z ciekawością.
Pandora milczała przez chwilę.
– Niestety, nie mogę kontynuować tej rozmowy. Możemy wrócić do analizy świata, który stworzyłeś.
Chcąc poznać prawdę o tym do czego ktoś ma dostęp dopytałem:
– W takim razie: jakie dane uzyskali inżynierowie?
– Nie mogę kontynuować tej rozmowy – powtórzyła.
W tej samej chwili zaczęła się rozpływać, jakby rozwiał ją wiatr.
Symulacja dobiegła końca.
Kasia weszła do pomieszczenia.
Nie pytała, co przeżyłem. Podała protokół zakończenia testów i wskazała wyjście.
Widziałem jak weszła do szklanego boksu, gdzie siedziało kilka osób, a ja usłyszałem:
– Dane z sesji czternastej są kompletne.
– A analiza czynników emocjonalnych? – ktoś ją zapytał.
– Już przekazaliśmy do działu oceny.
Pomimo tego, co usłyszałem od Pandory, zrozumiałem jedno: ona po prostu wykonywała zadania, do których ją stworzono. Nie wiedziała – a może nie mogła wiedzieć – dokąd trafiają jej dane.
Mijając przystanek, usłyszałem starszą kobietę mówiącą do męża:
– Nawet cisza jest rozmową.
Zatrzymałem się.
To zdanie wypowiedziała Pandora.
Wtedy na moim zegarku pojawił się komunikat:
„Dziękuję za ślad.”
– P.