Doktor Jacenty Ostrożny miał charakter zgodny z jego nazwiskiem i zawsze postępował tak, żeby nikomu się nie narazić. W szkole wypełniał polecenia pani woźnej, w czasie studiów zdołał sobie zaskarbić łaski pań z dziekanatu, a w czasie obecnej pracy w Instytucie realizował wszystkie odjechane pomysły Docenta.
Ostatnim pomysłem było wysłanie Jacentego na Bali w celu zebrania materiałów o tamtejszych wierzeniach i bóstwach. Docent załatwił sobie grant na ten temat i ponieważ bał się latać samolotami, delegował doktora. Nie wierzył w uzyskanie więcej informacji niż z Internetu, ale potrzebował podkładki, że były prowadzone badania in situ oraz in vivo.
Jacenty bardzo się przejął religią świętej wody, agma tirtha. W najważniejszej świątyni Pura Besakih położonej na zboczu aktywnego wulkanu Agung kupił figurki dwojga bóstw. Dewi Sri to bogini urodzaju, a Dewa Baruna jest bogiem morza.
Kapłan, u którego doktor pobierał naukę, jak czcić balijskich bogów, z łatwością przekonał Jacentego, że posążki tych bóstw lepiej się sprawdzą dwa razem niż jeden, tylko trzeba je codziennie polewać i pić płyn, który spłynie po figurkach na miseczkę. Możliwe, że rytuał ten był stosunkowo nowy, związany z przywiezionym z Polski specjalnym czystym płynem i ofiarowanym kapłanowi celem bardziej owocnej współpracy.
Po przylocie do Polski Jacenty przekazał poczynione notatki Docentowi, natomiast posążki zachował dla siebie, gdyż kupił je za swoje oszczędności. Instytutowych środków, otrzymanych w ramach delegacji, na taki zbytek nie starczyło.
Ostrożny miał w tym swój cel. Można powiedzieć, że chciał ubić z bóstwami pewien interes.
W domu ustawił na stoliku przy oknie salonu miedniczkę, wstawił do niej obie figurki i polał obficie wodą. W sekundę później poczuł kuksańca, który go powalił na kolana i usłyszał pytanie zadane grzmiącym głosem:
– Czyś ty zwariował, śmiertelniku? Myślisz, że potrzeba mi wody?
Do tego dołączył się oburzony kobiecy alt:
– Chcesz, żebym dostała kataru?
Połączonymi głosami obrażone bóstwa dodały:
– Cokolwiek czynisz naszym drewnianym wyobrażeniom czujemy, jakbyś to nas dotykał. Na Bali mieszka sporo Polaków. Poznaliśmy wasze zwyczaje. Gdzie przysłowiowa polska gościnność? Może nie jesteś Polakiem? Mówimy po polsku, rozumiesz nas?
Przerażony Jacenty wyjąkał:
– Prz…prz…przepraszam. T…t…to nie…nieporozumienie. Wasz kapłan…
Bogini Dewi Sri przerwała mu:
– Pewnie byliście obaj pod wpływem…
– To były małe ilości – wtrącił się basem Dewa Baruna.
– Może dla ciebie – odparła zjadliwym tonem Dewi.
Widząc, że rozmowa bogów może przybrać niebezpieczny obrót doktor zapytał:
– Co mogę teraz dla was zrobić?
Bogini była szybsza:
– Wyjmij nasze posągi z miski, postaw na kocu i ogrzej mnie suszarką do włosów. Chyba masz?
Jacenty zrobił, co Dewi kazała, a wtedy Dewa się odezwał:
– Mnie też możesz ocieplić i jeżeli masz dezodorant w sprayu na bazie z procentami, spryskaj nasze figurki.
– Ale nie przesadzaj – nie omieszkała dorzucić bogini.
Jacenty wykonał wszystko zgodnie z życzeniami bóstw, dodatkowo zapalił świecę z sosnowym zapachem, ulegając intuicji, że Balijczycy docenią egzotyczny dla nich zapach.
– Na pewno czegoś od nas oczekujesz – odezwała się Dewi, kierowana kobiecą domyślnością.
Doktor ostrożnie wyjawił swoją prośbę:
– Pani, jest w Instytucie doktorantka szefa, Irma. Ty możesz sprawić, by ona szczególnie i pozostałe dziewczyny patrzyły na mnie przychylniej, nawet dały się poderwać.
– Czy chcesz być gejem? Wtedy wszystkie cię polubią – zabrzmiał głos boga morza. Potem odezwała się bogini:
– Jestem boginią urodzaju, lecz nie takiego. Wybierz jedną, a sprawię, jeśli dokonasz właściwego wyboru, że będziecie mieć tyle dzieci, ile zechcecie.
Dewa Baruna dorzucił:
– Irmę wybij sobie z głowy, ona jest innej orientacji. Przyjrzyj się Zosi, bo warto.
Jacenty na to:
– Zosia jest poza zasięgiem. Mądra i ładna. Habilitację będzie miała wcześniej ode mnie.
Wkurzony bóg morza:
– Idź ty na rehabilitację. Chcesz naszej pomocy czy nie?
– Proszę – jęknął wystraszony naukowiec.
Dewi Sri uznała, że musi się wtrącić:
– Nie bój się, śmiertelniku. On nie jest taki zły. Ciągle ma kłopoty z syrenami, które samowolnie wybierają sobie ludzkich partnerów lub partnerki. Dlatego nie ma cierpliwości. Pomysł z Zosią popieram i pomogę.
Działania trójki zakończyły się sukcesem. Mając takie poparcie, Ostrożny odważył się na wyciągnięcie ręki po towar z wyższej półki. Zosia dostrzegła w Jacentym potencjał na niewolnika i po kobiecemu wykorzystała to. Bóstwa zajęły się swoimi sprawami, a doktor nawet po ożenku i habilitacji dbał o ich posążki, pamiętając, że każde dotknięcie figurek jest odczuwane przez boginię i boga.
Jeżeli jesteś i chcesz zostać z wyboru singielką, lub singlem, nie leć na Bali, a jeżeli musisz polecieć, lepiej nie kupuj tam żadnych posążków.
Ciekawe, zabawne. Muszę poczytać więcej o kulturze Bali.
Rozdzióbią nas kruki, wrony i ptaki ciernistych krzewów.
Mnie się bardzo podobało. Szczególnie gustuję w dialogach, które są wyjątkowo udane, z przekąsem a i autentyczne. Poczułem się, jak bym u nas na targu skarpetki kupował, a trzeba Ci wiedzieć, że tam trzy skarpetkowe stoiska jedno obok drugiego, a sprzedawczynie napastliwe wiedźmy tak namolne, że i kadłubkowi by wetknęły z pięć par onuc wstępnie używanych, w promocyjnej cenie dziesięciu.
Świetne, dzięki!
Pozdro!
Bolly, przyznaję, że też musiałem poczytać. :)
Kurojatko, starałem się, żeby dialogi nie nudziły. Jeżeli się udało, to fajnie. :)
Opłacało się zainwestować w figurki… Chociaż, z drugiej strony… Zdaje się, że bohater został niewolnikiem. ;-)
Bardzo fajny rytuał, doceniam jego polskie korzenie.
Babska logika rządzi!
To coś w rodzaju bajki z morałem. Zakończenie najlepsze. Okej, czyli ja na Bali się nie wybieram, a w każdym razie – nie w tym roku. Może kiedyś… :) Pozdrawiam serdecznie i gratuluję udanego szorta!
Finklo,
Zdaje się, że bohater został niewolnikiem. ;-)
Mógł być ostrożny i nie sięgać na wyższą półkę. :D
Maćku, taka trochę bajka dla dorosłych. :)
Dobre, uśmiałem się. :) Na Bali mnie nie stać, więc przymusowe wyjście z celibatu raczej mi nie grozi.
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
A gdyby tak kupić trzy posążki…
Zabawne.
delulu managment
SNDWLKRze, w dobie globalizmu szef może mieć różne kontakty i pomysły. :)
Łowuszko, “tres faciunt collegium”, a z Jacentym to już jest trójka. ;)
Finklo, dziękuję za klika. :)