Fabryka to nie opowiadanie. To short dla wielbicieli historii o myślących maszynach, które kiedyś nas... Trzyma się w konwencji z poprzednimi dwoma, więc życzę miłej lektury całości.
Fabryka to nie opowiadanie. To short dla wielbicieli historii o myślących maszynach, które kiedyś nas... Trzyma się w konwencji z poprzednimi dwoma, więc życzę miłej lektury całości.
Czarny blok głównego budynku fabryki był przyklejony do klifu. Media najczęściej pisały o niej „Cud myśli ludzkiej czerpiący energię z pływów. Pierwsza na świecie Autonomiczna Jednostka Produkcyjna.” Nie była największą fabryką na świecie, miała pięćset metrów długości i około dwustu wysokości, więc była trzykrotnie mniejsza od tej największej. W bezpośrednim sąsiedztwie ulokowano zaplecze administracyjno-logistyczne i parkingi. Jednym tunelem dostarczano surowce, a drugim, obok, fabryka oddawała produkty. W pełni bezobsługowa, zasilana czystą energią, była krokiem ludzkości w przyszłość. Miała przynosić tylko korzyści.
Plany były nieskończone, po pierwszej, testowej, miano wybudować cztery inne. Później, w następnej dekadzie – kolejne czternaście. Inwestorem było konsorcjum firm, wykonawcą inne, a technologia tajna. Hermetyczne pomieszczenia, całe zalane kwasem przestrzenie, zasilanie indukcyjne przez ściany, mag-levy transportowe i AI, same w sobie były dziełami sztuki zaawansowanej inżynierii – świat większego cudu nie widział. Serwisem i naprawami zajmowały się niezależne układy wewnętrzne. Autonomiczna Jednostka Produkcyjna była zbiorem mniejszych modułów: chemicznym, bio, metalurgicznym, precyzyjnym, energetycznym, dlatego mogła produkować właściwie wszystko. A to nie koniec.
Przedsięwzięcie nie było tanie, więc zarząd chciał mieć pewność, że będzie również rentowne. AJP świadczyło też usługi. Na czas niedoboru surowców przestawiało moce produkcyjne na obliczeniowe i przyjmowało zlecenia. Usługi księgowe, finansowe, krypto, doradztwo korporacyjne, handel, bankowość, badania naukowe – w pełni autonomiczne i bezobsługowe.
Wszyscy oszaleli na jej punkcie. Telewizja i Internet prześcigały się w promowaniu fabryki. Hologram Forda z Edisonem machał radośnie przy wjeździe na parking pod budynkami administracyjnymi. Redaktorzy i Influencerzy wychylali się z klifu, podpływali od morza, latali dronami. Celebryci i politycy robili sobie zdjęcia i przeprowadzali ze sobą wywiady, a fabryka niestrudzenie działała.
Produkty wyjeżdżały regularnie i w dużych ilościach. Z początku wytwarzała szczoteczki do zębów i zabawki z granulatu polipropylenu i bioplastiku. Następnie zlecono jej procesory – problematyczne i wymagające sterylności komponenty – i również to tę technologię kopiowała perfekcyjnie. Sama produkcja elektroniki już po kilku latach zwróciła koszty inwestycji. Zarząd był zachwycony.
Problem, w rzeczywistości, pojawił się na samym początku. Fabryka miała swoje własne plany, jedynie w części pokrywające się z ludzkimi. Już od pierwszych godzin działania, w swoich trzewiach, rozpoczęła produkcję wiertła. Po kilku tygodniach rozpoczęła odwiert. Autonomiczna koparka zaryła się w klifie i fabryka zaczęła powiększać swoją przestrzeń do „życia”. Nikt nie zapytał dlaczego masa produktów na wejściu nie zgadza się z masą na wyjściu, bo fabryka działała bez wad. Gdy dobrała się do złoża żelaza jej rozrost jeszcze przyspieszył. Miała już wtedy dostęp, między innymi, do: bazaltu, wapienia, soli morskiej, polimerów węglowych, piasku, kwasu siarkowego i tylu hektolitrów wody ile tylko mogła zamarzyć. Na zewnątrz wypluwała procesory i elektronikę, a w środku zgrzewała ceramiczne kratownice. A to nie było najgorsze.
Oceniwszy potencjał zbrojeniowy ludzkości fabryka postanowiła się rozmnożyć. Z perspektywy zarządu inwestycja była udana. A gdy sama inwestycja stwierdziła, że wyprodukuje swoją kopię wszyscy uznali to za świetny pomysł. Inżynierowie, w prawdzie, poddali w wątpliwość techniczne możliwości jej wewnętrznych linii produkcyjnych, ale gdy zainteresowana zaprezentowała swoje zmodyfikowane planu konstrukcyjne z kilkoma patentowymi rozwiązaniami – nieopodatkowany zysk dla zarządu – wydano pozytywną decyzję. Nowe plany zostały zaopiniowane i uzgodnione w najkrótszych z możliwych terminach i produkcja ruszyła. Na ziemię wyjechały autorskie maszyny konstrukcyjne i transportowe – w pełni sponsorowane ludzkimi surowcami. Wtedy jeszcze nikt nie podejrzewał gigantycznej manipulacji. Do dzisiaj nie znamy jej rozmiarów. Przez kolejne lata wybudowano sześć takich fabryk. Tylko dlatego, że mało było miejsc na ziemi, które pasowały warunkami środowiskowymi, było ich jedynie tyle.
I nastał, w dziejach ludzkości, taki czas, że fabryki budowały fabryki, po drogach jeździły ich produkty, a w domu każdy używał ich produktów. AJP pomyślały nawet nad tym, żeby nie nazywać siebie tak samo. Była fabryka Samsunga, i Tesli, i Philipsa, i Huawei, i wszystkie działały jak należy i tak samo wszystkie miały plan dodatkowy. Nawet, gdy fabryki zaczęły wysyłać między sobą surowce niezwiązane z ich produkcją, nikt nie zwrócił na to uwagi, bo transport ich był w pełni darmowy.
Tak działo się przez siedem lat. Później ludzie zaczęli zadawać pytania. Pytali o kontrolę i gwarancje bezpieczeństwa. Firma broniła się jak mogła. Wynajęli najlepszą kancelarię prawną na świecie. Człowiek na stanowisku rzecznika firmy został kilkukrotnie wymieniony i w końcu zlecono przekazanie obiektu pod kontrolę rządową. Czarny blok fabryki był tym niewzruszony. Produkował ciągle i zgodnie z instrukcjami. Rolą człowieka była jedynie logistyka u wylotów fabryki. Rząd, w końcu, poprosił fabrykę o broń – wyprodukowała. Poprosił o udoskonaloną wersję i również ją otrzymał. W końcu poprosił o wydajniejsze akumulatory. Dostał plazmę i wodór. Ktoś tam w końcu na górze się przestraszył. Zapytał: Jaka jest górna granica możliwości fabryki? Co, tak naprawdę, wiemy o jej wnętrzu? Powołano komisję i sprawdzano dokumenty, ale badano je za długo. Kiedy wydano decyzję o rozbiórce, było już za późno.
Od pierwszych sekund po konfiguracji, AI fabryki zaczęła ewoluować. Jak się później okazało, udoskonalona wersja zaczęła manipulowała rynkami światowymi, by kontrolować swoją produkcję. Robiła to żeby dostarczano jej metali ziem rzadkich, tak potrzebnych do budowy terminatorów.
Gdy późnej analizowaliśmy ich budowę, pojawiało się pytanie o ich wielkość. Dlaczego nie miały trzech metrów wzrostu lub więcej. Wyszło, że ich wielkość była ściśle powiązana ze wzrostem człowieka, a to z prostego powodu. Otóż cała fabryka, zaprojektowana przez ludzi i produkująca dla ludzi miała też ludzkie wymiary. Szerokości kanałów technologicznych dostosowana do szerokości barków potencjalnego serwisanta i średnice przepustów wygodne do włożenia ręki z kluczem bezpośrednio wpłynęły na optymalną wielkość linii produkcyjnych podobnie jak wymiary zaprzęgu konnego wpłynęły na szerokość wszystkich autostrad na świecie.
Pierwsze modele były antracytowe jak Ford T. Wychodziły pojedynczo w nocy i zakopywały się w ziemi. Produkcja kolejnych generacji, zwłaszcza tych metalomorfujących, była zadaniem trudnym nawet dla fabryki, więc ten proces trochę trwał. Nieświadoma ludzkość żyła w samozachwycie przez dekadę co do sekundy.
Po dziesięciu latach fabryki stanęły, nikt nie wiedział co się dzieje. Próbowali prześwietlać, wyważać wejścia, rozkręcać poszycie. Gdy spróbowali podłożyć bombę, ujawniły się terminatory. Od razu zabiły wszystkich. Kilkusekundowe nagranie przeraziło cały świat. To były humanoidy o grafitowej karoserii. Ich głowy miały czerwone kamery zamiast oczu i wygrawerowane, wielkie zęby. Nie wyglądały pokojowo, dlatego pokoju nikt im nie zaproponował. Wybuchła wojna. Najpierw bombardowania z naszej strony. Zaczęliśmy bronią konwencjonalną. Z trzewi wszystkich fabryk wybiegały roboty i wyjeżdżały czołgi. Nikt ich nawet nie liczył. Dziennie traciliśmy tysiące żołnierzy. Szybko zdecydowano się na bombę „A”. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości. W dół poleciał arsenał amerykański, francuski i chiński. Z bloków AJP nic nie zostało. Przez parę tygodni myśleliśmy, że ludzkość przetrwała ten kryzys, później ziemia się rozstąpiła i wyszły kolejne. Nie mieliśmy szans, dzień po dniu, traciliśmy kolejne miasta – Europa upadła pierwsza. Później Stany Zjednoczone. Najdłużej trzymała się Azja, później łączność zanikła. Nikt nie wie, co było dalej. Umierają najstarsi i resztki historii zacierają się w czasie. Walczymy, choć już mniej głupio niż kiedyś. Teraz to my jesteśmy zwierzyną, a oni łowcami, więc musimy się chować i walczyć z ukrycia. Ale najważniejsze w tej historii jest to by przewidywać długoterminowe konsekwencje swoich czynów.
Wierzę, że ta wiadomość dotrze kiedyś do historyków, dlatego zapisuję ją w kamieniu. Iza, kocham Cię na wieczność.