 
		Mój ulubiony tekst do tej pory. Przerzuciłem się na krótsze formy po kilku próbach pisania powieści czy długich opowiadań. Za mało mam doświadczenia.
 
          
 
		Mój ulubiony tekst do tej pory. Przerzuciłem się na krótsze formy po kilku próbach pisania powieści czy długich opowiadań. Za mało mam doświadczenia.
Na wyświetlaczu wbudowanym w prawą soczewkę okularów przeciwsłonecznych migotał komunikat: “Zostało ci już tylko 14440 oddechów”. Zwolniłem kroku. Nie muszę się spieszyć. Powodzenie misji nie zależy od tego, jak szybko okrążam cytadelę. Zadaniem jest trzymanie warty i tyle.
Słońce zaszło częściowo za horyzont, więc dostałem na linii wzroku rozjaśniony obraz z kamer zasłonięty nieco informacjami wyświetlanymi w polu widzenia. Szedłem powoli i rozglądałem się po koronach drzew. Kolejny powód, żeby nie spalać cennego tlenu – ktoś mógł wdrapać się na drzewo, czekać od rana w bezruchu i zdjąć mnie przy użyciu karabinka snajperskiego.
Jak na profesjonalistę jestem zdecydowanie za mało podejrzliwy. Od kiedy poznałem Ann, częściej myślę o niej niż o misjach. Do tej pory rozpraszały mnie wspomnienia miłych chwil spędzonych we dwoje. Teraz martwi mnie, że do naszej relacji wkradło się krępujące milczenie. Powiedziałem coś niestosownego? Czemu kobiety nie mówią niczego wprost?
Stado gołębi poderwało się z najwyższego kasztanowca. Przyjrzałem się każdemu fragmentowi drzewa. Od pnia, przez wszystkie cztery konary, aż po sam suchy czubek. Nikogo tam nie było. Zmniejszyłem ogniskową soczewki, żeby znów mieć szeroki kąt.
Ann to prawdziwy anioł… Tak nazywam kobiety, które mają długie nogi i przepiękne jasne włosy sięgające do ramion. Jestem prawdziwym szczęściarzem. Ona powiedziała, że wybrała mnie ze względu na akceptowalny jak na jej metr osiemdziesiąt wzrost i mocną budowę ciała. Nie lubi, gdy mężczyzna nie wygląda jak facet. Z kolej moja prosta, przeorana bliznami twarz jej nie przeszkadzała.
– Skup się na “teraz i tu”! – skarciłem się. – Nie rozwiążesz problemów z kochanką, gdy kochanki nie ma przy tobie. Całe życie uczyłeś się koncentracji…
“Zostało Ci już tylko 14300 oddechów.” Niech sobie miga. Zdążę wykonać zadanie zanim zejdzie do połowy. W bazie wymienią filtr i zbiorniczek z płynem uzdatniającym powietrze… Znowu o niej myślę… Rok temu byłem w siódmym niebie, ale tylko przez pierwsze dwa tygodnie. Zresztą ze wszystkimi partnerkami rozstawałem się mniej więcej po dwunastu miesiącach. Nigdy nie potrafiłem się domyślić o co im chodzi. Ale sam też nie pytałem. Bałem się usłyszeć, że jest coś nie tak.
Jakiś ciemny obiekt wielkości kota przesunął się po gałęzi najwyższego kasztanowca. Zatrzymałem się… Może powinienem podejść bliżej i dokładnie sprawdzić? Eee, za małe, żeby zrobić mi krzywdę… Dobra, zaraz i tak stracę go z oczu i zniknę za cytadelą. Kazali jedynie chronić odbiornika. Nikła szansa, że tamci będą chcieli tu zajrzeć. To mało ważny strategicznie punkt…
– Za dużo zakładasz… – skarciłem się po raz kolejny i byłem już za budynkiem. Po chwili okrążyłem cytadelę i znowu zobaczyłem drzewo. Nic już na nim nie siedziało. – Po co się stresowałeś?… Czemu przejmujesz się tą laską? Tym razem będzie wszystko dobrze. Kiedyś musi się udać.
Plątaninę myśli przerwał gwałtowny szelest w liściach karłowatego krzewu bzu. Zdążyłem odwrócić głowę i zobaczyłem jak szybkimi susami, slalomem, podąża ku mnie maszyna na czterech nogach z podłużnym łbem i parą czerwonych oczu. Podniosłem lufę karabinu. W odpowiedzi robot błyskawicznie skoczył. Po sekundzie odpadał już na mnie w odległości uniemożliwiającej wycelowanie. Upuściłem karabin i odruchowo zasłoniłem gardło. Wylądował mi na ramionach. “Zostało Ci już tylko 14220 oddechów.” – Ujrzałem w okularach. Poczułem, że coś metalowego wbija mi się w czoło. Piekący, rozrywający ból przeniknął kości czaszki. Zrobiło się gorąco. Sekunda piekła. Zdążyłem uruchomić wybuch ultradźwięków zanim straciłem przytomność.
Otworzyłem oczy. Robot leżał nieruchomo. Poprawiłem okulary i ujrzałem “Zostało ci 106 oddechów”.
– Cholera, uszkodził mi aparaturę. Chyba zdążę jeszcze dobiec do bazy – mruknąłem. Całe szczęście, że wszczep w czaszce ochronił mózg. Ale coś się zmieniło. Straciłem wolę walki… Chyba znowu straciłem przytomność… “Nie widzę już nic przez te okulary.” Wdech… Ann! Coś do mnie dotarło… Wdech… Szkoda, że nigdy ci tego nie powiedziałem… Wdech… Kocham cię… Wdech… Nie powiedziałem najistotniejszego… Wdech… Jeszcze kilka tygodni i sama byś odeszła… Wdech… Każda cierpliwość ma swój kres… Wdech… Wszystko ma swój kres… Wydech.
 
		Cześć, pzarzycki
Nie jestem specem od interpunkcji, dlatego zwróciłem uwagę na inne kwestie.
Słońce zaszło częściowo za linię horyzontu, więc dostałem na linii wzroku rozjaśniony obraz z kamer zasłonięty nieco informacjami wyświetlanymi w polu widzenia. ---> powtórzenie.
Kolejny powód, żeby nie spalać cennego tlenu: Ktoś mógł wdrapać się na drzewo, czekać od rana w bezruchu i zdjąć mnie przy użyciu karabinka snajperskiego. ---> Zastosowałbym inną konstrukcję np. Kolejny powód, żeby nie spalać cennego tlenu – ktoś mógł wdrapać się na drzewo, czekać od rana w bezruchu i zdjąć mnie przy użyciu karabinka snajperskiego.
Do tej pory rozpraszały mnie wspomnienia milutkich chwil spędzonych we dwoje. ---> Mam wątpliwość co do słitaśnego wymiaru tego określenia. Bo odbieram to trochę tak, jakby bohater nie wspominał dziewczyny dobrze. To nie jest żaden błąd, jeśli uznasz za stosowne taką formę, to ok.
Stado gołębi poderwało się z najwyżej położonej korony kasztanowca. ---> A może: Stado gołębi poderwało się do lotu z najwyższego kasztanowca.
Bo to położenie korony mi jakoś dziwnie wygląda :-)
Od pnia, przez wszystkie cztery konary, aż po sam goły czubek. ---> No coś z tą golizną jest nie tak. Nie wiem, czy zwróciłbym uwagę w mowie, na zwrot goły czubek drzewa, ale tutaj jakoś mi nie pasuje. Może: aż po czubek pozbawiony liści.
Kazali jedynie chronić odbiornika ---> odbiornik
W odpowiedzi robot błyskawicznie skoczył. Po sekundzie odpadał już na mnie w odległości uniemożliwiającej wycelowanie. Upuściłem karabin i odruchowo zasłoniłem gardło. Wylądował mi na ramionach. ---> Może w ten sposób: Robot w odpowiedzi, błyskawicznie się na mnie rzucił – nie zdążyłem wycelować, upuściłem karabin i odruchowo zasłoniłem gardło; wylądował na moich ramionach.
“Zostało Ci już tylko 14220 oddechów” – ujrzałem na okularach. ---> Czynności nie związane z aparatem mowy, piszemy z dużej: Ujrzałem na okularach, lub: Ujrzałem w okularach – bo rozumiem, że to coś a la takie, jak miał Uniwersalny Żołnierz, albo Terminator :-)
Piekący, rozrywający ból przeniknął kości czaszki. Mózg zrobił się gorący. Sekunda piekła. Zdążyłem uruchomić wybuch ultradźwięków zanim straciłem przytomność. ---> Mam wątpliwości z tym bólem, może nie tyle dotyczącym czaszki, a bardziej, że mózg zrobił się gorący… Mózg nie posiada receptorów bólowych, nie mógł czuć, że jego mózg zrobił się gorący. I tutaj, bardziej zastosowałbym, co dzieje się po przegrzaniu organizmu, ale rozumiem, że akcja toczy się szybko. W każdym razie, ból jest tutaj całkowicie nieadekwatny. I kolejna sprawa ---> sekunda nie może piec. Coś może piec przez sekundę :-)
Szort wymaga poprawek, ale sam pomysł mi się podobał. Bohater to zdecydowanie wrażliwiec, nieszczęśliwie zakochany, ale walczył z robotem dzielnie.
Ogólnie na plus.
Pozdrawiam
 
		Witam :]
Jest to relatywnie udany szort. Udało się zbudować atmosferę i suspens.
Bohater nie wypadł w moim odczuciu przesadnie przekonująco, choć nie umiem wskazać dlaczego. Może przez to że mówi sam do siebie?
Dopatrzyłem się nieco powtórzeń i błędów zapisu.
Pozdrawiam
Powodzenie misji nie zależy od tego, jak szybko okrążam cytadelę.
Przecinaka zabrakło.
Słońce zaszło częściowo za linię horyzontu, więc dostałem na linii wzroku rozjaśniony obraz z kamer zasłonięty nieco informacjami wyświetlanymi w polu widzenia.
Mała szansa, że tamci będą chcieli tu zajrzeć. To mało ważny strategicznie punkt…
Powtórzonka.
Kolejny powód, żeby nie spalać cennego tlenu: Ktoś mógł wdrapać się na drzewo, czekać od rana w bezruchu i zdjąć mnie przy użyciu karabinka snajperskiego
Bez wielkiej litery po dwukropku.
Skup się na “teraz i tu”(,) głupcze
Przed wołaczem chyba przecinak powinien być
Cholera uszkodził mi aparaturę.
Jeśli “cholera” jako przekleństwo, to z przecinkiem. A jeśli jako wyzwisko, to chyba uszkodziła?
Ann! Coś do mnie dotarło …
Bez spacji przed wielokropkiem.
Straciłem wolę walki… Chyba znowu straciłem przytomność… “Nie widzę już nic przez te okulary.” Wdech… Ann! Coś do mnie dotarło … Wdech… Szkoda, że nigdy ci tego nie powiedziałem… Wdech… Kocham cię… Wdech… Nie powiedziałem najistotniejszego… Wdech… Jeszcze kilka tygodni i sama byś odeszła… Wdech… Każda cierpliwość ma swój kres… Wdech… Wszystko ma swój kres… Wydech.
Taki tekst pociachany wielokropkami niezbyt wygodnie się czyta… Z drugiej strony, nie do końca wiem, jak coś takiego zapisać. Pewnie ktoś mądrzejszy ode mnie coś zasugeruje.
Dlaczemu nasz język jest taki ciężki
 
		@Hesket @GalicyjskiZakapior, dzięki za wszelkie uwagi. Wkrótce naniosę poprawki
 
		Najwyraźniej jednak czasami warto skoncentrować się na robocie. Trochę dziwne te okulary informujące o pozostałym tlenie w przeliczeniu na oddechy. A gdyby użytkownik oddychał głębiej albo płycej? To trochę jak ze zużyciem paliwa – czasem jest z górki, czasem pod wiatr. Czy przemyślałeś te liczby? Bo 14,5 tys. oddechów na starcie, zakładając dziesięć oddechów na minutę daje około doby. To kawał czasu.
Babska logika rządzi!
 
		@Finkla dzięki za przeczytanie. Ten pomysł z okularami niby dziwny, ale był punktem wyjścia. Oddech jest tu tematem. Zahaczam trochę o medytację, i mindfulness. Starałem się z tym nie przesadzić, ale uzyskałem przez przypadek fajne zakończenie. “Wydech”, który może być “ostatnim tchnieniem” O zagadnieniach religijnych nie będę może pisał, ale można by tu się doszukać pewnych paraboli. Choć jeśli czytelnicy tego nie wyłapali, to może autor się za mało postarał ;). Tak celowo dałem zapas około 12 godzin. Założyłem 20 oddechów na minutę.