Dalia i ja, Mina, jesteśmy bliźniaczkami. Starsza ode mnie o kwadrans Dalia ma talent przepowiadania przyszłości każdego, na kogo spojrzy. Inne magiczne czynności przychodzą jej z trudem. Chyba że dotyczą roślin lub zwierząt. Ja nie umiem nic przewidzieć, za to magia jest dla da mnie naturalna. Wszelkie zaklęcia, zwłaszcza działające na ludzi, same mi wchodzą do głowy. Nawet wymyślam własne i próbuję ich używać, jak dotąd z różnymi skutkami.
Mieszkamy w małym mieście z ojcem, magiem średniego poziomu. Mama zmarła wkrótce po naszym urodzeniu. Ojciec jest molem książkowym, to znaczy bibliofilem i bibliotekarzem. Nas rozróżnia po kolorze ubrań, bo dla niego jesteśmy identyczne. W szkole niejeden raz wykorzystywałyśmy nasze podobieństwo. Nauczyciele, dziewczyny i chłopcy nie mieli szans. Znajomi magowie ojca próbowali zaglądać nam do umysłów, ale szybko zbudowałam u Dalii i u mnie blokady nie do przejścia dla ciekawskich. Przydały się do tego książki ojca i mój talent.
Zgodnie z tradycją Dalia, jako pierworodna, powinna rozwijać swoje umiejętności magiczne w Akademii Magii. Niestety, uczelnia była w stolicy. Ponieważ to wymagałoby wyjazdu z domu na dłużej, moja „starsza” siostra wcale nie miała na to ochoty. Wolała być weterynarzem na miejscu i zajmować się ojcem, którego zresztą uważała za jednego z pupili. Ja chciałam zostać lekarką dzieci, umiałam nawiązać z nimi kontakt, wykorzystując trochę magii. Potrafiłam rozpoznać, co dziecku dolega, szybciej niż nasz miasteczkowy pediatra. Dalia zajrzała w moją przyszłość i nie było wyjścia, musiałam pojechać do stolicy.
Przed ojcem udałyśmy, że to Dalia wyjeżdża, a ja będę ją zastępować w lecznicy zwierząt. Oczywiście nie miał nic przeciw temu, ważniejsze były książki.
W Akademii Magii nie dociekano, dlaczego to ja przyjechałam. Oceniono, że jestem wystarczająco zdolna i przez rok się pilnie kształciłam, uzyskując tytuł adeptki. Równocześnie studiowałam na Akademii Medycznej leczenie dzieci.
W czerwcu odbył się pokaz umiejętności młodych lekarzy. Siedziałam na widowni w grupie studentów. Po kolei wprowadzano lub przywożono do auli pacjentów i absolwenci rozpoznawali chorobę oraz proponowali leczenie. Jeżeli areopag wykładowców zatwierdził proponowaną procedurę, pacjent dostawał od razu lek i zaczynano terapię. Wszystko szło pięknie do chwili, gdy przyprowadzono pięcioletniego chłopca, którym wstrząsała nieustanna czkawka i który nic nie mówił. Nie pomagały żadne magiczne sposoby zatwierdzane przez wykładowców. Widząc, jak się dziecko męczy, nie wytrzymałam i „zajrzałam” do jego umysłu. Malec się po prostu bardzo bał całego tego cyrku, a żaden z „mędrców” o tym nie pomyślał. Spytałam głośno:
– Czy mogę spróbować go wyleczyć?
Popatrzono na mnie, jakbym się urwała z sufitu, ale rektor oznajmił:
– Niech próbuje.
Mentalnie przywołałam chłopca do siebie, pokazując mu równocześnie obraz żywej małpki. Mały krzyknął:
– Ja chcę do niej!
Wyrwał się pielęgniarce i kiedy przybiegł, przytuliłam go i szepnęłam:
– Pójdziemy do ZOO zobaczyć małpki, jeżeli mama pozwoli.
– Jestem z domu dziecka. Trzeba spytać pani kierowniczki.
Zapewniłam malca, że przekonam kierowniczkę, myśląc: Jeśli będzie trzeba, użyję magii.
Małemu przeszła czkawka, uśmiechał się i mówił, więc rektor zadowolony, że uratowałam honor uczelni, powiedział:
– Przyznaję pani stypendium i dołączam do naszego zespołu pediatrów.
Gdy przyjechałam na wakacje do domu i pochwaliłam się sukcesem, najlepsze było, że ojciec oznajmił:
– Od początku wiedziałem o waszej zamianie. Uważałem to za dobry pomysł i nie chciałem psuć zabawy w oszukiwanie starego dziwaka. Dalia nie musi już udawać ciebie, Mino, a ja nie będę udawał, że się nie orientuję.
Można być zaskoczonym, gdy nie docenia się rodziców.
Poza tym magiczne działania przychodzą jej z trudem, chyba, że dotyczą roślin lub zwierząt,
Kropka potrzebna zamiast przecinka.
Bardzo przyjemne opko. Uśmiechnęło mi sobotni ranek.
A czy wiesz Misiu, że zainspirowałeś mnie do mojego ostatniego opowiadania? ;)
delulu managment
Łowuszko, cieszę się, że do czegoś się przydałem. Kropkę wstawiłem. Będzie lepiej. :)
Bardzo przyjemna, ciepła historia. Polubiłam narratorkę, fajnie, że obu siostrom udało się spełnić marzenia
Pusiu, dobrze, że miały mądrego ojca. Narratorka też by Cię polubiła. :) Dzięki za klika. :)
Sympatyczny szorcik.
Prawda, czasami rodzice nie przyznają się do całej wiedzy. Dzieci chyba też…
Babska logika rządzi!
Finklo,
. Krótko, bo optyk zmienia mi szkła. W okularach. :D
Misiu, w wielkim skrócie, ale całkiem nieźle opisałeś losy fajnych bliźniaczek, które „zamieniły się miejscami”, a na koniec okazało się, że przed tatusiem i tak nic się nie ukryje. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg, dzięki za klik. Myślę, że całkiem nierzadko nie docenia się mądrości rodziców, kiedy jest się młodym. :)
Owszem, Misiu, nie zawsze doceniają, ale przeważnie w pewnym momencie przychodzi zdumienie, że mama i tata swoje wiedzą i warto z ich wiedzy skorzystać. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Podobno Churchill powiedział kiedyś (cytuję z pamięci): “Kiedy miałem szesnaście lat, moi rodzice byli głupcami. Kiedy miałem dwadzieścia jeden lat, nie mogłem wyjść z podziwu, ile oni się nauczyli przez ostatnie pięć lat”.
Babska logika rządzi!
Reg&Finklo, najprawdziwsza prawda.

zwierząt, Ja nie umiem
podobieństwo, Nauczyciele – zawieruszyły się przecinki zamiast kropek
Bardzo ciepła historia. Chyba bardziej optymistyczna, niż realistyczna. Choć może i nie. Przydałoby się więcej takich uważnych rodziców.
There's no medicine for regrets.
Pierożku, byłem bez okularów, optyk osadzał nowe szkła w starej oprawie. Dlatego nie widziałem, że wstawiłem przecinki zamiast kropek. “Gdy się człowiek robi starszy. Wszystko w nim po trochu parszywieje; Ceni sobie spokój miły. I czeka, aż całkiem wyłysieje”. (T.Boy-Żeleński) Zaraz poprawię. Dzięki. :)
Tytuł mnie przyciągnął, bo swój pierwszy upubliczniony miniak nazwałem “Dahlia” (link, skoro już tu prywatę odstawiam
). Potem początek odepchnął. A jeszcze później pomyślałem – to przecież Koala, musi być dobre. Wróciłem i było.
Także Koalo, uważaj na początki. Są podstępne, nie spostrzeżesz się, a doprowadzą Cię do środków i końców… Zaraz, co to ja… Aha, początki. Ucz się od Mistrza Hitchcocka. Na początek trzęsienie ziemi! A potem niech napięcie rośnie
The KOT
Eldilu, czy można “Dahlię” przeczytać na tym forum? Na WM trzeba się zarejestrować, to odpycha (przynajmniej mnie). Hitchcock jest niedoścignionym wzorem. :( A początki zwykle bywają trudne. :)
Ciepła opowieść w Twoim stylu. Ładnie ujmujesz tematykę stosunków rodzinnych, podążania za swoimi uczuciami i predyspozycjami. Szkoda tylko, że tu naprawdę był potencjał na dłuższą formę, a ta wydaje się wręcz ściśnięta na siłę. Przykładowo trudno uwierzyć w studenta medycyny, nawet magicznej, który zajmuje się pacjentami już po pierwszym roku. Albo “Znajomi magowie ojca próbowali zaglądać nam do umysłów, ale szybko zbudowałam u Dalii i u mnie blokady nie do przejścia dla ciekawskich” – przecież to byłby materiał na piękną scenę, jeżeli nie kilka.
Mam nadzieję, że już odzyskałeś okulary, bo Twój tekst błaga o ponowną redakcję. Tu dosłownie każde zdanie trzeba by czujnie sprawdzić. Dla przykładu pierwszy akapit:
Dalia i ja, Mina, jesteśmy bliźniaczkami. Starsza ode mnie o kwadrans(-,) Dalia(-,) ma talent przewidywania [przepowiadania?] przyszłości osoby, na którą
w tym celuspojrzy [każdego, na kogo spojrzy?]. Poza tym [Inne?] magiczne działania [czynności?] przychodzą jej z trudem. Chyba(-,) że dotyczą roślin lub zwierząt. Ja nie umiem nic przewidzieć, za to magia jest dladamnie naturalna. Wszelkie zaklęcia, zwłaszcza działające na ludzi, same mi wchodzą do głowy, zwłaszcza dotyczące ludzi. Nawetwymyślałamwymyślam własne i stosowałam z różnym skutkiem [i próbuję ich używać, jak dotąd z różnymi skutkami?].
Pozdrawiam, życzę dużo weny i eukaliptusa!
Z początku poczułem pewne rozczarowanie finałową sceną, której konflikt był bardzo prosty i łatwo rozwiązany, ale doszedłem do wniosku, że to właśnie jest zaleta tego opowiadania: prosta forma, jasna i ogrzewająca serce puenta. Szybka i przyjemna lektura!
“Błyskotliwy, subtelnie inspirujący cytat z ukrytą grą słowną”
Ślimaku, miło widzieć Twój komentarz, zawsze podkreślający dobre strony tekstu i zawierający cenne wskazówki co należy poprawić. Mam już okulary i spróbuję zadośćuczynić błaganiom tekstu. Obawiam się jednak, że nie zaszkodził mu brak okularów, lecz moja niewiedza. Tekst nie jest ściśnięty na siłę. Krótkość wynika z moich preferencji i zawodowych doświadczeń, które tak mnie ukształtowały. Moi Mistrzowie podawali nam i wymagali tylko niezbędnych treści. Twoje wskazówki oczywiście wykorzystam. Dzięki i pozdrawiam. :)
Julianie, taki miał być ten szort, więc dobrze, że się udało. :)