- Opowiadanie: Anaksymander - Myśliwy

Myśliwy

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy IV

Oceny

Myśliwy

Teitaro bezszelestnie przemykał od drzewa do drzewa, aż podszedł na tyle, by móc bezbłędnie trafić swą ofiarę. Napiął łuk i w tym momencie coś spłoszyło jelenia. Znowu się nie udało, ale tym razem zobaczył tego samca z ogromnym porożem. Okoliczni myśliwi zwali go królem lasu. Wcześniej słyszał tylko stukot jego kopyt, zwierzę wyczuwało jego obecność znacznie wcześniej. Trochę go to podbudowało, może następnym razem wypuści strzałę i trafi w samo serce legendy tego lasu. Następnym razem musi do końca zachować zimną krew i opanować najmniejszy odruch wrażliwości.

Przechodząc koło leśnej polany, dostrzegł młodego mężczyznę, strzelającego z łuku do małej tarczy. Przystanął i zaczął przyglądać się ćwiczeniom. Pierwszy strzał trafił w sam środek, drugi i trzeci również. Mężczyzna podszedł do tarczy, wyciągnął strzały i wtedy zauważył myśliwego.

– No całkiem nieźle, chociaż odległość niespecjalnie imponująca – stwierdził z lekkim uśmiechem Teitaro.

– Ale mi nie chodzi o cel, tylko o jedność strzelca i strzały – odpowiedział również z uśmiechem, młody mężczyzna.

– Hm… jedność? Co masz na myśli?

– Pustkę. Kiedy mierzę do tarczy jest tylko ona. Jeszcze nie tak dawno za bardzo się starałem i czułem w sobie ogromny niepokój. Zacząłem więc skupiać się na swych rozproszonych myślach. No i odkryłem potęgę bezruchu. Zacząłem być skałą, drzewem, niewzruszonym Darumą. Napinając łuk przestałem myśleć o celu.

– Brzmi bardzo poetycko, czyli pięknie, lecz trochę niezrozumiale. Ja długie lata byłem wojownikiem, służyłem swemu panu Sakumie, kiedy popełnił seppuku, po bitwie pod Shizugatake, uciekłem w góry. I od pierwszego wejrzenia je pokochałem, stając się częścią ich krajobrazu.

– Brzmi równie poetycko – odpowiedział młodzieniec. – Ale skoro jesteś myśliwym, to niestety, stanowisz ciężką prozę dla tego lasu.

– No cóż… każdy drapieżnik jest istotną częścią przyrody, sprawia, że życie staje się najważniejsze – oznajmił z dumą Teitaro.

– Tak, nie sposób się z tym nie zgodzić, ale powiedz, co czujesz, kiedy z ukrycia obserwujesz dorodnego jelenia? – zapytał młodzieniec.

– Piękno! Chyba żadne zwierzę nie porusza się tak dostojnie, jego poroże dodaje mu majestatu, kiedy kroczy między drzewami, wygląda jak prawdziwy król puszczy.

– Dlaczego więc pragniesz go zabić?

– Bo zaraz po zachwycie, pojawia się we mnie instynkt zdobywcy. Wtedy napinam łuk i wypuszczam strzałę. Każdy musi umrzeć, nie da się od tego wykręcić, a ja czuję wtedy ogromną satysfakcję z tego, że jestem uosobieniem śmierci. Zabijam jednak inaczej, niż zwykły drapieżnik, który chce się tylko nażreć.

– Bo masz świadomość piękna?

– Właśnie! – odpowiedział z dumą, Teitaro

– Ja bym tak nie potrafił, świadomość mi mówi: Nie czyń nic a wszystko będzie dokonane.

– Znowu nie rozumiem?

Młodzieniec uśmiechnął się wyciągając z kieszeni czarną opaskę, następnie zasłonił nią sobie oczy, zawiązując z tyłu głowy.

Myśliwy spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem, a zarazem ciekawością.

Młodzieniec napiął łuk, następnie, jakby od niechcenia wypuścił strzałę. Trafiła w sam środek tarczy.

– Niesamowite! – krzyknął Teitaro.

Młodzieniec ściągnął przepaskę z oczu i lekko się uśmiechnął.

– Jak ty to robisz!?

– Już ci mówiłem – młodzieniec odpowiedział spokojnym głosem.

– Nie czyń nic a wszystko będzie dokonane? – Teitaro pokręcił głową, nie mając pojęcia o czym mówi ten młody człowiek.

– Właśnie, to ćwiczenie pomaga mi zrozumieć harmonię ruchu i bezruchu – odpowiedział młodzieniec.

– Hm… znowu mówisz niezrozumiałym dla mnie językiem.

– Niezrozumiałym? – młodzieniec spojrzał na Teitaro, a potem lekko się zamyślił. – No cóż… może i trudno jest zrozumieć jedność strzały i strzelca? Ale czy twoja pasja odbierania życia, to nie iluzja? A tak naprawdę jesteś ofiarą jakiegoś demona? Zmysły pobudzają emocje, coś widzisz, coś słyszysz, podążasz za tym. Mówisz: zdobyłem, zwyciężyłem, doszedłem do celu. Twoje ja unosi cię coraz wyżej i wyżej i w pewnym momencie zaczynasz być ponad wszystkim. Niestety to tylko iluzja, której uległeś podążając za emocjami.

Teitaro trochę się zmieszał, nie wiedział co odpowiedzieć.

Młody mężczyzna zauważył to i uśmiechnął się, mówiąc:

– Nie miałem nic złego na myśli, jeżeli poczułeś się dotknięty moimi słowami, przepraszam.

Teitaro teraz dopiero zwrócił uwagę na jego białoszafranowy strój i długie rozpuszczone włosy. Jego ubiór wskazywałby, że jest górskim mnichem Yamabuschi, no i to jego spojrzenie? Miał oczy starca, pełne spokoju i opanowania, które kłóciły się z jego młodzieńczą twarzą.

– Jesteś…

– Nie! Już nie jestem wędrownym mnichem, teraz jestem po prostu wędrowcem. Doskonalę się w sztuce strzelania z łuku – odpowiedział tamten, wyprzedzając pytanie.

– No cóż, pierwszy raz widzę kogoś takiego jak ty – stwierdził myśliwy, drapiąc się po brodzie.

– Hahaha… zapewne, bo ja nie pasuję, do żadnego krajobrazu. Taki już ze mnie odmieniec.

– No cóż… mniejsza o to, czuje się zaszczycony, że miałem okazję poznać prawdziwego mistrza – powiedział myśliwy, robiąc lekki ukłon w jego stronę .

– Czas już na mnie – stwierdził młody człowiek idąc w stronę tarczy.

– Ja też będę się zbierał – stwierdził Teitaro i jeszcze raz ukłonił się na pożegnanie.

 

 

Następnego dnia Teitaro wstał skoro świt, czuł, że to ten dzień, w którym wreszcie zatriumfuje nad tym nieuchwytnym stworzeniem. Było chłodno, a las spowijała gęsta mgła. Drzewa sprawiały wrażenie, jakby co chwilę wyłaniały się z chaosu. Panowała niepokojąca cisza, jakby wyczekiwanie na czyjąś śmierć. Nagle myśliwy usłyszał stukot. – Musi być gdzieś niedaleko – pomyślał. Zaczął poruszać się bardzo ostrożnie, chowając się za drzewami. W pewnym momencie usłyszał potężny ryk, dziwnie brzmiał, jakoś tak nienaturalnie. Ale dzięki niemu myśliwy wiedział skąd nadszedł. Kilka bezszelestnych kroków i znowu go zobaczył. Wyciągnął strzałę z kołczanu, napiął łuk, wycelował. Przypomniał sobie o radach młodego łucznika, starał się o niczym nie myśleć, zjednoczyć ze strzałą i nagle poczuł, jak ogarnia go jakieś dziwne uczucie, jakby usłyszał oddech lasu i trudne do opisania zjawisko nieobecności, a zarazem jedności ze wszystkim co wewnątrz i na zewnątrz. Wyszedł zza drzewa, jeleń spojrzał na niego, po czym, spokojnym krokiem ruszył w głąb lasu.

 

Kiedy Teitaro doszedł do siebie, po jeleniu nie było śladu, ale myśliwy wiedział, że tego dnia udało mu się upolować coś znacznie cenniejszego. Świadomość jak niepojętą siłą jest życie.

 

Koniec

Komentarze

Anaksymandrze, niespełna sześć i pół tysiąca znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.

Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo mi się spodobał Twój szort, klimat i zakończenie. Preferuję takie teksty bez krwi i grozy. Jest ich niedużo, więc chciałbym, żeby trafił do Biblioteki. Klik. :)

Dzięki za komentarz, ale jak chcesz, żeby tekst znalazł się w bibliotece, to tak na poważnie musisz kliknąć.

Oczywiście wiem o tym, ale musiałem wyjść. Już masz.

Nowa Fantastyka