- Opowiadanie: wues - Obraz Rosji

Obraz Rosji

Krót­kie opo­wia­da­nie in­spi­ro­wa­ne historią obrazu „Car Iwan Groź­ny i jego syn 16 li­sto­pa­da 1581 roku” Ilija Rie­pi­na oraz frag­men­ta­mi pra­so­wy­mi. Nie jest to fan­ta­sty­ka, ale je­stem cie­ka­wy czy wam się spodo­ba.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Obraz Rosji

Za­byt­ko­wa mo­skiew­ska ka­mie­ni­ca czasy świet­no­ści miała już dawno za sobą. Brud­ny, od­pa­da­ją­cy ca­ły­mi pła­ta­mi tynk sypał się na po­krzy­wio­ne płyty chod­ni­ko­we. Pier­wot­ny kolor bu­dyn­ku trud­no było roz­po­znać. Za ko­mu­ny funk­cjo­no­wał tu sklep mię­sny na par­te­rze, a nad nim mie­ści­ło się kilka miesz­kań. Obec­nie za­bi­te de­cha­mi okna oraz drzwi po­ma­lo­wa­ne przez gra­fi­cia­rzy od­stra­sza­ły po­ten­cjal­nych in­we­sto­rów. Zresz­tą ta oko­li­ca nigdy nie na­le­ża­ła naj­lep­szych. Gdy stary wła­ści­ciel wy­zio­nął ducha, los bu­dyn­ku zo­stał przy­pie­czę­to­wa­ny. Re­mon­to­wać się go nie opła­ca­ło, a wy­bu­rzyć nie można było ze wzglę­du na sta­tus za­byt­ku. Teraz nie­mal wszy­scy z utę­sk­nie­niem cze­ka­li, aż ka­mie­ni­ca za­wa­li się sama.

Pu­sto­stan żył jed­nak swoim ży­ciem. Mimo że bu­dy­nek od lat był w ka­ta­stro­fal­nym sta­nie, zo­stał prze­ję­ty przez lo­kal­nych pi­jacz­ków. Ci z kolei w jed­nym z miesz­kań urzą­dzi­li me­li­nę.

– Kurr­r­wa! – smu­kły męż­czy­zna za­to­czył się nagle na scho­dach, ła­piąc kur­czo­wo za ba­rier­kę. Drew­nia­na po­ręcz skrzyp­nę­ła zło­wro­go, wy­gi­na­jąc pod cię­ża­rem. Na szczę­ście po chwi­li udało mu się od­zy­skać rów­no­wa­gę.

 Był już lekko wsta­wio­ny po małp­ce, ale oka­za­ła się nie­wy­star­cza­ją­ca. Po­trze­bo­wał wię­cej.

– Kogo tam nie­sie?! – roz­legł się męski głos, do­bie­ga­ją­cy z miesz­ka­nia na pię­trze.

Nie od­po­wie­dział, gra­mo­ląc się po­wo­li na szczyt scho­dów.

– Pytam się, kto idzie?!

– To ja, Igor – od­parł, sta­jąc w wej­ściu.

Nie wy­glą­dał wyj­ścio­wo. Zwra­ca­ła uwagę pa­ro­dnio­wa szcze­ci­na na szczu­płej twa­rzy, przy­ga­szo­ne spoj­rze­nie i lekko po­si­wia­łe włosy, mimo mło­de­go jesz­cze prze­cież wieku. Nosił czap­kę z dasz­kiem, dla ochro­ny przed ma­jo­wym słoń­cem, a także brud­ne, śmier­dzą­ce ubra­nia.

– Aaa, Pod­po­rin, to ty! – po­ja­wił się przed nim uśmiech­nię­ty męż­czy­zna, bę­dą­cy kie­row­ni­kiem przy­byt­ku. – Tak żem my­ślał, że głos zna­jo­my! Masz wpi­so­we?

– Ser­giej… – wy­chry­piał. – Dej dziś na kre­chę.

– Znowu?! Chyba cię po­je­ba­ło! Nie tym razem, to­wa­rzy­szu!

– Kiedy ru­bel­ków bra­ku­je, a pić się chce…

– Idź robić, albo na żebry… Nie ob­cho­dzi mnie, skąd weź­miesz pie­nią­dze – od­parł zimno.

Igor spoj­rzał na Ser­gie­ja z umę­czo­ną miną, ale wi­dząc jego nie­ustę­pli­wość, po chwi­li zre­zy­gno­wa­ny wy­co­fał się na scho­dy. Skoro nie mógł wejść do me­li­ny, to mu­siał wy­brać się na mia­sto, szu­kać szczę­ścia.

– Hej! Tylko pa­mię­taj o długu, który masz u mnie!- wy­krzyk­nął za nim Ser­giej.

Igor opu­ścił zruj­no­wa­ny bu­dy­nek, sta­jąc na chod­ni­ku przed ka­mie­ni­cą. Mę­czy­ło go pra­gnie­nie, a teraz na do­miar złego za­chcia­ło mu się rów­nież palić. Wes­tchnął głę­bo­ko. Ten dzień nie mógł być chyba gor­szy. Ru­szył przed sie­bie w stro­nę przy­stan­ku, z któ­re­go kur­so­wa­ły au­to­bu­sy do cen­trum Mo­skwy. Li­czył, że trafi na ja­kie­goś ła­skaw­cę, który po­ra­tu­je go dat­kiem. W bo­gat­szych dziel­ni­cach zwy­kle da­wa­li wię­cej.

 Po dro­dze za­glą­dał do koszy na śmie­ci, szu­ka­jąc nie­do­pał­ków pa­pie­ro­sów. Udało mu się w końcu od­na­leźć jed­ne­go. Drżą­cy­mi rę­ka­mi wy­do­był z kie­sze­ni wy­świech­ta­ną za­pal­nicz­kę, a chwi­lę póź­niej de­lek­to­wał się już dymem ty­to­nio­wym.

W au­to­bu­sie ko­mu­ni­ka­cji miej­skiej zajął miej­sce przy oknie. O tej go­dzi­nie nie było wielu pa­sa­że­rów, ale każdy z nich uni­kał go jak ognia, trzy­ma­jąc dy­stans. Igo­ro­wi to nie prze­szka­dza­ło. W ciszy ob­ser­wo­wał mi­ja­ne co chwi­la spor­to­we wozy oraz strze­li­ste bu­dyn­ki. W Mo­skwie bieda oraz bo­gac­two prze­ni­ka­ły się wza­jem­nie, two­rząc jeden spój­ny obraz.

– Pro­szę bilet do kon­tro­li – za­brzmiał mu nagle głos nad głową. Igor prze­niósł spoj­rze­nie na mło­de­go ka­na­ra, pa­trzą­ce­go na niego z nie­chę­cią.

– Nie mam.

– Mu­sisz ze mną wy­siąść w takim razie. 

Gdy tylko au­to­bus za­trzy­mał się na przy­stan­ku, Igor po­słusz­nie wstał ze swo­je­go miej­sca, a na­stęp­nie wy­siadł na chod­nik. Kanar od­cią­gnął go na bok.

– Pokaż do­ku­ment toż­sa­mo­ści.

– Nie mam.

Kanar omiótł go spoj­rze­niem, po czym wes­tchnął, mach­nąw­szy dło­nią.

– Dobra, spa­daj. Szko­da mi czasu na cie­bie. Uznaj­my, że mi ucie­kłeś.

Scho­wał blo­czek do wy­pi­sy­wa­nia man­da­tów, po czym wsiadł do ko­lej­ne­go au­to­bu­su, zo­sta­wia­jąc Igora sa­me­go na przy­stan­ku.

Ten ro­zej­rzał się uważ­nie po oko­li­cy, pró­bu­jąc się ro­ze­znać, w któ­rej czę­ści Mo­skwy się zna­lazł. Znał to miej­sce. W po­bli­żu znaj­do­wał się park z po­mni­kiem nie­ja­kie­go Di­mi­tro­va. Nie­wie­le my­śląc, prze­szedł przez bramę, a na­stęp­nie ru­szył przez zie­leń, wcho­dząc głę­biej w alej­kę. Nie było tu dużo ludzi, ale Igo­ro­wi to wy­star­czy­ło.

– Prze­pra­szam, po­ra­tu­je pani głod­ne­go? Po­trze­ba mi na je­dze­nie.

Star­sza pani sie­dzą­ca na ławce, zmie­rzy­ła go chłod­nym spoj­rze­niem.

– A ja się uro­dzi­łam wczo­raj. Za uczci­wą ro­bo­tę się weź obi­bo­ku.

Igor skrzy­wił się lekko, ale nic nie od­po­wie­dział, wy­mi­ja­jąc ją. Pró­bo­wał dalej, pro­sząc na­po­tka­nych ludzi o pie­nią­dze z róż­nym skut­kiem. Nie­któ­rzy da­wa­li mu po kilka rubli, inni zu­peł­nie igno­ro­wa­li jego proś­by. Po dru­giej stro­nie parku przy ulicy wresz­cie mu się po­szczę­ści­ło. Na par­king pod­je­chał ele­ganc­ki po­jazd, z któ­re­go wy­siadł młody, wy­spor­to­wa­ny Ro­sja­nin. 

– Ładne auto, pro­szę pana. – stwier­dził z sza­cun­kiem. – Mogę po­pil­no­wać jeśli po­trze­ba.

Męż­czy­zna za­wa­hał się chwi­lę, po czym wy­łu­skał z port­fe­la bank­not o war­to­ści pię­ciu­set rubli, wkła­da­jąc mu go do dłoni.

– W takim razie przy­pil­nuj fury.

– Dzię­ki, kie­row­ni­ku złoty – rzu­cił ura­do­wa­ny za od­da­la­ją­cym się już męż­czy­zną.

Oczy­wi­ście, gdy tylko ten znik­nął z ho­ry­zon­tu, ru­szył pręd­ko, wcho­dząc w ulicę mię­dzy bu­dyn­ki. Teraz tylko po­zo­sta­ło zna­leźć jakiś mo­no­po­lo­wy. Jak się oka­za­ło nie było to wcale pro­ste w tej zna­mie­ni­tej oko­li­cy. W mię­dzy­cza­sie zdą­żył minąć cer­kiew św. Mi­ko­ła­ja bez re­zul­ta­tu. Zre­zy­gno­wa­ny za­trzy­mał się do­pie­ro w małym parku przy Fon­tan­nie Sztu­ki.

– Zaraz, zaraz… – po­wie­dział na głos, wy­tę­ża­jąc pa­mięć. – Wy­da­je mi się, że w Ga­le­rii Tre­tia­kow­skiej jest jakaś re­stau­ra­cyj­ka.

Cof­nął się o ulicę, osta­tecz­nie do­cie­ra­jąc przed wej­ście kom­plek­su, gdzie mie­ści­ło się mu­zeum sztuk pla­stycz­nych. Prze­czu­cie go nie za­wio­dło, przy wej­ściu rze­czy­wi­ście zlo­ka­li­zo­wa­ny był bufet dla gości, gdzie mię­dzy in­ny­mi sprze­da­wa­no al­ko­hol.

Igor ścią­gnął czap­kę, prze­cze­su­jąc przy tym włosy pal­ca­mi, a na­stęp­nie dłoń­mi prze­je­chał po ko­szul­ce, nieco ją roz­pro­sto­wu­jąc. Pew­nym kro­kiem wszedł do środ­ka, a na­stęp­nie pod­szedł do lady. Za kon­tu­arem stała młoda dziew­czy­na, ob­słu­gu­ją­ca klien­tów.

– Dzień dobry, macie tu może wódę?

– Mamy – przy­zna­ła nie­chęt­nie, spo­glą­da­jąc na przy­by­sza spode łba.

Igor prze­biegł wzro­kiem po pół­kach, wska­zu­jąc na jedną z bu­te­lek. Wy­do­był przy tym po­mię­ty bank­not, kła­dąc go na ladę.

– Tę naj­tań­szą po­pro­szę.

Poza flasz­ką dziew­czy­na po­da­ła mu rów­nież kie­li­szek.

– Dzię­ku­ję sza­now­nej pani – po­wie­dział szcze­rze za­sko­czo­ny. – Praw­dzi­wie kul­tu­ral­ny przy­by­tek!

Igor za­brał cały ze­staw do sto­li­ka przy oknie, a gdy już roz­siadł się na krze­śle, nalał sobie wódki. Jed­nym spraw­nym ru­chem wy­chy­lił całą setkę. Po chwi­li zro­bi­ło mu się do­brze, gdy al­ko­hol za­czął dzia­łać.

W mię­dzy­cza­sie ob­ser­wo­wał gości, któ­rzy wcho­dzi­li i wy­cho­dzi­li z ga­le­rii. Pełno było tu­ry­stów o azja­tyc­kich ry­sach twa­rzy, albo wy­cie­czek szkol­nych. Dzi­siaj, mimo po­nie­dział­ku pa­no­wał tu spory ruch.

– Może warto zo­ba­czyć – stwier­dził, na­peł­nia­jąc po­now­nie kie­li­szek. Po chwi­li pod­niósł go do ust.

Pa­trząc na licz­nych uśmiech­nię­tych tu­ry­stów, prze­ta­cza­ją­cych się tłum­nie przez mu­zeum, za­czę­ły nim tar­gać różne myśli i emo­cje. Wszy­scy oni mu­sie­li mieć dobre życie, mogąc po­zwo­lić sobie na przy­jazd do Mo­skwy, by po­dzi­wiać tu sztu­kę. Byli mło­dzi, mając przy tym ko­cha­ją­ce ro­dzi­ny, albo też mał­żon­ków, cze­ka­ją­cych na nich w do­mach. A co on miał? Poza znisz­czo­nym przez al­ko­hol ży­ciem bez per­spek­tyw nie zo­sta­ło mu wiele. Nie za­znał do­bre­go życia. Wy­cho­wał się w pa­to­lo­gii, a potem skoń­czył na ulicy.

Mi­mo­wol­nie z oczu po­cie­kły mu łzy, gdy na­le­wał do szkła ko­lej­ną por­cję. Eks­pe­dient­ka, do­strze­gł­szy, że pła­cze, od­wró­ci­ła głowę. Nic ją to nie ob­cho­dzi­ło. 

Fala żalu prze­to­czy­ła się przez serce Igora, więc wypił kie­li­szek wódki jed­nym hau­stem, li­cząc na szyb­kie znie­czu­le­nie. Al­ko­hol ude­rzył tym razem moc­niej, otę­pia­jąc umysł. Ogar­nę­ła go nie­wy­tłu­ma­czal­na złość na tych wszyst­kich ludzi. Opróż­nił tak całą bu­tel­kę, nim wstał, a na­stęp­nie chwie­jąc się lekko, wy­szedł z bu­fe­tu na dzie­dzi­niec. 

Spoj­rzał na wej­ście do ga­le­rii, po­dej­mu­jąc nagle de­cy­zję, a na­stęp­nie nie­za­trzy­my­wa­ny przez ni­ko­go wpa­ro­wał do wnę­trza ga­le­rii.

– Hej, trze­ba kupić bilet! – za­wo­ła­ła za nim pani z okien­ka. Zi­gno­ro­wał ją, prze­dzie­ra­jąc się przez wy­ciecz­kę.

– Ochro­na!

Igor wbiegł do dużej sali, a potem rzu­cił okiem na ota­cza­ją­cych go ludzi. Ci pa­trzy­li na niego zdez­o­rien­to­wa­ni za­mie­sza­niem.

– Kurr­r­wa, ja wam zaraz po­ka­żę, gnoje! Na mnie bę­dzie­cie się lam­pić?!

W przy­pły­wie zło­ści chwy­cił za me­ta­lo­wy słu­pek ba­rier­ko­wy, sto­ją­cy przed nim, a na­stęp­nie z całej siły ci­snął nim w szkla­ną osło­nę naj­bliż­sze­go ma­lo­wi­dła. Szkło roz­pry­sło się w drob­ny mak. Roz­legł się gło­śny alarm, a Igor znie­ru­cho­miał spo­glą­da­jąc na to co uczy­nił. Nim zdą­żył co­kol­wiek wię­cej zro­bić, dwóch ochro­nia­rzy obez­wład­ni­ło go, przy­ci­ska­jąc do po­sadz­ki. 

– Puść­cie mnie do kurwy!

Pełen zło­ści pró­bo­wał wierz­gać, nim wy­krę­ci­li mu ręce za plecy. Mniej wię­cej w tej po­zy­cji prze­le­żał aż do przy­jaz­du po­li­cji, co jed­nak nie trwa­ło długo. Miał czas, żeby nieco ochło­nąć. Po pięt­na­stu mi­nu­tach po­ja­wi­ło się nad Igo­rem dwóch funk­cjo­na­riu­szy z kaj­dan­ka­mi. Jeden z nich skuł mu ręce, pod­no­sząc go z po­dłogi.

– Pi­ja­ny jak bela – stwier­dził bez zdzi­wie­nia, czu­jąc woń al­ko­ho­lu. – Iwan, ogar­niesz ten baj­zel?

– Jasne. – Drugi z po­li­cjan­tów ski­nął głową, wy­do­by­wa­jąc z kie­szon­ki mun­du­ru no­tat­nik służ­bo­wy. Mu­siał prze­pro­wa­dzić stan­dar­do­we czyn­no­ści na miej­scu zda­rze­nia, prze­py­tać świad­ków i za­bez­pie­czyć mo­ni­to­ring. – Weź go do ra­dio­wo­zu, coś czuję, że pręd­ko nie wyj­dzie z paki. Niech prze­trzeź­wie­je. Potem go prze­słu­cha­my.

– Do­igra­łeś się, pi­ja­czy­no – wes­tchnął, po czym po­cią­gnął mil­czą­ce­go Igora w kie­run­ku wyj­ścia. – Tym razem na­bro­iłeś.

 

***

Sala prze­słu­chań na po­ste­run­ku, przy­po­mi­na­ła nieco te z hol­ly­wo­odz­kich fil­mów o ame­ry­kań­skich szpie­gach w Rosji. Sta­no­wi­ła nie­wiel­kie po­miesz­cze­nie wy­ło­żo­ne nie­do­my­ty­mi ka­fel­ka­mi. Po­środ­ku stał przy­krę­co­ny do pod­ło­gi me­ta­lo­wy stół oraz dwa krze­sła. Na su­fi­cie wi­sia­ła me­ta­lo­wa lampa z ja­rze­niów­ką.

– Imię?

– Igor.

– Na­zwi­sko?

– Pod­po­rin.

– Mam dla cie­bie dobrą i złą no­wi­nę, Pod­po­rin. Zła jest taka, że pój­dziesz do paki i to na bar­dzo długo, a dobra, że bę­dziesz jutro sław­ny. Cho­ciaż nie wiem, czy bę­dziesz z tego za­do­wo­lo­ny. Ra­czej nie.

Igor wła­śnie za­czął trzeź­wieć, więc za­czął też ro­zu­mieć, że na­wy­wi­jał. Spę­dził w celi kilka go­dzin, leżąc na twar­dym ma­te­ra­cu. Mu­siał też ko­rzy­stać z me­ta­lo­we­go ki­bel­ka, sto­ją­ce­go w kącie po­miesz­cze­nia. Wy­da­rze­nia z po­ran­ka pa­mię­tał jak przez mgłę.

– Co zro­bi­łem?

Funk­cjo­na­riusz przed nim uśmiech­nął się lekko, po czym spoj­rzał w no­tat­ki.

– Z tego co widzę, zro­bi­łeś burdę w Ga­le­rii Tre­tia­kow­skiej, uszka­dza­jąc przy tym bez­cen­ny obraz przed­sta­wia­ją­cy Iwana IV Groź­ne­go i jego syna au­tor­stwa mi­strza ma­lar­stwa Ilija Rie­pi­na. Coś świta?

– Chyba tak…

– Przejdź­my do sedna, dla­cze­go to zro­bi­łeś?

Igor prze­łknął ślinę, wy­tę­ża­jąc pa­mięć.

– Bufet… piłem wódę w bu­fe­cie… tro­chę mnie przy­tło­czy­ło. Po pi­ja­ku mi od­pier­da­la cza­sem. Na­praw­dę nie chcia­łem tego zro­bić…

– Teraz tro­chę za późno na czyn­ny żal, czyż nie? – po­li­cjant za­no­to­wał coś na pa­pie­rze. – Masz jakąś ro­dzi­nę, którą trze­ba po­in­for­mo­wać, gdzie je­steś? 

– Nie

– W takim razie to wszyst­ko. Wró­cisz teraz do celi. Wkrót­ce do­sta­niesz obroń­cę z urzę­du.

 

***

 

Mi­nę­ło za­le­d­wie kilka go­dzin od prze­słu­cha­nia, gdy pod celę przy­szedł ten sam funk­cjo­na­riusz, pro­wa­dzą­cy roz­mo­wę wcze­śniej. Tym razem za­cho­wy­wał się jed­nak ina­czej. Spra­wiał wra­że­nie po­waż­ne­go. Widać było, że jest spię­ty.

 – Pój­dziesz ze mną.

Igor zwlókł się z pry­czy, pod­cho­dząc do krat.

– Gdzie idzie­my?

– Masz gości.

– Gości?

– Tak, ktoś chce z tobą po­roz­ma­wiać.

Po­li­cjant za­pro­wa­dził go do tej samej salki, gdzie był wcze­śniej prze­słu­chi­wa­ny. Na krze­śle cze­kał tam na niego ele­ganc­ko ubra­ny młody męż­czy­zna w stro­ju cy­wil­nym. Przed nim le­ża­ła tecz­ka, a na niej różne do­ku­men­ty w nie­ła­dzie. Drugi w gar­ni­tu­rze stał opar­ty o ścia­nę, obok jego nogi stała skó­rza­na torba. Igor zo­stał przy­ku­ty do stołu, a potem funk­cjo­na­riusz opu­ścił po­miesz­cze­nie.

– Kim je­ste­ście?

Męż­czy­zna uśmiech­nął się.

– Ni­ko­łaj Nurow, ofi­cer FSB, a to twój praw­nik – wska­zał dło­nią na sto­ją­ce­go obok. Potem wy­cią­gnął pa­pie­ro­sa, po czym bez­ce­re­mo­nial­nie go od­pa­lił, za­cią­ga­jąc się głę­bo­ko. Spoj­rzał w no­tat­ki. – A ty je­steś Igor Pod­po­rin, lat trzy­dzie­ści sie­dem, bez­ro­bot­ny po­cho­dzą­cy z Wo­ro­ne­ża, al­ko­ho­lik. Wszyst­ko się zga­dza?

Zimny pot wstą­pił na czoło Igora.

– Tak – od­parł cicho.

– Świet­nie. Po­wiem ci, co się sta­nie. Nie­szczę­śli­wie obraz, który za­ata­ko­wa­łeś, mocno ucier­piał. Jak już usta­li­li­śmy z obec­nym tu twoim obroń­cą, zo­sta­niesz praw­do­po­dob­nie oskar­żo­ny o znisz­cze­nie obiek­tu o war­to­ści kul­tu­ro­wej, za co do­sta­niesz co naj­mniej dzie­sięć lat w ko­lo­nii kar­nej. Wierz mi, nie trak­tu­je­my ła­god­nie ludzi, któ­rzy tar­ga­ją się na dzie­dzic­two na­szej matki Rosji. Z tego co widzę, dzia­ła­łeś pod wpły­wem al­ko­ho­lu, czy to praw­da?

– Tak

Ni­ko­łaj wes­tchnął.

– Wy­glą­da to dla nas jako Rosji, przy­znaj­my szcze­rze, dość nie­ko­rzyst­nie na tę chwi­lę, a in­for­ma­cja pój­dzie wkrót­ce w świat. Tego je­stem pe­wien. Zro­bi­my to tak: zmie­nisz ze­zna­nia na… Ko­rzyst­niej­sze. W za­mian do­sta­niesz krót­szy wyrok, dajmy na to… – spoj­rzał kątem oka na praw­ni­ka.

– Dwa i pół roku – wtrą­cił.

– Tak, dwa i pół roku w ko­lo­nii kar­nej.

Igor prze­łknął ślinę. Zro­bi­ło mu się cie­pło.

– Co muszę zro­bić?

Męż­czy­zna znów się uśmiech­nął.

– Teraz się skup. Za ty­dzień masz ko­lej­ne prze­słu­cha­nie. Po­wiesz wtedy, że Iwan IV groź­ny nie zabił swo­je­go syna, że to obrzy­dli­wa pro­wo­ka­cja prze­ciw Ro­sja­nom i fał­szo­wa­nie hi­sto­rii. Twoją mo­ty­wa­cją było oczy­wi­ście sprze­ci­wie­nie się przed­sta­wia­niu cara na tym ob­ra­zie jako mor­der­cy syna. Mo­żesz dodać, że uwa­żasz, iż po­wi­nien zo­stać świę­tym. Zro­zu­mia­łeś? Czy mam po­wtó­rzyć?

– Tak – za­pew­nił gor­li­wie Igor. Ro­zu­miał do­sko­na­le, że ważą się teraz jego losy.

– Przy­go­tu­ją ci też go­to­we ze­zna­nia, które pod­pi­szesz. Kopia do­ku­men­ta­cji zo­sta­nie do­star­czo­na sto­ją­ce­mu tu obroń­cy. Wtedy omó­wi­cie sobie wszyst­ko. Wi­dzi­my się dziś, miej­my na­dzie­ję po raz ostat­ni, panie Pod­po­rin. Ro­zu­mie­my się do­brze?

– Tak, panie ofi­ce­rze.

– Do­brze, myślę, że tu skoń­czy­li­śmy – ski­nął głową ku praw­ni­ko­wi, po czym spoj­rzał znów na Igora. – Zmar­no­wa­łeś i tak mój cenny czas, któ­re­go nigdy nie mam zbyt wiele.

Wkrót­ce do sali wszedł za­wo­ła­ny funk­cjo­na­riusz, od­pro­wa­dza­jąc więź­nia z po­wro­tem do celi. Igo­ro­wi zro­bi­ło się słabo, więc usiadł na pry­czy. Cały się trząsł ze stra­chu. Mimo że nie­wąt­pli­wie nie uda mu się unik­nąć wię­zie­nia, to za swój wy­bryk gro­zi­ło mu ponad dzie­sięć lat ko­lo­nii kar­nej. Za­mknął oczy, pró­bu­jąc wszyst­ko to przy­swo­ić. Cze­kał go jesz­cze pro­ces, a po wy­ro­ku ska­zu­ją­cym, od­siad­ka. Bę­dzie mu­siał do­brze ode­grać swoją rolę.

 

***

 

Na­stęp­ne­go dnia wia­do­mość o czy­nie Igora Pod­po­ri­na po­szła w świat. Uszko­dze­nie ob­ra­zu na­zy­wa­ne­go ro­syj­ską Mona Lisą wzbu­dzi­ło dużą sen­sa­cję, rów­nież na za­cho­dzie, gdzie od­bi­ło się sze­ro­kim echem w śro­do­wi­sku ar­ty­stycz­nym. Dzie­siąt­ki gazet oraz por­ta­li in­ter­ne­to­wych roz­pi­sy­wa­ły się o tym wy­da­rze­niu, dla­te­go in­for­ma­cja prze­bi­ła się do więk­sze­go grona od­bior­ców, nie tylko po­wią­za­nych ze sztu­ką.

Mało kto wie­rzył, że Igor do­ko­nał tego wan­da­li­zmu z po­bu­dek ide­olo­gicz­nych, jak twier­dził, a jego za­pew­nie­nia o uwiel­bie­niu dla cara Iwana IV nie brzmia­ły wia­ry­god­nie. Nie­mniej wielu ludzi z za­cie­ka­wie­niem śle­dzi­ło pro­ces, a także czy­ta­ło potem o jego ska­za­niu. 

Znisz­czo­ny obraz zo­stał pod­da­ny re­no­wa­cji, na­to­miast Pań­stwo­wa Ga­le­ria Tre­tia­kow­ska osza­co­wa­ła stra­ty na trzy­dzie­ści mi­lio­nów rubli, czyli około czte­ry­sta dwa­dzie­ścia ty­się­cy euro i za­po­wie­dzia­ła, że bę­dzie się do­ma­gać od Pod­po­ri­na re­kom­pen­sa­ty na dro­dze są­do­wej. Cóż, po­wo­dze­nia z tym.

 

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

 

Z profilu trudno mi odczytać datę rejestracji, dlatego też, widząc to jedyne opowiadanie i jeden komentarz, gratuluję Ci debiutu na naszym Portalu i zachęcam do zerknięcia w dział Publicystyka, gdzie przydatne Poradniki (np. Drakainy dla Nowicjuszy) pomogą w lepszym rozeznaniu się tutaj, publikacji opowiadań, zapisach dialogów czy poprawności językowej. :) W HP także są przydatne wątki, np. o dialogach, pomocy językowej, merytorycznej i różnej. :) Zapraszamy! :)

 

Ze spraw technicznych mam następujące wątpliwości i sugestie (zawsze – tylko do przemyślenia):

Zresztą ta okolica nigdy nie należała najlepszych. – brak części zdania?

 

– Kurrrwa! – smukły mężczyzna zatoczył się nagle na schodach, łapiąc kurczowo za barierkę. – błędny zapis dialogu?

– Aaa, Podporin, to ty! – pojawił się przed nim uśmiechnięty mężczyzna, będący kierownikiem przybytku. – i tu?

– Hej! Tylko pamiętaj o długu, który masz u mnie!- wykrzyknął za nim Sergiej. – i tu?

– Teraz trochę za późno na czynny żal, czyż nie? – policjant zanotował coś na papierze. – i tu?

 

Czyli – dialogi całe do generalnej poprawy, ja już reszty przykładów nie wypisuję.

 

Drewniana poręcz skrzypnęła złowrogo, wyginając pod ciężarem. – brak części zdania?

Starsza pani (tu też przecinek, albo usunąć kolejny?) siedząca na ławce, zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.

Dzisiaj, mimo poniedziałku (tu podobnie, tylko odwrotnie?) panował tu spory ruch.

Za uczciwą robotę się weź obiboku. – przecinek przy Wołaczu?

Mogę popilnować (przecinek?) jeśli potrzeba.

Jak się okazało (i tu?) nie było to wcale proste w tej znamienitej okolicy.

 

Patrząc na licznych uśmiechniętych turystów, przetaczających się tłumnie przez muzeum, zaczęły nim targać różne myśli i emocje. – błędna składnia zdania? – wygląda na to, że to myśli i emocje patrzyły na turystów

Rozległ się głośny alarm, a Igor znieruchomiał spoglądając na to (przecinek?) co uczynił.

Sala przesłuchań na posterunku, przypominała nieco te z hollywoodzkich filmów o amerykańskich szpiegach w Rosji. – zbędny przecinek?

Z tego (przecinek?) co widzę, działałeś pod wpływem alkoholu, czy to prawda?

– Tak (brak kropki?)

Uszkodzenie obrazu nazywanego rosyjską Mona Lisą wzbudziło dużą sensację, również na zachodzie, gdzie odbiło się szerokim echem w środowisku artystycznym. – literówka?

 

Przedmowa odsyła do obrazu, który odszukałam z ciekawości w necie i rzeczywiście robi piorunujące wrażenie. Nie znałam go i mocno zdumiały mnie słowa, porównujące dzieło do – uwielbianej przeze mnie – „Mony Lisy”, ale – jak rozumiem z Przedmowy – wzorowałeś się na mediach, zatem ok. :)

Cały tekst jest ciekawy, natomiast w moim czuciu stanowi relację dziennikarską, reportaż, sprawozdanie itp. Szczególnie zakończenie tak brzmi. Początek wprowadził w opowiadanie, zawierał wiele jego cech, potem była coraz bardziej „sucha” relacja. :)

Przedmowa, przyznam, rozbudziła moje nadzieję, że uczynisz coś z okrutnym carem albo uratujesz w opowiadaniu jego syna, że ich ożywisz, pokażesz duchy, dodasz nieco fantastyki (wiem, zastrzegłeś, że jej brak, ale jednak…). :)

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

 

Pecunia non olet

Ok. Opisałeś w miarę dokładnie prawdziwe wydarzenie z roku 2018 (włącznie z personaliami sprawcy i wyrokiem). Jest w sieci w wielu miejscach. Ale ani to fantastyka, ani gotowe opko (najwyżej jakiś wstęp do wstępu). Zwyczajny opis sytuacji z życia. Jestem na nie. Zdecydowanie. Aha: Dymitrow, a nie Dymitrov, "cóż, powodzenia z tym"– i to cały finał???

Już tylko spokój może nas uratować

Hej :)

@bruce dziękuję za wnikliwe przeczytanie oraz wyszczególnienie drobnych niedoróbek. Pochylę się nad nimi w wolnej chwili, jako że musiały umknąć. Praca redaktorska nie jest moją mocną stroną. Zdecydowanie nie zgodzę się, jednak że to relacja dziennikarska. Wykorzystałem dostępne informacje prasowe do stworzenia czegoś nowego, do przedstawienia znanej/nieznanej historii na nowo, do wyciągnięcia tego, co znajduje się poza kurtyną prasową. Interpretacja szczątkowych informacji oraz wykorzystanie jej do stworzenia fabuły wymaga zarówno sporo pracy, jak i umiejętności, a także jest formą sztuki. Pozdrawiam ciepło :)

 

@Rybak3 Tak, takie jest zakończenie. Ponadto rzeczywiście to jest gotowe/skończone opowiadanie.

Szanowny Autorze, oczywiście to tylko moje odczucia. Nie przeczę, że napisałeś coś nowego, lecz moim zdaniem, w obecnej formie, bliżej temu tekstowi do relacji/sprawozdania dziennikarskiego. :)

Pozdrawiam serdecznie i także dziękuję. :) 

Pecunia non olet

Nie zgodzę się znów, no ale cóż, każdy może mieć swoje zdanie :) Dziękuję jeszcze raz za ciepłe przyjęcie :)

Moim zdaniem bruce ma rację. A że z zawodum dziennikarz, to tym bardziej ma rację, jak mniemam .

Już tylko spokój może nas uratować

Bruce wskazała Ci błędy w dialogach, ale ich nie poprawiłeś, więc podrzucam poradnik:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

 

Drewniana poręcz skrzypnęła złowrogo, wyginając pod ciężarem.

Co poręcz wyginała? ;) Poza tym drewniana poręcz może spać do kolejnego akapitu, bo nie stanowi już didaskaliów dialogu. 

 

Na szczęście po chwili udało mu się odzyskać równowagę.

Z obecnego zapisu wynika, że ciężarowi udało się uzyskać równowagę.

 

Zwracała uwagę parodniowa szczecina na szczupłej twarzy, przygaszone spojrzenie i lekko posiwiałe włosy, mimo młodego jeszcze przecież wieku.

Wśród bezdomnych zwracała uwagę?! Hehe! ;)

 

– Hej! Tylko pamiętaj o długu, który masz u mnie!- wykrzyknął za nim Sergiej.

Brak spacji po wykrzykniku.

 

Udało mu się w końcu odnaleźć jednego.

Skoro niedopałek to jeden.

 

 

O tej godzinie nie było wielu pasażerów, ale każdy z nich unikał go jak ognia, trzymając dystans. 

Unikanie jako ognia jest wystarczające, trzymanie dystansu ma słabszy wydźwięk i wydaje mi się zbędne.

 

– Musisz ze mną wysiąść w takim razie. 

Zmieniałabym szyk.

 

W rosyjskiej historii nie trzeba wskazywać, że człowiek jest Rosjaninem. gdyby był Uzbekiem, to mogło by mieć znaczenie. 

 

 

 

Oczywiście, gdy tylko ten zniknął z horyzontu, ruszył prędko, wchodząc w ulicę między budynki.

W ulicę między budynki mi się nie podoba.

 

W międzyczasie zdążył minąć cerkiew św. Mikołaja bez rezultatu.

Brzmi jakby należało się spodziewać monopolowego w cerkwi.

 

Po chwili zrobiło mu się dobrze, gdy alkohol zaczął działać.

Zmieniałaby szyk zdania na:

Po chwili, gdy alkohol zaczął działać, zrobiło mu się dobrze.

 

 

Pełno było turystów o azjatyckich rysach twarzy, albo wycieczek szkolnych.

 

Niezgrabne zdanie.

 

Dzisiaj, mimo poniedziałku panował tu spory ruch.

 

A to jest zbędne, bo powtarza ogólniej, to co wiemy z poprzedniego.

 

Patrząc na licznych uśmiechniętych turystów, przetaczających się tłumnie przez muzeum, zaczęły nim targać różne myśli i emocje.

 

Patrząc zaczęły? No, raczej nie.

 

 

 

Wszyscy oni musieli mieć dobre życie, mogąc pozwolić sobie na przyjazd do Moskwy, by podziwiać tu sztukę.

Tu też źle. Trzeba dodać parę słow i przeredagować. Skoro mogli sobie pozwolić na przyjazd do Moskwy i podziwianie sztuki, z pewnością mieli/wiedli dobre życie?

 

Byli młodzi, mając przy tym kochające rodziny, albo też małżonków, czekających na nich w domach.

Tu też do przerobienia.

 

Nic ją to nie obchodziło. 

 

Jej.

 

Spojrzał na wejście do galerii, podejmując nagle decyzję, a następnie niezatrzymywany przez nikogo wparował do wnętrza galerii.

 

On widział wejście już z restauracji, teraz znowu?

 

Nie zachwyciło mnie. poro dziwnych konstrukcji zdań, źle zapisane dialogi, bardzo drewniane dialogi. 

Masz pomysł, czuje klimat, ale nad resztą należałoby popracować.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Moim zdaniem bruce ma rację. A że z zawodum dziennikarz, to tym bardziej ma rację, jak mniemam .

 

W sensie, że ja z zawodu jestem dziennikarzem, Rybaku3? :)

Pecunia non olet

staropolszczyzna zwyczajna????

Już tylko spokój może nas uratować

domyślne lacińskie skrócone "sum" czyli "jestem"

Już tylko spokój może nas uratować

Cześć,

Zainteresowało mnie Twoje opowiadanie, bo poruszasz ciekawy temat. Tekst wciąga od początku, choć zakończenie trochę rozczarowuje. Jeżeli chciałeś stworzyć fabularyzowany opis prawdziwego zdarzenia, to się udało, ale poza tym niewiele się w nim dzieje. Podobnie jak Bruce, liczyłem, że wydarzy się coś więcej. Uprzedzałeś, że nie ma tu fantastyki, ale spodziewałem się jakiegoś zwrotu akcji, zaskoczenia albo choćby morału (chyba, że czegoś nie zrozumiałem). Oczywiście nie każdy tekst musi kończyć się fajerwerkami czy pouczeniem. Ostatecznie opowiadanie jest ciekawe, ale „zwykłe”.

 

Pozdrawiam,

rr

Przeczytałem. Oryginalny pomysł. Postacie zachowują się naturalnie do swojej roli i bez udziwnień. To też na plus. Największy za realny obraz współczesnej Rosji. Zgniłej, rozpadającej się, skorumpowanej., nacjonalistycznej, z zakłamaną historią. To trafia do mojego przekonania i uważam za największy atut tego opowiadania. 

 

Ogólnie niezły puzzelek. Aż by się chciało poczytać inne, dodatkowe tło czy ciąg dalszy. Jeśli to na podstawie prawdziwych wydarzeń (jak czytam w komentach) to szacun za research i trzymanie się tego kręgosłupa w opowiadaniu, bardzo dobrze to wyszło. Jeśli by jednak miało to być coś bardziej fabularnego przydałoby się więcej akcji, drugie dno czy coś co ożywia akcję w wybranym przez ciebie klimacie (kryminał, akcja, horror itd.). 

 

Ogólnie podobało mi się to opowiadanie i oceniam na plus. Powodzenia przy innych tekstach :)

Nowa Fantastyka