
Krótkie opowiadanie inspirowane historią obrazu „Car Iwan Groźny i jego syn 16 listopada 1581 roku” Ilija Riepina oraz fragmentami prasowymi. Nie jest to fantastyka, ale jestem ciekawy czy wam się spodoba.
Krótkie opowiadanie inspirowane historią obrazu „Car Iwan Groźny i jego syn 16 listopada 1581 roku” Ilija Riepina oraz fragmentami prasowymi. Nie jest to fantastyka, ale jestem ciekawy czy wam się spodoba.
Zabytkowa moskiewska kamienica czasy świetności miała już dawno za sobą. Brudny, odpadający całymi płatami tynk sypał się na pokrzywione płyty chodnikowe. Pierwotny kolor budynku trudno było rozpoznać. Za komuny funkcjonował tu sklep mięsny na parterze, a nad nim mieściło się kilka mieszkań. Obecnie zabite dechami okna oraz drzwi pomalowane przez graficiarzy odstraszały potencjalnych inwestorów. Zresztą ta okolica nigdy nie należała najlepszych. Gdy stary właściciel wyzionął ducha, los budynku został przypieczętowany. Remontować się go nie opłacało, a wyburzyć nie można było ze względu na status zabytku. Teraz niemal wszyscy z utęsknieniem czekali, aż kamienica zawali się sama.
Pustostan żył jednak swoim życiem. Mimo że budynek od lat był w katastrofalnym stanie, został przejęty przez lokalnych pijaczków. Ci z kolei w jednym z mieszkań urządzili melinę.
– Kurrrwa! – smukły mężczyzna zatoczył się nagle na schodach, łapiąc kurczowo za barierkę. Drewniana poręcz skrzypnęła złowrogo, wyginając pod ciężarem. Na szczęście po chwili udało mu się odzyskać równowagę.
Był już lekko wstawiony po małpce, ale okazała się niewystarczająca. Potrzebował więcej.
– Kogo tam niesie?! – rozległ się męski głos, dobiegający z mieszkania na piętrze.
Nie odpowiedział, gramoląc się powoli na szczyt schodów.
– Pytam się, kto idzie?!
– To ja, Igor – odparł, stając w wejściu.
Nie wyglądał wyjściowo. Zwracała uwagę parodniowa szczecina na szczupłej twarzy, przygaszone spojrzenie i lekko posiwiałe włosy, mimo młodego jeszcze przecież wieku. Nosił czapkę z daszkiem, dla ochrony przed majowym słońcem, a także brudne, śmierdzące ubrania.
– Aaa, Podporin, to ty! – pojawił się przed nim uśmiechnięty mężczyzna, będący kierownikiem przybytku. – Tak żem myślał, że głos znajomy! Masz wpisowe?
– Sergiej… – wychrypiał. – Dej dziś na krechę.
– Znowu?! Chyba cię pojebało! Nie tym razem, towarzyszu!
– Kiedy rubelków brakuje, a pić się chce…
– Idź robić, albo na żebry… Nie obchodzi mnie, skąd weźmiesz pieniądze – odparł zimno.
Igor spojrzał na Sergieja z umęczoną miną, ale widząc jego nieustępliwość, po chwili zrezygnowany wycofał się na schody. Skoro nie mógł wejść do meliny, to musiał wybrać się na miasto, szukać szczęścia.
– Hej! Tylko pamiętaj o długu, który masz u mnie!- wykrzyknął za nim Sergiej.
Igor opuścił zrujnowany budynek, stając na chodniku przed kamienicą. Męczyło go pragnienie, a teraz na domiar złego zachciało mu się również palić. Westchnął głęboko. Ten dzień nie mógł być chyba gorszy. Ruszył przed siebie w stronę przystanku, z którego kursowały autobusy do centrum Moskwy. Liczył, że trafi na jakiegoś łaskawcę, który poratuje go datkiem. W bogatszych dzielnicach zwykle dawali więcej.
Po drodze zaglądał do koszy na śmieci, szukając niedopałków papierosów. Udało mu się w końcu odnaleźć jednego. Drżącymi rękami wydobył z kieszeni wyświechtaną zapalniczkę, a chwilę później delektował się już dymem tytoniowym.
W autobusie komunikacji miejskiej zajął miejsce przy oknie. O tej godzinie nie było wielu pasażerów, ale każdy z nich unikał go jak ognia, trzymając dystans. Igorowi to nie przeszkadzało. W ciszy obserwował mijane co chwila sportowe wozy oraz strzeliste budynki. W Moskwie bieda oraz bogactwo przenikały się wzajemnie, tworząc jeden spójny obraz.
– Proszę bilet do kontroli – zabrzmiał mu nagle głos nad głową. Igor przeniósł spojrzenie na młodego kanara, patrzącego na niego z niechęcią.
– Nie mam.
– Musisz ze mną wysiąść w takim razie.
Gdy tylko autobus zatrzymał się na przystanku, Igor posłusznie wstał ze swojego miejsca, a następnie wysiadł na chodnik. Kanar odciągnął go na bok.
– Pokaż dokument tożsamości.
– Nie mam.
Kanar omiótł go spojrzeniem, po czym westchnął, machnąwszy dłonią.
– Dobra, spadaj. Szkoda mi czasu na ciebie. Uznajmy, że mi uciekłeś.
Schował bloczek do wypisywania mandatów, po czym wsiadł do kolejnego autobusu, zostawiając Igora samego na przystanku.
Ten rozejrzał się uważnie po okolicy, próbując się rozeznać, w której części Moskwy się znalazł. Znał to miejsce. W pobliżu znajdował się park z pomnikiem niejakiego Dimitrova. Niewiele myśląc, przeszedł przez bramę, a następnie ruszył przez zieleń, wchodząc głębiej w alejkę. Nie było tu dużo ludzi, ale Igorowi to wystarczyło.
– Przepraszam, poratuje pani głodnego? Potrzeba mi na jedzenie.
Starsza pani siedząca na ławce, zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
– A ja się urodziłam wczoraj. Za uczciwą robotę się weź obiboku.
Igor skrzywił się lekko, ale nic nie odpowiedział, wymijając ją. Próbował dalej, prosząc napotkanych ludzi o pieniądze z różnym skutkiem. Niektórzy dawali mu po kilka rubli, inni zupełnie ignorowali jego prośby. Po drugiej stronie parku przy ulicy wreszcie mu się poszczęściło. Na parking podjechał elegancki pojazd, z którego wysiadł młody, wysportowany Rosjanin.
– Ładne auto, proszę pana. – stwierdził z szacunkiem. – Mogę popilnować jeśli potrzeba.
Mężczyzna zawahał się chwilę, po czym wyłuskał z portfela banknot o wartości pięciuset rubli, wkładając mu go do dłoni.
– W takim razie przypilnuj fury.
– Dzięki, kierowniku złoty – rzucił uradowany za oddalającym się już mężczyzną.
Oczywiście, gdy tylko ten zniknął z horyzontu, ruszył prędko, wchodząc w ulicę między budynki. Teraz tylko pozostało znaleźć jakiś monopolowy. Jak się okazało nie było to wcale proste w tej znamienitej okolicy. W międzyczasie zdążył minąć cerkiew św. Mikołaja bez rezultatu. Zrezygnowany zatrzymał się dopiero w małym parku przy Fontannie Sztuki.
– Zaraz, zaraz… – powiedział na głos, wytężając pamięć. – Wydaje mi się, że w Galerii Tretiakowskiej jest jakaś restauracyjka.
Cofnął się o ulicę, ostatecznie docierając przed wejście kompleksu, gdzie mieściło się muzeum sztuk plastycznych. Przeczucie go nie zawiodło, przy wejściu rzeczywiście zlokalizowany był bufet dla gości, gdzie między innymi sprzedawano alkohol.
Igor ściągnął czapkę, przeczesując przy tym włosy palcami, a następnie dłońmi przejechał po koszulce, nieco ją rozprostowując. Pewnym krokiem wszedł do środka, a następnie podszedł do lady. Za kontuarem stała młoda dziewczyna, obsługująca klientów.
– Dzień dobry, macie tu może wódę?
– Mamy – przyznała niechętnie, spoglądając na przybysza spode łba.
Igor przebiegł wzrokiem po półkach, wskazując na jedną z butelek. Wydobył przy tym pomięty banknot, kładąc go na ladę.
– Tę najtańszą poproszę.
Poza flaszką dziewczyna podała mu również kieliszek.
– Dziękuję szanownej pani – powiedział szczerze zaskoczony. – Prawdziwie kulturalny przybytek!
Igor zabrał cały zestaw do stolika przy oknie, a gdy już rozsiadł się na krześle, nalał sobie wódki. Jednym sprawnym ruchem wychylił całą setkę. Po chwili zrobiło mu się dobrze, gdy alkohol zaczął działać.
W międzyczasie obserwował gości, którzy wchodzili i wychodzili z galerii. Pełno było turystów o azjatyckich rysach twarzy, albo wycieczek szkolnych. Dzisiaj, mimo poniedziałku panował tu spory ruch.
– Może warto zobaczyć – stwierdził, napełniając ponownie kieliszek. Po chwili podniósł go do ust.
Patrząc na licznych uśmiechniętych turystów, przetaczających się tłumnie przez muzeum, zaczęły nim targać różne myśli i emocje. Wszyscy oni musieli mieć dobre życie, mogąc pozwolić sobie na przyjazd do Moskwy, by podziwiać tu sztukę. Byli młodzi, mając przy tym kochające rodziny, albo też małżonków, czekających na nich w domach. A co on miał? Poza zniszczonym przez alkohol życiem bez perspektyw nie zostało mu wiele. Nie zaznał dobrego życia. Wychował się w patologii, a potem skończył na ulicy.
Mimowolnie z oczu pociekły mu łzy, gdy nalewał do szkła kolejną porcję. Ekspedientka, dostrzegłszy, że płacze, odwróciła głowę. Nic ją to nie obchodziło.
Fala żalu przetoczyła się przez serce Igora, więc wypił kieliszek wódki jednym haustem, licząc na szybkie znieczulenie. Alkohol uderzył tym razem mocniej, otępiając umysł. Ogarnęła go niewytłumaczalna złość na tych wszystkich ludzi. Opróżnił tak całą butelkę, nim wstał, a następnie chwiejąc się lekko, wyszedł z bufetu na dziedziniec.
Spojrzał na wejście do galerii, podejmując nagle decyzję, a następnie niezatrzymywany przez nikogo wparował do wnętrza galerii.
– Hej, trzeba kupić bilet! – zawołała za nim pani z okienka. Zignorował ją, przedzierając się przez wycieczkę.
– Ochrona!
Igor wbiegł do dużej sali, a potem rzucił okiem na otaczających go ludzi. Ci patrzyli na niego zdezorientowani zamieszaniem.
– Kurrrwa, ja wam zaraz pokażę, gnoje! Na mnie będziecie się lampić?!
W przypływie złości chwycił za metalowy słupek barierkowy, stojący przed nim, a następnie z całej siły cisnął nim w szklaną osłonę najbliższego malowidła. Szkło rozprysło się w drobny mak. Rozległ się głośny alarm, a Igor znieruchomiał spoglądając na to co uczynił. Nim zdążył cokolwiek więcej zrobić, dwóch ochroniarzy obezwładniło go, przyciskając do posadzki.
– Puśćcie mnie do kurwy!
Pełen złości próbował wierzgać, nim wykręcili mu ręce za plecy. Mniej więcej w tej pozycji przeleżał aż do przyjazdu policji, co jednak nie trwało długo. Miał czas, żeby nieco ochłonąć. Po piętnastu minutach pojawiło się nad Igorem dwóch funkcjonariuszy z kajdankami. Jeden z nich skuł mu ręce, podnosząc go z podłogi.
– Pijany jak bela – stwierdził bez zdziwienia, czując woń alkoholu. – Iwan, ogarniesz ten bajzel?
– Jasne. – Drugi z policjantów skinął głową, wydobywając z kieszonki munduru notatnik służbowy. Musiał przeprowadzić standardowe czynności na miejscu zdarzenia, przepytać świadków i zabezpieczyć monitoring. – Weź go do radiowozu, coś czuję, że prędko nie wyjdzie z paki. Niech przetrzeźwieje. Potem go przesłuchamy.
– Doigrałeś się, pijaczyno – westchnął, po czym pociągnął milczącego Igora w kierunku wyjścia. – Tym razem nabroiłeś.
***
Sala przesłuchań na posterunku, przypominała nieco te z hollywoodzkich filmów o amerykańskich szpiegach w Rosji. Stanowiła niewielkie pomieszczenie wyłożone niedomytymi kafelkami. Pośrodku stał przykręcony do podłogi metalowy stół oraz dwa krzesła. Na suficie wisiała metalowa lampa z jarzeniówką.
– Imię?
– Igor.
– Nazwisko?
– Podporin.
– Mam dla ciebie dobrą i złą nowinę, Podporin. Zła jest taka, że pójdziesz do paki i to na bardzo długo, a dobra, że będziesz jutro sławny. Chociaż nie wiem, czy będziesz z tego zadowolony. Raczej nie.
Igor właśnie zaczął trzeźwieć, więc zaczął też rozumieć, że nawywijał. Spędził w celi kilka godzin, leżąc na twardym materacu. Musiał też korzystać z metalowego kibelka, stojącego w kącie pomieszczenia. Wydarzenia z poranka pamiętał jak przez mgłę.
– Co zrobiłem?
Funkcjonariusz przed nim uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał w notatki.
– Z tego co widzę, zrobiłeś burdę w Galerii Tretiakowskiej, uszkadzając przy tym bezcenny obraz przedstawiający Iwana IV Groźnego i jego syna autorstwa mistrza malarstwa Ilija Riepina. Coś świta?
– Chyba tak…
– Przejdźmy do sedna, dlaczego to zrobiłeś?
Igor przełknął ślinę, wytężając pamięć.
– Bufet… piłem wódę w bufecie… trochę mnie przytłoczyło. Po pijaku mi odpierdala czasem. Naprawdę nie chciałem tego zrobić…
– Teraz trochę za późno na czynny żal, czyż nie? – policjant zanotował coś na papierze. – Masz jakąś rodzinę, którą trzeba poinformować, gdzie jesteś?
– Nie
– W takim razie to wszystko. Wrócisz teraz do celi. Wkrótce dostaniesz obrońcę z urzędu.
***
Minęło zaledwie kilka godzin od przesłuchania, gdy pod celę przyszedł ten sam funkcjonariusz, prowadzący rozmowę wcześniej. Tym razem zachowywał się jednak inaczej. Sprawiał wrażenie poważnego. Widać było, że jest spięty.
– Pójdziesz ze mną.
Igor zwlókł się z pryczy, podchodząc do krat.
– Gdzie idziemy?
– Masz gości.
– Gości?
– Tak, ktoś chce z tobą porozmawiać.
Policjant zaprowadził go do tej samej salki, gdzie był wcześniej przesłuchiwany. Na krześle czekał tam na niego elegancko ubrany młody mężczyzna w stroju cywilnym. Przed nim leżała teczka, a na niej różne dokumenty w nieładzie. Drugi w garniturze stał oparty o ścianę, obok jego nogi stała skórzana torba. Igor został przykuty do stołu, a potem funkcjonariusz opuścił pomieszczenie.
– Kim jesteście?
Mężczyzna uśmiechnął się.
– Nikołaj Nurow, oficer FSB, a to twój prawnik – wskazał dłonią na stojącego obok. Potem wyciągnął papierosa, po czym bezceremonialnie go odpalił, zaciągając się głęboko. Spojrzał w notatki. – A ty jesteś Igor Podporin, lat trzydzieści siedem, bezrobotny pochodzący z Woroneża, alkoholik. Wszystko się zgadza?
Zimny pot wstąpił na czoło Igora.
– Tak – odparł cicho.
– Świetnie. Powiem ci, co się stanie. Nieszczęśliwie obraz, który zaatakowałeś, mocno ucierpiał. Jak już ustaliliśmy z obecnym tu twoim obrońcą, zostaniesz prawdopodobnie oskarżony o zniszczenie obiektu o wartości kulturowej, za co dostaniesz co najmniej dziesięć lat w kolonii karnej. Wierz mi, nie traktujemy łagodnie ludzi, którzy targają się na dziedzictwo naszej matki Rosji. Z tego co widzę, działałeś pod wpływem alkoholu, czy to prawda?
– Tak
Nikołaj westchnął.
– Wygląda to dla nas jako Rosji, przyznajmy szczerze, dość niekorzystnie na tę chwilę, a informacja pójdzie wkrótce w świat. Tego jestem pewien. Zrobimy to tak: zmienisz zeznania na… Korzystniejsze. W zamian dostaniesz krótszy wyrok, dajmy na to… – spojrzał kątem oka na prawnika.
– Dwa i pół roku – wtrącił.
– Tak, dwa i pół roku w kolonii karnej.
Igor przełknął ślinę. Zrobiło mu się ciepło.
– Co muszę zrobić?
Mężczyzna znów się uśmiechnął.
– Teraz się skup. Za tydzień masz kolejne przesłuchanie. Powiesz wtedy, że Iwan IV groźny nie zabił swojego syna, że to obrzydliwa prowokacja przeciw Rosjanom i fałszowanie historii. Twoją motywacją było oczywiście sprzeciwienie się przedstawianiu cara na tym obrazie jako mordercy syna. Możesz dodać, że uważasz, iż powinien zostać świętym. Zrozumiałeś? Czy mam powtórzyć?
– Tak – zapewnił gorliwie Igor. Rozumiał doskonale, że ważą się teraz jego losy.
– Przygotują ci też gotowe zeznania, które podpiszesz. Kopia dokumentacji zostanie dostarczona stojącemu tu obrońcy. Wtedy omówicie sobie wszystko. Widzimy się dziś, miejmy nadzieję po raz ostatni, panie Podporin. Rozumiemy się dobrze?
– Tak, panie oficerze.
– Dobrze, myślę, że tu skończyliśmy – skinął głową ku prawnikowi, po czym spojrzał znów na Igora. – Zmarnowałeś i tak mój cenny czas, którego nigdy nie mam zbyt wiele.
Wkrótce do sali wszedł zawołany funkcjonariusz, odprowadzając więźnia z powrotem do celi. Igorowi zrobiło się słabo, więc usiadł na pryczy. Cały się trząsł ze strachu. Mimo że niewątpliwie nie uda mu się uniknąć więzienia, to za swój wybryk groziło mu ponad dziesięć lat kolonii karnej. Zamknął oczy, próbując wszystko to przyswoić. Czekał go jeszcze proces, a po wyroku skazującym, odsiadka. Będzie musiał dobrze odegrać swoją rolę.
***
Następnego dnia wiadomość o czynie Igora Podporina poszła w świat. Uszkodzenie obrazu nazywanego rosyjską Mona Lisą wzbudziło dużą sensację, również na zachodzie, gdzie odbiło się szerokim echem w środowisku artystycznym. Dziesiątki gazet oraz portali internetowych rozpisywały się o tym wydarzeniu, dlatego informacja przebiła się do większego grona odbiorców, nie tylko powiązanych ze sztuką.
Mało kto wierzył, że Igor dokonał tego wandalizmu z pobudek ideologicznych, jak twierdził, a jego zapewnienia o uwielbieniu dla cara Iwana IV nie brzmiały wiarygodnie. Niemniej wielu ludzi z zaciekawieniem śledziło proces, a także czytało potem o jego skazaniu.
Zniszczony obraz został poddany renowacji, natomiast Państwowa Galeria Tretiakowska oszacowała straty na trzydzieści milionów rubli, czyli około czterysta dwadzieścia tysięcy euro i zapowiedziała, że będzie się domagać od Podporina rekompensaty na drodze sądowej. Cóż, powodzenia z tym.
Witaj. :)
Z profilu trudno mi odczytać datę rejestracji, dlatego też, widząc to jedyne opowiadanie i jeden komentarz, gratuluję Ci debiutu na naszym Portalu i zachęcam do zerknięcia w dział Publicystyka, gdzie przydatne Poradniki (np. Drakainy dla Nowicjuszy) pomogą w lepszym rozeznaniu się tutaj, publikacji opowiadań, zapisach dialogów czy poprawności językowej. :) W HP także są przydatne wątki, np. o dialogach, pomocy językowej, merytorycznej i różnej. :) Zapraszamy! :)
Ze spraw technicznych mam następujące wątpliwości i sugestie (zawsze – tylko do przemyślenia):
Zresztą ta okolica nigdy nie należała najlepszych. – brak części zdania?
– Kurrrwa! – smukły mężczyzna zatoczył się nagle na schodach, łapiąc kurczowo za barierkę. – błędny zapis dialogu?
– Aaa, Podporin, to ty! – pojawił się przed nim uśmiechnięty mężczyzna, będący kierownikiem przybytku. – i tu?
– Hej! Tylko pamiętaj o długu, który masz u mnie!- wykrzyknął za nim Sergiej. – i tu?
– Teraz trochę za późno na czynny żal, czyż nie? – policjant zanotował coś na papierze. – i tu?
Czyli – dialogi całe do generalnej poprawy, ja już reszty przykładów nie wypisuję.
Drewniana poręcz skrzypnęła złowrogo, wyginając pod ciężarem. – brak części zdania?
Starsza pani (tu też przecinek, albo usunąć kolejny?) siedząca na ławce, zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
Dzisiaj, mimo poniedziałku (tu podobnie, tylko odwrotnie?) panował tu spory ruch.
Za uczciwą robotę się weź obiboku. – przecinek przy Wołaczu?
Mogę popilnować (przecinek?) jeśli potrzeba.
Jak się okazało (i tu?) nie było to wcale proste w tej znamienitej okolicy.
Patrząc na licznych uśmiechniętych turystów, przetaczających się tłumnie przez muzeum, zaczęły nim targać różne myśli i emocje. – błędna składnia zdania? – wygląda na to, że to myśli i emocje patrzyły na turystów
Rozległ się głośny alarm, a Igor znieruchomiał spoglądając na to (przecinek?) co uczynił.
Sala przesłuchań na posterunku, przypominała nieco te z hollywoodzkich filmów o amerykańskich szpiegach w Rosji. – zbędny przecinek?
Z tego (przecinek?) co widzę, działałeś pod wpływem alkoholu, czy to prawda?
– Tak (brak kropki?)
Uszkodzenie obrazu nazywanego rosyjską Mona Lisą wzbudziło dużą sensację, również na zachodzie, gdzie odbiło się szerokim echem w środowisku artystycznym. – literówka?
Przedmowa odsyła do obrazu, który odszukałam z ciekawości w necie i rzeczywiście robi piorunujące wrażenie. Nie znałam go i mocno zdumiały mnie słowa, porównujące dzieło do – uwielbianej przeze mnie – „Mony Lisy”, ale – jak rozumiem z Przedmowy – wzorowałeś się na mediach, zatem ok. :)
Cały tekst jest ciekawy, natomiast w moim czuciu stanowi relację dziennikarską, reportaż, sprawozdanie itp. Szczególnie zakończenie tak brzmi. Początek wprowadził w opowiadanie, zawierał wiele jego cech, potem była coraz bardziej „sucha” relacja. :)
Przedmowa, przyznam, rozbudziła moje nadzieję, że uczynisz coś z okrutnym carem albo uratujesz w opowiadaniu jego syna, że ich ożywisz, pokażesz duchy, dodasz nieco fantastyki (wiem, zastrzegłeś, że jej brak, ale jednak…). :)
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet
Ok. Opisałeś w miarę dokładnie prawdziwe wydarzenie z roku 2018 (włącznie z personaliami sprawcy i wyrokiem). Jest w sieci w wielu miejscach. Ale ani to fantastyka, ani gotowe opko (najwyżej jakiś wstęp do wstępu). Zwyczajny opis sytuacji z życia. Jestem na nie. Zdecydowanie. Aha: Dymitrow, a nie Dymitrov, "cóż, powodzenia z tym"– i to cały finał???
Już tylko spokój może nas uratować
Hej :)
@bruce dziękuję za wnikliwe przeczytanie oraz wyszczególnienie drobnych niedoróbek. Pochylę się nad nimi w wolnej chwili, jako że musiały umknąć. Praca redaktorska nie jest moją mocną stroną. Zdecydowanie nie zgodzę się, jednak że to relacja dziennikarska. Wykorzystałem dostępne informacje prasowe do stworzenia czegoś nowego, do przedstawienia znanej/nieznanej historii na nowo, do wyciągnięcia tego, co znajduje się poza kurtyną prasową. Interpretacja szczątkowych informacji oraz wykorzystanie jej do stworzenia fabuły wymaga zarówno sporo pracy, jak i umiejętności, a także jest formą sztuki. Pozdrawiam ciepło :)
@Rybak3 Tak, takie jest zakończenie. Ponadto rzeczywiście to jest gotowe/skończone opowiadanie.
Szanowny Autorze, oczywiście to tylko moje odczucia. Nie przeczę, że napisałeś coś nowego, lecz moim zdaniem, w obecnej formie, bliżej temu tekstowi do relacji/sprawozdania dziennikarskiego. :)
Pozdrawiam serdecznie i także dziękuję. :)
Pecunia non olet
Nie zgodzę się znów, no ale cóż, każdy może mieć swoje zdanie :) Dziękuję jeszcze raz za ciepłe przyjęcie :)
Moim zdaniem bruce ma rację. A że z zawodum dziennikarz, to tym bardziej ma rację, jak mniemam .
Już tylko spokój może nas uratować
Bruce wskazała Ci błędy w dialogach, ale ich nie poprawiłeś, więc podrzucam poradnik:
http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794
Drewniana poręcz skrzypnęła złowrogo, wyginając pod ciężarem.
Co poręcz wyginała? ;) Poza tym drewniana poręcz może spać do kolejnego akapitu, bo nie stanowi już didaskaliów dialogu.
Na szczęście po chwili udało mu się odzyskać równowagę.
Z obecnego zapisu wynika, że ciężarowi udało się uzyskać równowagę.
Zwracała uwagę parodniowa szczecina na szczupłej twarzy, przygaszone spojrzenie i lekko posiwiałe włosy, mimo młodego jeszcze przecież wieku.
Wśród bezdomnych zwracała uwagę?! Hehe! ;)
– Hej! Tylko pamiętaj o długu, który masz u mnie!- wykrzyknął za nim Sergiej.
Brak spacji po wykrzykniku.
Udało mu się w końcu odnaleźć jednego.
Skoro niedopałek to jeden.
O tej godzinie nie było wielu pasażerów, ale każdy z nich unikał go jak ognia, trzymając dystans.
Unikanie jako ognia jest wystarczające, trzymanie dystansu ma słabszy wydźwięk i wydaje mi się zbędne.
– Musisz ze mną wysiąść w takim razie.
Zmieniałabym szyk.
W rosyjskiej historii nie trzeba wskazywać, że człowiek jest Rosjaninem. gdyby był Uzbekiem, to mogło by mieć znaczenie.
Oczywiście, gdy tylko ten zniknął z horyzontu, ruszył prędko, wchodząc w ulicę między budynki.
W ulicę między budynki mi się nie podoba.
W międzyczasie zdążył minąć cerkiew św. Mikołaja bez rezultatu.
Brzmi jakby należało się spodziewać monopolowego w cerkwi.
Po chwili zrobiło mu się dobrze, gdy alkohol zaczął działać.
Zmieniałaby szyk zdania na:
Po chwili, gdy alkohol zaczął działać, zrobiło mu się dobrze.
Pełno było turystów o azjatyckich rysach twarzy, albo wycieczek szkolnych.
Niezgrabne zdanie.
Dzisiaj, mimo poniedziałku panował tu spory ruch.
A to jest zbędne, bo powtarza ogólniej, to co wiemy z poprzedniego.
Patrząc na licznych uśmiechniętych turystów, przetaczających się tłumnie przez muzeum, zaczęły nim targać różne myśli i emocje.
Patrząc zaczęły? No, raczej nie.
Wszyscy oni musieli mieć dobre życie, mogąc pozwolić sobie na przyjazd do Moskwy, by podziwiać tu sztukę.
Tu też źle. Trzeba dodać parę słow i przeredagować. Skoro mogli sobie pozwolić na przyjazd do Moskwy i podziwianie sztuki, z pewnością mieli/wiedli dobre życie?
Byli młodzi, mając przy tym kochające rodziny, albo też małżonków, czekających na nich w domach.
Tu też do przerobienia.
Nic ją to nie obchodziło.
Jej.
Spojrzał na wejście do galerii, podejmując nagle decyzję, a następnie niezatrzymywany przez nikogo wparował do wnętrza galerii.
On widział wejście już z restauracji, teraz znowu?
Nie zachwyciło mnie. poro dziwnych konstrukcji zdań, źle zapisane dialogi, bardzo drewniane dialogi.
Masz pomysł, czuje klimat, ale nad resztą należałoby popracować.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Moim zdaniem bruce ma rację. A że z zawodum dziennikarz, to tym bardziej ma rację, jak mniemam .
W sensie, że ja z zawodu jestem dziennikarzem, Rybaku3? :)
Pecunia non olet
staropolszczyzna zwyczajna????
Już tylko spokój może nas uratować
domyślne lacińskie skrócone "sum" czyli "jestem"
Już tylko spokój może nas uratować
Cześć,
Zainteresowało mnie Twoje opowiadanie, bo poruszasz ciekawy temat. Tekst wciąga od początku, choć zakończenie trochę rozczarowuje. Jeżeli chciałeś stworzyć fabularyzowany opis prawdziwego zdarzenia, to się udało, ale poza tym niewiele się w nim dzieje. Podobnie jak Bruce, liczyłem, że wydarzy się coś więcej. Uprzedzałeś, że nie ma tu fantastyki, ale spodziewałem się jakiegoś zwrotu akcji, zaskoczenia albo choćby morału (chyba, że czegoś nie zrozumiałem). Oczywiście nie każdy tekst musi kończyć się fajerwerkami czy pouczeniem. Ostatecznie opowiadanie jest ciekawe, ale „zwykłe”.
Pozdrawiam,
rr
Przeczytałem. Oryginalny pomysł. Postacie zachowują się naturalnie do swojej roli i bez udziwnień. To też na plus. Największy za realny obraz współczesnej Rosji. Zgniłej, rozpadającej się, skorumpowanej., nacjonalistycznej, z zakłamaną historią. To trafia do mojego przekonania i uważam za największy atut tego opowiadania.
Ogólnie niezły puzzelek. Aż by się chciało poczytać inne, dodatkowe tło czy ciąg dalszy. Jeśli to na podstawie prawdziwych wydarzeń (jak czytam w komentach) to szacun za research i trzymanie się tego kręgosłupa w opowiadaniu, bardzo dobrze to wyszło. Jeśli by jednak miało to być coś bardziej fabularnego przydałoby się więcej akcji, drugie dno czy coś co ożywia akcję w wybranym przez ciebie klimacie (kryminał, akcja, horror itd.).
Ogólnie podobało mi się to opowiadanie i oceniam na plus. Powodzenia przy innych tekstach :)