- Opowiadanie: TaTaR - Rycerze - Made in Poland [18+]

Rycerze - Made in Poland [18+]

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Ambush, Użytkownicy IV

Oceny

Rycerze - Made in Poland [18+]

Pub Kufelek był tego wieczora wyjątkowo zatłoczony. Z okazji meczu Polska – Mali, organizacja „Rycerze Rzeczpospolitej” zorganizowała wspólne wyjście, aby kibicować drużynie narodowej. Jednak po czterdziestu pięciu minutach pierwszej połowy nastroje były bardzo złe, a przyśpiewki, takie jak „Polska, Biało – Czerwoni”, pozostawały już tylko wspomnieniem. I nie chodziło nawet o wynik. Dwa do zera dla drużyny z Afryki, było właściwie najmniejszym wymiarem kary. Ale ten styl! Brak zaangażowania, zerowa współpraca między formacjami, nie mówiąc już o dramatycznie niskich umiejętnościach indywidualnych i taktyce pamiętającej poprzednie stulecie. Poziom frustracji i rezygnacji osiągał stan, przy którym zgromadzeni zaczynali szukać wymówek, aby urwać się wcześniej do domu. Wiadomo, kibicowanie reprezentacji było obowiązkiem patriotycznym, ale co poradzić, gdy czeka nas wizyta u dentysty, albo poważnie chorej matki?

Szefu westchnął ciężko. Trochę rozumiał kamratów, bo jego też bolały zęby na samą myśl o tych torturach. Jednak z drugiej strony… Pewnie będzie musiał wkroczyć, żeby utrzymać towarzystwo w ryzach. W końcu to on stworzył „Rycerzy Rzeczpospolitej”. Dzięki niemu, oraz potędze narodowego socjalizmu, banda zadymiarzy, złodziejaszków i kiboli, stała się PATRIOTYCZNĄ bandą zadymiarzy, złodziejaszków i kiboli. Wystarczyło ponaszywać wszędzie polskie flagi, aby ich ekscesy magicznie zamieniły się w walkę o czystość narodu. Nawet niektóre media i politycy zaczynali się do nich przymilać. Dlatego Szefu dbał o zachowanie pozorów. Jeśli zaczną się dezercje, trzeba będzie walnąć mowę motywacyjną.

Uratował go gwizdek oznaczający zakończenie pierwszej połowy meczu. Gdy spiker zapowiedział program informacyjny, ludzie wyraźnie odetchnęli z ulgą. Większość sięgnęła po telefony, żeby oderwać myśli od piłki nożnej i tylko Potok, jak zawsze optymistycznie, perorował, że druga połowa z pewnością będzie lepsza. Potok miał dwa metry wysokości, dwa metry szerokości i ostatnia rzecz jaką można było o nim powiedzieć, to że jest bystry jak górski potok. Dlatego mało kto słuchał jego wywodów o niechybnym odrodzeniu się reprezentacji w następnych czterdziestu pięciu minutach.

Prezenter wiadomości wymieniał kolejne kraje, które prowadziły wojnę, były blisko prowadzenia wojny, albo miały wkrótce zacząć prowadzić wojnę, gdy nagle jeden z członków organizacji wstał i trzymając nad głową telefon jako dowód, zaczął krzyczeć.

– Słyszeliście o tym studencie z Afryki, który zaraził kilka lasek HIVem? Cholerni czarni.

W pubie zawrzało. Mężczyźni przekrzykiwali się, wymyślając coraz odleglejsze miejsca, do których można by zesłać czarnoskórych obcokrajowców. Prym wiódł oczywiście Potok, który jak zwykle nakręcał się najbardziej. Wyciągnął, leżący zawsze pod ręką, kij bejsbolowy i wymachując nim, krzyczał.

– Jebane czarnuchy! Wyjebać ich! Niech tylko, któryś tu przyjdzie!

Niestety, z sali spoglądały na niego wyłącznie słowiańskie, zakazane mordy, więc po chwili odłożył sprzęt sportowy i tylko łypał groźnie na boki, jakby mając nadzieję, że jednak jakiś Afrykanin wejdzie do lokalu. W międzyczasie kolejny członek organizacji podzielił się swoim znaleziskiem.

– A słyszeliście o tym Ukraińcu, który spowodował wypadek po pijaku. Dwa promile miał.

Tym razem nienawiść „Rycerzy” skierowała się na sąsiadów Polski. Przekleństwom i groźbom nie było końca, a Potok znów zaczynał świrować.

– Jebani Ukraińcy! Niech tylko któryś się tu pojawi!

Przez chwilę wielkolud wyglądał jakby miał wybiec w poszukiwaniu imigrantów, ale ostatecznie ograniczył się do groźnego wodzenia wzrokiem po sali. Niestety, ponownie nie miał okazji się wykazać, bo nikt z zebranych nie mówił z akcentem, który mógłby zdradzić jego pochodzenie spoza wschodniej granicy.

W międzyczasie, prowadzący program przeszedł do wiadomości krajowych, z których pierwszą, była dość już nieświeża sprawa Przemysława W., który zabił żonę i teściową siekierą. Ta informacja rozpoczęła festiwal żartów o teściowych, więc chwilowo obrona czystości rasowej ojczyzny zeszła na dalszy plan.

– Jebani Polacy!

Cała sala nagle zamilkła, a kilkadziesiąt zszokowanych spojrzeń spoczęło na Potoku. Ten jak zwykle źle odczytał nastoje i zadowolony z uwagi otoczenia, ciągnął coraz głośniej.

– Wyjebać ich z Polski! Jak bym któregoś złapał! Zaraz. Chwila…

Mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego twarz nagle ściągnęła się w grymasie wściekłości, a ręka powędrowała po pałkę. Huk przewracanych stolików i upadających krzeseł towarzyszył błyskawicznej ewakuacji „Rycerzy Rzeczpospolitej”, którzy stłoczyli się pod ścianami, byle tylko znaleźć się jak najdalej od wielkoluda. Co by nie mówić, zupełnie inną rzeczą było naśmiewanie się z niego za plecami, a zupełnie inną, znalezienie się po niewłaściwej stronie jego bejsbola. Szefu natychmiast wkroczył do akcji.

– Stary, co ty odpierdalasz.

– No widziałeś, co ci Polacy wyprawiają. Przez nich rośnie przestępczość w kraju.

Przywódca organizacji policzył w myślach do pięciu, żeby się uspokoić i kontynuował najłagodniejszym głosem jaki był w stanie wydobyć.

– Przecież to tylko jeden gościu. Nie możesz tak generalizować. W każdej rodzinie znajdzie się jakaś czarna owca. Co nie, chłopaki?

Chór skwapliwych potwierdzeń i zapewnień o konieczności rozpatrywania każdego przypadku indywidualnie, wyraźnie uspokoił Potoka, który opuścił kij bejsbolowy i zamyślił się, próbując poukładać w głowie świeżo zdobyte informacje. Wyglądało na to, że kryzys został zażegnany, ale niestety, właśnie w tym momencie drzwi otworzyły się i stanął w nich, jak zwykle spóźniony, Budzik. Jeden z najmłodszych członków organizacji wpadł prawie godzinę po zaplanowanym terminie spotkania i już od drzwi zaczął krzyczeć.

– Słyszeliście o tej aferze z przeterminowanym mięsem w chińskiej knajpie?! Cholerni Chinole. Może ich wszystkich… – Szefu wzniósł oczy ku niebu w niemym błaganiu o świętą cierpliwość, po czym szybko wymierzył nowo przybyłemu szturchnięcie w potylicę, co skutecznie przerwało słowotok.

– Budzik, czy wiesz, że to bardzo nieładnie tak uogólniać? Pomyśl, jak ty byś się poczuł, gdyby ktoś oskarżał cię o złodziejstwo, tylko dlatego, że jesteś Polakiem?

– Matka mi ostatnio o tym truła. – Nadeszło wsparcie gdzieś z głębi sali. – To się nazywa etykietowanie.

– O właśnie, Budzik. Chyba nie chciałbyś etykietować?

– A czy nie to zawsze ro… – Drugie szturchnięcie w potylicę pomogło młodziakowi podjąć jedynie słuszną decyzję. – Nie no, pewnie, że nie.

Gwizdek rozpoczynający finalną część spotkania piłkarskiego zabrzmiał niczym wybawienie. Mężczyźni wyciągnęli biało – czerwone szaliki i ze zdwojoną energią zaczęli kibicować drużynie narodowej. Potok wpatrzył się w ekran, zapominając o całym świecie. Rozgrywka pochłaniała go bez reszty, tak jakby już za chwilkę, już za momencik, reprezentacja miała przejść cudowną przemianę i wzlecieć, niczym dumny orzeł, ku szczytom futbolowego panteonu.

Tymczasem Szefu zatonął w niewesołych rozmyślaniach. Narodowy socjalizm wymagał pewnej, nazwijmy to, elastyczności moralnej i intelektualnej, której niestety Potokowi brakowało. Jak, do cholery, miał mu wytłumaczyć, że gdy obcokrajowiec popełniał przestępstwo, była to wina wszystkich imigrantów, ale gdy robił to Polak, był to tylko jednostkowy przypadek. Ehhhh. Trzeba będzie znów przestudiować materiały źródłowe.

 

Posłowie

Zakładam, że większość czytających nie będzie miała problemu z przesłaniem tego opowiadania, ale w dobie, gdy umiejętność czytania ze zrozumieniem, staje się sztuką umierającą, wolę od razu zaznaczyć: w tym tekście naśmiewam się z nazizmu, rasizmu i niektórych organizacji „patriotycznych”, które zwykłą bandyterkę przykrywają biało – czerwonym płaszczykiem. Wulgaryzmy nie powinny być czytane poza kontekstem i absolutnie nie próbuję obrażać lub dyskryminować żadnej rasy lub narodowości.

Koniec

Komentarze

Nie poczułam się urażona. ale za to uśmiechnęłam się kilkakrotnie. 

Niestety ruchy radykalne rosną w siłę i nic nie wskazuje, żeby miało się to szybko zmienić.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Mocno prawdziwe, niestety. Znam osobiście kilku takich Potoków, ale to nie oni są największym problemem. Największym problemem są tacy ich szefowie, różne łajzy, mejzy, bonkiewicze, jaszczury czy inne ludwiczki – niegłupie, lecz zaślepione jedyną słuszną narracją owieczki. 

Swoją drogą – byłem dziś w Tychach pod stadionem i na jednej z kas biletowych jest mural przedstawiający ojca z synem, idących tunelem na trybuny stadionu. Pod muralem jest napis: Witaj synu w świątyni futbolu, tutaj nauczysz się wiary, miłości i honoru. Oglądając to miałem ochotę wrócić do czasów, kiedy sprayami mazałem na ścianach graffiti i zamienić ostatnie, zakłamujące rzeczywistość słowa na "nauczysz się tutaj głupoty, bandyctwa i braku honoru", żeby mural oddawał stan faktyczny.

Nie klikam tylko z powodu braku fantastyki, bo warsztatowo jest spoko.

Pozdrawiam serdecznie 

Q

Known some call is air am

Tekst jest solidny pod względem warsztatowym, a nawet całkiem interesujący. Natomiast płynące z niego przesłanie uważam za szkodliwe i naiwne. Żeby była jasność: jestem przeciwnikiem rasizmu i ksenofobii, rozumianych jako wrogi stosunek do innych ludzi wyłącznie przez wzgląd na ich odmienną narodowość, kolor skóry itd. Zgadzam się również, że huligani, zwani kibolami, nierzadko kryją się za patriotyczną retoryką, tylko po to by usprawiedliwić swoje huligańskie wybryki.

Ale…

Oczywistą oczywistością jest, że każdy naród na świecie ma swoich bandytów, morderców, gwałcicieli, złodziei itp. Jednakże… poszczególne narody, kraje i państwa różnią się między sobą (i to niekiedy drastycznie) odsetkiem popełnianych przestępstw. Różnice te wynikają z wielu czynników, a jednym z kluczowych jest czynnik kulturowy.

Jeżeli więc z państwa X, które ma bardzo wysoki odsetek przestępczości, nastąpi duży napływ ludności do państwa Y o niskim odsetku przestępczości, to oczywiste jest, że poziom przestępczości w państwie Y wzrośnie. Im większy będzie ten napływ, tym bardziej ten poziom wzrośnie.

Doprawdy, nie trzeba być geniuszem, aby rozumieć tak prostą zależność. Zdumiewa mnie zatem, że tak wielu niezwykle inteligentnych ludzi – najczęściej o lewicowym profilu poglądów – zdaje się tej oczywistości nie dostrzegać. Często są na tyle ideologicznie zaślepieni, że nie potrafią wyciągnąć właściwych wniosków z doświadczeń innych państw, położonych bardzo blisko.

Skutki politycznych wyborów takich ludzi – a jest ich mnóstwo – będą niestety opłakane.

Witaj. :)

Szort jest mocny i drastyczny w swej wymowie. Jaskrawo pokazane zostało to, co dobre, a co złe. Nasuwa mi się maksyma Machiavellego sprzed pięciuset lat (!) – “tłum zawsze pójdzie za pozorami” – jest ciemny, głupi i można nim dowolnie kierować/sterować/manipulować.

Przy czytaniu mimowolnie wspominałam czasy największych sukcesów polskiej reprezentacji, bo miałam to szczęście, że mogłam na żywo oglądać mecze ekipy Górskiego, a także Piechniczka. :) Duma, jaką wtedy czuliśmy jako Naród, jest trudna do opisania. :) 

Za przesłanie szorta daję klik, choć ukazane jest ono jak na mój gust bardzo drastycznie (pewnie celowo, wiem). :)

Pozdrawiam serdecznie. ;) 

Pecunia non olet

Przeczytałem. I to jest świetne! :) Aż przyjemnie poczytać, miła odmiana od tego galopującego, polskiego nacjonalizmu. Takie teksty są potrzebne aby piętnować to polskie rasiolstwo, ksenofobię, nacjolstwo i inne negatywne cechy. Dlatego ta satyra przypadła mi do gustu i trzymam kciuki za podobne prace :) 

Nowa Fantastyka