- Opowiadanie: feroluce - Trzeci aspekt

Trzeci aspekt

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Trzeci aspekt

Ocean wydała się Oberonowi nienaturalnie spokojna. Jutro w końcu miał zakładać jej osłony, powinna wykazywać się większym pobudzeniem emocjonalnym, biorąc pod uwagę, że przez ostatnie pięć dni nie potrafiła znaleźć sobie miejsca.

– Wszystko w porządku?

Posłała mu dziwne spojrzenie, jednak szybko odwróciła głowę.

– Po prostu jestem już chyba tym wszystkim zmęczona.

Nie zaskoczyła go. Tego, co przeżyła w ciągu ostatnich miesięcy starczyłoby na obdzielenie kilku żywotów. A końca kłopotów nie było widać. Właściwie to tylko czekał, aż w końcu nie wytrzyma napięcia i się załamie.

Bez słowa objął ją i lekko zakołysał, jakby pocieszał dziecko. Przylgnęła mocno, instynktownie szukając ukojenia w znajomym zapachu. Fala feromonów dziewczyny uderzyła Oberonowi do głowy jak młode wino. Zaniepokojony elf wyczuł, że przyspieszył mu puls i podniosła temperatura ciała. Instynktownie przytulił ją do siebie mocniej. Ocean, pogrążona we własnych zmartwieniach, niczego nie zauważyła. Niemniej wystraszony Oberon czym prędzej ją puścił.

Popatrzyła na niego pytająco.

Elf włożył ręce do kieszeni, by opanować chęć ponownego jej objęcia. Po chwili zaczął nerwowo krążyć po atelier.

Ocean coraz mniej się podobało zachowanie przyjaciela. Oberon sprawiał wrażenie zarazem skrępowanego i ciężko sfrustrowanego. W podobnym stanie widziała go może ze dwa razy w życiu. I za każdym razem oznaczał on coś wyjątkowo dla niej nieprzyjemnego. Z każdym kolejnym okrążeniem dziewczyna robiła się bardziej zaniepokojona, tym bardziej, że elf milczał jak zaklęty.

W końcu nie wytrzymała napięcia.

– Oberon, przestań!

Zatrzymał się posłusznie, głęboko odetchnął i odgarnął jedno srebrzyste pasemko, które odważyło się wymknąć z kuca, przerzucając je nad długim uchem. Ocean pomyślała, że najwyższy czas, by go ostrzygła. Z niezrozumiałych dla niej powodów Oberon, wbrew elfiej tradycji i własnej fizjologii, uparł się mieć krótką fryzurę. Toczył więc podjazdową wojnę z własnymi włosami, rosnącymi średnio trzy centymetry na tydzień, strzygąc się tak, jak ludzie się golili – co trzy – cztery dni. Teraz jednak trochę się zaniedbał i pasma sięgały mu aż na kark, mocno go irytując.

– Jak się zapewne domyślasz, jestem tu, by ci wyjaśnić, co musimy zrobić, by założyć osłony.

Skinęła głową, już na to wpadła. Oberon skończył biegać po jej mieszkaniu i zaczął mówić – niewątpliwy znak, że wyjaśnienie jego dziwnego zachowania niedługo się objawi. Wszystko, byleby nie musiała już znosić tego mdlącego uczucia strachu.

– Zanim zaczniemy, musisz wiedzieć, że Prospero zaklął cię na rozkosz, ból i śmierć.

– Wiem, już mi o tym mówiłeś.

– Lecz nie wytłumaczyłem, co to właściwie oznacza. Każda istota czująca ma w sobie zakodowane trzy prerogatywy: rozmnożyć się, uniknąć bólu i przetrwać. To najbardziej podstawowe, najprymitywniejsze instynkty. Magia, która na nich bazuje, jest najpotężniejsza, ale i najbardziej niebezpieczna. I wymaga od maga niebagatelnych umiejętności.

– Nie sądziłam, że Prospero był pod tym względem wybitny, w końcu to tylko alchemik.

– Nie lekceważ go, Ocean. To był bardzo doświadczony mag. W końcu, spróbował stworzyć magiczną dziewicę i niemal mu się udało. Przeżyłaś, już samo to świadczy o jego klasie. Operowanie mocą na tak niskim poziomie świadomości jest bronią obusieczną. I wymaga ofiar. By nie szukać przykładów daleko, Prospero z premedytacją wykorzystał mnie, by dokończyć swoje zaklęcie na tobie. I całkiem świadomie oddał życie, wiedząc, że to jedyny sposób, by dopełnić obrzędu.

– Oberon, dlaczego mam uczucie, że chcesz mi przez to zasugerować coś bardzo nieprzyjemnego?

Popatrzył na nią dziwnie.

– Musisz mi wierzyć, naprawdę szukałem innego sposobu!

Elf znowu niespokojnie okrążył atelier. Dziewczyna miała minę, jakby jej nerwy ledwie się trzymały. Jak tak dalej będzie owijał w bawełnę, to zaraz złapie go za bluzę i wytrząśnie z niego jasne wyjaśnienia.

– Nie ma innego wyjścia, by założyć osłony, trzeba będzie cię zakląć podobnie.

– Na rozkosz, ból i śmierć?

– Myślę, że wystarczy tylko odwołanie do jednego aspektu.

Zatrzymał się i wbił w dziewczynę spojrzenie. Intensywnie błękitne oczy miały tak nieludzko skondensowany wyraz skupienia, że aż się cofnęła.

– Ocean, musisz wybrać.

– Mam wybierać? Między perwersyjnym seksem, torturami a morderstwem? I tak w ogóle, to co miałoby umrzeć? Ja?

– Nie, ale określenie morderstwo jest tu jak najbardziej na miejscu. To musiałby być rytualny mord na istocie inteligentnej obdarzonej odpowiednim magicznym potencjałem. To w praktyce oznacza ludzi, elfy, gorgony i altantów.

– A ból?

– To, co powiedziałaś. Fizyczne tortury o podtekście erotycznym.

– Czyli coś w stylu tego, co zaserwował mi Prospero.

– Nawet bardziej intensywne, on odwoływał się do wszystkich trzech aspektów, my, jeśli chcemy użyć tylko jednego, będziemy musieli zintensyfikować jego wpływ.

– To chyba ogranicza mój wybór. A co z rozkoszą? Czym tu mnie uraczysz?

Oberon miał bardzo nieszczęśliwą minę.

– Cóż, nie mógłby to być seks w dosłownym tego słowa znaczeniu, jesteś dziewicą i dziewicą pozostać musisz, lecz faktycznie musi to być jego jak najbardziej zbliżony ekwiwalent. Zdaję sobie sprawę, że wybór dla ciebie jest dość oczywisty, w końcu sam na twoim miejscu wybrałbym tak samo.

Ocean skrzywiła się.

– Tak, wybrałbyś morderstwo. Wiesz co, Oberon, chyba zdecyduję się na tortury. Będą mniej upokarzające niż pójście do łóżka z facetem, który opiera się temu rękami i nogami!

Do elfa dotarło, że jego niechętny ton boleśnie uraził jej dumę. Dziewczyna stała sztywno wyprostowana z zaplecionymi na piersi rękami, a od całej postaci biła niechęć.

Zdjął okulary i przygryzł oprawkę. Wszystko poszło nie tak, jak powinno. Odetchnął głęboko. Tylko spokojnie.

– Ocean, źle mnie zrozumiałaś. Tu nie chodzi o to, że odczuwam jakąś awersję w stosunku do ciebie. Uważam, że jesteś bardzo piękna i bardzo, bardzo seksowna, jesteś w końcu, do licha, magiczną dziewicą. To naprawdę tylko moja wina.

Podniósł lewą dłoń odsłaniając symbol na jej wewnętrznej stronie.

– A co do tortur, to chciałbym zauważyć, że o czymś zapomniałaś.

Ocean odruchowo zacisnęła prawą dłoń. W jej wnętrzu widniał identyczny symbol. Łącze dusz. Wypalona w żywym ciele skomplikowana rozeta, magiczny węzeł, który połączył ludzką dziewczynę z elfim wygnańcem, na dobre i złe, póki ich śmierć nie rozłączy. Co, z perspektywy Oberona, zapowiadało się w niezbyt odległej przyszłości, w końcu ludzie to kruche istoty, żyjące zaledwie coś około stu lat. Tyle, co nic.

– Twój ból to mój ból. Może tobie duma pozwoliłaby znieść zaklinanie, w końcu przetrwałaś robotę Prospera i nie zwariowałaś, ale, wybacz, nie jestem masochistą. Ta opcja z góry odpada.

Ocean popatrzyła na przyjaciela zaskoczona. Tego rzeczywiście nie uwzględniła. Czym, jak czym, ale Oberon masochistą na pewno nie był. Prędzej by się go spodziewała ujrzeć na tym drugim końcu bata.

– Podejrzewam też, że nie zdołałabyś dokonać rytualnego mordu?

Ocean tylko potrząsnęła głową. Miała już z takowymi do czynienia. Jej zdaniem tylko sadysta mógłby to zrobić bez szkód psychicznych. Czyli, przykładowo, każdy znany jej elf.

Rozłościła się.

– To czemu, do cholery, kazałeś mi wybierać?! Przecież nie ma wyboru!

– Ocean, wierz mi, gdyby była jakaś inna możliwość…

Już nie miała siły się złościć, pozostała tylko rezygnacja.

– Tak, wiem.

Oberon położył jej dłonie na ramionach, zmuszając ją, by na niego spojrzała.

– Ocean, to nie twoja wina, to tylko mój problem. Nie wiem jak… Nie potrafię sobie z tym poradzić. To… trudne.

Dziewczyna ze zdumieniem obserwowała, jak wspaniała błękitna cera mężczyzny nabiera ślicznego odcienia fioletu. Tego jeszcze nie wdziała. Elf, który się rumieni?! To oni są w ogóle do tego zdolni?

Westchnął ponownie.

– Może lepiej, jak ci wszystko wyjaśnię.

– Masz rację, bo, póki co, nic z tego nie rozumiem. Może z wyjątkiem tego, że na samą myśl, iż musisz iść ze mną do łóżka, dostajesz ataku ciężkiej paniki. W dodatku twierdzisz, że to twoja wina…

Urwała. Jej lustrzane oczy rozszerzyły się, jak rzadko kiedy nabierając ludzkiego wyrazu. Odbiło się w nich, oprócz twarzy Oberona, jakieś niepokojące skojarzenie.

– Chyba, że…

Elf zaniepokojony obserwował, jak dziewczyna sztywnieje i odsuwa od niego.

– Oberon… Czy ty… Czy ty jesteś… Czy ty chcesz mi powiedzieć, że masz chłopaka? Jesteś gejem?

Oberon zbaraniał.

Dosłownie opadła mu szczęka.

Nagle zrobił się intensywnie fioletowy po czubki uszu.

– Nie!!

Ocean nigdy dotąd nie widziała przyjaciela tak zszokowanego. Wyglądał tak zabawnie, że z trudem hamowała uśmiech. Jednak nawet gdyby nie zaprzeczył, jego reakcja byłaby wystarczającym dowodem na to, że się myliła. Z jednej strony ulżyło jej, z drugiej poczuła się jeszcze bardziej skołowana.

– No, to teraz to ja już nic nie rozumiem.

Oberon w końcu doszedł do siebie.

– Zauważyłem. Skąd ci to przyszło do głowy?! Jestem za młody na skłonności homoseksualne!

– Jak to: za młody?

– Normalnie. Wiesz, Ocean, może przejdziemy do salonu, usiądziemy i tam spokojnie wyjaśnię ci elfią fizjologię, zanim znowu coś wymyślisz.

Ocean umościła się wygodnie na fotelu, podciągając nogi pod brodę. Czekała na wyjaśnienia. Sensowne wyjaśnienia, bo do tej pory takowych od mężczyzny nie uzyskała.

Oberon chwilę pokręcił się nerwowo po pokoju, w końcu jednak opadł na sąsiedni fotel. Czasami ten stoicki spokój dziewczyny działał mu na nerwy. W końcu to on jest z nich dwojga elfem, to on powinien być bardziej opanowany!

– Właściwie to nie wiem, od czego powinienem zacząć.

– Może od wyjaśnienia, co miałeś na myśli mówiąc, że jesteś za młody?

– Dokładnie to.

– Oberon, uwierzyłabym ci jeszcze kilka miesięcy temu, ale teraz? Pamiętasz, byłam na twoim kra’cheera. Do licha, wiem, że jesteś dorosły, widziałam, jak się nim stałeś na własne oczy.

– Ocean, ile miałaś lat, kiedy miałaś pierwszą miesiączkę? Trzynaście?

– Dwanaście. I co to ma do rzeczy?!

– I od razu zaczęłaś myśleć o seksie? Od razu koniecznie chciałaś pójść z kimś do łóżka?

– Żartujesz sobie?!

– Dlaczego nie? W końcu fizycznie byłaś dojrzała. Zdolna do rozrodu.

W oczach dziewczyny pojawiło się zrozumienie.

– Ocean, jestem dorosły, pod względem fizycznym i magicznym, ale do pełnego rozwoju psychicznego to mi jeszcze daleko. Do cholery, mam dopiero pięćdziesiąt lat! Wiesz, ile to jest na ludzkie?

– Dziesięć?

– Nawet mniej. Mój rozwój fizyczny został brutalnie sztucznie przyspieszony. Kra’cheera jest naszą tradycją, ale, na zdrowy rozsądek, to szkodliwy zwyczaj. Nie możemy dorosnąć w normalnym tempie, jak na przykład ludzie. Oczywiście, moja osobowość jest już praktycznie ukształtowana, w końcu przeżyłem te kilkadziesiąt lat, jednak pod pewnymi względami nadal jestem dzieckiem.

– Jak sfera seksualna?

– Dla przykładu. Poza tym, może to też wina kra’cheera, może długości życia, nie wiem, ale u elfów nie ma instynktownej potrzeby prokreacji. Widzisz, ludzie, pewnie z powodu krótkiego okresu życia, rodzą się z instynktowną umiejętnością reprodukcji. Dlatego mnożycie się jak króliki. W mojej rasie tak nie jest, my musimy się wszystkiego nauczyć.

– To zabrzmiało, jakbyś w ogóle nie posiadał żadnego instynktu.

Oberonowi przed oczami stanęła scenka z atelier. Miał nadzieję, że się tym razem nie zarumienił.

– No, nie, aż tak źle ze mną nie jest. Instynkt jest, w końcu inaczej byśmy wymarli, tyle, że znacznie słabszy niż u ludzi. My, w odróżnieniu od was, nie mamy bzika na punkcie rozmnażania.

Ocean popatrzyła na niego sceptycznie.

– Pamiętaj, że poznałam dość blisko jednego całkiem dorosłego elfa i odniosłam cokolwiek inne wrażenie.

Oberon uśmiechnął się.

– Jesteśmy hedonistyczną rasą. Lubimy odczuwać przyjemność. Poza tym, jak już ci mówiłem, magia oparta na seksie jest bardzo potężna, do tego w miarę łatwo dostępna.

Teraz uśmiechnęła się i dziewczyna.

– Zimne sukinsyny z was. Wszyscy razem i każdy z osobna.

– Dokładnie. Ocean, nie okazuję erotycznego zainteresowania twoją osobą i nie reaguję podnieceniem, chociaż jesteś magiczną dziewicą, bo po prostu nie umiem.

Dziewczyna powoli pokiwała głową. Teraz wszystko jej się poukładało w głowie. Dziwne chwilami zachowania Oberona. Niechęć do bycia dotykanym – właściwie to tolerował tylko jej dotyk, ale ona była z nim związana łączem. Zabójczo zabawną reakcję na wymuszony pocałunek.

Ten elfi instynkt musiał być naprawdę słaby, skoro nie reagował nawet na magiczną dziewicę, najniebezpieczniejszą magiczną pułapkę na każdego osobnika, który posiadał jądra i choć śladową inteligencję, jaką kiedykolwiek wymyślono. Istotę, którą hodowało się do polowań na jednorożce. Chodzące wcielenie najgorszych koszmarów każdego mężczyzny – kobietę idealnie seksowną i idealnie niedostępną.

– Oberon, czy to wszystko, te całe zaklinanie, nie wpłynie negatywnie na twoją psychikę? W końcu status dorosłego masz dopiero od kilku miesięcy…

– Nic mi nie będzie. Zresztą, przebywanie z tobą, kiedy jesteś cała taka… erotycznie naładowana, jest dla mnie dużo bardziej szkodliwe.

Spojrzała na niego pytająco. Lekko się zarumienił.

– Obawiam się, że zaczynam reagować na ciebie. Nie wiem… Nie jestem pewien. W każdym bądź razie, cokolwiek się ze mną dzieje, jest to stanowczo za wcześnie.

– Dobre i to. Przynajmniej coś. Twoja obojętność jest cokolwiek zniechęcająca. Kiedy jest jakaś szansa, że będziesz wreszcie normalnym facetem?

– Obawiam się, Ocean, że za jakieś siedemdziesiąt lat.

– Ile?!

– Dziewczyno, moja rasa żyje setki lat, to i tak optymistyczna prognoza!

Ocean tylko popatrzyła na niego z konsternacją. Perspektywa, z jakiej na życie patrzył Oberon nigdy dotąd nie wydała jej się tak odległa od własnej.

Elf przeciągnął się, wyraźnie polepszył mu się humor. Najgorsze za nim. Rozsiadł się wygodniej i ustawił dłonie wnętrzami do siebie. Między nimi zmaterializował się znany już Ocean kłębek złotych linii.

– Koniec na dzisiaj kłopotliwych pytań i psychicznej wiwisekcji. Pora zająć się tym, po co tu przyszedłem. Czyli dniem jutrzejszym. Wytłumaczę ci teraz pokrótce, co będę robił i jak masz się przygotować.

Ocean ziewnęła, znudzonym wzrokiem śledząc nisko krążące po niebie smoki. Pewnie zaraz przylecą policyjne śmigłowce, by rozgonić łuskoskórych rozrabiaków, którzy zakłócają ruch powietrzny w mieście. Nudno. Za oknem Nowy Amsterdam ginął w półmroku, mimo że była dopiero dwudziesta. Cholerna plucha, pogoda jeszcze mocniej ją usypiała. Nie spała od dwudziestu godzin, a przed nią jeszcze cztery, do północy. Do tego była głodna, w ciągu ostatniej doby przed obrzędem wolno było jej tylko pić wodę. Koniecznie źródlaną.

Dobę temu wykąpała się w jakimś dziwnie pachnącym środku, jaki dostała od Oberona i od tamtej chwili nie wolno jej było nawet twarzy odświeżyć. Krótko mówiąc, była głodna, brudna i zmęczona. Tak kochane przez uważających się za wielkich magów sekciarzy obrzędy ablucji to kompletna bzdura. Ocean nie całkiem pojmowała sens związków magii z brakiem higieny, ale z nich dwojga to Oberon był specem, nie jej z nim dyskutować.

Do tego była koszmarnie rozczochrana. Obdarzyła swoje odbicie w szybie niechętnym spojrzeniem. Włosy, umyte tylko tym czymś od Oberona, pozbawione swojej zwyczajowej dawki pianek i odżywek, poskręcały się w nielogiczną ilość sprężynek, tworząc o tyle malowniczą co wkurzającą mahoniowo czarną chmurę loków.

Czując, że powoli odpływa zadecydowała się pokręcić po atelier, rozruszać kości.

Pomieszczenie nadal wypełniało kilka niedokończonych rzeźb. Musnęła palcami jedną z nich. Zamknęła oczy. Nadal za tym tęskniła, za gładkim dotykiem gliny nabierającej pod jej dłońmi kształtów, które tylko tak była w stanie wyrazić. Nie rzeźbiła od chwili, gdy odzyskała wzrok. Czuła, że teraz, gdy widziała, co robi, byłoby to coś… niewłaściwego. A z drugiej strony boleśnie jej tego brakowało. Czasami, gdy ból po stracie był za silny, przeklinała swoje nowe oczy. Odebrały jej zdolność tworzenia.

Musiała przyznać przed samą sobą – bała się. Wspomnienia z poprzedniej próby wciąż były świeże. Sytuacji nie poprawiał fakt, że właściwie nadal nie wiedziała, co ją czeka. Oczywiście, Oberon, jak przystało na maga-uzdrowiciela, obszernie jej wyjaśnił, co będzie robił, ale jak to zrobi, to już słówka nie pisnął. Wiedziała tylko, że będzie to długie, potwornie męczące i mocno erotyczne przeżycie. „Nie seks, ale jego najbardziej zbliżony ekwiwalent”, jak powiedział Oberon. Ocean jakoś nie wątpiła, że elf wykaże się w tej materii sporą pomysłowością.

Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Telewizja ją usypiała, na zewnątrz ciemno i mokro, pogoda stanowczo zniechęcała do spacerów. Marzyła się jej kawa. Albo cokolwiek innego, byle słodkie i z dużym stężeniem kofeiny.

Popatrzyła na środek atelier, gdzie zazwyczaj materializował się jej przyjaciel. Mógłby już się zjawić! Oberon obiecał ją zabrać piętnaście minut przed północą. Czemu ten czas płynie tak wolno?!

– Jesteś!

Oberon, kiedy w końcu raczył się zmaterializować, o mało nie został stratowany przez ciężko już zestresowaną Ocean.

– Spokojnie! Mamy jeszcze czas. Zdenerwowana?

Posłała mu ponure spojrzenie, co zaowocowało rozbawieniem mężczyzny.

– Za to ty wydajesz się aż nazbyt rozluźniony.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej.

– Spędziłem ostatnią dobę na medytacji i przygotowaniach. Jestem zwarty, skupiony na celu i gotowy do działania.

– Więc co tu jeszcze robimy?

Złapał ją za rękę i przetelepotrował do siebie. Zaskoczona Ocean stwierdziła, że zamiast w salonie zmaterializowali się na antresoli, tuż koło łóżka. Wychyliła się ciekawie przez barierkę.

– Oberon, to jest kwiat!

Elf, zajęty właśnie ściąganiem bluzy przez głowę, roześmiał się.

– A czego się spodziewałaś, pentagramu?

Z salonu na dole zniknęły wszystkie meble. Ocean nie miała pojęcia, gdzie jej przyjaciel poupychał te wszystkie parawany, półki, poduszki, makaty, dywany i kotary, zagracające na co dzień mieszkanie elfa. Poruszanie się po jego, przypominającym trochę wschodnie pałace, apartamencie dawniej sprawiało niewidomej dziewczynie niemały problem. Na nienaturalnie pustej podłodze widniał skomplikowany geometryczno-kwiatowy motyw, częściowo wymalowany jakąś mieniącą się tęczowo substancją a częściowo ułożony z kolorowych świec. Na samym środku wzoru znajdował się krąg ułożony z białych świeczek, wewnątrz którego leżał dziwnie haftowany ciemny dywanik.

Ocean mogła się tego spodziewać. Oberon specjalizował się w maan’thale – magii opartej na graficznych wzorach. Był to jeden z najtrudniejszych działów tej sztuki, popisowa technika magów-uzdrowicieli, niejako ich wizytówka. Skąd elfi nastolatek znał ją na poziomie mistrzowskim, pozostawało zagadką nie tylko dla Ocean, ale też dla pobratymców jej przyjaciela. Z dobrego źródła wiedziała, że nie nauczył się tego od nich i zanim został wygnany nie wyróżnił się spośród rówieśników jakąś nieprzeciętnie dużą wiedzą. Tymczasem jego umiejętności oscylowały aktualnie na poziomie porównywalnym z mistrzem praktykującym od kilkuset lat.

Właśnie dlatego jako jedyny znany jej mag był w stanie zmierzyć się z zaklęciem, jakie na Ocean nałożył Prospero. Konkretnie – miał je zablokować. Nie było sposobu, by Ocean odczarować, elf nie tyle ją zaklął ile dosłownie magicznie przebudował, tworząc coś, co tylko w dużym przybliżeniu można było nazwać człowiekiem. Jej ciało przerósł biomagiczno-alchemiczny symbiont, zmieniając ją kompletnie pod względem magicznym i fizycznym. Mniejsza o to, że nagle z rudzielca zrobiła się brunetką, że odzyskała wzrok lub że wykształciły jej się wysuwane z paznokci pazury. To były drobiazgi. Prawdziwy problem polegał na modyfikacji jej pól bioenergetycznych. Prospero wpisał w jej strukturę więcej śmiertelnie niebezpiecznych pułapek niż było ich na wszystkich polach minowych świata razem wziętych. Oberon twierdził, że, raz rzucone, zaklęcie zachowuje się jak fraktal, z każdą chwilą komplikując się coraz bardziej i stając się coraz niebezpieczniejsze. Na chwilę obecną jego moc szacował na podobną do średniej wielkości atomówki. Kolejną konsekwencją czaru było nienaturalnie silne przyciąganie seksualne, narastające się wraz ze wzrostem mocy, czyniące Ocean wręcz absurdalnie seksowną. W końcu zaklęcie to zostało zaprojektowane właśnie jako niemożliwa do odparcia broń przeciw osobnikom płci męskiej.

Tyle tylko, że Prospero przesadził. Znalazł w Ocean, która od urodzenia miała, jak na człowieka, zadziwiająco duży potencjał magiczny oraz nieprzeciętnie wysoki próg bólu, idealnego królika doświadczalnego. Próby stworzenia silnej magicznej dziewicy zazwyczaj kończyły się śmiercią albo szaleństwem ofiary, stąd wiedza o tej technice była bardzo skromna. Tym razem jednak obiekt doświadczalny okazał się dość wytrzymały, by Prospero pokusił się o stworzenie idealnej wersji, bez żadnych wymuszonych okolicznościami ograniczeń. I zrobił to. Nie przewidział tylko, że zaklęcie, gdy osiągnie pewien próg, zacznie się samo napędzać, niczym perpetuum mobile.

Czaru nie było można w żaden sposób zniszczyć ani odwrócić, okazało się jednak, że można go zablokować. Tak jak obudowuje się rdzenie atomowe płytami z ołowiu, tak Oberon planował zmodyfikować zewnętrzną warstwę zaklęcia, by działała niczym osłona reaktora i kierowała moc z powrotem do środka. Trzy miesiące temu podjął pierwszą, nieudaną próbę, którą Ocean przypłaciła śpiączką i zmianą wyglądu. Tym razem zdecydował się na ostateczność – uciekł się do tej samej techniki, której użył Prospero, ryzykując, że Ocean nie wytrzyma tego po raz drugi. Choć jej o tym nie wspominał, dziewczyna miała świadomość, że kolejnej próby nie będzie. Zaklęcie stało się już zbyt silne. Jeśli i tym razem się nie uda, Oberon ją zabije. To będzie jedyny sposób, by zatrzymać klątwę.

Ocean szybko wyplątała się z dresu i bielizny. Wcześniej wstydziła się obnażać przed elfem, paradoksalnie najbardziej krępowała ją jego całkowita obojętność. Było w niej coś głęboko ją upokarzającego. Teraz jednak miała poważniejsze zmartwienia, by przejmować się własnymi dziecięcymi humorami.

Elf był już kompletnie nagi i z niezbyt szczęśliwą miną próbował zmusić włosy do jakiego takiego porządku. W pewnym momencie Oberon zorientował się, że dziewczyna przygląda mu się od dłuższej chwili z dziwną miną.

– I jak, dorastam do twoich wyobrażeń?

Ocean zrobiła się czerwona.

Pierwszy raz widziała go bez ubrania po kra’cheera i nie zdołała się powstrzymać od nachalnego gapienia. Nic dziwnego, że z niej kpił.

Oberon miał idealnie zbudowane ciało, smukłe i pięknie umięśnione. Wyrzeźbiona magią sylwetka nasuwała na myśl kota, silnego i pełnego gracji. Na prawym boku widniał skomplikowany tatuaż, sięgający od pasa do połowy uda. Wzór na nim był symbolem Oberona, jego obecność stanowiła dowód, że jest dojrzały i uznany przez resztę wspólnoty za dorosłego.

– Dość tej inspekcji, czas na nas.

Gdy tylko zeszła z ostatniego stopnia, Ocean pojęła, czemu zmaterializowali się na górze. Trafiła prosto w magiczną osłonę. Przedarcie się przez nią przypominało przepchnięcie się przez ścianę z gęstego kisielu. Zanim dotarli do wnętrza figury, musiała pokonać jeszcze sześć takich barier. Oberon zbudował tu lepsze zabezpieczenia niż miało niejedno alchemiczne laboratorium. Do tego przedzierać się musiała bardzo ostrożnie, by nie uszkodzić wzorów na podłodze, które okazały się nie namalowane, a pracowicie usypane z kolorowego proszku. Ocean szła jak mogła najbliżej Oberona i starała się stawiać stopy dokładnie tam, gdzie on.

Gdy w końcu dotarli do wnętrza okręgu, a elf zamknął go, zapalając ostatnią świecę, dziewczyna była spocona i kręciło jej się w głowie od mocnego zapachu kadzidła, jaki wydzielały płomienie.

– Oberon, co jest w tym dymie?

– Ciii…

Gestem nakazał jej uklęknąć. Przysiadła na piętach, dokładnie na osi motywu. Oberon przyjął dokładnie tę samą pozycję naprzeciw niej, tak blisko, że niemal stykali się kolanami. Pochylił głowę, na co Ocean odpowiedziała identycznym gestem. Przez długą chwilę siedzieli nieruchomo, stykając się czołami, w całkowitej ciszy, a wokół nich gęstniała energia magiczna. Jej ilość rosła w niezwykłym tempie, osiągając poziom, po którym zaczynała być widoczna. Charakterystyczne halo otoczyło każdy obiekt wewnątrz kręgu, zmieniając barwę w miarę narastania mocy. Gdy poświata osiągnęła odcień niemal oktaryny, nagle gwałtownie przekształciła się na intensywnie purpurową.

W tym momencie Oberon się wyprostował i uśmiechnął przelotnie, by dodać otuchy dziewczynie. Ocean rzeczywiście czuła się niepewnie, patrząc na przyjaciela otoczonego niematerialnym nimbem nie-światła. Chociaż było tak intensywne, że niemal można je było dotknąć, to jednak nie dawało cieni, nie odbijało się w srebrnych włosach elfa, nie zmieniało gry świateł świec na jej skórze. Było i zarazem nie istniało. Czysta moc.

Elf podał jej sporą glinianą czarę wypełnioną fosforyzującą cieczą. Okazała się cięższa niż na to wyglądała, Ocean musiała chwycić ją obiema rękami. Oberon nakrył jej dłonie swoimi, wzmacniając uchwyt. Spod jego palców wypełzły czarne serpentyny zaklęcia, wijąc się po ściance naczynia i skręcając w skomplikowane motywy roślinne. Dziewczyna czuła, jak łaskoczą ją po wewnętrznej stronie dłoni, gdyby elf nie trzymał jej tak mocno, pewnie odruchowo cofnęłaby ręce. Gdy wzór oplótł całą czarę, płyn w niej gwałtownie zawirował i wystrzelił, tworząc niewielki stożek. Wirująca ciecz pochłaniała otaczającą ich magię, purpurowe halo dosłownie się w niej rozpuszczało. Nagle płyn opadł powrotem do naczynia i zmienił kolor na głęboką czerń.

Oberon ostrożnie odstawił czarę i podniósł długi pędzel o srebrnym włosiu. Delikatnie dotknął nim ust dziewczyny, nakłaniając, by go polizała. Potem sam go zwilżył śliną i przesunął czubkiem po jej gardle, rysując niewidoczny wzór. Ocean poruszyła się niespokojnie i chciała przerwać ciążącą jej już, niemal namacalną ciszę, odkryła jednak, że nie jest w stanie. Elf odebrał jej głos.

Coś musiało być w tym dymie, bo czuła się dziwnie: ociężała i oszołomiona, a zarazem coraz bardziej podniecona, co tylko potęgowało jej niepokój i zmieszanie. Jednocześnie nadal pozostawała całkowicie świadoma tego, co się wokół niej dzieje, jakby jej ciało powoli odmawiało współpracy z ego.

Była boleśnie świadoma, że twardnieją jej sutki, gdzieś w środku narasta pulsujące napięcie i robi się coraz bardziej wilgotna. I jakiejś jej części się to podobało, ten stan kompletnej kapitulacji, powoli postępującej utraty kontroli nad samą sobą. Jakaś prymitywna część jej wręcz dyszała z niecierpliwości w oczekiwaniu na to, co będzie dalej…

Oberon z namaszczeniem zanurzył pędzel w cieczy i ujął ją za prawą rękę. Ocean z niejakim zaskoczeniem zauważyła, że wzór na niej zmatowiał, jakby pokryła go półprzeźroczysta powłoczka. Elf przyłożył czubek pędzla dokładnie na środku dłoni. Pojawiła się niewielka czarna plamka, a dziewczyna omal nie wyrwała mu ręki, kiedy poczuła, jakby w tym miejscu przeskoczyła iskra elektryczna.

Mag precyzyjnie wymalował wewnątrz dłoni Ocean skomplikowany wzór przypominający coś pośredniego między stylizowanym kwiatem a rozetą. Pracował powoli, nie zwracając uwagi na reakcje dziewczyny, dla której każde dotknięcie pędzla było jak kolejne wyładowanie elektryczne. Gdy skończył malować jej dłoń i palce, podniósł je do ust i oblizał. Dotyk jego ust i języka łagodził ból podrażnionej skóry. Ulga, jaką odczuła, miała niemal erotyczne zabarwienie, potęgując jeszcze napięcie w jej ciele.

Odwrócił jej dłoń i pokrył wzorami jej wierzch, znowu po skończeniu liżąc powierzchnię motywu. Jego dotyk niósł ukojenie i dziwne uczucie ciężkości i bezwładności.

Gdy przesunął się na nadgarstek i przedramię, znacząc je skomplikowaną spiralą, Ocean pojęła, po co w czarze aż tyle płynu.

Musiało go starczyć na całe jej ciało.

Ocean zatonęła.

W miarę postępu obrzędu uczucie wyładowania elektrycznego, jakie wywoływał dotyk pędzla na skórze, z bolesnego zmienił się w drażniące zakończenia nerwowe szczypanie, niemal pieszczotę. Każde muśnięcie, tak nieprzyjemne na początku, zmieniło się w kolejną rozkoszną torturę…

Straciła poczucie czasu. Miała wrażenie, że trwa to długo. Bardzo długo. Nie mogła już znieść tego powolnego rytmu dotknięć i liźnięć, drażnienia i łagodzenia, agresji i czułości… Nie mogła się poruszyć, nie mogła wykrzyczeć napięcia, jakie rozrywało jej ciało, nie mogła przekroczyć w końcu granicy i znaleźć spełnienie, z pełną premedytacją utrzymywana przez maga tuż przed. Wciąż tuż przed. Każde kolejne dotknięcie, coraz bardziej konkretnie erotyczne, kolejny obrót śruby, coraz mocniej się zaciskającej wewnątrz niej… Ile jeszcze wytrzyma, zanim pęknie? Zanim przyjemność z rozkosznej tortury zmieni się w torturę a obłędne pożądanie w obłęd?

I nagle się skończyło.

Siła, która zmuszała ją do balansowania na cienkiej linie między rozkoszą a szaleństwem nagle ustąpiła. Zaklęcie zamknęło się i dziewczyna w końcu przekroczyła wymarzoną granicę, wyprężając w odbierającym rozum orgazmie, gdy całe nagromadzone w niej napięcie jednocześnie szukało ujścia. I trwającym. I jeszcze. Aż wszystko się w niej wypaliło…

Oberonowi dojście do siebie zajęło sporo czasu. Nie wiedział, jak długo był nieprzytomny. Był zlany potem, zmordowany i nadal trochę znarkotyzowany. Tak skomplikowanego czaru nigdy jeszcze nie zakładał, nawet nie słyszał, by ktoś, pomijając Prospera, zrobił coś równie trudnego w ciągu ostatnich stu lat. W pewnej chwili kompletnie stracił kontrolę nad tym, co się działo, zdając się całkowicie na swój instynkt. Pamiętał tylko pulsującą w takt rytmu serca energię, mieszaninę feromonów i magii, obłęd w oczach rozpalonej do granic szaleństwa Ocean i swoją, przerażająco silną reakcję.

Mało brakowało. Było naprawdę blisko kompletnej katastrofy.

Nie spodziewał się, że zareaguje na dziewczynę aż tak mocno. Życie uratowało mu tylko to, że jest taki młody. Wciąż miał podniesioną temperaturę ciała, choć podniecenie z każdą chwilą przegrywało walkę z nieludzkim zmęczeniem.

Ocean wciąż była nieprzytomna, jednak kiedy zacisnął pięść i wyczuł dotknięcie jej duszy, nie znalazł w niej śladów skażenia. Nie oszalała ani nie pogrążyła ponownie w śpiączce. Oddychała normalnie, wyglądało, iż fizycznie też nic jej nie dolegało.

Chwiejnie podniósł się z podłogi i zaniósł dziewczynę na górę. Była ciężka i bezwładna, jednak kiedy kładł ją na łóżku, westchnęła i przytuliła mocniej do poduszki. Omdlenie płynnie przeszło w głęboki sen. Oberon odetchnął z ulgą. Odgarnął jej jedno opadające na czoło pasemko, delikatnie rozprostowując skręcony w sprężynkę kosmyk. Trochę śmieszyła go jej nowa fryzura, chyba jednak wolał, gdy włosy Ocean były rude i proste, jak jego. Jeszcze chwilę posiedział obok, jednak w końcu zmęczenie zwyciężyło nad niepokojem o przyjaciółkę i elf padł na łóżko obok dziewczyny, natychmiast odpływając w sen.

Ocean obudziło łaskotanie w nos. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła po otworzeniu oczu było błękitne ramię, z którego malowniczo spływał jeden srebrny kosmyk, prosto na jej twarz. Nawet nie mogła go odgarnąć, jej ręce tkwiły uwięzione gdzieś pod szerokim torsem Oberona. Jak zwykle elf spał na niej. Niezwykle rzadko zdarzało się, że z jakiegoś powodu spali w jednym łóżku, jednak za każdym razem kończyło się to w ten sam sposób. Oberon słodko wypoczywał, umoszczony na niej niczym na dużej poduszce, a Ocean tkwiła rozpłaszczona wcale niemałym ciężarem mężczyzny. Jak na złość, nie tak znów łatwo było go dobudzić lub chociaż zrzucić z siebie i dziewczyna, parę razy przywołana do porządku kilkoma silniejszymi ściśnięciami, nauczyła się cierpliwie czekać, aż się wyśpi. Na jej szczęście elfy sypiały przeciętnie dwie godziny na dobę, więc poza lekkim zesztywnieniem i podduszeniem oraz ogólną irytacją niczym więcej jej to nie groziło.

Niemniej swędzenie stało się naprawdę dokuczliwe i Ocean zdecydowała się jednak spróbować docucić przyjaciela. Ku jej zaskoczeniu mężczyzna posłał jej zaspany uśmiech i posłusznie stoczył, uwalniając od swego ciężaru. W końcu mogła potrzeć nos. Jej wzrok padł na dłoń. Potem na drugą. Gwałtownie usiadła, przywracając do świadomości także elfa.

– Oberon! Coś ty mi zrobił?!

Zerwała się i popędziła do łazienki. Już stamtąd dobiegł go jej krzyk.

– Oberon! Zabiję cię za to!!

Mężczyzna tylko przykrył poduszką uszy. Ocean, jakkolwiek rzadko prezentowała tę umiejętność, potrafiła wrzeszczeć. A jego łazienka, jak chyba wszystkie pomieszczenia tego typu na świecie, cechowała się dobrą akustyką. Dziewczyna zaprzeczała przy tym wszelkim znakom na niebie i ziemi, które wskazywały, że po przeżyciu takim, jakie przeszła zaledwie kilka godzin temu, powinna słaniać się ze zmęczenia i dochodzić do siebie najbliższy tydzień. Tymczasem jego przyjaciółka wykazywała aż nadmiar energii. Co było widać i słychać.

Oberon sam był zaciekawiony, co mu wyszło. Właściwie, to na chwilę obecną wiedział tylko, że wyszło. Oparł się o drzwi łazienki i obserwował, jak Ocean okręca się przed lustrem, starając ocenić ogrom zniszczeń, jakie elf poczynił z jej skórą.

– Nie ma sensu męczyć się z szorowaniem tego, nie zejdzie. Jest równie trwałe, jak symbol łącza dusz.

Zdrętwiała.

– To ja mam tak pozostać na zawsze?!

Całą skórę Ocean, łącznie z twarzą, pokrywały skomplikowane motywy roślinno-geometryczne. W miejscach głównych węzłów energetycznych jej ciała, będących jednocześnie punktami wiązania zaklęcia Prospera, widniały wyraźnie odcinające się od reszty wzorów rozety. Oberon oś swojego zaklęcia umieścił na środku pleców dziewczyny, znajdował się tam jeden duży kwiatowy motyw, zajmujący niemal całą ich powierzchnię. Patrzenie na niego powodowało lekkie uczucie, że coś jest nie tak ze wzrokiem, wywoływał bowiem wrażenie, że wiruje z każdym najmniejszym ruchem właścicielki.

Oberon oglądał swoje dzieło z zainteresowaniem i rosnącym samozadowoleniem. Piękna robota. I niech teraz spróbują odmówić mu patentu!

– I co cię tak moje oszpecenie cieszy?! Po zaklęciu Prospera nie było widać takich skutków!

– Jasne, tylko wygląd zmienił ci się tak, że rodzona matka by cię nie poznała. Prospero był alchemikiem, używał innych technik niż ja. I czy kiedykolwiek mówiłem, że to tak zostanie?

– O ile mi wiadomo, to przed momentem.

Spojrzał na nią skonsternowany.

– Prawda, rzeczywiście mogłaś to tak zrozumieć. Chodziło mi o to, że wzór jest trwały, a nie o to, że będzie widoczny. Nie ma obaw, powinien zniknąć sam, za jakieś trzy dni i pojawiać tylko w sytuacji, gdy coś pobudzi zaklęcie Prospera do aktywności. Naprawdę sądziłaś, że zostawiłbym na wierzchu aktywne zaklęcie?

– I zmienił w żyjącą reklamę twoich możliwości magicznych?

Oberon roześmiał się. Ironiczna uwaga Ocean idealnie opisała elfią naturę.

Udobruchana dziewczyna popatrzyła na przyjaciela przez ramię. Wydawał się wypoczęty i w świetnym humorze. Srebrne włosy posypały mu się na twarz, nadając trochę niesforny wygląd, bez okularów, chroniących jego nadwrażliwe na promieniowanie ultrafioletowe oczy, wyglądał na młodszego, jakoś bliżej swego rzeczywistego wieku. W ogóle to prezentował się tak, że tylko go zaciągać powrotem do sypialni.

Ocean doskonale zdawała sobie sprawę, że jej zachowanie było cokolwiek histeryczne. Jej organizm domagał się, by w końcu wyrzucić z siebie napięcie, nagromadzone przez ostatnie miesiące. W końcu je wykrzyczeć, teraz, kiedy wreszcie mogła to zrobić. Gdy było po wszystkim. Oberon najwyraźniej też to wiedział, bo zniósł jej atak histerii ze stoickim spokojem. Przynajmniej raz zamienili się rolami, zwykle to elf był z ich dwójki głośniejszy.

Ziewnęła. Emocje nie pozwalały jej czuć, jak bardzo była jeszcze zmęczona. Teraz, kiedy uwolniła się od napięcia, zaczynała odczuwać wyczerpanie podwójnie.

– Cztery godziny snu po takim przeżyciu to dla ciebie za mało. Idź spać zanim mi tu padniesz i znowu będę musiał cię dźwigać. Lekka to ty, z tym świństwem od Prospera w środku, nie jesteś.

Ocean tylko skrzywiła się w odpowiedzi i grzecznie poszła powrotem do sypialni. Wtuliła twarz w chłodny jedwab. Pościel wciąż pachniała Oberonem. Dawała poczucie bezpieczeństwa. Gdy elf do niej zajrzał, spała już jak kamień. Tylko wzruszył ramionami i niezbyt szczęśliwy poszedł na dół, w końcu posprzątać bałagan, jak tam pozostawili.

Ocean obudził zapach świeżo zaparzonej herbaty. Spojrzała w sufit, w pierwszej chwili nie bardzo wiedząc, gdzie się znajduje.

– Pobudka, śpiochu, pora wstawać, bo będzie cię potem bolała głowa.

Niezbyt przytomnie popatrzyła na trzymającego tacę ze śniadaniem Oberona. Odgarnęła sypiące się jej do oczu włosy, po raz setny obiecując sobie, że w końcu je obetnie i mocniej przycisnęła prześcieradło do piersi.

– Długo spałam?

– Wszystkiego razem ponad szesnaście godzin. Ale to dobrze, twój organizm tego potrzebował. Upiekłem ci bułki, musisz być okropnie głodna.

Jak na wezwanie Ocean zaburczało w brzuchu. Elf roześmiał się.

– Słyszę twój entuzjazm. Jeśli chcesz się umyć, przygotowałem ci czyste rzeczy w łazience.

Dziewczyna miedzy jednym kęsem a drugim zdecydowała się zadać dręczące ją pytanie.

– Oberon, jak długo to trwało? To znaczy, zaklinanie?

Zastanowił się.

– Właściwie to zadziwiająco krótko, zaledwie siedem godzin.

– Aż siedem?!

– Aż? Tylko siedem. To głównie twoja zasługa, nie walczyłaś z zaklęciem, nie musiałem toczyć boju z twoją podświadomością, poddawałaś się zaklinaniu dobrowolnie i bez oporu, choć sięgało bardzo głęboko w twoją naturę. Życzyłbym sobie zawsze takiej współpracy z osobami, na jakie mam rzucić czar, jak z tobą. Prospero zaklinał cię ponad dwie doby, ale on musiał walczyć przeciw tobie.

Popatrzyła na nadgryzioną bułeczkę niepewnie, jakby chciała wywróżyć odpowiedź z różanego nadzienia.

– Oberon… To już koniec? Naprawdę koniec?

Elf uśmiechnął się ciepło.

– Tak, już po wszystkim.

Odetchnęła z ulgą. Uwierzyła mu.

– To znaczy…

Zdrętwiała.

– To nie będzie wiązało się z jakimkolwiek naruszaniem osłon, strzeżcie mnie Przodkowie, nic z tych rzeczy…

Ocean zaczynała mieć złe przeczucia. Oberon znowu owijał w bawełnę, a to nigdy nie znaczyło nic dobrego. Odetchnął głęboko i nadał głosowi oficjalne brzmienie.

– Ocean, chcę cię prosić, bym mógł przedstawić to zaklęcie radzie cechowej jako obronę patentu mistrza.

Dziewczyna zakrztusiła się i wbiła w niego zaskoczone spojrzenie.

Koniec kłopotów?!

Koniec

Komentarze

Nudne. Po prostu nudne.
Przyzwoicie napisane, jeżeli chodzi o warsztat.

Czytało się bardzo przyjemnie. Sympatyczna i lekko poprowadzona opowieść. Masz naprawdę dobry warsztat.

Jedyny zarzut, jaki mi się nasuwa, to zbytnia rozwlekłość opowiadania. Fabuły nie ma tu szczególnie rozbudowanej i myślę, że można było opowiedzieć ją trochę zwięźlej.

Podobało mi się.

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka