
Kocham cię, jak łeb hydry
Co wiedząc, o swej przemocy
Spadając na dno otchłani
Pomyślał jeszcze przed śmiercią
Że dzięki łba śmierci, twarzy twej krew nie splami
Kocham cię jak topór, który
Opadając na dno studni odcięty
Wraz z łapą złego Orka, świadomy się staje
Że ta porażka, twe życie światu oddaje
Kocham cię, jak ząb, który odpadł z czaszki
Śmiertelnie otrutego złoczyńcy
Świadomy, że gdyby przetrwał
Szyję by twą przerwał kolcem
Kocham cię jak twe ciało
Choć otrute wódką
Cieszy się serca biciem
I twą myślą krótką
I gdybym w garze znalazł twe szczątki
To wśród nich też widać
Miłości początki
Bo w człowieka brzuchu raz pięknią motyle
A raz robale, nie cieszą się wcale
Interesująca ta miłość. Na pewno nietypowa.
Bardzo zacne dwa ostatnie wersy.
Witaj. :)
Wiersz mnie niesamowicie rozbawił. Tyle porównań, że nie wiadomo, które lepsze. :)
Klik, pozdrawiam serdecznie. :)
Ekhm. “Ciąg dalszy na następnym kamieniu”? Ale te przecinki między podmiotem a orzeczeniem…
Miłe oceny i widzę, że same użyszkodniczki przyszły. To serce podbija straszliwie, jakby piłkę paletką moje serce podbiła sama nasza Iga. Naprawdę się cieszę i pozdrawiam całusy!
Wzajemnie, Anonimie, pozdrawiam. :)