- Opowiadanie: neq - Opowiadanie Więzienne

Opowiadanie Więzienne

  „Bo we krwi jest życie. Krew to życie każdego stworzenia. Dlatego powiedziałem Izraelitom: „Nie wolno wam jeść krwi żadnego stworzenia, bo krew to życie każdego stworzenia. Kto by ją jadł, zostanie zgładzony.”

ks. Kapłańska 17:14

 

"Krew raz przelana zawsze woła o więcej."

 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Opowiadanie Więzienne

 Zanim Kamil wkroczył do celi, strażnik zapytał go, czy grypsuje. Chociaż teraz powinno być powiedziane „pod celę”. I nie strażnik, tylko „gad”. 

 Odpowiedział, zgodnie z prawdą, że nie. Miał ze sobą pięć papierosów. Bał się. Nasłuchał się opowieści, jak to jest w więzieniu i oglądał „Symetrię”, czytał Stasiuka, spodziewał się brutalnego przyjęcia, chociaż nie dostał się tu pod paragrafem mogącym zrobić mu "nieprawilną" opinię. Został ukarany przez sąd dziesięcioma dniami odsiadki.

 Zatem wszedł, trzymając swój mandżur, spojrzał na współosadzonych, a współosadzeni na niego. Cela była sześcioosobowa. Dwa łóżka były wolne. Część lokatorów leżała. Spali? Na tygrysie wisiały koce, w celi panował półmrok. Przedstawił się, wskazano mu kojo. Ci więźniowie, którzy nie spali, grali w karty.

 Rozpakował mandżur, pościelił łóżko, usiadł. Zapalił pierwszego papierosa. Miał ich jeszcze tylko cztery sztuki, a że nie posiadał ze sobą pieniędzy, gdy go zatrzymano, zatem liczyć na wypiskę z kantyny nie mógł.

 W porównaniu do celi w policyjnym areszcie, warunki były luksusowe. Na dołku były twarde deski łóżka, materac i koc dawali tylko na noc. Nie było okien. Kamil spędził tam 72 godziny. Bez papierosa, przez większą część doby nie mogąc się wygodnie położyć. A tu, w zakładzie karnym, miękkie kojo, okno – choć przysłonięte kocem, ale jednak to naturalne światło. Papierosy. Kamil odczuł ulgę.

 

* * *

 Tej nocy śnił o O. Bliskość, ale chciał jeszcze bliżej. Mocne pocałunki, ale chciał jeszcze mocniej. Do krwi. Gryzł ją, żeby poczuć żelazisty smak. Wtedy, w rzeczywistości nie zdołał przegryźć jej warg, nie gryzł odpowiednio mocno, ale w tym śnie krew popłynęła. Gęsta i słodka. Wypełniała mu usta. Obudził się z przegryzioną własną wargą. „Kurwa mać”. Wytarł twarz w ręcznik. W celi panował półmrok – paliła się nocna lampa. Krzysztof siedział przy blacie i palił papierosa, rozmawiał z Marcinem. Reszta celi spała. Kamil chciał zapalić – ale z krwawiącymi ustami przez kilkanaście minut było to utrudnione.

– Jesteś pojebany – powiedział Krzysztof łagodnie.

– Wiem – odpowiedział Kamil.

 

– …no i boję się, że ona taka młoda. Odwidzi się jej i pójdzie do jakiegoś szczeniaka, bo ja stary. – Marcin kontynuował przerwany wątek.

– Zrób jej dziecko.

– Przecież ona ma 19 lat.

– Dłużej będzie ładna.

– No ładna to jest. I to jest właśnie problem. Niby przez telefon uspokaja, ale ja czuję, czuję, że tam już następny gach jest. A ja siedzę tutaj. I ciągle o tym myślę. I kończy mi się karta telefoniczna. – Marcin wyglądał na podłamanego.

– Pożyczę ci kartę, oddasz w papierosach – powiedział Krzysztof.

Krew po chwili przestała płynąć, Kamil w końcu zapalił. Zostały trzy papierosy.

 

* * *

 

Godzina piąta rano. Obudzono Kamila, wszyscy stali, więc on też wstał. Otworzyły się drzwi, za nimi stało kilku strażników.

– Stan: pięciu! – zameldował Krzysztof. Huknęła zamykana klapa.

– Teraz możesz spać do śniadania – powiedział Kamilowi. Ale Kamil nie zasnął już. Zapalił. Zostały dwa papierosy.

Dobiegło stukanie zza muru. Ktoś uderzał w ścianę po drugiej stronie. Krzysztof podszedł do otwartego okna i zawołał: „nawijaj”.

– Kajman mówi, że na spacerniak wychodzą wszyscy.

– OK.

– To tyle.

– Na razie.

 

Krzysztof obrócił się do celi:

– Wszyscy słyszeli?

Przytaknięcie.

– Kim jest Kajman? – spytał Kamil.

– Zobaczysz. – odpowiedziano.

 

* * *

 

 Spacerniak. Kilkumetrowe ściany z betonu otaczają plac. Kilku więźniów zataczało koła. Kamil szedł w samotności. Pośrodku stał Kajman pośród swoich przybocznych. Patrzyli na niego. Od grupy odłączył się jeden mężczyzna i zrównał krok z Kamilem. Miał czarne włosy, nienaturalne, jasne, niebieskie oczy, a na sobie obszarpaną wiatrówkę. Zapytał o coś z wyraźnym wschodnim akcentem. Kamil początkowo nie zrozumiał, ten powtórzył: ‘nie strjelasz z ucha?’

– Nie – Kamil potrząsnął głową.

– Co masz za kurtkę?

– Kurtkę? Tom Taylor – odpowiedział Kamil, nie spodziewając się tego, co nadchodziło.

– Ściągaj, zamieniamy się – powiedział czarnowłosy. Kamila zamurowało. Rozejrzał się po spacerniaku, ludzie ze środka i Kajman patrzyli się, ich spojrzenie było jawną pogróżką. Inni więźniowie patrzyli w ziemię.

– No dawaj – wycedził natręt. Kamil się bał. Był jak sparaliżowany, mimo to czuł, że drży. Powoli zdjął kurtkę. Mężczyzna ze wschodnim akcentem ściągnął poszarpaną wiatrówkę i zamienili się. Kamil został sam. Szedł dalej i patrzył w ziemię.

 Przedostatni i ostatni papieros. Nerwy i strach. Strach i nerwy.

* * *

Wizjer zachrobotał, strażnik zajrzał do środka. Po chwili trzask otwieranych zamków. Do celi wszedł wysoki, chudy, śniady mężczyzna. Od wejścia zawołał: „grypsują?”.

– Tu nikt nie grypsuje – odpowiedział jeden z więźniów.

 

Nowy postał chwilę, odwrócił się, wcisnął przycisk alarmu i uderzył w drzwi. Gdy strażnik je otworzył, pytając o co chodzi, nowy powiedział:

– Dowódco! Tu zaszła jakaś pomyłka! Ja powinienem trafić na sztywną celę!

– To jest cela przejściowa! Siedzieć, nie robić afery! – rzucił strażnik i zamknął klapę.

 

– Jestem Józek – przedstawił się nowy, kiedy obrócił się i uważnie przyjrzał się każdemu z więźniów, a ci otaksowali go w rewanżu.

– Kiedy jest wypiska? – zapytał.

– Jutro – ktoś odpowiedział.

 

* * *

 

Józek wrócił z kantyny z kawą i kartonem papierosów. Rzucił paczkę (30 sztuk Spike) na blat i powiedział:

– Macie. Palcie.

 

 Kamil odczuł prawdziwe szczęście. Nikotyna! Wreszcie! I kawa… I jeszcze tylko 8 dni odsiadki Kamila. „Tak to można żyć” – pomyślał. Palił papierosy Józka i czytał książki, które miał ze sobą przy zatrzymaniu, zaznajomił się już z więźniami – wspomniani Krzysztof i Marcin, Jurek, Paweł – i teraz także Józek. Kamil dosiadał się do blatu, na którym grali w karty (własnoręcznie zrobione), wyrażając chęć do zagrania w tysiąca.

 

* * *

 

 Pukanie w ścianę. Józek podszedł do okna i rzucił ‘nawijaj’.

– Kajman mówi, że na spacerniak wychodzą wszyscy – powiedział głos.

– Chuj kładę na Kajmana – odparł Józek. Rozmówcę zamurowało, za chwilę inny głos powiedział:

– To chuj to ci w dupę frajerze – I cisza.

 

Gorszy poziom rozmowa mogła osiągnąć tylko inwektywą: „cwel”.

 

 Tego dnia na spacerniak nie poszedł nikt. Chociaż strażnik się 3 razy upewniał: ‘nikt? Naprawdę nikt?’ – i wydawał się skonfundowany. Po chwili zamknął klapę kręcąc głową. Kamil wyglądał przez lipo. Kilka osób chodziło wokół. Na środku znowu stał Kajman wraz ze swoją świtą. I patrzyli w ich okno, na Kamila.

 

* * *

 

– Stan: siedmiu! – zameldował Krzysztof. Kamilowi zostało sześć dni odsiadki. Nie było aż tak źle, ale nie wyobrażał sobie spędzić tu nawet trzy miesiące, co dopiero wyższy wyrok. Obiecywał sobie, że więcej nie wejdzie w zatarg z prawem. Chciał na spacer, ale wspomnienie Kajmana i jego ludzi skutecznie leczyły jego tęsknotę.

 W nocy pili czaj: słoik, herbata, słoik, czajnik. Kamil pił prawie wrzątek („bo tak trzeba”) z nadzieją na haj, ale ten nie przyszedł – przez chwilę czuł się nerwowo, serce mu zakołatało, potem jakby przypływ energii, który bardzo szybko minął. Uznał, że to przereklamowana sprawa i więcej już nie chciał. Ale inni sobie chwalili.

Pukanie w ścianę.

– Kajman mówi, że na spacerniak wychodzą wszyscy.

– Bo co? – Józek rzucił zaczepnym tonem.

– Bo gówno – odpowiedziano. I dobiegł rechot kilku osób. Na spacerniak znowu nie wyszedł nikt, Kamil rzucił okiem przez okno, Kajman z gwardią stali na środku i głośno się z czegoś cieszyli.

 

 

* * *

 

Wieczorem gad otwiera klapę.

– Kamil N., na zewnątrz! – woła. Kamil zdziwiony, wszyscy robią wielkie oczy, tylko Krzysztof ukrył twarz w dłoniach. Gdzie o tej porze go zabierają? Kamil wstał i wyszedł. Na peronce stał drugi strażnik. Kamil poczuł przerażenie – obaj mieli nienaturalne, jasne, niebieskie oczy, takie same jak Ukrainiec, który zabrał mu kurtkę.

Kazali mu stanąć pod ścianą i oprzeć o nią ręce. Przeszukiwali go. Poczuł uderzenie w kark, załkał, oczu popłynęły mu łzy. Jeden ze strażników zaśmiał się, drugi wycedził „kara musi być dotkliwa”. Przesunął Kamila przed drzwi obok. Przed drzwi celi Kajmana. Pod Kamilem trzęsły się nogi.

– Pożyczają cię – sadystycznym tonem powiedział gad, który go uderzył. Otworzył drzwi do celi Kajmana, popchnął go do środka.

– Patrzcie, on płacze! – powiedział głos ze wschodnim akcentem i wszyscy w celi zarechotali. Strażnicy zawtórowali i zamknęli za Kamilem klapę. Kamil podniósł wzrok na obecnych – wszyscy mieli jasne niebieskie oczy. Podszedł do niego Kajman, z bliska jego oczy były smutne. Powąchał i syknął: „Świeży. I przerażony. Najlepiej”. Ukrainiec za jego plecami oblizał wargi.

– Nie chcę umierać – wyseplenił przez łzy Kamil.

– Och, przecież nic nadzwyczajnego się nie wydarzy.

– Jestem człowiekiem.

– Żaba zjada muchę. Francuz zjada żabę. Nie ma w tym żadnej metafizyki. Przestań się mazać – znowu wszyscy zarechotali.

 

Podchodzili do niego kolejno i zatapiali zęby w jego ciele. Kiedy osłabł – podawali go sobie. Osuszyli go z krwi.

 

Kiedy było po wszystkim, osunął się na zimną posadzkę. Kajman załomotał w klapę. Strażnicy usunęli ciało Kamila, jakby pozbywali się śmieci.

 

Koniec

Komentarze

Neq, niespełna dziewięć tysięcy znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.

Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zrobione.

Udało Ci się w, jakimś stopniu, pobudzić moją ciekawość i wygenerować małe napięcie. Czytało się lekko, płynnie, czuć było nieprzejaskrawiony klimat więzienia. Niedosyt polega na tym, że nie dowiedzieliśmy co nawywijał Kamil. Można się tylko domyślać.

 Zatem wszedł, trzymając swój mandżur, spojrzał na współosadzonych a współosadzeni na niego.

Dałabym przecinek po współosadzonych.

 

 

Cela była sześcioosobowa. Dwa łóżka były wolne.

Byłozę tu masz. Generalnie w całym opku. A chwilę później aż się prosi “panował półmrok” zamiast kolejnego był.

 

Miał ich jeszcze tylko cztery sztuki, a że nie miał ze sobą pieniędzy, gdy go zatrzymano, zatem liczyć na wypiskę z kantyny.

Poza miałozą, coś się rozjechał od zatem. Zatem nie mógł liczyć?

 

72 piszemy słownie w tekście literackim.

 

– Jesteś pojebany. – powiedział Krzysztof łagodnie.

– Wiem. – odpowiedział Kamil.

 

Bez kropek po pojebany i wiem. Tu masz poradnik o zapisie dialogu:

https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

 

Po środku stał Kajman w swojej przybocznej grupie. Patrzyli na niego.

Raczej stał pośród swoich przybocznych, albo stał w grupie przybocznych. teraz to brzmi źle. 

 

– Kurtkę? Tom Taylor. – odpowiedział Kamil,

Bez kropki po Taylor.

 

Nie ma słowa przetaksować, może być otaksować.

 

 

Palił papierosy Józka i czytał książki, które miał ze sobą przy zatrzymaniu, zaznajomił się już z więźniami – wspomniani Krzysztof i Marcin, Jurek, Paweł – i teraz także Józek. Kamil dosiadał się do blatu, na którym grali w karty (własnoręcznie zrobione), wyrażając chęć do zagrania w tysiąca.

 

Po więźniami powinna być kropka. 

Wyboldowane do przeredagowania. 

 

 

Wyraża się chęć na coś, a nie do czegoś.

 

– Kajman mówi, że na spacerniak wychodzą wszyscy. – powiedział głos.

Bez kropki po wszyscy.

 

 

– To chuj to ci w dupę frajerze – I cisza.

Po frajerze kropka, lub wykrzyknik. Bez myślnika. I cisza to wypowiedź, czy didaskalia? Obecnie bez sensu.

 

W nocy pili czaj: słoik, herbata, słoik, czajnik.

Dwa słoiki.

 

Mieszasz dialogi z narracją. 

Pośpieszny styl przypominający raport nie robi klimatu.

 

Nie zrozumiałam zakończenia. Zjedli go, czy zgwałcili?

 

 

 

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Wypili z niego krew. 

Naniosłem poprawki.

Przeczytane. Dziwny układ i mało fantastyki, ale plus za więzienny klimat. Średnio mi się podobało. Pozdrawiam!

To jeszcze mam kilka uwag. Może nie do końca do wprowadzania tu i teraz, ale do przemyślenia.

Wprowadzasz różne osoby i sytuacje, które potem porzucasz. 

Wchodzi do celi Józek – stary git. Potem nic się nie dzieje i nagle Józek jest ich miłym kumplem.

Poza Józkiem żaden z więźniów nie ma żadnego charakteru.

Józek zaczyna konflikt z Kajmanem, choć nie wiadomo czemu. Potem ten wątek umiera.

Jak dla mnie za mało było okruszków odnośnie krwiopijców. To, że różni ludzie w celi mieli niebieskie oczy, to cóż. U mnie w rodzinie też wszyscy mają niebieskie, a nikogo nie wyssaliśmy (jak na razie. ;)

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Dzięki ;)

Witaj. ;)

Gratuluję Ci kilku równocześnie opublikowanych debiutanckich tekstów. Zachęcam co zajrzenia do działu Publicystyka, gdzie Poradnik Drakainy dla Nowicjuszy rozwieje wszystkie wątpliwości. :) Są tam także inne pomocne Poradniki, np. co do zapisu dialogów, myśli czy interpunkcji. :)

 

Co do kwestii językowych, mam następujące wątpliwości (zawsze – tylko do przemyślenia):

Marcin wyglądał na podłamnaego. – tu są omyłkowe literówki

Krzysztof podszedł do otwartego okna i zawołał: „nawijaj”. – brak wykrzyknika przy wołaniu?

Od wejścia zawołał: „grypsują?”. – tu też?

Po środku stał Kajman pośród swoich przybocznych. – ort. – razem?

Kamil początkowo nie zrozumiał, ten powtórzył: ‘nie strjelasz z ucha?’ – brak kropki na końcu zdania?

– Nie – Kamil potrząsnął głową. – błędny zapis dialogu?

Tom Taylor – odpowiedział Kamil, nie spodziewając się tego (przecinek?) co nadchodziło.

Sciągaj, zamieniamy się – powiedział czarnowłosy. – czy celowa literówka?

– Jestem Józek – przedstawił się nowy, kiedy obrócił się i uważnie przyjrzął się każdemu z więźniów, a więźniowie otaksowali go w rewanżu. – a ta?; dodatkowo jest też powtórzenie?

Rzucił paczkę (30 sztuk Spike) na blat i powiedział

– Macie. Palcie. – brak dwukropka przy wypowiedzi?

– To chuj to ci w dupę frajerze – I cisza. – znowu błędny zapis dialogu?

 

A zatem pod tym kątem trzeba jeszcze dokładnie wszystko przejrzeć i poprawić. Wymienione wcześniej Poradniki z Portalu bardzo Ci pomogą. :)

Wydaje mi się też, że w tytule przymiotnik powinien być małą literą (?).

Jeśli chodzi o treść, opisujesz po prostu makabryczne życie więźniów. Nie dostrzegam tu niestety horroru ani fantastyki.

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Dzięki ;)

I ja dziękuję, pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Witaj neq

 

Więzienny klimat, prawie jak z Symetrii (genialny film). Zaciekawiło mnie od pierwszego zdania. Widać, że zgłębiłeś temat odsiadki i grypsery. Słownictwo i cała otoczka to zdecydowany atut Twojego szortu. Nie jestem tylko przekonany, czy odsiadka kilku dni za coś głupiego (nie wyjaśniłeś za co) byłaby w sąsiedztwie grypsujących i bardziej niebezpiecznych. Raczej bohater trafiłby na łagodny blok. Ale to tylko moje gdybanie. :) Co do zakończenia, to tutaj czegoś mi brakuje. Jakiegoś sygnału, że klawisze są w zmowie z Kajmanem, i że to ssacze. Czegoś, co wzbudzi strach u protagonisty i sprawi, że myśląc o tym będzie się bał. Oczy to zdecydowanie za mało. Może jest tak dlatego, że to “szort”. Gdyby jednak pokusić się o rozwinięcie mogło by być ciekawie. 

 

Pozdrawiam!

Nie istnieje ani dobro, ani zło. Są tylko czyny i ich konsekwencje.

Hej, neq! Opowiadanie więzienne oceniam przeciętnie. Słowo ,, przeciętnie" często ma pejoratywne znaczenie i znaczy tyle co ,,kiepsko", ale dla mnie to po prostu przeciętne opko, takie 5,5/10, nie zachwyciłem się ani nie zawiodłem. Najbardziej poczytnym i płodnym pisarzom zdarza się urodzić taki twór. Zacznę od tego, co mi się spodobało: nawiązanie do ,,Symetrii", dosadny styl, pasujący do więziennych realiów, znajomość więziennego życia. Jednak zabrakło mi tu fantastyki (tylko zakończenie na nią wskazuje) oraz jakiegoś motywu przewodniego. Fabuła wydaje się nie mieć do końca miejsca. To raczej scenka opisowa odsiadki głównego bohatera, która kończy się jego śmiercią w tajemniczych okolicznościach. Szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego umarł. Czy był utożsamiany z Józkiem? Zawinił czymś? Trudno mi stwierdzić. Sam fakt, że trafił na TAKI blok jestmało prawdopodobny. Największymi wadami opowiadania jest dla mnie zatem trudność uwierzenia w opisywane realia oraz brak konkretnego planu, drogi, zmierzającej do punktu kulminacyjnego, która została jakoś przedstawiona czytelnikowi. Następnym razem radziłbym ci także wywiązywać się z obietnicy, danej czytelnikowi. Mówię o tym, że wyraźnie zaznaczyłeś że bohaterowi kończą się papierosy. 5,4,3… Fajne, wydawało się że zmierza to do jakiegoś momentu, wtedy myślałem że to jest ten motyw przewodni, aż tu nagle Józek przynosi 30 sztuk i wątek nie powraca. Chyba rozumiem zamysł, ale często to nie wychodzi. Przepraszam, jeśli zbyt wiele narzekam, ale uważam że potencjał jest; brakuje tylko szlifów fabularnych, głębszego zagłębienia się w prawa, rządzące historią. Szybko mi się przeczytało, to na pewno na plus. Pozdrawiam, powodzenia i czekam na nowe opowiadania :)

Jeśli Bóg z nami - któż przeciwko nam?

Dziękuję. ;)

Nowa Fantastyka