- Opowiadanie: DyingPoet - Księżyc bujany

Księżyc bujany

Dyżurni:

brak

Oceny

Księżyc bujany

Usiadłam kiedyś na księżycu

I długo, długo się bujałam

Przez palce mi przelatywały

Odłamki ciała

 

I przyznam szczerze, nie wiedziałam

Że mam tak bardzo smutne oczy

I przyznam szczerze, nie wiedziałam

Że moje serce łzami broczy

 

Tak wisząc w bezwładzie przestrzeni

Spojrzałam znów na swoje stopy

Niech przez te palce przelatują

Ostatnie życia kroki

Koniec

Komentarze

Podoba mi się koncepcja Księżyca jako fotela bujanego. Ale reszty nie bardzo rozumiem. Tym bardziej, że wesoły nastrój księżycowej huśtawki nie pasuje mi do reszty wiersza.

Babska logika rządzi!

surprise

Dzisiaj dzień czarnego shirta?…

 

 

Bo normalnie, jak nie wiadomo o co chodzi – to na pewno chodzi o “piniondze”. Ale w tej okolicy

żadnej “kasiory” nikt nigdy nie widział… wink

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Fakt, metafora z bujaniem się na Księżycu ładna. Co do reszty, nie wiem, czy dobrze to zinterpretowałem. Ale, tak czy inaczej, to przyjemny wiersz. 

Finkla, Fascynator, Storm, dziękuje za oceny! Finkla, to cenna uwaga, że odbierasz bujanie się na księżycu jako coś wesołego, bo mi na przykład bardziej kojarzy się z czymś smutnym, melancholijnym i pełnym samotności. A tu króciutkie wyjaśnienie wiersza (choć każdy może interpretować, jak chce): dla mnie księżycowa huśtawka to bardziej symbol izolacji i osamotnienia. Wersy "przez palce mi przelatywały odłamki ciała" to wyraz wymykania się życia spod kontroli i wewnętrznego rozbicia, poczucie braku integralności. 8 podmiot liryczny zatrzymując się na chwilę w całym tym pędzie życia zauważa, że to aktualne życie to mu w sumie za dużo szczęścia nie daje. I tutaj też mam metaforę przalatywania przez palce, ale palce u stóp, nie u rąk (choć nie wiem, na ile to zauważalne). I w pewnym stopniu zmieniłam to wyrażenie, bo wersja z palcami u rąk jest baaaaaardzo oczywista, ale także, by podkreślić, że podmiot liryczny czuje, że nie może złapać ani odrobiny kontroli nad swoim życiem.

Hmmm. W sumie, to ta księżycowa huśtawka ma dwa przeciwstawne skojarzenia: fotel bujany, na którym siedzi starsza osoba (starość, osamotnienie i ogólnie jest niewesoło) i czołówka którejś wytwórni filmowej z chłopcem z wędką na księżycu (dzieciństwo, relaks, ekscytacja filmem i ogólnie jest pozytywnie). W tej sytuacji chyba diabli wiedzą, w którą stronę przechyli się odbiorca.

Babska logika rządzi!

Prawda. Miejmy nadzieję, że w tę moją hahah. A tak szczerze, spróbuję w następnych wierszach stawiać na bardziej konkretne metafory. Tej już nie zmienię, jako że cały wiersz się na niej opiera…

Cześć, DyingPoet!

Coraz bardziej jestem ciekaw, jak się Twoja twórczość rozwinie… widzę pewną lekkość podsuwania nieoczywistych skojarzeń i barwność obrazowania, która może dobrze rokować na przyszłość. Na razie, rzecz jasna, to jeszcze nieoszlifowane i wymaga solidnej pracy. Mocnym punktem tego wiersza na pewno jest sama koncepcja księżyca bujanego i nieoczywiste dla mnie rozegranie jej na smutno – po tytule również przyszła mi na myśl beztroska zabawa dziecka o bujnej wyobraźni, chociaż prawda, że skojarzenie z Twardowskim może podsuwać samotność. I drugi punkt za odświeżenie powiedzonka, w którym coś Ci przelatuje przez palce u stóp (zauważalne, widziałem to jeszcze przed lekturą komentarzy – powiedziałbym nawet, że podkreślenia “swoje stopy”, “te palce” mogą być zbyt nachalne).

Za pozostałe elementy trudniej o punkty. Głównie chodzi mi o drugą strofę, która moim zdaniem wyróżnia się na niekorzyść, choć jest w niej trochę ładnej prostoty. Przede wszystkim podejrzewam pomyłkę słownikową lub gramatyczną: broczy się czymś (zwykle krwią) lub z czegoś (zwykle z rany), w czymś się brodzi (por. bród, ptak brodzący). Obawiam się jednak, że nawet po takiej poprawce wyrażenie będzie sztampowe – nie wyliczę teraz z głowy, jacy to poeci pisali już o płaczącym czy łzawiącym sercu, ale mogę zapewnić, że było ich wielu i raczej nie pierwszej wielkości. Oprócz tego rym “bujałam – wiedziałam” jest gramatyczny i razi w tak krótkim tekście, zresztą wyrażenie “i przyznam szczerze, nie wiedziałam” wydaje się tu raczej mostkiem niż czymś tak ważnym, żeby podkreślać to pełnym powtórzeniem wersu. Może spróbowałbym na przykład tak (oczywiście to już byłaby potężna ingerencja w Twój utwór, jak zawsze niczego nie narzucam, tylko eksperymentuję z ideami):

I przyznam szczerze, nikt nie zmierzył

Jakie mam bardzo smutne oczy

I przyznam szczerze, nikt mi nie zdjął

Żelaznej broszy

 

O rymach już napisałem, wyraźne potknięcie w rytmie jest jedno – próbujesz zmusić odbiorcę, żeby przeczytał “tak wisząc w bezwładzie przestrzeni”, co ma prawo się nie udać… Jak widzisz, zastanawiam się też nad różnymi przycięciami ostatniego wersu w każdej z trzech strof: jednak to zależy od Twojej wizji, czy w ostatniej linijce słowo “życia” jest niezbędnie potrzebne.

Co do samego przesłania utworu, ładne, metaforyczne ujęcie tematyki smutku, samotności czy rozpadu funkcjonowania to całkiem niezły początek (pewnie więcej, niż zwykle wychodzi z moich rymowanek). Jednak wiersze istotnie wybitne mają coś jeszcze, na ogół zwane nader pomocnie “nieuchwytnym pierwiastkiem”, na przykład oryginalne skojarzenie czy przedstawienie faktów bądź opinii, które przekazuje czytelnikowi coś nowego o świecie i silnie zapada w pamięć. Jest o co się starać…

Pozdrawiam ślimaczo!

Hej, Ślimaku Zagłady! A wiesz, że dla mnie nawet ten chłopiec na księżycu kojarzy się smutno? I gdyby nie Finkla, to chyba bym nawet nie pomyślała, że tytuł może sugerować coś wesołego, hah. To pomyłka gramatyczna, myślałam, że broczy się w czynś, a nie czymś. Jutro zmienię na laptopie, by było "Że moje serce łzami broczy". A wiesz, że ten rym to był niezamierzony? Chciałam zrymować "bujałam" z "ciała" i "oczy" z "broczy", ale jakoś nie wzięłam pod uwagę, że "bujałam" przy okazji rymuje się z "wiedziałam", hah. Rzeczywiście można by poprawić tę drugą zwrotkę, ale mam straszną trudność w poprawianiu wierszy. W 90% moje pisanie wierszy opiera się na tym, że nagle czuję inspirację, układam sobie w głowie kilka wersów, biegnę po telefon, by je zapisać, a potem w ciągu około 15-20 minut wymyślam resztę. I potem już wiersza raczej nie edytuję (nie licząc poszczególnych wersów). No ale spróbuję i może coś z tego wyjdzie. Dziękuję, że zwróciłeś uwagę na zwrotkę "tak wisząc w bezwładzie przestrzeni". Na akcentach się nie znam w ogóle i niestety intuicja mnie niekiedy zawodzi. Nieee, "życia" w ogóle nie jest potrzebne, ale uznałam, że w lepiej brzmi. Mam jeden bardziej oryginalny wiersz (ChatGPT mi napisał, że mój najlepszy hahahah) i mogę go jutro udostępnić. Zrobiłabym to dziś, ale po pierwsze, nie mam przy sobie laptopa, a po drugie, oba poprzednie wiersze opublikowałam w czwartek, więc z kolejnym miałam ten sam zamiar. Tylko, że o ile nieoczywistość tego wiersza jest dużą zaletą, to nie wiem, czy satysfakcjonuje mnie technicznie… Również pozdrawiam i bardzo dziękuję za ocenę! Wspaniałego dnia!

W 90% moje pisanie wierszy opiera się na tym, że nagle czuję inspirację, układam sobie w głowie kilka wersów, biegnę po telefon, by je zapisać, a potem w ciągu około 15-20 minut wymyślam resztę. I potem już wiersza raczej nie edytuję (nie licząc poszczególnych wersów).

Przyznam, że miewam podobnie. Nie to, żebym pisał wiersze tak szybko, ale kiedy już ukończę jakiś tekst, zwykle trudno mi się przemóc, żeby do niego wrócić, rozgrzebać i wprowadzić jakieś większe zmiany. Nie jest to jednak godne polecenia. Ilekroć miałem okazję uczyć się od lepszych autorów – czy nawet oglądać reprodukcje rękopisów wybitnych poetów – przekonywałem się, że robią w swoich utworach wieloetapową redakcję, z licznymi zmianami, skreśleniami, dodatkami. Pewnie to częściowo też zależy od zaufania do siebie, że poprawka będzie poprawką, a nie zepsuciem.

Mam jeden bardziej oryginalny wiersz (ChatGPT mi napisał, że mój najlepszy hahahah) i mogę go jutro udostępnić. (…) o ile nieoczywistość tego wiersza jest dużą zaletą, to nie wiem, czy satysfakcjonuje mnie technicznie…

Co do ChatuGPT to osobiście uważałbym z optymizmem. Jego architektura opiera się na doborze najbardziej prawdopodobnych wyrazów w danym kontekście (ściślej: tzw. tokenów, mniej więcej odpowiadających morfemom wyrazowym), przez co może być mniej adekwatna do tworzenia i odbioru poezji, w której ważne są właśnie zaskakujące połączenia słów i świeże metafory. Rzuciłem okiem na ten wiersz, jeżeli to ten nowy, który pokazałaś. Może coś tam pod nim jeszcze dopiszę, jeżeli przyjdzie mi na myśl więcej ważnych uwag, ale tak skrótowo: zgodzę się, że w pierwszej wersji jest zalążek ciekawego pomysłu, który wymagałby dopracowania, a druga za bardzo upraszcza uczucia osoby mówiącej i formułowane przez nią oskarżenia. Zresztą chyba sama czujesz, że utwór może zasługiwać na dalszą pracę.

Pozdrawiam i życzę bardzo udanego tygodnia!

Właśnie wiem. Może w kwestii poezji nie zagłębiałam się w to, ale jeżeli chodzi o prozę to ze 3 drafty minimum powinno się robić. Jeżeli chodzi o ChatGPT, wiem, ale i tak czasami potrafi dać jakąś dobrą uwagę. Dziękuję za ocenę i tak, czuję, że utwór zasługuje na dalszą pracę. Również życzę bardzo udanego tygodnia i dużo weny!

Nowa Fantastyka