
– Dalej czekasz? – Odezwał się mały czarny kot, który leżał kilka metrów obok mojego krzesła.
Nie odpowiedziałem nic. Wpatrywałem się w drugą część długiego ciemnego drewnianego stołu na którym były przygotowane potrawy. Wołowina, wytrawne czerwone wino, srebrne sztućce, kielichy oraz wiele rodzajów innych pieczonych mięs. Stały również świeczniki ale tylko złote świeczki po mojej stronie stołu były zapalone. Po drugiej były zgaszone, nie miały dla kogo świecić. Stół z zastawą był stał pośrodku lasu. Lekka niebieskawa mgła wisiała na wysokości kolan, był późny wieczór i tylko księżyc oświetlał las. Wokół stołu rosły wszędzie czerwone róże, po prawej od miejsca w którym siedziałem było małe jeziorko z wyspą. Na wysepce rosła duża płacząca wierzba, która tliła się pięknym jasnoniebieskim kolorem. W tle przygrywa na pianinie delikatna powolna muzyka, nie było nigdzie źródła tego dźwięku. Po prostu słyszało się ją w uszach jakby sam las ją grał. Dodawało to magii temu samotnemu miejscu. Tak to prawda, czekałem. Czekałem na kogoś ze świadomością że nikt nie przyjdzie. Bramy do lasu zamknąłem dawno temu, nikt tu nie wejdzie. Mimo tego w głębi serca miałem wielką nadzieję, że ktoś z zewnątrz otworzy tą bramę i wejdzie do tego lasu. Obym tylko się tej osoby nie wystraszył… obym jej tylko nie przegonił, nie wystraszył.
– Nie – skłamałem. Wstałem od stołu i podszedłem powolnym krokiem do tafli wody jeziora. Przykucnąłem i przyjrzałem się swojemu odbiciu. Podłużne włosy leżały na tyle głowy, świecące smocze oczy tliły się i błyszczały w mroku, moje niebieskie łuski lśniły i odbijały blask księżyca wyglądając jak wypolerowane. Z tyłu głowy wyrastały dwa małe rogi które wyginały się tyłem od głowy.
– Nie ma mowy aby ktoś tutaj wszedł. Jak tylko mnie zobaczy, ucieknie – Powiedziałem głownie do siebie Spójrz na mnie, na to miejsce. Kto by tu przyszedł?
. . .
Spacerowałem leśną wydeptaną przeze mnie ścieżką. Ciemne słupy drzew pięły się wysoko w niebo wokoło mnie. Niebieska mgła dalej wisiała na wysokości kolan a las dalej otaczał mrok, tylko blask księżyca go oświetlał. Nic dziwnego, w tym lesie nigdy nie ma dnia. Zawsze panuje tu noc i ciemność. Nie żebym narzekał. Mrok dodaje temu miejscu specjalnego uroku, światło dzienne by go zniszczyło.
Nie było słychać nic poza moimi krokami. W lesie było cicho i oprócz mnie i czarnej kotki, która opiekowała się tym miejscem nie było nikogo. I nikt tu nie przyjdzie. Delikatny wiatr i chłodne powietrze lekko dmuchało w moją twarz, sprawiało to że odczuwam przyjemny chłód na moim pysku. A gdyby tak otworzyć bramę… gdyby kogoś wpuścić. Może nie musiałbym samotnie siedzieć przy tym stole, może w końcu po drugiej stronie też by się paliły świeczki….
Nie… nie mogę do tego dopuścić. Jeśli wpuszczę tu niewłaściwego człowieka to zniszczy ten las i jego piękno… Nie mogę… bramy muszą pozostać zamknięte. Bramy muszą pozo…
Coś uderzyło mnie w twarz i upadłem na ziemię. Otrząsnąłem się z ogłuszenia i podniosłem się na nogi. Drzewo… Uderzyłem twarzą w drzewo. Nie widziałem gdzie idę, zamyśliłem się. Wziąłem głęboki oddech i usiadłem opierając się plecami o to drzewo. Jak długo już tu jestem? Ile minęło od kiedy brama została ostatni raz otwarta? Ten las jest jak więzienie, które sam dla siebie zbudowałem. Tak długo tu spędziłem czasu, że boję się wyjść. Tylko tu jestem bezpieczny. Nie wiem co czeka na zewnątrz… co może się stać. Nie wiem nawet jak ani kiedy tu trafiłem. Tak długo jak tu będę nic mi się nie stanie. Albo już na to za późno. Skoro rozmawiam sam ze sobą to może już popadłem w obłęd?
Moją uwagę przykuło coś czerwonego poruszającego mi się przed oczami. Róża. Całe pole czerwonych róż. Kiedy ja tu dotarłem? Jestem pewny, że kiedy siadałem to było tu ani jednego kwiatka. Mało tego, płatki tych róż delikatnie tliły się na czerwono. Oświetlały delikatną mgłę nad nimi co dawało wręcz magiczny efekt. Wyglądało to jak jezioro róż ale zamiast wody był świecący czerwony dym, który również wydzielał piękny zapach. Moją uwagę zwróciło coś jeszcze… W tym polu czerwonych róż udało mi się zauważyć jedną samotną białą róże, która tliła się mocniej od reszty. Może ona też jest samotna? Może ona też czeka na kogoś, sama w tym polu innych niepasujących do niej kwiatów?
Podniosłem powoli kwiat i delikatnie powąchałem. Pachniało… smutkiem, żalem. Coś mnie w tym zapachu poruszyło. Może powinienem otworzyć bramę?
Tworzysz plastyczny opis, niestety tekst jest zbyt krótki, by dowiedzieć się czegokolwiek o świecie i postaciach. To raczej krótki wstęp do czegoś dłuższego. Widzę, że jesteś nowym użytkownikiem – w dobrym guście jest odczekać kilka dni między publikacjami. Przynajmniej mi tak mówili bardziej doświadczeni użytkownicy. Powodzenia w pisaniu. Pozdrawiam.
Stały również świeczniki ale tylko złote świeczki po mojej stronie stołu były zapalone.
Przecinek przed “ale”.
Stół z zastawą był stał pośrodku lasu.
Niepotrzebne “był”.
po prawej od miejsca w którym siedziałem było małe jeziorko z wyspą
“W którym siedziałem” należy wyróżnić przecinkami.
Po prostu słyszało się ją w uszach jakby sam las ją grał.
Przecinek przed “jakby”.
Czekałem na kogoś ze świadomością że nikt nie przyjdzie.
Przecinek przed “że”.
Obym tylko się tej osoby nie wystraszył… obym jej tylko nie przegonił, nie wystraszył.
2x “wystraszył” → powtórzenie.
Podłużne włosy
Włosy zawsze są podłużne. Przecież nie poprzeczne.
– Nie ma mowy aby ktoś tutaj wszedł. Jak tylko mnie zobaczy, ucieknie – Powiedziałem głownie do siebie Spójrz na mnie, na to miejsce.
“Powiedziałem” małą literą. Brakuje kropki i myślnika po “siebie”.
Spacerowałem leśną wydeptaną przeze mnie ścieżką.
Daj przecinek po “leśną” albo lepiej, przenieś “leśną” przed “ścieżką”.
Niebieska mgła dalej wisiała na wysokości kolan a las dalej otaczał mrok
Brakuje przecinka przed “a”.
W lesie było cicho i oprócz mnie i czarnej kotki, która opiekowała się tym miejscem nie było nikogo.
Brakuje przecinka po “miejscem”.
Delikatny wiatr i chłodne powietrze lekko dmuchało w moją twarz, sprawiało to że odczuwam przyjemny chłód na moim pysku.
“Odczuwam” → dlaczego nagle czas teraźniejszy?
Jeśli wpuszczę tu niewłaściwego człowieka to zniszczy ten las i jego piękno…
Przecinek przed “to”.
Wziąłem głęboki oddech i usiadłem opierając się plecami o to drzewo.
Przecinek przed “opierając”.
Ile minęło od kiedy brama została ostatni raz otwarta?
Przecinek przed “od kiedy”.
Nie wiem co czeka na zewnątrz…
Przecinek po “nie wiem”.
Nie wiem nawet jak ani kiedy tu trafiłem.
Przecinek po “nawet”.
Tak długo jak tu będę nic mi się nie stanie.
Przecinki przed i po “jak tu będę”.
Skoro rozmawiam sam ze sobą to może już popadłem w obłęd?
Przecinek przed “to”.
Jestem pewny, że kiedy siadałem to było tu ani jednego kwiatka.
Brak przecinka po “siadałem” i “nie” po “to”.
Oświetlały delikatną mgłę nad nimi co dawało wręcz magiczny efekt.
Przecinek przed “co”.
To tyle, jeśli chodzi o technikalia. Treści niestety nie zrozumiałem, dotarło do mnie tylko tyle, że tekst traktuje o samotności. Niestety, w moim odczuciu słabo sprawdza się jako samodzielne opowiadanie i sprawia wrażenie fragmentu wyrwanego z czegoś większego.
Rozdzióbią nas kruki, wrony i ptaki ciernistych krzewów.