- Opowiadanie: marzan - Pocztówka z Australii

Pocztówka z Australii

Uprzedzam: nie musicie pisać, że to nie fantastyka :)

Taki sobie szorcik, przeczytaj-zapomnij. No, może przeczytaj-popraw-zapomnij:)

 Geneza: pod dość wiekowym, acz odgrzebanym przez Gryzoka, szortem Koali Tarnina wspomniała o Australii. Nie takiej dosłownej, ale o miejscu, gdzie jest... inaczej. A zresztą niech sama autorka sformułowania objaśni, co miała na myśli, nie będę jej wyręczał ;) Obiecałem wtedy pocztówkę z Australii.

Drugą inspiracją jest “Moje Rozewie” GochyW. Opowieść o miejscu, które jest dla nasz szczególne.

I tak powstał ten oto tekst. Australia nie jest dosłowna, nie szukajcie kangurów ani koali (chyba że sam odwiedzi opowiadanie). Niektórzy z Was pewnie mieszkają niedaleko niej.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

cezary_cezary, Użytkownicy, Użytkownicy II, Użytkownicy IV

Oceny

Pocztówka z Australii

Moja Australia najpierw jest zapachem. Zapach jest zawsze, nawet kiedy ma się zamknięte oczy i uszy wtulone w śpiwór, jest w płucach, przenika od środka. Czuć w nim świerk, suchy, ale ciepły. I modrzew, wyraźny, ciężki, oszałamiający, aż trudny do opisania.

 

Potem jest dotyk. Surowe deski, na których palce czują wszystkie niedoskonałości. Wpisuję się w poddasze, jak człowiek z rysunku Leonarda w okrąg: czubek głowy dotyka wierzchołka trójkąta, a ręce mogą się oprzeć na ścianach… a może suficie? A może nie jest ważne, czy coś jest nazwane ścianą, sufitem, czy podłogą, jeśli otula i chroni.

 

Kolej na wzrok. Sypialnia jest jak otwarty namiot: okno zaczyna się od podłogi, jego krawędzie ledwie znaczą granicę między wnętrzem a resztą świata. Kiedyś spoglądali przez nie inni ludzie, zanim trafiło w moje ręce za jeden uśmiech. Za oknem czasem są gwiazdy i księżyc, a czasem ptaki rozbudzone wschodzącym słońcem, nieświadome, że ktoś jest tuż obok nich.

Między gałęziami drzew widać łąkę. Wiosną mieni się jaskrawą zielenią, latem faluje na wietrze łodygami traw, jesienią lśni dojrzałym złotem. Dalej zaczynają się wzgórza. Za nimi, na południu, wyrasta wielki mur postrzępionych szczytów. W ciągu dnia jest jak czarno-białe zdjęcie: łaty i żyłki śniegu na tle szarych skał. O świcie często jest złoty, a o zmierzchu wpełzają na niego róż i czerwień.

Mur jest wprawdzie majestatyczny, ale zamyka przestrzeń. Dlatego wolę patrzeć na południowy zachód, gdzie spojrzenie może w nieskończoność wędrować po kolejnych grzbietach. Na pierwszym mogę rozróżnić kształty drzew, na kolejnym tylko ich rodzaj, a jeszcze odleglejsze są tylko wypełnione nasyconą, ciemną zielenią. O zachodzie słońca tracą jeden wymiar, redukują się do zarysu, teatralnej dekoracji, jakby ktoś ustawił kartoniki jeden za drugim. Widać ich dziesięć, a kiedy powietrze oczyści się z wilgoci, czasem pojawia się jedenasty. Odruchowo szukam go nawet w upalne dni, choć wiem, że i tak się przede mną kryje. Nawołuje, by wyruszyć i sprawdzić, co jest jeszcze dalej.

 

Słuch budzi się rano, kiedy schody skrzypią pod ciężarem stóp, dudnią deski w podłodze, piszczą zawiasy drzwi. Po drodze są jeszcze smaczki dla dotyku: to znów modrzew, tłusty i doskonale gładki, twardy i ciepły zarazem.

 

Potem zwykle jest oszołomienie. Woń ziół, szelest strumienia, świergot ptaków, muśnięcie wiatru. Czasem ołowiana powłoka chmur nad głową, a czasem morze białych obłoków u stóp. Czasem wirujące płatki śniegu w kwietniu. Spłoszony zając, który siedział obok schodków.

Kolory i zapachy zmieniają się w każdej godzinie, dniu i miesiącu. Jak tylko zniknie śnieg, pojawiają się kwiaty. Są wszędzie, jak wielki, puszysty dywan. Nie sposób ich ominąć, więc niebieskie i żółte płatki sypią się na trawę, strącone butami. Wkrótce dołączy do nich fiolet i róż, a w końcu czerwień.

 

Na końcu smak, najbardziej intymny ze zmysłów. Jest słodkim pyłkiem tysięcy drzew, który wraz z kroplami deszczu spływa po twarzy. Bukowym liściem, który wiruje w strumieniu i korzeniami, które wraz ze mną piją wodę. Listkami macierzanki i mięty, wrzuconymi do kubka i popiołem ze świerkowych igieł, który wpadł do garnka.

 

Moja Australia to chłód poranków, szron na szybach, ściany deszczu smagające zbocze, para z oddechu i pisanie w rękawiczkach. Mały stolik, który daje nadzieję, że kiedyś powstanie przy nim książka. Wolność i przywiązanie w jednym.

Koniec

Komentarze

Cześć marzan !!!!!

 

Dla mnie troszkę nudnawe. :))) Przypomniały mi się te opisy przyrody z “Pana Tadeusza”. I jak czytałem “Starą baśń” Kraszewskiego. Tam przeczytałem sto stron i miałem wrażenie, że prawie nic się nie wydarzyło.

 

Tak żartem trochę piszę bo tekst nie przypadł mi do gustu. Wolę opki o wampirach np.

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

To nie jest fantastyka! I co to za Australia bez kangurów i koali?

 

Ładnie napisane.

Hej!

Nie ma fantastyki

Petition · Change the Australian national anthem to “Down Under” by Men At Work – United States · Change.org

 

Mnie tam się podoba. Poetycki tekst.

Poza tym Australia przecież nie istnieje, bo nie da się żyć do góry nogami :)

Proza poetycka, którą uwielbiam, do tego napisana tak plastycznym językiem, że tworzy spójny obraz. Obraz, który mieni się nie tylko kolorami ale też i zapachem, roślinnością, wyobrażam sobie krokusowy dywan w akompaniamencie ptasich treli i tego zajączka. 

I dotyk surowego drewna, spójności z naturą…

 

Mieć takie miejsce, odległe od zgiełku, codzienności i wszędobylskiego betonu, to prawdziwe szczęście. Za takimi chwilami tęskni się jak za daleką podróżą do Australii :)

 

Pozdrawiam serdecznie i klikam, bo obrazy natury są fantastyką dla oka samą w sobie!smiley 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Ave, Marzanie!

 

Przyjemna miniaturka, do tego bardzo ładnie napisana. W sposób, powiedziałbym, pobudzający zmysły, a to sztuka. 

 

Klikam.

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Cześć, Marzanie!

Znać dobrą technikę, zatrzymuje, przykuwa uwagę głębią znaczeń. Jako fragment większej całości, umiejscowienie bohatera i jego postrzegania świata, mogłoby się wspaniale sprawdzić, a tak to – jak piszesz – raczej wprawka. Skoro “przeczytaj-popraw-zapomnij”…

Okno zaczyna się od podłogi i patrzeć przez nie(-,) to jak leżeć w otwartym namiocie. Kiedyś spoglądali przez nie inni ludzie

“To” definicyjne nie wywołuje przecinka. Postarałbym się usunąć powtórzenie.

Dalej jest łąka

Popełniłeś tutaj wyjątkowo dziwny zabieg stylistyczny i nie wiem, czy świadomie. Otóż kolejne akapity zaczynają się paralelnie:

najpierw jest zapachem…

Potem jest dotyk…

Kolej na wzrok…

Dalej jest łąka… Łąka?! Od kiedy łąka jest zmysłem??

a jeszcze odleglejsze są tylko barwą – teraz ciemną, nasyconą zielenią.

To można odczytać na dwa sposoby: ciemna barwa nasycona zielenią albo barwa ciemnej, nasyconej zieleni.

O zachodzie słońca tracą jeden wymiar, redukują się do zarysu, teatralnej dekoracji, jakby ktoś ustawił kartoniki jeden za drugim.

Zastanowiłem się tutaj, czy może pamiętasz Noc pod Wysoką Asnyka, bo obrazował całkiem podobnie, zwłaszcza w tym miejscu: Ciemność rzuciła pomost przez otchłanie / i wyrównała wnętrza gór podarte. / Zostało jedno wielkie rusztowanie, / zbitych granitów rzędy rozpostarte, / ponad którymi dwie wierzchołka wieże, / dwa wyniesione ostrokręgi cieniu, / chwiać się zdawały w niebieskim eterze, / przy migotliwym lśniących gwiazd płomieniu.

Widać ich dziesięć, a kiedy powietrze oczyści się z wilgoci, czasem pojawia się jedenasty.

Abstrahując od brakującego przecinka, to do mnie wyjątkowo przemówiło, bo miewam tego rodzaju sny o dalekich obserwacjach, że patrzę na horyzont i pojawiają się kolejne plany i miraże, aż po wielkie góry Azji lub całkiem baśniowych krain.

Wolność i uwiązanie w jednym.

To już klamra, w którą może nie warto ingerować, sam wiesz, co najtrafniej przekazuje Twoją myśl, ale pro forma zasygnalizuję, że uwiązanie zabrzmiało mi dziwnie potocznie, mało wzniośle w stosunku do reszty tekstu. Może napisałbym przypisanie do ziemi, ale może to i zbyt barokowe.

Pozdrawiam serdecznie!

Dawidzie,

Zdradzę, że opowiadanie z wampirem (wprawdzie jednym i ledwie żywym) za jakiś czas się pojawi.

 

AP i beeeecki, dziękuję za miłe słowa.

GochoW, miło Cię widzieć! Proza poetycka to dla mnie wyzwanie, stąd wprawki będą się pewnie pojawiać co jakiś czas.

Cezary, no właśnie, mało wyzwań tygodniowych ostatnio ;) I dziękuję za wizytę!

Ślimaku, uwagi bardzo celne i przemyślane.

Przyznam, że miejsce bardzo skłania do rozmyślań nie tylko o Asnyku, ale i późniejszej twórczości Młodej Polski. W dodatku okolica nie jest jeszcze “zepsuta” przez komercję, gwara jest w codziennym użyciu. Nadal słyszy się słowa takie jak “pobruszyć”, często adaptowane do czynności współczesnych. Czasem mam ochotę nagrywać tych ludzi, dopóki język jest żywy.

Jak to GOCHAW napisała – proza poetycka. Szanuję. Bardzo dobrze napisane. Nie jest to mój klimat, ale nie mogę udawać, że sam język i sposób napisania nie zrobił na mnie wrażenia.

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

MichaelBullfinch, dziękuję i pozdrawiam. Dla mnie to również wyjście poza strefę komfortu, zwykle konstruuję opowiadania ze złożoną fabułą.

Myślę, że warto próbować różnych form ekspresji. Nawet w zwyczajnym opowiadaniu trzeba czasem coś podkreślić i zdarza się, że finał ma taki “poetycki” charakter. W przemyśleniach bohaterów również mam ochotę wychodzić poza “suchą” prozę. A short uczy uważania na słówka – w długim tekście czytelnik jest bardziej wyrozumiały dla niezgrabności, a tu liczy się każda literka.

Ładny obrazek, pełen zapachów i widoków. Aż zatęskniłem za własną Australią, która przez prozę życia została gdzieś tam w tyle. No i oby na wspomnianym stoliku zagościła zacna książka. Pozdrawiam

no właśnie, mało wyzwań tygodniowych ostatnio ;)

<Cezary posypuje głowę popiołem na znak skruchy>

 

Tak, wiem. Niestety życie mnie ostatnio przytłacza i kompletnie nie mam głowy żeby stworzyć nowe wyzwanie. 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

marzan zgadzam się całkowicie. Sam dostałem poradę ostatnio, że pisanie jak najkrótszych szortów pomaga, szczególnie jeśli ma się zazwyczaj problem z przedłużaniem w opowiadaniach. Dlatego też dwa pierwsze teksty na tej stronie pisałem w formie bardzo krótkich szortów. Myślę, że dużo mi to pomogło. W każdym razie gratuluję super tekstu i powodzenia!

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Parafrazując:

Nie ma fantastyki, ale jest sens.

 

Zmysłowy, wewnętrzny obraz miejsca. Bardzo piękny.

Pozdrawiam!

Dziękuję za wpisy.

Realuc, Australia jest cierpliwa. To kontynent, wędruje wolniej niż my. Tylko od nas zależy, czy tam jesteśmy, czy nie.No, może nie zawsze jest to decyzja jednej osoby.

Chalbarczyk, dziękuję za odwiedziny i za miłe słowa.

 

Dodatkowe podziękowania za porcję humoru we wpisach AP i beeeeckiego, zwłaszcza za początek pewnego utworu, który się pojawił na obrazku:

 

https://www.youtube.com/watch?v=XfR9iY5y94s

 

Nawet Ci, którzy są daleko od swojej Australii, są w dalszym ciągu Australijczykami. I trzymają się razem. Jeśli Australia Tarniny jest ucieczką, to dokąd uciekać? W fantastykę!

No i oczywiście uciekajcie, jeśli usłyszycie grzmot! Moja Australia właśnie rozpętała elektryczne piekło :D

 

zgadzam się z twierdzeniem że jest to proza poetycka;

doskonale spójna i pięknie napisana;

nie mam pojęcia czy Autor był w Australii

ale chyba nie ma to znaczenia

bo to i tak świetny poetycki reportaż;

brakuje mi tylko zachwytu nad nocnym widokiem południowego nieba;

kto kiedykolwiek je widział, nie może o nim zapomnieć…

ukłony i pozdrowienia

Pomęczę Was jeszcze trochę nawiązaniem do Down Under: “where woman glow and men plunder”. Już widzę te uwagi: marzanie, ale cię trzepnęło, załóż sobie piorunochron. No dobrze, MAW niekoniecznie o to chodziło w piosence, ale czy bohaterowie, których tworzymy, nie są tacy? Czy fantastyczne kobiety nie emanują światłem i energią, a mężczyźni są zuchwali? I czy tworząc takie postacie, nie tęsknimy właśnie za tym, czego nie ma w nie-australijskim świecie?

Dodałem jeszcze akapit o smaku, wiedziony uwagami Ślimaka o kompozycji tekstu – jednego zmysłu zabrakło, i nawet czujne oko Ślimaka to przegapiło.

Witaj. :)

Przychodzę do Twojego tekstu z mieszanymi uczuciami. I nie chodzi bynajmniej o sam tekst, bo ten jest wyjątkowo wzniosły, poetycki, delikatny, uwrażliwiony i wzruszający. Napisałeś go ciepło, wręcz przytulnie, swojsko, zrozumiale dla każdego, kto szuka swego ukochanego miejsca do “leżenia pod gruszą na dowolnie wybranym boku”… Rodowiczki. :)

Mieszane uczucia już na samym wstępie pochodzą natomiast stąd, że swego czasu miałam takich, “dosłownych” pocztówek z Australii na pęczki. :) I, niestety, nie kojarzyły mi się one przyjemnie. Dlatego przepadły. Przed laty mój Tata wyjechał tam i zamieszkał na stałe. :) Wielokrotnie zapraszał, nie chciałam jechać, odwrotnie niż Brat, poraniony potem na wycieczce przez meduzy. Uparłam się, że prędzej sama wygram taki wyjazd, niż wyjadę na zaproszenie. A, kiedy już wygrałam, mogąc zamienić, wybrałam… dwutygodniowy, rodzinny Dubaj (lipiec 2014 r, lecieliśmy nad Ukrainą, trasą strąconego kilka dni później samolotu malezyjskiego, i to my mogliśmy wtedy tam zginąć) i do teraz nie żałuję tej decyzji i bardzo mnie ona cieszy. :)

Ja dla odmiany dostrzegam w tym opowiadaniu mnóstwo fantastyki. :) Opowiadasz o wyobraźni, marzeniach i pragnieniach każdego z nas. Czasem je realizujemy, czasem mamy z tym mniejszy bądź też większy problem. Dla każdego z nas Australia jest inna. I fajnie, że wspomniałeś też o pisaniu. To akurat cząstka Australii, wspólna dla każdego z nas. :) Często pisze się o “magicznym świecie”, który nas otacza i zaskakuje każdego dnia. Oby zawsze – tylko pozytywnie. :) I tę magię widzę w ogromnej dawce w tym opowiadaniu. Ono nie opowiada tylko o tym, co widzimy. Ono opowiada o Australii każdego z nas. :) O jej cudownym odczuwaniu każdym ze zmysłów. To nie jest fantastyka? Serio? :)

Moim zdaniem – stuprocentowa, dlatego klikam podwójnie, podkreślając niezwykłą, poetycką opowieść o magii świata oglądanego przez pryzmat – że tak to ujmę – “indywidualnych, australijskich okularów”. :) Patrzymy na to samo, a każdy z nas inaczej to czuje, smakuje, widzi, słyszy czy odbiera. Magia! :)

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Bruce, dzięki za ciekawy wpis.

Trochę się bałem, że wszyscy zrozumieją Australię dosłownie. Kiedyś mówiło się ”rzuć wszystko i jedź w Bieszczady”, ale ostatnio nie jest to modne, bo Bieszczady są często odwiedzane (za to sąsiednie góry już nie, z czego czasem korzystam).

Australia, to prawdziwa, jest oczywiście warta podróży, ale nie zawsze trzeba aż tak daleko jechać, żeby coś zmienić. Każdy ma inną Australię, ale u osób piszących są pewne elementy wspólne – wyobraźnia, wrażliwość, otwartość, ciekawość. Zmiana otoczenia oczywiście pomaga, ale czy w tym uciekaniu nie chodzi też o odnalezienie siebie i swoich potrzeb?

Hej, piękna ta Twoja Australia. Zdecydowanie wyczuwam tutaj fantastykę, bo jest zbyt idealna. A gdzie komary, kleszcze, pająki? Ktoś tu ładnie nagiął rzeczywistość :D

 

Mały stolik, który daje nadzieję, że kiedyś powstanie przy nim książka.

Trzymam kciuki!

 

Pozdrawiam :)

Wiesz, Marzanie, Twoje opowiadanie odebrałam jako rzecz oczywistą z DUUUŻĄ dozą fantastyki – opisujesz fantastykę, której po prostu nie dostrzegamy, bo do niej przywykliśmy. Otacza nas każdego dnia. A, wbrew pozorom, nie tak łatwo nam, miłośnikom fantastyki, stworzyć ciekawe opowiadanie z wyimaginowanym światem, bo nasz rzeczywisty nadal zdumiewa i urzeka fantastyką właśnie. :)

Pamiętam, jako dziecko często lubiłam zaglądać w mikroskop Brata, podkładając tam na szkiełkach rozmaite części roślin, zrywanych na podwórku przed domem. A potem rysowałam w kolorach to, co widziałam. :) Genialna sprawa, jak fantastyczna jest sama natura! :) 

 

Trochę się bałem, że wszyscy zrozumieją Australię dosłownie. Kiedyś mówiło się ”rzuć wszystko i jedź w Bieszczady”, ale ostatnio nie jest to modne, bo Bieszczady są często odwiedzane (za to sąsiednie góry już nie, z czego czasem korzystam).

Skusiłeś mnie tym cytatem, bo od razu po lekturze Twojego tekstu miałam ochotę wkleić fragment jednej z moich ulubionych piosenek; teraz to zrobię:

 

“Mówisz mi,

Słuchaj stary jedno życie

Mówisz mi,

Spakuj rzeczy, wyjedź stąd

Mówisz mi,

Wstań i spakuj się o świcie

Czy to warto,

Tak pod górę, tak pod prąd

Może to przeznaczenie zapisane w gwiazdach

Może przed domem ten wiosenny zapach bzu

Może bociany, co wracają tu do gniazda

Coś, co każe im powracać tu

Może to zapomniana dawno gdzieś muzyka

Może melodia, która w sercu cicho brzmi

Może mazurki, może walce Fryderyka

Może nadzieja doczekania lepszych dni

(…)

Może to

Ten szczególny kolor nieba

Może to

Tu przeżytych tyle lat

Może to

Ten pszeniczny zapach chleba

Może to

Pochylone strzechy chat”.

(Andrzej Rosiewicz, “Pytasz mnie”, 1984 r.)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Witam:)

 

marzan, moją Australią jest Roztocze. Miejsce urokliwe i pozbawione nadmiaru turystów. Lubię spokój i ciszę, a Twój tekst mi je przypomniał, dawno tam nie byłem. Klimatyczny tekst. Szkoda, że nie spotkałeś żadnego skrzata, lub gadającego świerszcza.

 

Pozdrawiam:)

zwieńczenia trójkąta

Hmmm? https://wsjp.pl/haslo/podglad/61358/zwienczenie 

 ptaki rozbudzone porankiem

Hmmm.

nieświadome tego, że

"Tego" zbędne.

barwą nasyconej ciemnej zieleni

Zieleń to barwa, ona już barwy nie ma :)

Słuch budzi się rano wraz ze skrzypieniem schodów

Skrzypienie się budzi? ;)

ołowiana powłoka chmur kłębiąca się nad głową

Niezbyt to spójne.

 

Mmmm, ładna ta Twoja Australia… heart

Poza tym Australia przecież nie istnieje, bo nie da się żyć do góry nogami :)

Się wie ;)

 Niestety życie mnie ostatnio przytłacza i kompletnie nie mam głowy żeby stworzyć nowe wyzwanie. 

Takie życie heart

dokąd uciekać? W fantastykę!

To jedna z funkcji fantastyki – ale nie jedyna ;)

 Czy fantastyczne kobiety nie emanują światłem i energią, a mężczyźni są zuchwali? 

…um… akurat po raz enty przerabiam coś, w czym facet jest niewątpliwie zuchwały XD

Zmiana otoczenia oczywiście pomaga, ale czy w tym uciekaniu nie chodzi też o odnalezienie siebie i swoich potrzeb?

Dokądkolwiek pojedziesz, zabierzesz siebie ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Łaaadne i mam podobne odczucia jak Bruce. To tyle i yes :)

Tarnino (i Koalo)

Kangurek przesłodki (są wreszcie kangury, a Koala gdzie? i Koala też przyszedł, ale trochę wolniej, zrozumiałe)

Pocztówka tu i ówdzie retuszowana – najtrudniej z tym zwieńczeniem, masz rację, że zwieńczenie jest zewnętrzne, a tutaj chodzi o wewnętrzną krawędź, na której schodzą się połacie ściano-sufitu (zabrzmiało jak podręcznik budowlany, więc został po prostu wierzchołek).

 

Dokądkolwiek pojedziesz, zabierzesz siebie ;)

Optymista będzie się z tego cieszył, pesymista smucił ;)

Otoczenie wpływa na nastrój, ale nie jest lekarstwem na wszystko. Zdarzało mi się pisać opowiadanie w autobusie, jadącym przez zakorkowane miasto (bodźce, które “osobno” przeszkadzają, zlewają się ze sobą w jeden szum). A czasem nawet w pięknym otoczeniu trudno jest zgubić problemy.

I wydaje mi się, że najtrudniej jest ruszyć tyłek, żeby się wybrać dokądkolwiek, i niekoniecznie chodzi mi o podróż w przestrzeni. Zawsze potem jest pytanie: dlaczego dopiero teraz ? :D

 

 

 

Ano, tak…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ano, tak…

Powzdychaliśmy sobie, a teraz do roboty!

 

Specjalnie dla Ciebie, Lao Che z małą modyfikacją autorską.

 

Zatem utonie wszystko

Drogi mosty kołowe

Urzędy skarbowe

Gospodarstwa domowe

Powiadam wszystko

Za wyjątkiem ciebie chłopaku Tarnino

Wypływasz jutro

Mandżur pakuj

Bruce, ładna piosenka. Bardzo pasująca. Zwłaszcza początek, jedno życie. Reinkarnację to możemy sobie opisywać w opowiadaniach, trzeba coś zrobić z tym, co mamy.

Marzanie, doceniam urodę i zmysłowość Twojej Australii. Ładnie ją opisałeś i przekonująco dałeś wyraz uczuciu, jakim darzysz to miejsce. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sądząc po tym, jak dzisiaj pada, to może faktycznie wypłynę… :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zgadzam się, Marzanie, bo to, co mamy, to bardzo dużo. :) 

Pecunia non olet

Regulatorzy, cieszę się niezmiernie, że moja Australia, choć umowna, Cię przekonała. Australia to jedyny kontynent, którym można się dzielić, a wcale nie robi się go przez to mniej.

O kurczaczki, nie myślałem nigdy, że pojawię się w czyjejś przedmowie! :D

Niestety jako że jestem nastolatkiem, mój mózg po piątym słowie czegoś choćby o zabarwieniu poetyckim się wyłącza. Jakimś sposobem wprawił mnie jednak w stan… błogości? Coś podobnego do półsnu, kiedy jest się kompletnie rozluźnionym, myśli już odpływają gdzieś tam do Australii, ale świadomość pozostaje.

Widząc te cztery kliki, chciałbym dokliknąć, ale nie mogę. ;d

Pozdrawiam!

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Nowa Fantastyka