- Opowiadanie: Genesis - Nikotynowy niewolnik

Nikotynowy niewolnik

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nikotynowy niewolnik

(Opowiadanie zostało napisane przez bardzo bliską dla mnie osobę, która poprosiła o umieszczenie go tutaj)

 

 

 

Rutyna. Nienawidziła jej. Wydawałoby się, że dzisiaj jest zmęczona życiem, jak jeszcze nigdy, ale wiedziała, że jutro będą dręczyć ją podobne myśli. Stała w zatłoczonym miejskim, droga do domu ciągnęła się w nieskończoność, w dodatku szpilki obcierały niemiłosiernie. Chciała już rzucić się na fotel i zaciągnąć dymem z papierosa. Przeklęła jednak cicho kiedy sięgnęła do torebki i zobaczyła pustą paczkę. Nie miała już pieniędzy na nowy zastrzyk nikotyny. Całą sytuację obserwował siedzący kilka rzędów dalej mężczyzna w garniturze i ciemnych okularach. Już wiedział co ma zrobić.

Autobus zatrzymał się po dwudziestu minutach na przedmieściach, młoda kobieta wysiadła ostrożnie i już chciała iść w stronę swojego mieszkania, kiedy poczuła na ramieniu nagły, stanowczy dotyk męskiej dłoni.

– Witam. Nazywam się Karol Wolański. – przedstawił się elegancik, lecz, wbrew oczekiwaniom kobiety, nie zdjął zupełnie zbędnych późnym wieczorem okularów.

– Dobry wieczór, czy pan czasem mnie z kimś nie pomylił? Nie przypominam sobie, abyśmy byli umówieni. Przepraszam, spieszę się. – blondynka odwróciła się, jednak za plecami znów odezwał się męski głos.

– Jestem pewien, że dobrze trafiłem – uśmiechnął się niepozornie – właśnie jechałem razem z panią autobusem i zauważyłem, że ma pani problem, na który ja znam świetne rozwiązanie. Pozwoli mi pani sobie pomóc?

Kobieta westchnęła. „Co on może wiedzieć o moich problemach?”, pomyślała, że już nie lubi tego faceta. Postanowiła jednak dać mu szansę, w końcu co jej szkodzi?

– Więc o co panu chodzi?

– Przyznam się, że widziałem, kiedy zdenerwowała się pani zauważając w torebce pewien brak. Wywnioskowałem więc, że nie ma pani pieniędzy na uzupełnienie tego braku, hm?

Blondynka nie wytrzymała.

– Przepraszam, ale dlaczego interesuje się pan nie swoimi sprawami? Jestem dorosłą kobietą i uważam, że sama potrafię radzić sobie ze swoimi problemami.

– Otóż to, proszę pani, otóż to! – zaśmiał się mężczyzna. – ja jednak nalegam, by przyjęła pani moją pomoc. Proszę wziąć wizytówkę. Kiedy poczuje pani potrzebę hm.. – tu zawahał się chwilę, nie wiedząc czy ma przejść do sedna sprawy – zdobycia nieco większej gotówki, to proszę dzwonić. – wręczył jej niewielką twardą karteczkę – proszę się nie krępować – uśmiechnął się, tym razem nieco zalotnie i odszedł.

Blondynka popatrzyła na małe litery wizytówki i w końcu ruszyła z miejsca, nie żegnając się z ledwo poznanym Wolańskim. Po kilku minutach spaceru przez opuszczone ulice otwierała masywne, przestarzałe drzwi zardzewiałym kluczem. Pociągnęła za klamkę, futryna zaskrzypiała przeciągle. Kobieta zdjęła z siebie płaszcz i razem z torebką rzuciła na małą etażerkę. Przechodząc przez kuchnię zgarnęła pudełko z niedojedzonymi lodami i ostatkiem sił doczołgała się do wytartego fotela w następnym pokoju. Bez nikotyny czuła się ciągle czegoś spragniona. Paliła nałogowo od kiedy koledzy w gimnazjum poczęstowali ją pierwszym papierosem. Od razu jej się to spodobało. Każdy kolejny wypalony papieros był dla niej chwilą zapomnienia, błogiej radości, beztroski. Teraz czuła się rozdrażniona i zdenerwowana. Przeklęła głośno, gdy zobaczyła piętrzące się rachunki na stoliku. Nie płaciła za mieszkanie od kilku miesięcy, przeczuwała że za miesiąc komornik zapuka do jej drzwi. Nie zawracała sobie tym głowy, bo i tak wiedziała, że nie znajdzie nagle tyle pieniędzy, by uregulować opłaty. W powietrzu unosił się jeszcze zapach papierosów wypalanych tu codziennie paczkami. Blondynka zaciągnęła się nim głęboko, poczuła się nieco lepiej, jednak to nie zaspokoiło jej nikotynowego głodu do końca.

W myślach przeklinała swojego szefa, od którego nie dostała jeszcze ani grosza. Co prawda, pracowała jako sekretarka dopiero pół roku, ale obiecanki gburowatego businessmana o regularnych i wysokich wypłatach pozostawały jedynie przynętą, na którą ona dała się łatwo złapać podczas rozmowy kwalifikacyjnej. A to z pewnością nie była wina kryzysu. Coś takiego nie mogłoby mieć miejsca w firmie produkującej meble na skalę światową. „To wszystko przez tego chciwca. Wiecznie mu mało…” denerwowała się kobieta. To prawda, wszelkie dochody firmy dziwnym sposobem co miesiąc były tak małe, że nie starczały na wypłatę dla „nic nieznaczącej” osobistej sekretarki prezesa, która tylko umawiała go z najważniejszymi klientami z Włoszech czy USA.

Kilkakrotnie myślała o złożeniu wypowiedzenia, ale coś ją przed tym powstrzymywało. Kiedy jeszcze nie pracowała jako sekretarka, szukała pracy od kilku lat i znajdowała tylko sezonowe robótki, na które nie miała nawet żadnej umowy. Teraźniejsze stanowisko może nie było wymarzoną pracą, jednak umowa była na czas nieokreślony, czuła się więc nieco pewniej. Ciągle miała, może trochę złudną nadzieję, że szef w końcu wypłaci jej wszystkie zaległości i będzie mogła przestać pisać listy do rodziców, których szczerze nienawidziła, i od których najchętniej by się odizolowała, gdyby nie dawali jej w odpowiedzi odrobiny pieniędzy na życie.

Nagle przypomniała sobie o wizytówce. I o słowach mężczyzny, tych o gotówce. Teraz, kiedy jeszcze bardziej potrzebowała zapalić, pokusa zadzwonienia wydawała jej się jeszcze większa. Postanowiła więcej się nie wahać. Po kilkunastu sekundach w jednej ręce trzymała słuchawkę starego telefonu, w drugiej obracała wizytówkę. Po kilku sygnałach usłyszała bardzo pewny siebie głos:

– Czyli jednak się pani zdecydowała. Przyznam, iż spodziewałem się, że będę czekać znacznie dłużej. Ustalmy więc jedno. Chce pani mojej pomocy?

– Tak, chcę. – odparła bez zastanowienia blondynka, nawet nie wiedząc w co się właśnie wpakowała.

**

Budzik dzwonił już piąty raz. Tym razem jednak Olga zerwała się z łóżka. Zrozumiała, ile ma już spóźnienia. Szybko wrzuciła na siebie pierwszy zestaw ubrań, jaki znalazła w szafie i odrzuciła myśl o parzeniu kawy. Miała 10 minut, aby znaleźć się w miejscu, o którym pierwszy raz słyszała wczoraj przez telefon. Stwierdziła, że nie będzie nawet dzwonić do swojego szefa, nie zauważy jej nieobecności. Karol powiedział, żeby zadbała tylko o swój makijaż. Ta prośba trochę ją zaniepokoiła, jednak myśl o zaspokojeniu głodu nikotynowego zwyciężyła z lękiem. Błyskawicznie ułożyła fantazyjnego koka, jednym perfekcyjnym pociągnięciem szminki pokolorowała usta na krwawą czerwień. Nie żałowała sobie makijażu, zrobiła więc subtelną kreskę nad powieką, wytuszowała rzęsy. Nie narzuciła jednak warstwy pudru na policzki, uważała, że jej świetlista cera nie potrzebuje udoskonaleń. Sprawdziła szybko, czy cały image ze sobą współgra, była dumna ze swoich efektów. W jednej chwili spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do torebki, a po krótkim wahaniu dorzuciła mały nożyk i gaz pieprzowy. Olga była gotowa. Popędziła na pobliski przystanek, lecz zobaczyła jedynie ślad znikającego w oddali autobusu. Na następny musiała czekać ponad pół godziny, jednak nie miała innego wyboru. W tym momencie najchętniej by zapaliła. Pocieszała się, że już niedługo uzupełni te braki i zaległości.

Nagle usłyszała cichy mruk sportowego samochodu. O dziwo, zatrzymał się na przystanku, przyciemniana szyba odsunęła się, a ze środka wydobył się głos:

– Pani Olgo? To ja, Karol, proszę wsiadać. Przedstawię pani dokładnie moją ofertę, a potem możemy zabrać się do pracy.

Blondynka niespodziewanie posłuszna mężczyźnie, którym wczoraj gardziła, pociągnęła za lekko otwierające się drzwi, wygładziła spódnicę. Poczuła spojrzenia całej ulicy na sobie. Niektórzy zapewne rozbierali ją w swojej wyobraźni. Uśmiechnęła się na tę myśl, wiedziała, że wygląda nie byle jak. Usiadła na tylnym siedzeniu i zatrzasnęła za sobą drzwiami, oddychając głęboko.

– Rozumiem, że jest pani w pełni świadoma tego, że podejmuje pani pracę w firmie zajmującej się dostarczaniem przesyłek na wyznaczone miejsca i zgadza się pani być podporządkowana pani przełożonym, w tym mnie? – zapytał poważnie mężczyzna.

– Czy mogłabym zobaczyć jaka umowa mnie obowiązuje, zanim odpowiem panu na takie pytania? – Olga nie czuła do niego pełnego zaufania i, prawdę mówiąc, bała się, czy wszystko pójdzie po jej myśli.

– Oczywiście, jak pani woli. Załatwimy więc to na miejscu.

W samochodzie zapadła głęboka cisza. Słychać było tylko pomruk silnika. Nie jechali jednak za szybko, Karol był uważnym kierowcą, co spowodowało kolejne zdziwienie ze strony kobiety. Olga czuła w środku zapach świeżości i charakterystyczny dla skórzanych obić aromat. Pojazd kosztował z pewnością niemało. Jednym z jej największych marzeń było właśnie posiadanie podobnego auta. Nie miała już jednak wielkich nadziei na spełnienie swoich pragnień, w końcu nikt nie zapłaci za nią kilkumiesięcznego czynszu czy opłat za wodę, prąd. Jej dom również był w opłakanym stanie. W najlepszej kondycji były meble w kuchni, prezent od rodziców na 30 urodziny.

Rodziców… Olga oparła głowę o oparcie i westchnęła. Kiedyś byli jej bardzo bliscy, do czasu, gdy dowiedziała się, że nie byli jej prawdziwymi krewnymi. Przez cały czas ją okłamywali. Nie, nie będzie teraz o nich myśleć. Jedzie eleganckim, sportowym samochodem do pracy, która zagwarantuje jej w końcu dogodne warunki życia.

Samochód zatrzymał się. Karol oznajmił, że są już na miejscu i kobieta wysiadła z gracją. Rozejrzała się wokoło, nie była jednak zadowolona z tego, co widzi. Spodziewała się ogromnych biurowców, masy eleganckich osób ze skórzanymi, markowymi aktówkami pod ręką. Jakże ogromnie się myliła. Długa, szara ulica wiła się w nieskończoność, a po obu stronach chodnika, równie bezkreśnie ciągnęły się poobdzierane budynki. Wydawałoby się, że cywilizacja nie docierała tu przez ostatnie kilkanaście lat. Karol wskazał zachęcająco dwupoziomową budowlę z zepsutym neonem na wysokości pierwszego piętra. Olga postanowiła zaryzykować i weszła przed drzwi otwierane przed nią z grzeczności. Poczuła zapach stęchlizny. Środek budynku wyglądał jak kilkumieszkaniowy dom. Było jednak widać, że został zaadoptowany przez firmę, klimat pomieszczenia nie wskazywał na to, że ktoś mieszka tu na stałe.

Nagle stało się coś dziwnego. Ze schodów zbiegła szybko dziewczyna. Była bardzo zaniedbana, fryzura poniszczona, a z ramienia zsuwała się luźna bluzeczka. Miała najwyżej 20 lat. Jej wyraz twarzy wskazywał na to, że zamierza jak najszybciej uciec z budynku. Popatrzyła z nadzieją na Olgę, jakby mówiąc jej, aby nie decydowała się na dalsze kroki, lekko wzruszyła głową. Miała podbite oczy. Nie zatrzymała się na długo, szybkim krokiem wybiegła przez otwarte jeszcze drzwi.

– Kolejna niezadowolona pracowniczka – westchnął Karol. – Jeszcze dzisiaj zobaczy ją pani u nas – uśmiechnął się tak tajemniczo, jak wtedy, gry wręczał jej wizytówkę.

Ta scena wywarła ogromny wpływ na Olgę. Zachowując pozory, odwzajemniła uśmiech. Jednak w środku czuła narastający lęk i zastanawiała się, czy było warto tyle ryzykować. Wtedy Karol poczęstował ją papierosem, rozwiewając kolejną falę wątpliwości. Kiedy zaciągnęła się głęboko tytoniem, poczuła tak bardzo upragnione ukojenie. Zapomniała o tym, co się działo przed chwilą i poszła za zapraszającym ją do pobliskiego pokoju Karolem. Mężczyzna zapiął guzik od marynarki i usiadł za ogromnym, pięknie zdobionym mahoniowym biurkiem. Zachęcającym gestem wskazał blondynce fotel naprzeciwko połyskującego blatu. Błyskawicznie otworzył szufladę i wyjął gotową umowę, należało tylko wpisać dane pracownika. Wręczył ją Oldze dopalającej jeszcze papierosa. Kobieta zaczęła uważnie czytać każdy punkt i analizować go na każdy sposób.

– Przepraszam, mam pytanie. Czy mogłabym podpisać to jutro? – zapytała trochę nieśmiało.

– Oczywiście, nie ma żadnego problemu. Pracę może pani zacząć od zaraz, jednak nie dostanie pani wynagrodzenia za dzisiejszy dzień, gdyż nie obowiązują panią jeszcze warunki niepodpisanej umowy. – Karol nadal brzmiał bardzo przekonująco i profesjonalnie.

– Dobrze, zacznijmy więc od zaraz, jak pan proponuje.

Wymienili między sobą znaczące spojrzenia i uśmiechnęli się.

– Nie przedłużajmy tych zbędnych procedur. Im szybciej pani zacznie, tym szybciej przystosowuje się pani do nowej pracy.

– Proszę mi mówić po imieniu. Po prostu Olga.

– Bardzo mi miło. W takim razie, ja też jestem po prostu Karol. –mężczyzna zaśmiał się, jednak Olga nie zrozumiała do końca żartu – aby dowiedzieć się wszystkiego, co wiedzieć powinnaś, udasz się do pokoju numer 7 na pierwszym piętrze. Tam będzie na ciebie czekał mój dobry przyjaciel i wierny współpracownik, Marek. On poinformuje cię o działalności firmy i Twoim kompetencjach. Miłego dnia, Olgo. – na pożegnanie lekko się ukłonił i oczywiście uśmiechnął.

– Dziękuję za małe wprowadzenie, Karolu. Do zobaczenia.

Po wyjściu z pokoju próbowała uporządkować myśli. Z jednej strony wciąż widziała oczy tej dziewczyny, pełne bólu i rezygnacji. Z drugiej za to, oczami wyobraźni sięgała do obrazów, gdzie siedziała wygodnie w fotelu i paląc najdroższe papierosy w mieście, oglądała ulubione programy w płaskim telewizorze. Nie tłumiła swoich marzeń, wręcz przeciwnie, postanowiła w końcu je spełnić.

Kilka minut później pukała do drzwi pokoju numer 7. Głos z oddali zaprosił ją do środka. Gdy tylko weszła do małego pomieszczenia, otyły mężczyzna pospiesznie zamknął za nią drzwi, a klucz schował do sejfu. Przez Olgę przebiegły dreszcze. Poczuła się uwieziona w małej klitce z facetem, którego nawet nie zna. Mężczyzna próbował zrobić dobre pierwsze wrażenie na blondynce. Jej oczom nie umknęło jednak spojrzenie Marka, które mierzyło ją z góry na dół, szczególnie zatrzymując się na jej dekolcie. Olga czuła się coraz mniej pewnie. Marek poprosił, aby usiadła na łóżku stojącym w rogu. Było perfekcyjnie zasłane, pościel pachniała świeżością.

Wtedy miła dotychczas twarz Marka zaczęła się zmieniać. Widać było błądzące po jej ciele oczy, usta wyginały się w kpiącym uśmiechu. Usiadł obok niej na łóżku. Nie mówił nic. Olga była sparaliżowana. Czuła jego nieświeży oddech na sobie, coraz cieplejszy i bliższy. Dotknął jej szyi. Już wtedy zrozumiała, że została oszukana i przypomniała sobie wybiegającą z budynku dziewczynę. Zaczęła żałować, że nie poszła za jej wskazaniami. Wszystko, co było potem potoczyło się bardzo szybko. Marek zaczął być brutalny. Bardzo brutalny. Naderwał delikatną koszulę Olgi i już dobierał się do dalszych części ubioru kobiety. Ustami muskał kobiecą szyję, próbował przejść do pozycji leżącej.

W tej chwili Olga ocknęła się i zdała sobie sprawę, że musi uciekać. Rozważyła skok przez okno. Stwierdziła, że to będzie chyba najlepsze rozwiązanie, na zdobycie klucza z sejfu od drzwi nie liczyła. Nie czekała długo. Stawiła opór dobierającemu się do niej mężczyźnie, który przygniatał ją swoim ciałem. Miała sporo szczęścia. Grubas musiał być już chyba nieco pozbawiony sił i osunął się z łóżka pod wpływem nacisku Olgi. Następne ruchy kobiety były pewne i zdecydowane. W ciągu sekundy wyjęła z torebki gaz pieprzowy i nacisnęła dozownik tuż przy oczach Marka. Mężczyzna zajęczał z bólu. W jednej chwili stwierdziła, że ucieknie stąd i nigdy więcej tu nie wróci. Adrenalina jej podskoczyła, serce biło coraz szybciej. W ostatniej chwili skoczyła przez otwarte okno. Teraz również doświadczyła ogromnego fartu. Wylądowała na miękkim, dawno nieprzystrzyżonym trawniku, który dodawał nuty żywotności całemu ponuremu krajobrazowi. Szybko otrząsnęła się z upadku, zakryła się resztkami koszuli i pobiegła na najbliższy przystanek. Miała podbite oczy. Obiecała sobie, że wróci do swojej pracy i porozmawia z szefem o ludzkim wynagrodzeniu. A papieros od Karola był jej ostatnim.

 

Koniec

Komentarze

Jedynym fantastycznym elementem tego opowiadania jest totalny brak instynktu samozachowawczego bohaterki. W ogóle dziewczyna zachowuje się jak nienormalna... Nie wiem, co o tym sądzić, zwłaszcza, że opowiadanie napisane jest całkiem przyzwoicie.  

Nie podobało mi się. Nie ma tu fantastyki, a na dodatek bohaterka zachowuje się po prostu idiotycznie. Wiem, że opowiadanie miało przedstawiać poruszającą historię o tym, jak kobiety trafiają do burdeli, ale moim zdaniem nie wyszło. Efektu nie ma żadnego.

Pozdrawiam.

"Wtedy Karol poczęstował ją papierosem, rozwiewając kolejną falę wątpliwości."
Czyli, jeśli dobrze rozumiem, to wątpliwości po zobaczeniu obitej kobiety rozwiewa papieros. Heh, niezłe...

"Pracę może pani zacząć od zaraz, jednak nie dostanie pani wynagrodzenia za dzisiejszy dzień, gdyż nie obowiązują panią jeszcze warunki niepodpisanej umowy. – Karol nadal brzmiał bardzo przekonująco i profesjonalnie."
Przekonująco i profesjonalnie brzmi gość, który kazał pracować komuś za darmo? Wyborne!

"Po wyjściu z pokoju próbowała uporządkować myśli. Z jednej strony wciąż widziała oczy tej dziewczyny, pełne bólu i rezygnacji. Z drugiej za to, oczami wyobraźni sięgała do obrazów, gdzie siedziała wygodnie w fotelu i paląc najdroższe papierosy w mieście, oglądała ulubione programy w płaskim telewizorze. Nie tłumiła swoich marzeń, wręcz przeciwnie, postanowiła w końcu je spełnić."
Jeśli nie wiedziała, że chodzi o prostytucję to jest idiotką. Jeśli wiedziała, to czy naprawdę spodziewała się takich kokosów? A, no tak. Zapomniałem. To kobieta, dla której największym wyznacznikiem luksusu jest to, ile kosztują fajki:)

"Mężczyzna próbował zrobić dobre pierwsze wrażenie na blondynce."
Zamykając drzwi na klucz i wrzucając tenże do sejfu. Świetne!

"W ciągu sekundy wyjęła z torebki gaz pieprzowy i nacisnęła dozownik tuż przy oczach Marka. Mężczyzna zajęczał z bólu."
Dostanie gazem pieprzowym po oczach nie boli. Piecze, ale nie boli.

No to tak. Opowiadanie zupełnie niefantastyczne, ale nawet to pominę. Główna bohaterka jest chyba osłem. Ponadto, do prostytucji trafia się na wiele sposobów, ale to byłby chyba najdziwniejszy z nich. Opowiadanie słabe. Wiem, że mocno się przypieprzyłem, ale powiedz autorowi/autorce, żeby może w troche innym kierunku poszedł/poszła.

Nowa Fantastyka